Przewodnik

Linki-obrazki

Misje
I. Więzi przyjaźni
Spotykasz po latach kogoś, kto dawniej był ci bliski. Wplątuje cię on w jakąś historię, która nie dość, że z czasem się komplikuje, to w dodatku budzi w tobie wątpliwości co do intencji przyjaciela.

II. Linia frontu
Kerończy natarli na Prowincję Demarską. Oblegany jest sam Demar. Jedni ludzie stają do walki, inni uciekają ze spalonej ziemi. Napastnicy, obrońcy i cywile. Po której stronie staniesz?

Opcjonalnie: Udział w buncie niewolników w Wirginii bądź inne miejsca walk.

III. Rekonwalescencja
W nie najlepszej kondycji trafiasz do wioski lub klasztoru. Wydaje ci się, że trafiłeś w dobre ręce i że wkrótce będziesz mógł opuścić to miejsce. Okazuje się jednak, że z pozoru życzliwi i uprzejmi ludzie skrywają przed tobą jakąś tajemnicę.

IV. Zabij bestię
Coś napada, nęka mieszkańców. Zawierasz umowę z wójtem - dostarczysz głowę bestii za określoną cenę. Okazuje się jednak, że stworzenie nie działa bez powodu - jest w jakiś sposób prowokowane przez mieszkańców.

Opcjonalnie: Bestia jest wrażliwa na hałas z karczmy albo ludzie naruszyli w jakiś sposób jej rewir (weszli na jej teren, zajęli leże ze względu na drogie surowce itp.)

V. Nielegalne walki
Dochodzą cię słuchy o nielegalnych walkach prowadzonych w okolicy. Położysz im kres czy może postanowisz wziąć w nich udział dla własnego zysku? Pieniądze nie leżą na ulicy.

VI. Zlecone zabójstwo
Dochodzi do zamachu, w wyniku którego ginie ktoś ważny. Podejmujesz się odnalezienia zabójcy – albo jego zleceniodawcy. Od ciebie zależy, czy dojdzie do aresztowania winnych, czy pomożesz im uniknąć kary.

VII. Egzekucja
W mieście lub wiosce szykuje się egzekucja. Znasz sprawcę albo sam doprowadziłeś do jego schwytania. Realizacja wyroku coraz bliżej.

Opcjonalnie: Z czasem nabierasz wątpliwości, czy skazaniec faktycznie jest winny i chcesz go uwolnić lub dochodzą cię pogłoski, że ktoś może chcieć uwolnić kryminalistę.

zamknij
Spis kodów
Spis opowiadań
Baśń o wolności: Preludium (autor: Nefryt) Gdy demon odzyskuje człowieczeństwo, przypomina sobie jak być człowiekiem.(autor: Zombbiszon) Nikt nie zna prawdziwego bólu do czasu aż nie straci kogoś bliskiego sercu. (autor: Zombbiszon) Wendigo i Driada (autor: Zombbiszon) Domek, zupa, sukkub i historia (autor: Zombbiszon) Sen i niespodzianki (autor: Zombbiszon) Boląca strata i niepokojący gość! (autor: Zombbiszon) Cienie i nowy przyjaciel (autor: Zombbiszon) Kruki (autor: Zombbiszon) Cienie i Starsze Dusze (autor: Zombbiszon) Zło Kor'hu Dull (autor: Zombbiszon) Złodziej Twarzy i Koszmar (autor: Zombbiszon) Królewiec (autor: Zombbiszon) Przed świtem (autor: Nefryt) Król Żebraków i nowe drzwi (autor: Zombbiszon) Akceptacja (autor: Zombbiszon) Nostalgia (autor: Nefryt) Nowa droga i niespodziewane wyznanie? (autor: Zombbiszon) Biały i zielony daje czerwony! (autor: Zombbiszon) Nowe wyzwania w nowym życiu (autor: Zombbiszon) Krąg tajemnic (autor: Zombbiszon) Jack (autor: Zombbiszon) Czasami to mrok daje najwięcej światła (autor: Zombbiszon) Trzy sceny o szpiegowaniu (autor: Nefryt) Morze bólu. Promyk nadziei ... (autor: Zombbiszon) Sól (autor: Olżunia) Dyjanna Muirne: Miecz może być dowodem wszystkiego (autor: Zorana) Uszatek i Kwiatek na tropie przygody: Przypadłość parszywej gospody (autor: Paeonia i Szept) Gdy gasną świece (autor: Zombbiszon) ... Najjaśniej płoną gwiazdy nadziei. (autor: Zombbiszon) Elias cz. 1 (autor: Zombbiszon) Elias cz. 2 (autor: Zombbiszon) Historia (autor: Zombbiszon)
zamknij

