Deszcz był mało przyjemny. Nawet jak
dla mnie. Zupełnie jakby matka natura rozpaczała nad swoimi
dziećmi. A zwłaszcza nad jednym. Stary magazyn, gdzieś na skraju
miasta. Nie bardzo wiem dlaczego, ale zawsze Iris przychodziła tu
gdy chciała pozbierać myśli. W te okolice mało kto się
zapuszczał, a na pewno nie Xian. On nie. To jak określiła „Za
bardzo śmierdzi” i od tamtej pory omija tą okolice. Iris była
inna. Gdyby jej kazano zamieszkała by w samym sercu Bagien Tysiąca
Rzek i to bez marudzenia. Może jest delikatna na zewnątrz, ale za
to twarda wewnątrz. Uśmiechnąłem się czując jej zapach.
Przyśpieszyłem kroku i po chwili znalazłem się w środku
magazynu.
Opuszczona sala była „ozdobiona”
porozrzucanymi i nie kiedy zwalonymi skrzyniami. Stosy skrzyń
piętrzyły się czasami niemal pod sam dach, który był tak
dziurawy, że deszcz wpadał do środka. W powietrzu unosił się
zapach wilgoci oraz starego powietrza. Coś przeleciało mi nad
głową. Okazało się, że była to sowa. Mało zadowolona, że tu
przyszedłem. Rozejrzałem się dokładnie. Światło księżyca
wpadało przez dziury po dachówkach zostawiając snopy srebrnego
światła. Z kąta dobiegł mnie cichy szloch. Gdy spojrzałem w
stronę skąd dobiegał, ujrzałem Iris siedząca na jednej ze
skrzyń.
Wycisnąłem deszczówkę z moich
włosów i podszedłem do niej.
- Jak zwykle tutaj, co?
Na moje słowa podskoczyła i spojrzała
na mnie. Widać, było że się mnie tu nie spodziewała.
- Co tutaj robisz? - Wytarła łzy
ręką. Chyba chciał je przed mną ukryć. Ciężko, by to było
zrobić zwłaszcza, że oczy miała już czerwone od płaczu.
- Niech pomyślę... Szukałem Cię?
- Po co?
- Martwiłem o Ciebie. - Podszedłem
bliżej. Jednak nie usiadłem obok niej. Nie chciałem się narzucać.
A przynajmniej nie tyle co ustawa przewiduje.
Patrząc na nią poczułem lekkie
wyrzuty sumienia.
- Chciałem, Cie przeprosić za tamto
co powiedziałem. - Naprawdę miałem poczucie winy. Ostatni raz
czułem się tak po stracie Janny.
- Nie przepraszaj. - Odezwała się
niepewnie – To było nawet miłe. Poniekąd.
Trochę marne pocieszenie. Ale chyba
widziała, że jakoś mi ciężko z tym.
- Xian jest z Tobą? - Pokręciłem
przecząco głową, a ona poklepała ręką miejsce obok siebie.
Zaproszenie bym usiadł bliżej. Co zresztą zrobiłem.
- Jak Ty z nią wytrzymujesz? -
Zapytałem chcąc zmienić nieco temat.
- Kwestia przyzwyczajenia. - Odparła z
bladym uśmiechem – Nie zawsze jest łatwo, ale daję sobie radę.
- Podziwiam Cię za to. - Spojrzała na
mnie z zaskoczeniem, a gdy napotkała mój wzrok zarumieniła się. -
Mówię poważnie. Xian, chyba lubi wyprowadzać mnie z równowagi.
Iris się zaśmiała.
- Wtedy p-p-powiedziałeś t-to by się
jej odgryźć, czy n-naprawdę tak myślisz?
Czyżby cały czas o tym myślała?
Czy to faktycznie wywarło na niej takie wrażenie? Co tu się
dzieje? Co to za dziwne uczucie? Czuję ciepło. Zimno.
Zdenerwowanie...
Driada cały czas bacznie mi się
przyglądała. Z resztą miałem głupie wrażenie, że ta pokręcona
sowa też to robi.
- Wiesz... Gdyby Janna mnie słyszała
zabiła by mnie na miejscu.
- No tak. Janna. - Spojrzała smutnie
na podłogę.
Popsułem wszystko. Zeskoczyła ze
skrzyni i zrobiła kilka kroków.
- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie?
- Spojrzała w sufit. Zupełnie jakby szukała tam odpowiedzi na
swoje pytanie albo wsparcia.
- Ciężko o nim zapomnieć. - Ledwo
powstrzymałem uśmiech na samo wspomnienie – Machałaś mi przed
nosem kijem.
- A pożar domku? - Kolejne pytanie.
