[ UWAGA! MOŻLIWOŚĆ WYSTĘPOWANIA WULGARYZMÓW!]
Od spłonięcia domku minęło
zaledwie kilka godzin, ale wciąż czuliśmy zapach palonego drzewa.
Może to przez to, że mieliśmy przy sobie kilka przedmiotów z
pożaru? Nie wiem. Dziewczyny nieco bardziej się rozluźniły. Xian
już nie chciała mi wydrapać oczu, a Iris wyglądała na
zadowoloną, że może znowu podziwiać naturę jak za dawnych
czasów.
- Mogę Was o coś zapytać? - To
pytanie nie dawało mi spokoju. - Skąd się wziął tam ten domek?
- To była ruina gdy go znalazłyśmy.
- Odparła Iris z kilkoma grzybami w rękach. Nawet nie wiedziałem
kiedy je znalazła.
- Tamta, tamten domek. - Dodała Xian.
– Należała kiedyś do myśliwego, żyjącego w tym lesie.
Niestety musiał opuścić te tereny, a jego dom popadł w ruinę. -
Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że znała owego myśliwego.
- Znalazłyśmy nawet kilka strzał i
łuk. - Rzuciła Iris. - Ale takie z nas łuczniczki, że bardziej
cierpiały drzewa niż zwierzęta.
- Mów za siebie. - Oburzyła się
Xian. – Ja coś upolowałam.
- Ta, jaszczurkę i to przypadkiem. -
Odgryzła się driada. Uwielbiałem ich kłótnie. Zawsze się
dowiadywałem czegoś nowego o dziewczynach.
- A Ty, Elias? - Zapytała Iris. - Jak
sobie radzisz z „tym”?
„Tym”. Tak określała to czym
byłem, a raczej jestem. To pytanie zaciekawiło nawet tego
zboczonego sukkuba. - Jak nad nim panujesz?
- Wiem, gdzie jest granica. - Odparłem
z uśmiechem. - Raz prawie zabiłem bliską dla mnie osobę.
-
Nadal nie wiem jakim cudem ten stary piernik przeżył atak. Tak czy
inaczej nigdy mi tego nie powiedział. Nawet tego nie znalazłem w
księgach. - A co do radzenia sobie z „kudłatym”, to nie jest
tak źle jak by to wyglądało. -Ta. Pomijając fakt że wybiłem
inne plemię to nie jest najgorzej. Nawet znalazłem sposób na
zdobywanie ludzkich serc. Mało przyjemny, ale zawsze jakiś. Chora
klątwa... - Chociaż teraz i tak jest lepiej.
Po woli zapadła zmierzch, więc
rozbiliśmy obóz. Zaproponowałem, że to ja coś nam ugotuje z tego
co znajdziemy. Po zebraniu chrustu, razem z Iris ruszyliśmy do lasu
poszukać jeszcze kilku grzybów, a może i przy odrobinie szczęścia
czegoś więcej. Xian została pilnując ogniska, choć jej mina
wyglądała jakby to ona wolała zostać sam na sam ze mną w lesie.
Całe szczęście, że tak się nie stało. Nie wiem jak bym
zareagował na kolejną próbę gwałtu i to na świeżym powietrzu.
Pomijając fakt, że darłbym się jak popętany, gdybym już taki
nie był. Po chwili błąkania wróciliśmy do obozu. Xian siedziała
wyraźnie wkurzona, że została na tak długo sama. Nawet nie
pomogły wyjaśnienia, że to nie jest miejski targ, gdzie wszystko
jest na wyciągnięcie reki.
- Co to jest? - Zapytała Xian z
przerażeniem patrząc na to co jej podałem.
- Chyba zupa. - Iris też nie była
zachwycona tym co miała w drewnianej misce.
- Nie jest takie złe, na jakie wygląda.
- Odparłem biorąc do ust to co miało być zupą. Ciemno brązowa
breja przypomina bardziej papkę dla niemowląt niż zupę,
faktycznie nie była aż taka zła. Dziewczyny były głodne, więc
zamiast marudzić zaczęły jeść. I ku zdziwieniu było to jadalne.