Chat


Spis treści:
1. Przekleństwo Sapho
2. Baszta Nietoperzy

Przekleństwo Sapho

   Wiele lat temu, kiedy Keronia była jeszcze wolnym krajem, w Królewcu żyła kobieta imieniem Sarea wraz z mężem. Jak na kobietę w ciąży, radziła sobie nadzwyczaj dobrze. Była samodzielna, mądra i... piękna. Tej urody zazdrościło jej wiele niewiast, w tym Sapho - podstępna czarownica o przeszywającym do szpiku kości śmiechu. Zazdrosna wiedźma nie mogła patrzeć na szczęście Sarei. Uknuła zemstę, która miała pozbawić jej rywalkę wszystkiego.
   Kiedy Sarea urodziła syna, Sapho przybyła na wyprawioną przez szczęśliwego ojca ucztę. Liczyła na to, że podczas uczty wypadnie lepiej od młodej matki. Była oburzona, że jako jedyna mieszkanka dzielnicy nie została zaproszona. Przeklęła rodzinę, ogłaszając, że niebawem własne dziecko uczyni życie Sarei piekłem. Wiedźma została wypędzona z miasta.
   Mijały lata. O przekleństwie Sapho większość mieszkańców dawno zapomniała. Dziecko rosło nadzwyczaj zdrowe, silne, co więcej, zapowiadało się na dobrego wojownika i kochającego syna.
   Evan, bo tak nazwany został syn Sarei, miał piętnaście lat, kiedy w powietrzu zawisła wojna. Jego ojciec wyruszył bronić granic ojczyzny jako jeden z pierwszych. Zginął w czasie bitwy. Evan pomimo próźb matki także pojechał walczyć. Młody chłopak nie mógł się doczekać, kiedy będzie mu dane pokazać, jak dobrze walczy, toteż kiedy przybył do obozu swojego wodza i zobaczył przy jego namiocie człowieka w zbroi wroga, nie wachał się ani chwili, tylko ruszył do ataku. Widząc zbiegających się zewsząd rycerzy, zadawał ciosy jeszcze zacieklej, licząc na uznanie i pochwały. Jednak zamiast zaszczytów, spotkała go nagana i oburzenie. Okazało się, że zaatakował posła, który w świetle prawa był nietykalny. Aby zetrzeć chańbę, obiecał wyruszyć samotnie do obozu wroga i szpiegować jego poczynania.
   Kilka dni później, kiedy pieszo przemierzał puszczę, natknął się na krętą rzeczułkę. Przez kilkanaście minut szedł z jej biegiem. Nad jednym z wielu zakoli zobaczył młodą kobietę ubraną w zwiewną, białą sukienkę. Jej blond włosy łagodnymi falami spływały na ramiona.
   Zaskoczony, zapytał, co robi w tym bezludnym miejscu. Dziewczyna spojrzała na niego z dziwnym smutkiem w oczach. Evan poczuł, że mógłby patrzeć na nią już zawsze. Przyjrzał się jej dokładniej i z przerażeniem dostrzegł praną przez tajemniczą dziewczynę koszulę. Jego koszulę!
   Dziewczyna była bowiem eneidą, zwiastunką śmierci. Przebywając w zaświatach obserwowała różnych ludzi, w tym Evana. Sama nie wiedząc kiedy zakochała się w nim. Postanowiła, że zrobi wszystko, aby nie dopuścić do jego śmierci.
   Evan przez kilka następnych dni szpiegował wrogów. Został jednak zdemaskowany i skazany na śmierć poprzez ścięcie. Wszystko wskazywało na to, że kara zostanie wykonana. W chwili, gdy kat przymierzał się do ciosu, obok Evana pojawiła się ta sama eneida, którą zobaczył nad rzeką. Zamiast stać i obojętnie patrzeć, czarem odepchnęła kata. Zapominając o zasadach dotyczących istot z zaświatów, przytuliła się do chłopaka. Evan bardzo chciał ten uścisk odwzajemnić, objąć dziewczynę, może nawet ją pocałować?
   Jednak w tej samej chwili, kiedy dotknął jej delikatnej skóry, jego ukochana rozpłynęła się w obłoku mgły. Evan nie wrócił do domu. Błąkał się po świecie poszukując dziewczyny.
   Pewnego dnia, kiedy zatrzymał się w karczmie na posiłek, wśród usługujących kobiet dostrzegł JĄ. Wyglądała identycznie, jak dziewczyna, za którą tak tęsknił.
   Rok później Evan i dziewczyna spotkana w karczmie wzięli ślub. Doczekali się wielu dzieci, z których część zapoczątkowała linię jednego ze znanych kerońskich rodów. Ich potomkowie chwalili się potem, że nie są do końca ludźmi i korzystają z magii.
   Czy to prawda? Czy owa dziewczyna z karczmy naprawdę była eneidą? Póki co pozostaje to tajemnicą.

