Przewodnik

Linki-obrazki

Misje
I. Więzi przyjaźni
Spotykasz po latach kogoś, kto dawniej był ci bliski. Wplątuje cię on w jakąś historię, która nie dość, że z czasem się komplikuje, to w dodatku budzi w tobie wątpliwości co do intencji przyjaciela.

II. Linia frontu
Kerończy natarli na Prowincję Demarską. Oblegany jest sam Demar. Jedni ludzie stają do walki, inni uciekają ze spalonej ziemi. Napastnicy, obrońcy i cywile. Po której stronie staniesz?

Opcjonalnie: Udział w buncie niewolników w Wirginii bądź inne miejsca walk.

III. Rekonwalescencja
W nie najlepszej kondycji trafiasz do wioski lub klasztoru. Wydaje ci się, że trafiłeś w dobre ręce i że wkrótce będziesz mógł opuścić to miejsce. Okazuje się jednak, że z pozoru życzliwi i uprzejmi ludzie skrywają przed tobą jakąś tajemnicę.

IV. Zabij bestię
Coś napada, nęka mieszkańców. Zawierasz umowę z wójtem - dostarczysz głowę bestii za określoną cenę. Okazuje się jednak, że stworzenie nie działa bez powodu - jest w jakiś sposób prowokowane przez mieszkańców.

Opcjonalnie: Bestia jest wrażliwa na hałas z karczmy albo ludzie naruszyli w jakiś sposób jej rewir (weszli na jej teren, zajęli leże ze względu na drogie surowce itp.)

V. Nielegalne walki
Dochodzą cię słuchy o nielegalnych walkach prowadzonych w okolicy. Położysz im kres czy może postanowisz wziąć w nich udział dla własnego zysku? Pieniądze nie leżą na ulicy.

VI. Zlecone zabójstwo
Dochodzi do zamachu, w wyniku którego ginie ktoś ważny. Podejmujesz się odnalezienia zabójcy – albo jego zleceniodawcy. Od ciebie zależy, czy dojdzie do aresztowania winnych, czy pomożesz im uniknąć kary.

VII. Egzekucja
W mieście lub wiosce szykuje się egzekucja. Znasz sprawcę albo sam doprowadziłeś do jego schwytania. Realizacja wyroku coraz bliżej.

Opcjonalnie: Z czasem nabierasz wątpliwości, czy skazaniec faktycznie jest winny i chcesz go uwolnić lub dochodzą cię pogłoski, że ktoś może chcieć uwolnić kryminalistę.

zamknij
Spis kodów
Spis opowiadań
Baśń o wolności: Preludium (autor: Nefryt) Gdy demon odzyskuje człowieczeństwo, przypomina sobie jak być człowiekiem.(autor: Zombbiszon) Nikt nie zna prawdziwego bólu do czasu aż nie straci kogoś bliskiego sercu. (autor: Zombbiszon) Wendigo i Driada (autor: Zombbiszon) Domek, zupa, sukkub i historia (autor: Zombbiszon) Sen i niespodzianki (autor: Zombbiszon) Boląca strata i niepokojący gość! (autor: Zombbiszon) Cienie i nowy przyjaciel (autor: Zombbiszon) Kruki (autor: Zombbiszon) Cienie i Starsze Dusze (autor: Zombbiszon) Zło Kor'hu Dull (autor: Zombbiszon) Złodziej Twarzy i Koszmar (autor: Zombbiszon) Królewiec (autor: Zombbiszon) Przed świtem (autor: Nefryt) Król Żebraków i nowe drzwi (autor: Zombbiszon) Akceptacja (autor: Zombbiszon) Nostalgia (autor: Nefryt) Nowa droga i niespodziewane wyznanie? (autor: Zombbiszon) Biały i zielony daje czerwony! (autor: Zombbiszon) Nowe wyzwania w nowym życiu (autor: Zombbiszon) Krąg tajemnic (autor: Zombbiszon) Jack (autor: Zombbiszon) Czasami to mrok daje najwięcej światła (autor: Zombbiszon) Trzy sceny o szpiegowaniu (autor: Nefryt) Morze bólu. Promyk nadziei ... (autor: Zombbiszon) Sól (autor: Olżunia) Dyjanna Muirne: Miecz może być dowodem wszystkiego (autor: Zorana) Uszatek i Kwiatek na tropie przygody: Przypadłość parszywej gospody (autor: Paeonia i Szept) Gdy gasną świece (autor: Zombbiszon) ... Najjaśniej płoną gwiazdy nadziei. (autor: Zombbiszon) Elias cz. 1 (autor: Zombbiszon) Elias cz. 2 (autor: Zombbiszon) Historia (autor: Zombbiszon)
zamknij

Chat


[ UWAGA! MOŻLIWOŚĆ WYSTĘPOWANIA WULGARYZMÓW!]


