[UWAGA! PONIŻSZY TEKST MOŻE ZAWIERAĆ TREŚĆ GORSZĄCĄ]
Podróż do Królewca ciągnęła się
niemiłosiernie. Głównie przez moją złamaną nogę, co Xian
wypominała mi niemal co pięć minut. Kochana Xian. Oby tylko jej
biust nie oklapł ze zmartwienia. I Iris. Jej bliskość z naturą
pewnie nie raz mnie zaskoczy. Przed wyruszeniem znikła na chwilę, a
gdy wróciła miała przy sobie dwie drewniane kule. Z nimi o wiele
łatwiej było mi się poruszać. O tyle dobrze, że coś przed
południem staliśmy już przed bramą prowadzącą do miasta. Wielka
kamienna brama robiła wrażenie ale i przytłaczała. Pomimo
strażników oraz lekkiego porostu wydawała się posępna. Niemalże
pozbawiona życia. Jednak to co się znajdowało za nią było
zupełnie inne. Tętchniące życiem ulice, wymieszane zapachy z
różnych sklepów oraz ten gwar.
- Nie wiem co powiedzieć. - Oznajmiła
oszołomiona tym wszystkim Iris.
- A ja wiem. - Odezwała się Xian,
która widocznie się ożywiła. - Tyle dobrych celów. - Akurat
obejrzała się za jakimś młodym blondynem. Od razu wiedziałem o
czym myśli. Iris chyba pomyślała o tym samym bo pokręciła tylko
głową.
We trójkę ruszyliśmy na przód cały
czas mając na oku Xian, której głowa chodziła za każdym ładnym
mężczyzną. Jakby tego było mało, nie wiedziałem gdzie zacząć
swoje poszukiwania. Niby jeden człowiek, a mimo to jak go tu
znaleźć? I jeszcze to imię „Król Żebraków”.
- Jakieś pomysły? - Zapytała driada,
widocznie przytłoczona tym miejscem. Dla kogoś, kto mieszkał tylko
w małym domku i to w odludnym lesie takie miejsce może być
przerażające. Chociaż z drugiej strony, mieszkała z Xian. Więc,
raczej o przytłoczeniu nie było mowy.
- Chyba powinniśmy się rozdzielić. -
Zasugerowałem.
- Dobry pomysł. - Ucieszyła się Xian
– Zacznę od niego. Yuuuhhhuuu! - Zawołała uwodzicielsko do
jakiegoś mężczyzny i od rzazu podbiegła do niego.
- XIAN!- Zawołała Iris, ale było już
za późno. Sukkub szedł już pod rękę ze swoją pierwszą ofiarą
w Królewcu. Widząc, że nic nie zdziała wzruszyła ramionami i
ruszyła w przeciwnym kierunku. Ja zaś udałem się w dół ulicy
pytając każdego kogo tylko spotkałem. Strażnicy, mieszkańcy a
nawet przejezdni kręcili tylko głowami. Kilku strażników było na
tyle dociekliwych, że pytali mnie po co go szukam. Skłamałem
mówiąc, że to mój dziadek i że tak na niego wołaliśmy w domu.
Po kilku godzinach poszukiwań
wróciłem do miejsca, gdzie rozstałem się z dziewczynami. Iris już
czekała ale Xian jeszcze nie było. Dołączyła do nas dopiero po
pół godzinie. Szła cała uradowana i czerwona.
- Tutejsi mężczyźni są cudowni. Nie
to co niektórzy. - Posłała mi chłodne spojrzenie, ale mimo to nie
traciła wcześniejszej radości.
- Udało się Wam czegoś dowiedzieć?
- Gospoda „Dwa Miecze”. - Rzuciła
Xian. Razem z Iris spojrzeliśmy na nią zdumieni. Nie spodziewaliśmy
się po niej byt wiele, ale nas zaskoczyła. Mieliśmy już punkt
zaczepienia. Teraz zostało już tylko dotrzeć na miejsce. Może
udało by się nam nawet tam zatrzymać.
- Miedziaka. Proszę. - Wołał jakiś
mężczyzna z przepaską na oczach. Żebrak, jakich wiele w miastach.
Iris nie wytrzymała. Podbiegłą do niego i wrzuciła mu srebrną
monetę. - Dziękuję Ci bardzo. - W nagrodę otrzymała od mężczyzny
ciepły uśmiech. I tak było to dość dużo jak dla niego. Po
otrzymaniu monety ruszył dalej prosząc o datek.
Po dotarciu do gospody już miałem
ochotę stamtąd uciekać. Miejsce śmierdziało alkoholem i było tu
tak gwarno, jak na placu targowym. Iris złapał mnie za rękę i
przysunęła się bliżej. Bała się. Czułem to. Nawet Xian jakby
nieco bardziej ucichła i starała się trzymać bliżej grupy.
Podszedłem do lady za którą stał barman.