- Kucharza z Ciebie nie będzie,
Eliasie. - Odparł sukkub odkładając miskę po drugiej porcji. Jak
na kogoś kto tak kręcił nosem zjadła tego dość sporo. Ale
wolałem nic nie mówić. To co mnie martwiło to to, na co tą
energię zużyje.
Wtedy coś zaszeleściło. Cała nasza
trójka zerwała się na nogi, a dziewczyny spojrzały na mnie.
Skupiłem się na tym co to mogło być, jednak nic nie wyczułem,
choć coś tam było.
- Nie wiem co to jest. - Odparłem
wiedząc spojrzenia dziewczyn. - To nie ma nawet zapachu.
- Martwi? - Zapytała z przerażeniem
Iris. Widocznie bała się martwych, za co nie mogę jej winić.
Martwi zawsze siali strach w swoich ofiarach. Ale nawet i oni
zostawiali swego rodzaju zapaszek.
- Nie wiem, ale chyba nie.
Kolejny szelest. Tym razem gdzieś za
nami. Obróciłem się. Świst rozerwał powietrze wokół nas, by po
chwili przeistoczyć się w krzyk Iris. Jedyne co udało się nam
zobaczyć to jak to coś wciąga ją w mrok lasu.
- IRIS! -Wrzasnęła Xian i rzuciła
się w stronę, gdzie zniknęła driada.
- Xian, nie! - Zawołałem za nią, ale
było za późno. Sukkub również zniknął w ciemnościach. Furia i
bezradność jaka mnie ogarnęła była przytłaczająca. Po chwili
usłyszałem krzyk Xian.
- ELIAS! RATUJ! - Pobiegłem w kierunku
głosu Xian. Jednak nic nie znalazłem. Chłód. Strach. Chęć
zabijania. Wokół mnie zaczął pojawiać się szron i po chwili
byłem już w postaci lodowego demona. Nawet teraz w tej postaci, gdy
moje zmysły są bardziej wyczulone, nie byłem w stanie nic wyczuć.
Ani zapachu przeciwnika, ani zapachu dziewczyn, co było dziwne.
Wtedy coś mnie zaatakowało w nogę. Spojrzałem na nią i
zobaczyłem własną krew.
- KIM JESTEŚ?! -Warknąłem. Powoli
napastnik zaczynał mnie wkurzać. - WYŁAŹ, ZASMARKANY TCHÓRZU!!
Kolejny atak zmusił mnie do powrotu do
ludzkiej postaci. - Co jest grane? - Zapytałem patrząc na własne
ręce. Trzęsły się. Nie. Ja się trzęsłem. Nie ze zimna, ale z
przerażenia. Kim był napastnik, skoro zmusił mnie do zmiany
postaci? Znowu usłyszałem szelest. Obróciłem się i … Ostatnie
co widziałem, to buty napastnika oraz jak ciągnął mnie po ziemi.
Potem nastąpiła ciemność.
Poczułem chłód i wilgoć. Powoli
odzyskiwałem świadomość.
- ..ias! Elias! - Ktoś mnie wołał,
choć nie mogłem zlokalizować skąd dobiegało wołanie – RUSZ
SWOJĄ KOSMATĄ DUPĘ, PIEPRZONY LODOWY FUTRZAKU!
To było jak zanurzenie w beczce z
wodą. Jęknąłem. Bolało mnie pół twarzy. Jednak udało mi się
rozejrzeć po miejscu gdzie byliśmy. A byliśmy w niezłych
kłopotach. Spojrzałem na Xian.
- Zapamiętam by nie jeść Twojej
zupy. - Zawołała za krat klatki. To ona mnie wcześniej wołała.
Spojrzałem w drugą stronę. Obok sukkuba siedziała Iris z nogami
podciągniętymi pod siebie i szlochała. Spojrzałem w dół.
Byliśmy dobre dziesięć metrów nad ziemią. I to w żelaznych
klatkach.