Baszta Nietoperzy

   Zupełnie niedawno, w Królewcu, żyły cztery księżniczki, córki królowej Sabriny z rodu Marvolów: Enea, Edithe, Eleonora oraz Elisa. Siostry bardzo się kochały, ale nadszedł czas, w którym musiały się rozstać. Ich rodzice bali się bowiem, że dojdzie między nimi do walk o władzę.
    Najstarsza, Enea została w Królewcu, jako następczyni tronu. Edithe otrzymała zamek we Lwowie, a Elisa - w Orłowie. Ukończono zaledwie jedną basztę położonego nad morzem zamku Eleonory, kiedy ród Marvolów dopadło jakieś nieszczęście. Najpierw zawalił się zamek Enei, w którym zginęła ona i rodzice księżniczek. Eleonora jeszcze nosiła żałobę po siostrze, kiedy zaczęła się wojna z Wirginią, Edithe zginęła broniąc swego zamku, a Elisa została porwana.
    Eleonora została jedyną kandydatką na królową Keronii, jednak długo zwlekała z przyjazdem do stolicy. Jedni mówili, że najpierw spróbuje odbić siostrę z niewoli, inni, że poczuła wyrzuty sumienia, bo to ona maczała palce w wyeliminowaniu pozostałych księżniczek. Mieszkańcy wsi, miejska biedota i waganci wierzyli i rozpowszechniali pierwszą teorię, ponieważ kochali władczynię pomorza, "Norę", która nieraz wymykała się z baszty i w przebraniu wieśniaczki pomagała kobietom na polu, czy razem z dzieciakami wagantów rzucała się śnieżkami na miejskim rynku. Kerońscy możnowładcy ochoczo potwierdzali drugą tezę - ekscentryczna księżniczka była po pierwsze ich konkurencją do tronu, po drugie - jej zachowanie według niektórych należało zaklasyfikować do działu "karygodne". Podejrzanym trafem, zaginięcie Elisy zbiegło się w czasie z przyjazdem na pomorze ukochanego Eleonory - znanego kerońskiego rycerza, Arthusa. Księżniczka znalazła pocieszenie u jego boku.
    Miesiąc później, Arthus wyjechał na poszukiwania Elisy, tak jak prosiła go Eleonora. Mijały dni i miesiące, wojsko Keronii słabło, Wirginia zajmowała coraz to nowe obrzary. Arthus nie wracał.
    Pewnego dnia Eleonora usłyszała od odpoczywających w pobliskim miasteczku rycerzy, że ich dowódca - Arthus właśnie, najprawdopodobniej nie żyje.
    Eleonora nie potrafiła żyć ze świadomością, że jest sama na świecie. Czuła się winna wszystkiemu, co spotkało jej najbliższych. Uważała, że jeżeli bardziej by się starała i wyruszyłaby na odsiecz zamkowi siostry, wszystko skończyłoby się inaczej. Księżniczka marniała w oczach. Pewnego smutnego dnia ukryła swoje skarby, w tym Różdżkę Feniksa i skoczyła z okna baszty.
    Ciała nieszczęśliwej władczyni nigdy nie znaleziono, a okolica baszty do dziś ma w sobie coś takiego, że jakoś nikt nie kwapi się, żeby w niej zamieszkać. Jedynie o świcie, ludzie z pobliskich miasteczek i wiosek zostawiają na plaży bukiet polnych kwiatów.
    Opuszczoną basztę nazwano Basztą Nietoperzy od herbu pierwszej i jedynej jej mieszkanki.