- Przepraszam. - Zawołałem, ale bez
rezultatu. - Przepraszam. - Ponowiłem. Tym razem spojrzał na mnie
spod łba.
- Czego. - Burknął, a Iris jeszcze
bardziej się do mnie przytuliła.
- Szukamy kogoś.
- Czy ja wyglądam na strażnika albo
przewodnika? - Barman widocznie nie należał do tych miłych.
Szukamy Króla Żebraków. -
Powiedziała Xian. Efekt był natychmiastowy. W gospodzie zapadła
cisza, a barman spojrzał na nas jeszcze bardziej podejrzliwie. Chyba
to imię było tutaj uważane za tabu. Nie znam. - Odburknął.
Reszta towarzystwa wróciła do tego co robiła wcześniej, ale jakby
z mniejszą werwą. Przysłuchiwali się.
- To bardzo ważne.
- NIE-ZNAM-GO! - Barman widocznie był
wkurzony moim uporem. I nie ukrywał, że mu się to nie podobało –
Jak nie kupujecie jedzenia picia albo nie wynajmujecie pokoju to wara
mi stąd!
- Gbur. - Warknęła Xian jak już
wyszliśmy – Mógłby przynajmniej powiedzieć MI gdzie go szukać.
- Chyba Twoje „walory” nie zrobiły
ma nim wrażenia. - Skomentowała Iris.
- W takim razie to nie człowiek.
- Na mnie też nie robią wrażenia. -
Stwierdziłem.
- Boś dziwny. - Skrzyżowała ręce na
piersiach, które się podniosły. - W końcu nie jesteś normalnym
mężczyzną.
- Ma więcej normalności niż ten
barman. - Stanęła w mojej obronie Iris.
- Ta. Sopel lodu zamiast serca i pewnie
w spodniach też.
- Sopel w spodniach jest. Ale zapewniam
że nie z lodu i lody z niego nie ciekną. - Powiedziałem lekko
poirytowany, na co Iris dziwnie na mnie spojrzała, a Xian walczyła
ze sobą by się nie zaśmiać. Nawet nie zauważyliśmy jak podszedł
do nas jakiś obdarty chłopiec.
Miał starą dziurawą czapkę spod
której wystawały brudne włosy sięgające do ramion. Brudną i
połataną kamizelkę i chodził bez butów. Był mocno wychudzony.
Dodatkowo nie pachniał fiołkami.
- Czy to Wy szukacie Króla Żebraków?
- Zapytał niepewnie.
- Być może. - Odpowiedziałem
niepewnie.
- To chodźcie. - Chłopiec obrócił
się i pobiegł w kierunku z którego przyszedł – On na was czeka.
Elias
[W końcu ciąg dalszy przygód Eliasa i spółki. Nie wiem dlaczego, ale jak publikuję notatki,jakiekolwiek, to towarzyszy mi radość oraz stres. I co prawda miała ona wylądować dopiero jutro, ale po prostu nie mogłem się powstrzymać i jest dzisiaj :D ]
Zombbiszon
4 komentarze:
Urlop w trakcie, notki przeczytane (ta i wcześniejsze), więc muszę coś napisać, bo do niedzieli zapomnę, co w ogóle chciałam powiedzieć. Żeby się nie rozdrabniać, wsio w jednym.
a) Zło czające się w lesie… Tak przywykłam do Eliasa, że mi dziwnie bez niego i początkowo myślałam, że to notka kogoś innego. Chyba sobie nie wyobrażam notek bez kudłatego potworka :D Chętnie przeczytam kontynuację, ale muszę przywyknąć, że to może niekoniecznie być o Eliasie.
b) Kto powiedział, że mrok w notkach jest zły? U nas uczestniczenie w spisku, o którym nie masz pojęcia to normalka i prawdopodobnie już się nie uwolnisz, tak samo jak od “potworka” :D I szacun za rymowanki, ja mam lewy język i do śpiewania i do układania takich rzeczy.
c) Królewiec… Ja to jestem ciekawa, co ostatecznie albo co jeszcze wyniknie z przygód całej tej trójki. Każdy inny, a wciąż się trzymają razem. Nawet kłócące się Iris i Xian; nie mogę sobie wyobrazić sytuacji, w której przestałyby się odzywać do siebie; co nie znaczy, że to się nie wydarzy. Nie dość, że ukradł mi “kudłacza” to jeszcze “sopel lodu” też :P Król Żebraków przypomina mi pewną postać z gry AC i już jestem ciekawa, po co to wszystko i co z tego wyniknie. Kiedy kontynuacja? :D
[Podoba mi się, w jaki sposób korzystasz i jak ładnie łączysz nasze niemal nieograniczone zasoby z realiów z menu. I nadal uwielbiam Xian i Iris, ten kontrast między nimi, fajnie, że nadal go zachowujesz. I ten tekst o fiołkowym zapaszku i Iris, która wytrzymała z Xian pod jednym dachem. Naprawdę fajnie.