        Od spłonięcia domku minęło zaledwie kilka godzin, ale wciąż czuliśmy zapach palonego drzewa. Może to przez to, że mieliśmy przy sobie kilka przedmiotów z pożaru? Nie wiem. Dziewczyny nieco bardziej się rozluźniły. Xian już nie chciała mi wydrapać oczu, a Iris wyglądała na zadowoloną, że może znowu podziwiać naturę jak za dawnych czasów.
- Mogę Was o coś zapytać? - To pytanie nie dawało mi spokoju. - Skąd się wziął tam ten domek?
- To była ruina gdy go znalazłyśmy. - Odparła Iris z kilkoma grzybami w rękach. Nawet nie wiedziałem kiedy je znalazła.
- Tamta, tamten domek. - Dodała Xian. – Należała kiedyś do myśliwego, żyjącego w tym lesie. Niestety musiał opuścić te tereny, a jego dom popadł w ruinę. - Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że znała owego myśliwego.
- Znalazłyśmy nawet kilka strzał i łuk. - Rzuciła Iris. - Ale takie z nas łuczniczki, że bardziej cierpiały drzewa niż zwierzęta.
- Mów za siebie. - Oburzyła się Xian. – Ja coś upolowałam.
- Ta, jaszczurkę i to przypadkiem. - Odgryzła się driada. Uwielbiałem ich kłótnie. Zawsze się dowiadywałem czegoś nowego o dziewczynach.
- A Ty, Elias? - Zapytała Iris. - Jak sobie radzisz z „tym”?
„Tym”. Tak określała to czym byłem, a raczej jestem. To pytanie zaciekawiło nawet tego zboczonego sukkuba. - Jak nad nim panujesz?
- Wiem, gdzie jest granica. - Odparłem z uśmiechem. - Raz prawie zabiłem bliską dla mnie osobę.
 - Nadal nie wiem jakim cudem ten stary piernik przeżył atak. Tak czy inaczej nigdy mi tego nie powiedział. Nawet tego nie znalazłem w księgach. - A co do radzenia sobie z „kudłatym”, to nie jest tak źle jak by to wyglądało. -Ta. Pomijając fakt że wybiłem inne plemię to nie jest najgorzej. Nawet znalazłem sposób na zdobywanie ludzkich serc. Mało przyjemny, ale zawsze jakiś. Chora klątwa... - Chociaż teraz i tak jest lepiej.
        Po woli zapadła zmierzch, więc rozbiliśmy obóz. Zaproponowałem, że to ja coś nam ugotuje z tego co znajdziemy. Po zebraniu chrustu, razem z Iris ruszyliśmy do lasu poszukać jeszcze kilku grzybów, a może i przy odrobinie szczęścia czegoś więcej. Xian została pilnując ogniska, choć jej mina wyglądała jakby to ona wolała zostać sam na sam ze mną w lesie. Całe szczęście, że tak się nie stało. Nie wiem jak bym zareagował na kolejną próbę gwałtu i to na świeżym powietrzu. Pomijając fakt, że darłbym się jak popętany, gdybym już taki nie był. Po chwili błąkania wróciliśmy do obozu. Xian siedziała wyraźnie wkurzona, że została na tak długo sama. Nawet nie pomogły wyjaśnienia, że to nie jest miejski targ, gdzie wszystko jest na wyciągnięcie reki.
- Co to jest? - Zapytała Xian z przerażeniem patrząc na to co jej podałem.
- Chyba zupa. - Iris też nie była zachwycona tym co miała w drewnianej misce.
- Nie jest takie złe, na jakie wygląda. - Odparłem biorąc do ust to co miało być zupą. Ciemno brązowa breja przypomina bardziej papkę dla niemowląt niż zupę, faktycznie nie była aż taka zła. Dziewczyny były głodne, więc zamiast marudzić zaczęły jeść. I ku zdziwieniu było to jadalne.
- Kucharza z Ciebie nie będzie, Eliasie. - Odparł sukkub odkładając miskę po drugiej porcji. Jak na kogoś kto tak kręcił nosem zjadła tego dość sporo. Ale wolałem nic nie mówić. To co mnie martwiło to to, na co tą energię zużyje.