Spis treści:
1. Różdżka Feniksa
2. Piaski pustyni

Różdżka Feniksa

   Dawno, dawno temu żyli brat i siostra. Bardzo się różnili, ale nie przeszkadało im to w nawiązywaniu dobrych relacji. Selwyn, rosły młodzieniec o bujnych, czarnych kędziorach i ciemnej skórze, diabeł z wyglądu, troskliwie opiekował się młodszą o kilka lat siostrą, Aoife, przypominającą raczej anioła, niż człowieka.
   Pewnego smutnego dnia Aoife zachorowała. Selwyn bojąc się o jej życie, zostawił ją pod opieką najwierniejszych sług i wyruszył szukać lekarstwa. Wędrował długo, aż pewnej nocy zaczedł do zamku Czarownika. Błagał go o pomoc. Czarownik obiecał, że uratuje jego siostrę, jeżeli Selwyn zostanie jego sługą.ażny chłopak zgodził się bez wachania.
   W czasie, gdy Selwyn pracował u Czarownika, ten, przybrawszy postać jednego ze sług, podał Aoife lekarstwo. Dziewczyna wyzdrowiała. Brakowało jej brata i postanowiła go przyprowadzić z powrotem do domu. Ona także spotkała na swj drodze Czarownika, który już dawno zrozumiał, że grożąc Selwynowi śmiercią siostry zmusi go do wszystkiego. Zły mag podstępem uwięził Aoife.
   Nie wiadomo, jak to wszystko by się skończyło, gdyby któregoś dnia pod nieobecność Czarownika, Selwyn nie trafił przypadkowo pod celę swojej siostry. Jego wzburzenie nie miało granic. Korzystając z podpatrzonych u Czarownika sztuczek magicznych wyłamał kraty i na oczach Aoife zmienił się w feniksa. Aoife uciekła trzymając się jego złotych skrzydeł.
   Nie minęła godzina, jak brat z siostrą dolecieli do domu. Na ich nieszczęście Czarownik szybko zorientował się, że jego więźniowie uciekli i wyruszył w pogoń. Niedługo potem odbył się straszny pojedynek między nim a Selwynem. Po długiej walce pokonany Selwyn upadł na ziemię. Był u kresu sił. Złakniony zemsty Czarownik postanowił zabić Aoife. W ostatniej chwili Selwyn zasłonił ją własnym ciałem. Gdy Czarownik po raz drugi zaatakował Aoife, rozstąpia się podni nim ziemia. Zły mag zniknął. Pokonała go braterska miłość, przez którą Selwyn oddał życie.
   Zrozpaczona Aoife chciała jeszczer raz spojrzeć na brata, ale po jego ciele nie było nawet śladu. W miejscu, gdzie upadło, ziemię porosły kwiaty, a pośród nich Aoife znalazła złota różdżkę zroszoną kroplą krwi. Przechowywała ją przez wiele lat, dopiero podczas wojny, gdy Aoife była już staruszką, ktoś ją ukradł. Następnego dnia Aoife dołączyła do swego brata w krainie zmarłych.
   Od tego czasu odebrana siłą Różdżka Feniksa zbiera krwawe żniwo ofiar zachłanności...