- Obawiam się, że to nie przez moją
zupę.
Wmawiaj sobie. - Xian była wkurzona i
oczywiście musiała mnie kopać. Jak nie dosłownie to słownie.
Rozejrzałem się jeszcze raz. Byliśmy w jakichś ruinach czegoś co
kiedyś było zamkiem, ale teraz robiło za stertę kamieni. -
Jesteście całe? - Zapytałem z troską, ale sukkub tylko prychnął.
Zacząłem się zastanawiać jak długo sukkuby się gniewają i
modliłem się do duchów by nie tak długo jak zwykłe kobiety. Ani
jak Janna, bo to by się źle dla mnie skończyło.
Usłyszałem pod nami kroki. Na dole
stały dwie postacie. W kiepskim świetle księżyca oraz pochodni
które trzymały widziałem czarne stroje. Jedna z postaci ukrywała
się pod taka samą maską jak mężczyzna z domku dziewczyn.
- Kim jesteście? Czego chcecie? -
Irytacja sięgała zenitu, gdy w odpowiedzi usłyszałem ciszę. No
dziwniejsze nie mogłem się nawet przemienić w wendigo.
- W końcu się obudziliście. -
Odezwał się mężczyzna stojący obok tego z maską. - Musicie mi
wybaczyć, za te warunki.
- Wypuść mnie, a pokaże ci kiepskie
warunki. - Warknęła na niego Xian. Miła odmiana. Zawsze lepiej
jest patrzyć na to jak to ktoś inny obrywa, a nie tylko ty.
- Z chęcią, ale nie teraz, mój
słodki sukkubie. - Zadrwił mężczyzna.
- To się źle skończy, bracie. -
Odezwał się inny głos. Spojrzałem za siebie. Za mną w klatce był
inny mężczyzna. Krótkie włosy, długie uszy, dobrze ubrany. Kim
był?
- Oooo! - Zawołała postać z dołu –
To ty jeszcze żyjesz?
- Wpieprzałem szczury które
przychodziły mnie odwiedzić. - Ironii i poczucia humor w obecnej
sytuacji mógłby mu pozazdrościć nie jeden więzień. Brat więźnia
tylko się zaśmiał, po czym opuścił nas razem ze swoim
towarzyszem.
- Kretyn. - Burknął więzień. - Nie
wie z kim ani z czym igra. I przepraszam was za tą sytuację.
- Ktoś ty? - Zapytałem wyprzedzając
Xian, która też chciała zadać to pytanie.
- Jestem Felix de Argusto. -
Przedstawił się mężczyzna. - I jestem bratem tego osła. -
Wskazał miejsce, gdzie chwile przedtem stał jego brat.
- Ja jestem Elias. - Przedstawiłem
się. - A to są moi przyjaciele: Xian oraz Iris. - Driada spojrzała
w stronę Felixa. Oczy miała czerwone i nieco opuchnięte od płaczu.
Ale widać było, że chce okazać nieco inicjatywy w tej rozmowie.
- Co wy tu robicie? - Zapytał Felix.
Zacząłem mu opowiadać jak nas
złapano. Jednak nie powiedziałem mu nic od spalonym domku, anie o
tym jak poznałem się z dziewczynami. Czułem, że lepiej nie mówić
mu całej prawdy. Koniec końców, sami nie wiedzieliśmy z kim mamy
do końca do czynienia. Mężczyzna słuchał mojej opowieści nad
wyraz dokładnie. Nie zadawał żadnych pytań, aż nie skończyłem.
Oczywiście nieco ubarwniłem historię. Z naszej trójki zrobiłem
pielgrzymów, na co usłyszałem stłumiony śmiech. Okazało się,
że to Xian stara się nie wybuchnąć śmiechem i zasłania usta
dłonią.
- Mieliście szczęście. -
Powiedziałem Felix gdy skończyłem opowieść. - Normalnie byście
już byli martwi. - Na te słowa Iris wstała i trzymając się krat
oparła o nie głowę. Fakt, że nasz los nie był jeszcze
przesądzony, a mogliśmy umrzeć nie napawał ją optymizmem.