        Wtedy coś zaszeleściło. Cała nasza trójka zerwała się na nogi, a dziewczyny spojrzały na mnie. Skupiłem się na tym co to mogło być, jednak nic nie wyczułem, choć coś tam było.
- Nie wiem co to jest. - Odparłem wiedząc spojrzenia dziewczyn. - To nie ma nawet zapachu.
- Martwi? - Zapytała z przerażeniem Iris. Widocznie bała się martwych, za co nie mogę jej winić. Martwi zawsze siali strach w swoich ofiarach. Ale nawet i oni zostawiali swego rodzaju zapaszek.
- Nie wiem, ale chyba nie.
Kolejny szelest. Tym razem gdzieś za nami. Obróciłem się. Świst rozerwał powietrze wokół nas, by po chwili przeistoczyć się w krzyk Iris. Jedyne co udało się nam zobaczyć to jak to coś wciąga ją w mrok lasu.
- IRIS! -Wrzasnęła Xian i rzuciła się w stronę, gdzie zniknęła driada.
- Xian, nie! - Zawołałem za nią, ale było za późno. Sukkub również zniknął w ciemnościach. Furia i bezradność jaka mnie ogarnęła była przytłaczająca. Po chwili usłyszałem krzyk Xian.
- ELIAS! RATUJ! - Pobiegłem w kierunku głosu Xian. Jednak nic nie znalazłem. Chłód. Strach. Chęć zabijania. Wokół mnie zaczął pojawiać się szron i po chwili byłem już w postaci lodowego demona. Nawet teraz w tej postaci, gdy moje zmysły są bardziej wyczulone, nie byłem w stanie nic wyczuć. Ani zapachu przeciwnika, ani zapachu dziewczyn, co było dziwne. Wtedy coś mnie zaatakowało w nogę. Spojrzałem na nią i zobaczyłem własną krew.
- KIM JESTEŚ?! -Warknąłem. Powoli napastnik zaczynał mnie wkurzać. - WYŁAŹ, ZASMARKANY TCHÓRZU!!
Kolejny atak zmusił mnie do powrotu do ludzkiej postaci. - Co jest grane? - Zapytałem patrząc na własne ręce. Trzęsły się. Nie. Ja się trzęsłem. Nie ze zimna, ale z przerażenia. Kim był napastnik, skoro zmusił mnie do zmiany postaci? Znowu usłyszałem szelest. Obróciłem się i … Ostatnie co widziałem, to buty napastnika oraz jak ciągnął mnie po ziemi. Potem nastąpiła ciemność.
        Poczułem chłód i wilgoć. Powoli odzyskiwałem świadomość.
- ..ias! Elias! - Ktoś mnie wołał, choć nie mogłem zlokalizować skąd dobiegało wołanie – RUSZ SWOJĄ KOSMATĄ DUPĘ, PIEPRZONY LODOWY FUTRZAKU!
To było jak zanurzenie w beczce z wodą. Jęknąłem. Bolało mnie pół twarzy. Jednak udało mi się rozejrzeć po miejscu gdzie byliśmy. A byliśmy w niezłych kłopotach. Spojrzałem na Xian.
- Zapamiętam by nie jeść Twojej zupy. - Zawołała za krat klatki. To ona mnie wcześniej wołała. Spojrzałem w drugą stronę. Obok sukkuba siedziała Iris z nogami podciągniętymi pod siebie i szlochała. Spojrzałem w dół. Byliśmy dobre dziesięć metrów nad ziemią. I to w żelaznych klatkach.
- Obawiam się, że to nie przez moją zupę.
Wmawiaj sobie. - Xian była wkurzona i oczywiście musiała mnie kopać. Jak nie dosłownie to słownie. Rozejrzałem się jeszcze raz. Byliśmy w jakichś ruinach czegoś co kiedyś było zamkiem, ale teraz robiło za stertę kamieni. - Jesteście całe? - Zapytałem z troską, ale sukkub tylko prychnął. Zacząłem się zastanawiać jak długo sukkuby się gniewają i modliłem się do duchów by nie tak długo jak zwykłe kobiety. Ani jak Janna, bo to by się źle dla mnie skończyło.
        Usłyszałem pod nami kroki. Na dole stały dwie postacie. W kiepskim świetle księżyca oraz pochodni które trzymały widziałem czarne stroje. Jedna z postaci ukrywała się pod taka samą maską jak mężczyzna z domku dziewczyn.