- Owszem. - Spojrzałem na Iris z
niepokojem i ciekawością.
Akurat w tym miejscu pojawiło się
światło księżyca, a driada stała w małej kałuży.
- Po tamtym incydencie, zaczęłam Ci
się bacznie obserwować. - Powiedziała po chwili ciszy – Co
robiłeś, jak się zachowywałeś. Zaczęłam się nawet łapać, że
robię to samoczynnie. Gdy powiedziałam o tym Xian, niemal udusiła
się ze śmiechu. Ale wyjaśniła mi, że mogę się w Tobie
zakochać. Pomimo tego czym jesteś.
Zatkało mnie. Patrzyłem na nią
osłupiały tym co właśnie powiedziała. Widziała mnie pod
postacią demona. Nie bała się. Widziała jak zabijam. Nie uciekła
od mnie. Stawała w mojej obronie, gdy Xian mnie zaczepiała. Jak
matka albo starsze rodzeństwo. Ale czy ona wie? Nie. Przecież nie
może. Chciałem coś powiedzieć, ale Iris znowu zaczęła mówić.
- Już pierwszej nocy czułam, że
jesteś inny. Czułam, że ja...
- Nie żartowałem. - Przerwałem jej .
Teraz to ona spojrzała na mnie z
zaskoczeniem. Zeskoczyłem ze skrzyni i powoli ruszyłem w jej
stronę. Teraz wiem czego chcę. Wiem, że mam siłę. To się nie
skończy tak jak ostatnio. Gdy stanąłem na wprost niej patrzyła na
mnie jak na wariata.
- Nie żartowałem wtedy. I to też nie
jest na żarty.
Położyłem moje dłonie na jej
zimnych policzkach i ją pocałowałem.
Zimno pod moimi dłońmi ustąpiło
miejsca ciepłu. Spojrzałem w jej zapłakane oczy. Cała twarz miała
czerwoną.
- Nie wiem czy to się uda. Nie wiem,
do czasu aż nie spróbuję. Nie wiedziałem, że to jeszcze potrafię. Ale wiem co czuję do Ciebie, Iris.
- Potrafisz co?
- Się zakochać.
- A Janna?
- W końcu muszę pozwolić jej odejść.
Znowu ją pocałowałem. Jednak tym
razem mój pocałunek został odwzajemniony.
Nawet nie zauważyłem, kiedy deszcz
przestał padać.
[Chwilę za mną chodziła ta notatka, ale w końcu udało mi się ją jako tako poskładać. Może się Wam spodoba, może nie. Ale przynajmniej będzie trochę "życia" z mojej strony]
Zombbiszon
4 komentarze:
Jest, jest, w końcu jest... mój komentarz.
A na poważnie... w końcu jakiś weselszy akcent w życiu Eliasa.
Fajnie, naturalnie ci to wyszło. Naturalnie, prosto, do tego ich zachowania są... realne i nie jakieś wydumane. Jak ty to robisz, że w krótkich zdaniach, bez wielgachnych opisów, potrafisz oddać tak wiele emocji?
Naprawdę mi się podoba.
P.S. Wyjaśnisz pochodzenie tytułu?
Z opóźnieniem, ale przeczytałam. Wiesz, co mi się najbardziej podoba? Że opisy uczuć i zachowań nie są przerysowane. Nienawidzę, kiedy tekst na siłę epatuje miłością i tym jak to "czas się zatrzymuje", " tego się nie da opisać" i ble, ble ble. A u ciebie jest naturalnie. I dobrze :)
Przeczytałam już dużo wcześniej, ale jakoś tak wyszło, że nie skomentowałam.
Tak, jak napisały przedmówczynie - fajnie, że nie przesadzasz w opisach i nie przesładzasz. Za dużo cukru jest w tych wszystkich głupich książeczkach i w komediach romantycznych.
No cóż, mam nadzieję, że bohaterom wyjdzie i że doczekamy się jeszcze więcej przyjemnych epizodów... Z tego, co widzę, wszyscy lubią swoje postacie męczyć, więc raczej mało jest takich pozytywnych akcentów.
Lubię dialogi, są naturalne. Postacie rozmawiają ze sobą zamiast czytać sobie w myślach. Wypowiedzi nie są przekombinowane. I pojawiają się te momenty zawieszenia, kiedy powinno się coś odkręcić, bo się coś nierozważnie palnęło, ale człowiekowi jest po prostu za głupio, by się odezwać. Trochę przeszkadzały mi przecinki, literówki i to, że nie zawsze wiedziałam, czyją wypowiedź czytam, ale wrażenia nadal bardzo pozytywne.
Mru.
Prześlij komentarz