- Wiesz o co chodzi Twojemu bratu?-
Zapytała Xian.
- Oczywiście, panienko. - Teraz to ja
starałem się nie wybuchnąć śmiechem. Nazywanie „panienką”
Xian, to tak jakby ktoś powiedział do wilkołaka, że to mało
niebezpieczna owieczka. Xian a wilkołak mieli to wspólnego, że
mogą szybko zabić. - On chce uzyskać nieśmiertelność.
- To, to jest możliwe? - Zapytałem
wstając. - Tylko idiota, by jej szukał.
- Czyli mój brat. - Zaśmiał się
Felix – A to co was zaatakowało nazywamy cieniami.
Cienie. Czytałem o nich w bibliotece
podczas mojego treningu. Jeśli wierzyć opisom to nie należą oni
do tych przyjemnych istot. Wytrzymali, szybcy, silni. Niemal jak
nieumarli czy wilkołaki. Jest tylko jedna różnica, a mianowicie to
tylko puste skorupy. Są tylko tym kim byli za życia. By stać się
cieniem należy sprzedać swoją duszę, nie demonowi, a komuś kogo
nazywają Starszą Duszą. W zamian można zostać bezmyślną
maszyną do zabijania. Jedyny sposób by się ich pozbyć to ogień.
To by wyjaśniało dlaczego nie znalazłem nic nie znalazłem ani że
nie mogę ich wyczuć.
- Można stąd uciec? - Zapytała
łamliwym głosem Iris. Sam miałem ochotę opuścić to miejsce.
- Owszem. I wam pomogę. Jednak jest
jeden warunek. - Było by zbyt pięknie gdyby go nie było.
- Jaki? - Zapytała Xian bez namysłu.
Idę z wami.
- Zgoda. - Teraz to Xian przejęła
inicjatywę? Aż się boję co może z tego wyniknąć. - Jak można
się stąd wynieść?
- To proste. - Felix się uśmiechnął,
a ja już wiedziałem, że nic dobrego z tego nie wyjdzie.
-Musimy tylko poczekać. - A nie
mówiłem? Nic dobrego. Jednak ten chory plan nie trwał długo. O
świcie nasze klatki zostały opuszczone na dół. Zostaliśmy
otoczeni przez trzech osiłków z których każdy nosił maskę. Brak
zapachu oznaczał że są cieniami.
Zostaliśmy poprowadzeni korytarzami
na dziedziniec, gdzie stał wielki płaski kamień. Obok niego stał
brat Felixa oraz to coś z maską. Najdziwniejsze jest to, że nie
mieliśmy kajdan. Ale i tak czułem jak coś blokuje mojego demona.
Wtedy to poczułem. Zapach stali oraz rozkładu. Obok kamienia leżał
mały stos ciał, które powoli się rozkładały wabiąc padlino
żerne ptaki z okolic. Spojrzałem na dziewczyny. Iris była blada i
przerażona, a Xian. Xian stała bez wyrazu, ale i ten widok nią
nieco wstrząsnął.
- Już czas. - Powiedział mężczyzna
w masce, po czym osiłki złapały Iris. Dziewczyna szlochając i
zapierała się nogami, byle tylko nie zbliżyć się do kamienia.
Wszyscy wiedzieliśmy co się stanie gdy tam dotrze.
- Ja pójdę jako pierwszy. -
Powiedziałem. W mojej głowie zrodził się chory plan. - Jestem
wendigo. Moja krew ma więcej magii niż jej. - Mało osób to wie,
bo to stara i zakazana wiedza. Zamaskowany kiwnął ręką, a inny
cień złapał mnie i poprowadził do kamienia. Brat Felixa trzymał
coś w rodzaju noża ofiarnego. Odtrąciłem rękę cienia i sam
ruszyłem przed siebie.