- Kim jesteście? Czego chcecie? - Irytacja sięgała zenitu, gdy w odpowiedzi usłyszałem ciszę. No dziwniejsze nie mogłem się nawet przemienić w wendigo.
- W końcu się obudziliście. - Odezwał się mężczyzna stojący obok tego z maską. - Musicie mi wybaczyć, za te warunki.
- Wypuść mnie, a pokaże ci kiepskie warunki. - Warknęła na niego Xian. Miła odmiana. Zawsze lepiej jest patrzyć na to jak to ktoś inny obrywa, a nie tylko ty.
- Z chęcią, ale nie teraz, mój słodki sukkubie. - Zadrwił mężczyzna.
- To się źle skończy, bracie. - Odezwał się inny głos. Spojrzałem za siebie. Za mną w klatce był inny mężczyzna. Krótkie włosy, długie uszy, dobrze ubrany. Kim był?
- Oooo! - Zawołała postać z dołu – To ty jeszcze żyjesz?
- Wpieprzałem szczury które przychodziły mnie odwiedzić. - Ironii i poczucia humor w obecnej sytuacji mógłby mu pozazdrościć nie jeden więzień. Brat więźnia tylko się zaśmiał, po czym opuścił nas razem ze swoim towarzyszem.
- Kretyn. - Burknął więzień. - Nie wie z kim ani z czym igra. I przepraszam was za tą sytuację.
- Ktoś ty? - Zapytałem wyprzedzając Xian, która też chciała zadać to pytanie.
- Jestem Felix de Argusto. - Przedstawił się mężczyzna. - I jestem bratem tego osła. - Wskazał miejsce, gdzie chwile przedtem stał jego brat.
- Ja jestem Elias. - Przedstawiłem się. - A to są moi przyjaciele: Xian oraz Iris. - Driada spojrzała w stronę Felixa. Oczy miała czerwone i nieco opuchnięte od płaczu. Ale widać było, że chce okazać nieco inicjatywy w tej rozmowie.
- Co wy tu robicie? - Zapytał Felix.
        Zacząłem mu opowiadać jak nas złapano. Jednak nie powiedziałem mu nic od spalonym domku, anie o tym jak poznałem się z dziewczynami. Czułem, że lepiej nie mówić mu całej prawdy. Koniec końców, sami nie wiedzieliśmy z kim mamy do końca do czynienia. Mężczyzna słuchał mojej opowieści nad wyraz dokładnie. Nie zadawał żadnych pytań, aż nie skończyłem. Oczywiście nieco ubarwniłem historię. Z naszej trójki zrobiłem pielgrzymów, na co usłyszałem stłumiony śmiech. Okazało się, że to Xian stara się nie wybuchnąć śmiechem i zasłania usta dłonią.
- Mieliście szczęście. - Powiedziałem Felix gdy skończyłem opowieść. - Normalnie byście już byli martwi. - Na te słowa Iris wstała i trzymając się krat oparła o nie głowę. Fakt, że nasz los nie był jeszcze przesądzony, a mogliśmy umrzeć nie napawał ją optymizmem.
- Wiesz o co chodzi Twojemu bratu?- Zapytała Xian.
- Oczywiście, panienko. - Teraz to ja starałem się nie wybuchnąć śmiechem. Nazywanie „panienką” Xian, to tak jakby ktoś powiedział do wilkołaka, że to mało niebezpieczna owieczka. Xian a wilkołak mieli to wspólnego, że mogą szybko zabić. - On chce uzyskać nieśmiertelność.
- To, to jest możliwe? - Zapytałem wstając. - Tylko idiota, by jej szukał.
- Czyli mój brat. - Zaśmiał się Felix – A to co was zaatakowało nazywamy cieniami.
        Cienie. Czytałem o nich w bibliotece podczas mojego treningu. Jeśli wierzyć opisom to nie należą oni do tych przyjemnych istot. Wytrzymali, szybcy, silni. Niemal jak nieumarli czy wilkołaki. Jest tylko jedna różnica, a mianowicie to tylko puste skorupy. Są tylko tym kim byli za życia. By stać się cieniem należy sprzedać swoją duszę, nie demonowi, a komuś kogo nazywają Starszą Duszą. W zamian można zostać bezmyślną maszyną do zabijania. Jedyny sposób by się ich pozbyć to ogień. To by wyjaśniało dlaczego nie znalazłem nic nie znalazłem ani że nie mogę ich wyczuć.