Piaski pustyni

   Był kolejnym, ale nie ostatnim. Nie potrafił się ruszyć. Jego mięśnie stwardniały, zmienione w kamień. Ręce wydłużyły się sięgając wysoko, nogi zakorzeniły głęboko. Umysł pozostał, jednak reszta przepadła. Nie był już Pasterzem, był częścią całości. Kolumną wspierającą dach, podporą, która wyrosła z jego ciała. Ból i żal odeszły, pozostała nadzieja i świadomość innych. Jego serce biło rytmem serc innych. Stawał się czymś, czego nie rozumiał, pamiętał to uczucie, jak starsze korzenie rozstępowały się robiąc dla niego miejsce, jak oplotły go, aby stworzyć całość, by połączyć się w plątaninie setek tysięcy skamieniałych ramion i nóg. Był ciągłością, kolejnym elementem budowli. Pamiętał wrażenie spełnienia innych, starszych i pradawnych zmurszałych tak, że tliła się w nich tylko iskra świadomości. Pamiętał radość młodych, wciąż płonących niczym pochodnia. A potem wszystko ustało, to także pamiętał. Zaległa cisza. W ciemnościach nic się nie poruszało, byli tylko oni, samotni, czekający, aż znów promyk światła zakłóci spokój, wyczekujący jednej jedynej chwili, najważniejszej. Czekali na kolejnego, ale nie ostatniego,
   Mógł tylko patrzeć. Przed sobą miał innych. Kobiety, mężczyzn, nawet dzieci. Wszyscy przemienieni w kolumny. Jak on tworzyli budowlę. Czuł, poprzez wspólną świadomość, ich senność i rosnące oczekiwanie; najstarsi, ci u drzwi, majaczyli mu niczym uśpione kolosy. Nie potrafił ich zrozumieć. Poprzez wspólną świadomość czasami słali obrazy i słowa, których nie rozumiał. Musieli być pierwszymi, kamieniami węgielnymi, na których powstawali inni. Widział w mroku ich twarze, zastygłe, nieruchome i tylko oczy spoglądające w górę. Nad sobą miał nocne niebo i Pas Olbrzymki, na którego końcu lśniła czerwona gwiazda Orionis. Była jeszcze daleko, ledwie kropla na tle czerni. Zwiastunka rozwoju, odliczająca upływający czas. Który to już cykl? Jak wiele razy czerwona gwiazda pojawiała się na niebie? Mógłby policzyć, po każdej kolumnie, jednak widział tak niewiele, tylko to, co obok. Innych, wcześniejszych od niego. Miał wrażenie, że oczy najmłodszych patrzą tylko w górę, wyczekująco wpatrując się w gwiazdę, a nieruchome usta pragną wyszeptać ponaglenia. Wszyscy czuli ekscytację. Ten dzień nadciągał i znów dołączy do nich kolejny, znów świadomość urośnie, powstanie nowa kolumna i budowla wzrośnie, gdy tylko czerwona gwiazda przysłoni słońce.
  Czekał tak jak pozostali, aż uchylą się drzwi i podmuch wiatru rozwieje ziarnka piasku, aż wydeptaną ścieżką, środkiem budowli, przejdą kolejni będący obietnicą rozwoju. Jeżeli uciekną to nic, jeżeli tylko jeden z nich zostanie, pochwycą go setki rąk i wzniesie się nowa kolumna, a cykl się dopełni. Czuł rosnące napięcie. Już tak blisko, tak niewiele brakowało, aż zostanie dana im szansa. Inni też to czuli i drżeli podekscytowani na samą myśl.
  Zaczęli śpiewać. W ciemności rozbrzmiał ich głos, z początku cicho, ledwie słyszalnie, by po chwili wypełnić wnętrze budowli donośnym chórem. Zdawało się, że same ściany drżały, mrucząc wraz z nimi, potęgując pieśń. Wszyscy jednym głosem nucili melodię piasku...
  Wśród koczowniczych plemion wielkiej pustyni krąży pewna legenda. Historia z czasów, kiedy wszystko wokół wciąż było młode, a do bogów i bóstw było człowiekowi bliżej. Opowieść o darze natury, o ukłonie w stronę żywych i matczynej miłości zaklętej w ziarnkach piachu. Szansie, która uchyla zamknięte na głucho drzwi, ale i zwiastuje pewien koniec, bowiem niczego nie można osiągnąć bez poświęcenia. Stare przysłowie pustyni mówi, że jedna istota jest częścią większej całości. Być może to, co wydaje się być zbawieniem, po prostu dąży do rozwoju poprzez człowieka.
  Nomadzi szepczą, słuchając przesypującego się piasku, że nadciąga noc długiego księżyca, czas kiedy piaski powstają, a duchy pustyni wracają do świata żywych. Mówią o niosącym się wraz z wiatrem nuceniu. Jeszcze kilka dni, a na świat opadnie cień. Na niebie lśni czerwona gwiazda. A kiedy nadejdzie ten czas, koczownicy uciekną na wybrzeże, daleko od serca pustyni, ostrzegając głupców, których przyciągnie piasek, że staną się częścią całości, jak inni, jak niezliczone rzesze naiwnych, jak tysiąc istnień od początku czasów. Dążąc do rozwoju poprzez zjednoczenie.
   Legendy wielkiej pustyni wspominają o ukrytym pośród piasku skarbie. Mówią o starym czarnoksiężniku, magu natury, który w swych wędrówkach odkrył skarb starszy niż człowiek, pochodzący z czasów, gdy kształtował się świat. Skarb cudowny, zamknięty pod piaskami pustyni. Jak wiele jest plemion, tak dużo jest podań o skarbie. Nomadzi mówią, że to góry złota i klejnotów, Berberowie, że eliksir przedłużający życie, Vesi, że to zaklęcia mające zamienić pustynię w żyzne ziemie, a wirgińscy magowie szepczą o księgach wiedzy starej jak świat. Mówi się, że droga do skarbu pojawia się raz na trzy wieki, w dzień przybycia czerwonej gwiazdy, na jeden dzień.
  Księżyc już zaczął odliczać czas do nocy długiego księżyca, piaski drżeć od niecierpliwych melodii, a piaskale omijać źródła pustyni. Nadchodziła długo oczekiwana chwila. Pustynia cała drżała, a nucenie brzmiało niczym chór.