- Elias. - Zaszlochała Iris – Nie,
proszę. - Siedziała na ziemi i płakała. Ukryła nawet twarz w
rękach. Stanąłem przy ołtarzu. Stałem tak przez chwilę, po czym
wszedłem na niego. Zamaskowany mężczyzna podszedł do mnie i
zaczął coś recytować w języku, którego nie znałem. Pochodnie
jakie stały niedaleko zmieniły kolor na zieleń. Teraz rozpoznałem
ten rytuał. Rytuał Czterech Serc, czy może rytuał pozwalający na
zostanie cieniem i zyskaniu nieśmiertelności. Warunek to cztery
serca demonów, a sądząc po ich przygotowaniu mieli już dwa.
Zamaskowany nadal recytował formułkę rytuału. Teraz albo nigdy. Z
całych sił uderzyłem go w maskę, która pękał na drobne
kawałki. Kto robi maski z porcelany?
Naszym oczom ukazała się twarz
cienia. Zszyte naprzemiennie usta, oczy białe jak śnieg pozbawione
powiek. Skóra przypominała tą u topielców. Miejscami odchodziła
tak jakby ktoś za długo leżał na słońcu. Chociaż jemu to
raczej już słonce nie pomoże.
- Aleś Ty piękny. - Wyszczerzyłem
zęby. Teraz to czułem. Powietrze zrobiło się chłodne a po chwili
przed wszystkimi stał lodowy demon, Wendigo. Machnąłem łpą, a
cień przeleciał przez dziedziniec.
- Mistrzu! - Zawoła brat Felixa.
Usłyszałem tylko jak coś skwierczy. Xian dopadła jednej z
pochodni i wcisnęła ją w jednego z osiłków. Nie było nic tylko
skwierczenie. Żadnych krzyków. Następnie ogarniętymi płomieniami
ciało spadło na ziemię. Zwinęło się w kłębek po czym zaczęło
się rozsypywać jakby było zrobione z piasku. Felix rzucił się na
brata, a ja widząc że ta dwójka ma wszystko pod kontrolą
pobiegłem za przystojniakiem. Czułem rządzę zabijania.
- To nic nie zmieni. - Zawołał
uciekając. Jego głos był wyraźny, ale brzmiał jakby dobiegał z
daleka.
- Ale przynajmniej dam Ci buziaka. -
Zażartowałem. - Co z tego że stracisz głowę.
Mężczyzna coś wyrecytował i w moją
stronę pomknął zielony strumień ognia. Zrobiłem unik, ale i tak
poczułem swąd palonych włosów. Strumień musnął mnie tylko
trochę po grzbiecie. Wbiegłem nieco wyżej i z tej wysokości
rzuciłem się na uciekiniera. Oboje spadliśmy z dość dużej
wysokości. Skakanie z murów nie będzie moim ulubionym zajęciem.
Spadając usłyszałem jak coś chrupie, a potem poczułem ostry ból.
Oczywiście, aj i moje wrodzone kalectwo musieliśmy coś sobie
zrobić. Złamałem nogę, ale nie zważając na to utykając na
złamaną lewą łapę ruszyłem za cieniem. Zmieniłem się z
powrotem w człowieka. Oczywiście zamiast ręki musiała pójść
noga. Kolejny ostry ból. To cień mnie zaatakował.
- Jak na cienia jesteś jak wrzód na
tyłku bankiera.
- Jestem Starszą Duszą, futrzaku.
- Starszą nie zaprzeczę. Ale duszy to
ty nie masz. - Obróciłem się i złapałem go za gardło. W dotyku
był tak samo przyjemny jak z urody. Zimny, mokry i obślizgły.
Brzydal sięgnął po nóż ofiarny i chciał mnie nim dźgnąć. Ale
złapałem go za rękę i po szamotaninie udało mi się wyrwać mu
broń.
- To koniec. - Po tych słowach
odciąłem mu gardło. Z jego zaszytych ust popłynęła czarna
stróżka. Zapach jego krwi był obrzydliwy. Śmierdział mokrym psem
oraz przepoconymi skórzanymi butami. Dławiąc się opadł na
ziemię.