"Nie spodziewaliśmy się po niej byt wiele" - kto pisał głodny, przyznać się? Zgaduję, że miało być "zbyt wiele" :P
- Na mnie też nie robią wrażenia. - Stwierdziłem.
- Boś dziwny. -> Prawie myślałam, że powie: boś nie do końca człowiek. Jakby nie patrzeć, nie każdy człowiek porasta futerkiem.
No i poleciłabym zerknąć na to (jeśli chcesz się jeszcze doskonalić w pisaniu): link :D
Radość rozumiem, ale stres? Przecież my tu sami swoi, nie gryziemy, nie ma co się bać. Tak, odzywa się ta, co notek solo nie ma, nie daje, nie publikuje, ale cóż, ja to mocno złożony problem.
P.S. Pomimo ostrzeżenia, nie czuję się zgorszona]
"Oby tylko jej biust nie oklapł ze zmartwienia" - wielbię. Może jako dziewczyna nie powinnam, ale i tak wielbię tę dosadność xD
"- Nie wiem co powiedzieć. - Oznajmiła oszołomiona tym wszystkim Iris.
- A ja wiem. - Odezwała się Xian, która widocznie się ożywiła. - Tyle dobrych celów. " - cała Xian :P
"Chyba powinniśmy się rozdzielić". - Czy wasze dzieciństwo też upływało pod zankiem Scooby Doo? Bo moje skojarzenia w tym momencie są becenne :D
"Skłamałem mówiąc, że to mój dziadek i że tak na niego wołaliśmy w domu" - Elias miałby ciekawego dziadka. Gdyby to była prawda.
" Po dotarciu do gospody już miałem ochotę stamtąd uciekać. Miejsce śmierdziało alkoholem i było tu tak gwarno, jak na placu targowym. Iris złapał mnie za rękę i przysunęła się bliżej. Bała się. Czułem to. Nawet Xian jakby nieco bardziej ucichła i starała się trzymać bliżej grupy. Podszedłem do lady za którą stał barman." - i znów skojarzenie. Władca pierścieni. Hobbici. W gospodzie.
"- Chyba Twoje „walory” nie zrobiły ma nim wrażenia. - Skomentowała Iris.
- W takim razie to nie człowiek.
- Na mnie też nie robią wrażenia. - Stwierdziłem." - Hm. Elias, ale ty przecież jesteś wendigo xD Czyli, Xian, nie martw się, reguła potwierdzona.
Jestem ciekawa, co będzie dalej. Nawet bardzo.
Przeczytane dawno, skomentowane teraz... a nie, czekaj, muszę jeszcze raz zajrzeć do tekstu. Lenistwo nie popłaca. Ale za to miałam okazję przekonać się, że fajnie się czyta, bo miałam tylko zerknąć, a przeczytałam całe.
"Treść gorsząca" - kocham. xD Na swój własny, przewrotny sposób.
"I Iris. Jej bliskość z naturą pewnie nie raz mnie zaskoczy. Przed wyruszeniem znikła na chwilę, a gdy wróciła miała przy sobie dwie drewniane kule." Tak, wyobraziłam sobie Iris śpiewającą drzewom, żeby urosły w takim kształcie, jak sobie tego życzy driada. #sapkowski #samosięskojarzyło
"[...] Xian, której głowa chodziła za każdym ładnym mężczyzną" - raczej "odwracała się". ;)
Wiem, że się czepiam, ale jakoś nie pasuje mi to określenie "barman". Bardziej "szynkarz", "karczmarz", ewentualnie "właściciel gospody". Wiem, właśnie zachowuję się jak najgorszy typ czytelnika, który marudzi, że napisałby inaczej. xD Postaram się już tak nie robić, bo to paskudne.
Lubię szczególiki, które dodają realizmu. Scenka z żebrakiem. To, że Elias musi wołać na karczmarza dwa razy. To, że chłopaczek biega bez butów.
Na końcu powtórzyło się "niepewnie".
No i muszę zanudzić, no muszę. "Kilku strażników było na tyle dociekliwych, że pytali mnie po co go szukam. Skłamałem mówiąc, że to mój dziadek i że tak na niego wołaliśmy w domu." Kojarzy mi się z poematem Michała Jagiełły pt. "Sosna i pies. Poemat z zagrody", w którym na dziadków bohatera wołali Biały i Zbójowaty. A marudzę o tym dlatego, że to pierwszy tekst poetycki, który przeczytałam sama dla siebie i bez parcia, że muszę z niego wyciągnąć Jedyną Słuszną Interpretację. I polecam go bardzo, bo podczas czytania frustracja nie dopada mózgu przyzwyczajonego do szukania Jedynej Słusznej Interpretacji. Którą można sobie wsadzić do nosa.
"Scooby Doo" i hobbici w gospodzie. To opowiadanie już nie będzie takie samo. xD
Prześlij komentarz