Spis treści:
1. Kuźnia Błękitnego Ognia
2. Mrok Miłości

Kuźnia Błękitnego Ognia

   Zastanawiasz się, o czym szumi wiatr brzozie wieczorową porą? Co niesie echo odbite w szumie strumienia? Co pamiętają najstarsze dęby? Ptaki wieczorami świergoczą? To legendy niesione przez echo wieków. Legendy, o których pamiętają już nieliczni. Legendy... Legendy, które wciąż żyją w sercach mieszkańców królestw, bo jak długa i szeroka oraz stara jest Keronia tyle ma w sobie legend. Legend o jej początkach, artefaktach, wojnach czy też bohaterach. Niektóre opowiadają o miejscach tak absurdalnych, że jedyne ich miejsce jest wśród mitów i legend. Usiądź. Opowiem Ci jedną z nich. A dokładniej o Kuźni Błękitnego Ognia.
   Wszystko działo się jeszcze, gdy Królestwo Keronii było dopiero młodym, a obiecującym lądem. Gdy przybyli tu pierwsi mieszkańcy, a byli podobno wygnańcami ze wszystkich stron świata, założyli wspólną osadę. Była to pierwsza osada zamieszkana wspólnie przez wszystkie rasy. Ork pomagał człowiekowi. Człowiek elfowi. Krasnolud orkowi. Przy budowie wycięto wiele drzew, a gdy trafiono na wielki i stary dąb, gruby tak, że nie objęło go sześciu mężczyzn, zastanawiano się, co z nim zrobić. Jedni chcieli jego drewno na meble, jeszcze inni na łodzie. Tylko jeden z mieszkańców widział w tym drzewie coś, czego inni nie potrafili dostrzec. Magię. Poprosił pozostałych, by pozwolili drzewu rosnąc jeszcze przez jakiś czas, aż nie zastanowią się, co z nim zrobić. Zgodzono się na ten pomysł. Ów mieszkaniec miał w nocy dziwny sen. Śnił mu się ogień błękitny jak niebo nad otwartym morzem, tak gorący, że z łatwością topił każdy metal. Mieszkaniec doszedł do wniosku, że otworzy kuźnię. I tak też zrobił. Razem z pozostałymi mieszkańcami zbierali drewno, a krasnoludy dostarczały kamieni do budowy pieca. I tak w ciągu zaledwie miesiąca powstała pierwsza i zarazem najwspanialsza kuźnia w Keronii. A owy mieszkaniec został jej kowalem. Wykuto w niej wiele wspaniałych przedmiotów. Od zwykłych podków dla koni, które potrafiły wytrzymać lata, po miecze tak ostre, że cięły drzewa na pół. Po kilku tygodniach kowal, szarpany wciąż wizjami o błękitnym ogniu, spojrzał na stary dąb. Czuł, jakby go wołał: „Kowalu. Kowalu. Użyj mojego drzewa. A to co wykujesz z owego ognia, przetrwa wieki”. Tak też zrobił, lecz nie ściął owego dębu, tylko odrąbał jedną z gałęzi. A gdy rozpalił narąbanym drzewem w piecu zdumiał się widząc płomień. Był taki, jak w jego snach. Błękitny jak niebo nad otwartym morzem. A gdy włożył w niego kawał metalu, który dostał od krasnoludów, metal od razu zaczął się topić. Zupełnie, jakby chciał nabrać wody do rąk. Zbudował więc drugi piec. Specjalnie dla owego błękitnego ognia.
   Po wielu latach prób udało mu się w końcu okiełznać niespodziewany błękit i wykuł z jego pomocą ostrze tak ostre, że potrafiło przeciąć kamień na pół. Przez te lata w Keronii powstały inne osady. Krasnoludy założyły własną głęboko pod ziemią, gdzie gromadziły swoje skarby. Elfy, po kolejnym konflikcie z ludźmi, zaszyły się w lasach. Niektórzy ludzie wraz z orkami i goblinami powędrowały w głąb lądu, by tam założyć własną utopię. Tak powstały obecne plemiona zamieszkujące Wielkie Doliny. Kowal zaś, pogrążony w swojej pracy, wykuwał coraz to wspanialsze przedmioty. Niejeden mu zazdrościł jego talentu oraz błękitnego ognia. Wkrótce tak zaczęto nazywać jego warsztat Kuźnią Błękitnego Ognia. Co dziwniejsze, dąb którego używał dawał owy błękitny ogień tylko kowalowi, każdemu innemu dawał taki sam jak zwykłe drzewo.
   W końcu jedna z osad oraz kilku mieszkańców z wioski kowala nie mogło znieść jego daru. Postanowili zająć owa kuźnię, a jej kowala zabić. Jeden z owych zazdrosnych, wzruszony darem, jaki dostał od kowala, zdradził pozostałych. Ostrzegł go o tym kiedy oraz co planują inni.
   Jakie było ich zdumienie, gdy w dzień, kiedy wyznaczono atak, po przybyciu na miejsce, nie zastali nic. Ni było ani kowala, ani kuźni. Co dziwniejsze dąb również zniknął, pozostawiając po sobie jedynie głęboką dziurę, a w niej młot owego kowala. Jak się okazało, owy dąb był naprawdę magiczny, był drzewcem. Entem, który widząc miłość kowala do swojej pracy oraz jego chęć pomocy innym, użyczył mu swojej siły.
   Co stało się ze spiskowcami? Wygnano ich z dożywotnim zakazem powrotu. Jedynie osobie, która ostrzegła kowala o zagrożeniu, pozwolono zostać. Dwa lata po tym został burmistrzem owego miasta oraz dostał dziwny prezent. Sztylet wykuty jakby z błękitnego szkła. Wiedział, że to od kowala, któremu uratował życie.
   Co się stało z kuźnią? Gdzie teraz jest? Kim był kowal? Nikt tego nie wie. Drzewiec nie pozostawił po sobie śladów. Były spiskowiec też nie wiedział, skąd dostał sztylet. Po jego śmierci pochowano ów artefakt razem z nim w nieznanym miejscu. Tak, by nikt nie mógł go zdobyć.
   Kuźni szukało wielu. I wielu nigdy nie wróciło. A ci, którzy wrócili, byli na granicy śmierci.
   Czasami, podczas najgwałtowniejszych burz, gdy zagrzmi i rozbłyśnie pierwszy piorun i się wsłuchasz, można usłyszeć jak z oddali echo niesie uderzanie młota o kowadło w kuźni. Tak wykuwa kowal w Kuźni Błękitnego Ognia.