- To się tak nie skończy. -
Wykaszlał.
- Owszem, kończy się. - Wbiłem mu
nóż w serce.
Wtedy dobiegło mnie mrożące krew w
żyłach wycie z dziedzińca. Złapałem ciało przeciwnika i
powlokłem je ze sobą na dziedziniec. Reszta cieni leżała na ziemi
w postaci kupki popiołu, a brat Felixa w kałuży własnej krwi.
Żadne z nich nie mogło tak wyć. Więc kto tak wył? Powlokłem
ciało do kamienia po czym przy pomocy pochodni, której kolor wrócił
do normy, podpaliłem ciało Starszej Duszy. Felix spojrzał na mnie
i od razu wiedziałem co się stało: zabił własnego brata.
- Nie musiało do tego dojść. -
Chciałem go pocieszyć, ale on tylko pokręcił głową.
- Już dawno go straciłem. -Odparł.
- Jak noga?
- Chyba złamana. - Usiadłem by
spojrzeć na efekt swojego wrodzonego kalectwa. Spuchła i zrobiła
się sina. Felix podszedł do mnie. - To zaboli. - Po tych słowach
złapał mnie za nogę i ją lekko wykręcił. Ból sprawił, że łzy
pojawiły mi się w oczach.
- Nie gubisz czasami futra? - Zapytała
rozbawiona Xian. Miała kilka zadrapań i siniaków – Bo twoje
futro wygląda na dość ciepłe.
- Musiałabyś mi je zgolić albo
ściągnąć skalp.
- Kusząca perspektywa. - Odparła z
uśmiechem. Po chwili poczułem jak ktoś mnie obejmuje. Była to
Iris, która nagle się rozpłakała jeszcze bardziej. Czułem od
niej krew.
- Starsza Dusza już nie wróci? -
Zapytał Felix unieruchamiając mi nogę.
- Na to bym nie liczył. - Skwitowałem
z zadowoleniem. - Przerwałem jej kręg reinkarnacji. Nie ma opcji by
wróciła. - Byłem cholernie dumny z tego co zrobiłem.
- Przerażasz mnie. - Zaśmiała się
Xian.
- Gdzie teraz zmierzacie? - Dopytywał
się Felix.
- Do Królewca. Musze znaleźć tam
kogoś.
- Znam dobry skrót. - Oznajmił –
Oszczędzicie trzy dni drogi. Przynajmniej tyle mogę wam pomóc.
- Nie idziesz z nami? - Widać było że
Xian jest zawiedziona. Skoro mnie nie mogła zgwałcić to może by
się jej udało zbałamucić Felixa.
- Nie jestem tam widziany za ciepło. -
Wstał – Tam są stajnie. Widziałem że mają tu kilka koni.
-Weźmiemy sobie po jednym a resztę puścimy wolno.
- Niech i tak będzie. - Odparłem.
Złapałem Iris za dłoń, co poskutkowało tym, że driada zacisnęła
ręce na mojej szyj mocniej. Była tak blisko, że czułem jej oddech
oraz... piersi? Aż zrobiło mi się cieplej.
- Wszystko w porządku? - Zapytała
Xian – Poczerwieniałeś.
Gdy wyjechaliśmy z ruin Felix wręczył
nam mapę oraz objaśnił skrót. Pożegnaliśmy się, a Xian
pocałowała go w policzek, na co Felix ucałował jej dłoń.
- Uważajcie na siebie. I powodzenia.
- Tobie również, przyjacielu. -
Odparłem – Może się jeszcze kiedyś spotkamy?
- Jak załatwię swoje sprawy to wpadnę
do Królewca.
- Będę czekać. - Odparła Xian. Felix
się ukłonił i pomknął w przeciwną stronę, a my powoli
ruszyliśmy w kierunku miasta.
[Miało być więcej? Jest więcej.
Prawie 4,5 strony :D I tym razem puściłem bąka fantazji i chyba
polałem trochę wody. Ale może się Wam moje drogie czytelniczki
spodoba. Zwłaszcza, że po ostatnich komentarzach, znowu
przeczytałem je chyba z 5 razy, tak się moje serce radowało a ego
pisarza zostało połechtane, że musiałem coś napisać. I o to
efekt ;) Przepraszam za błędy jak się wkradły
oraz jeśli zepsułem wizerunek Eliasa :( ]
Zombbiszon
4 komentarze:
[Jestem dziwna. Tylko ja zaczynam czytanie notki od przypisów autora. I wiesz co? Już nimi mnie zaciekawiłeś.
Muszę powiedzieć, że zgadzam się z Eliasem. Też uwielbiam ich (obu pań) kłótnie.
"Raz prawie zabiłem bliską osobę dla mnie osobę." - wkradła się osoba. I powinien być "tchórz". A i jeszcze tu się wkradło "nie znalazłem nic nie znalazłem".
Elias vs Xian - to jest rozbrajające. Serio.
A breja i druga porcja dodaje smaczku. Porównanie do papki dla niemowląt też. Do tego twierdzenie, że to chyba zupa. Naprawdę lubię twoje opisy i twój styl pisania.
I wciąż, podoba mi się sposób, w jaki opisujesz reakcje postaci. Ich czyny odzwierciedlają charaktery. Płacz driady, krzyki i dogryzanie Xian.
Smaczku dodają cięte myśli Eliasa. Choćby ta o słońcu i "aleś ty piękny". I jak tu nie lubić naszego blogowego futerka. I to porównanie dotyku do urody.
Plus, podobają mi się Cienie jako istoty. Może jakiś szerszy opis, żeby uzupełnić nasz świat o te postacie? Taka luźna propozycja.
Droga czytelniczka nie wyłapała lania wody. Droga czytelniczka nie wyłapała też nic, co mogłoby zepsuć wizerunek Eliasa. Jedynie porada: złamaną nogę, oprócz ułożenia odłamków, powinno się jeszcze usztywnić.]
Co ja ci moge powiedzieć? Wszystko zostało już powiedziane... Hm, wiem! Jak nic uwielbiam notkę 💜
Te pytajniki to serduszko xD o takie <3
Egzaminy napisane, więc się w końcu przyturlałam i czytam. Kolejną część połknę jutro, bo nie chcę przespać połowy dnia jak dzisiaj. :P I o wątku pamiętam.
"Pomijając fakt, że darłbym się jak popętany, gdybym już taki nie był." - love. <3
"Jak nie dosłownie to słownie." Kocham gierki słowne, więc masz tu ode mnie kolejne serduszko: <3
Mi również podobają się Cienie (i fajne jest stopniowanie napięcia od momentu ich pojawienia się). W pierwszej chwili skojarzyłam z Bractwem Nocy i zastanawiałam się, czy aby nie o nie chodzi, ale skoro nie, to w takim razie nazywanie członków Bractwa Cieniami jest uroczo sugestywne. :3
Trochę zabrakło mi opisu akcji podczas walki Eliasa z panem Starszą Duszą, bo w jednej chwili Cień zamierza się na przeciwnika nożem, w drugiej nie ma broni i kończy z poderżniętym gardłem. Ale to może wynikać z mojego przyzwyczajenia do rozwlekłych, książkowych opisów. A w praktyce jak dostaje się kopa z adrenaliny, to wszystko dzieje się dużo szybciej i czasami się nie pamięta, co zaszło. Więc po chwili analizy i namysłu mi to pasuje. Tak, ja lubię zmieniać zdanie.
Lej wodę częściej, bo wreszcie nie ma takiego niedosytu po przeczytaniu. xD
Powtórzę się, ale uwielbiam Xian jako postać, bardzo.
Jak już jesteśmy przy wizerunku Eliasa, to w głowie siedzi mi grafika z Twojej KP i w opowiadaniach, o ile się nie przypilnuję, Elias lata topless. Wygląda to ciekawie, nie narzekam.
Prześlij komentarz