Mrok Miłości

   Mówi się, że ten kto nie kochał, nie zna życia. Wielu dla tego jednego uczucia jest w stanie wycierpieć. Inni są gotowi oddać nawet za nie życie. A jeszcze inni pójść i sięgnąć po mrok. Mrok tak ciemny i głęboki, że nie ma z niego powrotu.
   Wszystko działo się ponad pięćset lat temu. Młody żeglarz zakochał się bez pamięci w pewnej szlachciance. Jednak ona nie zwracała na niego uwagi i pomimo wszelkich starań, zawsze zamykano mu drzwi. Dziewczyna jednak nic nie wiedziała o owym żeglarzu. Od zawsze marzyła o tym, by wydostać się z pałacu oraz uścisku ojca. Gdyż to właśnie ojciec nie chciał wydać swojej ukochanej córki za marynarza.
   Żeglarz nie należał do tych typowych chłopców pokładowych. Ciemna skóra spalona słońcem i wyświechtana słonym wiatrem oceanu. Spod bujnych rudych włosów spoglądały na ludzi bystre, zielone oczy. Do tego zawsze okazywał szacunek innym oraz pomagał tym, którzy pomocy potrzebowali. Wiele dziewcząt było w niego zapatrzonych, ale on był tylko w tą jedną. W ową szlachciankę.
   Dziewczyna również posiadała wielu amantów. Długie do pasa blond włosy związane czerwoną wstążką, niebieskie oczy. Jednak każdego kandydata, którego przysyłał jej ojciec, odsyłała. Rodzice dziewczyny martwili się coraz bardziej.
   Którejś nocy żeglarz spotkał dziwnego starca. Ubrany był w czarny płaszcz z kapturem zaciągniętym tak mocno na głowę, że nie można było dostrzec twarzy. Obiecał, że pomoże mu zdobyć rękę ukochanej, ale w zamian będzie chciał coś cennego. Żeglarz zastanawiał się, co mógłby mu dać, aż w końcu wyciągnął z kieszeni jedyną wartościową rzecz, jaką miał: stary, srebrny zegarek. Pamiątka po jego ojcu. Starzec zabrał zegarek i poradził mu, by nazajutrz udał się do domu dziewczyny. Po czym dał młodzieńcowi srebrną obrączkę i nim się zorientował, starca nie było.
   Postanowił zrobić tak, jak mu staruszek poradził. Jakie było jego zdumienie, gdy zastał ukochaną płacząca nad zgliszczami jej rodzinnego dworku. W ramach pocieszeń wręczył jej srebrny pierścień, który dostał wczorajszej nocy od nieznajomego. Pomogło. Dziewczyna się uspokoiła i zakochała się ze wzajemnością w żeglarzu. Rok później pobrali się i zamieszkali w innym mieście. Tak, by dziewczyna nie musiała oglądać resztek swojego dawnego więzienia.
   Jednak ich szczęście nie trwało długo. Wkrótce dziewczyna ciężko zachorowała na nieznaną chorobę. Lekarze tylko rozkładali ręce. A kilka dni później kobieta zmarła. Po pogrzebie mężczyzna w swoim domu spotkał tą samą postać, która dała mu rok wcześniej pierścień. W rozpaczy wołał o pomoc. Prosił, że chce tylko zobaczyć swoją ukochaną.
   - Zgoda - powiedział ochryple mężczyzna w kapturze – Pomogę Ci. Tylko co dostane w zamian?
   - Co tylko chcesz - padła odpowiedź.
   - Niech i tak będzie. - Po tych słowach wręczył mu małą karteczkę z opisem, jak może przywrócić żonę do życia. Według niej musiał to zrobić dzisiejszego dnia, podczas pełni.
   Uradowany mężczyzna zrobił wszystko tak, jak pisało na karteczce. Po czym podczas pełni, gdy zegar wybił północ, udał się na cmentarz. I tam odprawił rytuał, który miał wskrzesić jego zmarłą żonę. Gdy skończył recytować inskrypcję zaklęcie zaczęło działać. Płyta nagrobna zaczęła dygotać, aż w reszcie pękła na pół. Wtedy podniosła się mgła, a z grobu zaczęła wyłaniać się postać kobiety, jednak w żaden sposób nie przypominała jego zmarłej ukochanej, choć miała jej poszarpaną suknię.
Ziemista skóra w żadnym razie nie przypominała ludzkiej. Na głowie miała tylko resztki swoich długich włosów, ale zmieniły kolor z blond na biały niczym śnieg. Niebieskie oczy stały się zimne i mleczne. Jak u ślepca. Z twarzy zniknął jej zgrabny nos ukazując tylko kość. Z lewej strony, gdzie nie było wcale spadających na twarz włosów, widać było fragment żuchwy oraz jak wychodzą z niej grube, białe robaki. Skóra z twarzy w kilku miejscach wisiała niczym rozdarta tapeta. Z prawego ramienia znikła skóra oraz mięśnie, ukazując fragment kości. To nie była jego ukochana. To był potwór.
   Nie zdążył zareagować, gdyż wskrzeszona postać rzuciła się na biednego żeglarza, zabijając go na miejscu. Ostatnie, co widział, to jak jego ukochana wgryza mu się w szyję, rozrywając mięśnie. Ciepła plama posoki, w której teraz leżał, powoli krzepła. Ostatnią rzeczą, jaką słyszał to słowa: „Jestem demonem. To ja spaliłem i zamordowałem jej rodziców. To ja ci ją dałem i odebrałem. A ceną za twoją prośbę będzie twoje życie”.
   Rano znaleziono martwe ciało żeglarza oraz rozwalony nagrobek.
   Mówi się, że rozwścieczony żeglarz poszukuje owego demona, który zabił jego ukochaną. Ludzie nazywają go Wyjącym Liczem albo Pierwszym Nekromantą. Podobno wciąż można go spotkać podczas każdej pełni, gdy tylko zegar wybije północ. Chodzi po cmentarzu szukając zagubionej duszy swojej ukochanej oraz ukradkiem wspomagając potrzebujących. Czasami za dnia można usłyszeć głosy owych kochanków, które mówią „Strzeżcie się demona w czarnym kapturze!”. Od tamtej pory przy bramie cmentarza widnieje miedziana tabliczka, a na niej napis:„Nie bójcie się kochać. Bójcie się tylko by nie utonąć w jej mroku”.

Brak komentarzy:

Prawa autorskie

© Zastrzegamy sobie prawa autorskie do umieszczanych na blogu tekstów, wymyślonego na jego potrzeby świata oraz postaci.
Nie rościmy sobie natomiast praw autorskich do tych artów, które nie są naszego autorstwa.

Szukaj

˅ ^
Rinne Lasair