- Można stąd uciec? - Zapytała łamliwym głosem Iris. Sam miałem ochotę opuścić to miejsce.
- Owszem. I wam pomogę. Jednak jest jeden warunek. - Było by zbyt pięknie gdyby go nie było.
- Jaki? - Zapytała Xian bez namysłu.
Idę z wami.
- Zgoda. - Teraz to Xian przejęła inicjatywę? Aż się boję co może z tego wyniknąć. - Jak można się stąd wynieść?
- To proste. - Felix się uśmiechnął, a ja już wiedziałem, że nic dobrego z tego nie wyjdzie.
-Musimy tylko poczekać. - A nie mówiłem? Nic dobrego. Jednak ten chory plan nie trwał długo. O świcie nasze klatki zostały opuszczone na dół. Zostaliśmy otoczeni przez trzech osiłków z których każdy nosił maskę. Brak zapachu oznaczał że są cieniami.
        Zostaliśmy poprowadzeni korytarzami na dziedziniec, gdzie stał wielki płaski kamień. Obok niego stał brat Felixa oraz to coś z maską. Najdziwniejsze jest to, że nie mieliśmy kajdan. Ale i tak czułem jak coś blokuje mojego demona. Wtedy to poczułem. Zapach stali oraz rozkładu. Obok kamienia leżał mały stos ciał, które powoli się rozkładały wabiąc padlino żerne ptaki z okolic. Spojrzałem na dziewczyny. Iris była blada i przerażona, a Xian. Xian stała bez wyrazu, ale i ten widok nią nieco wstrząsnął.
- Już czas. - Powiedział mężczyzna w masce, po czym osiłki złapały Iris. Dziewczyna szlochając i zapierała się nogami, byle tylko nie zbliżyć się do kamienia. Wszyscy wiedzieliśmy co się stanie gdy tam dotrze.
- Ja pójdę jako pierwszy. - Powiedziałem. W mojej głowie zrodził się chory plan. - Jestem wendigo. Moja krew ma więcej magii niż jej. - Mało osób to wie, bo to stara i zakazana wiedza. Zamaskowany kiwnął ręką, a inny cień złapał mnie i poprowadził do kamienia. Brat Felixa trzymał coś w rodzaju noża ofiarnego. Odtrąciłem rękę cienia i sam ruszyłem przed siebie.
- Elias. - Zaszlochała Iris – Nie, proszę. - Siedziała na ziemi i płakała. Ukryła nawet twarz w rękach. Stanąłem przy ołtarzu. Stałem tak przez chwilę, po czym wszedłem na niego. Zamaskowany mężczyzna podszedł do mnie i zaczął coś recytować w języku, którego nie znałem. Pochodnie jakie stały niedaleko zmieniły kolor na zieleń. Teraz rozpoznałem ten rytuał. Rytuał Czterech Serc, czy może rytuał pozwalający na zostanie cieniem i zyskaniu nieśmiertelności. Warunek to cztery serca demonów, a sądząc po ich przygotowaniu mieli już dwa. Zamaskowany nadal recytował formułkę rytuału. Teraz albo nigdy. Z całych sił uderzyłem go w maskę, która pękał na drobne kawałki. Kto robi maski z porcelany?
        Naszym oczom ukazała się twarz cienia. Zszyte naprzemiennie usta, oczy białe jak śnieg pozbawione powiek. Skóra przypominała tą u topielców. Miejscami odchodziła tak jakby ktoś za długo leżał na słońcu. Chociaż jemu to raczej już słonce nie pomoże.
- Aleś Ty piękny. - Wyszczerzyłem zęby. Teraz to czułem. Powietrze zrobiło się chłodne a po chwili przed wszystkimi stał lodowy demon, Wendigo. Machnąłem łpą, a cień przeleciał przez dziedziniec.
- Mistrzu! - Zawoła brat Felixa. Usłyszałem tylko jak coś skwierczy. Xian dopadła jednej z pochodni i wcisnęła ją w jednego z osiłków. Nie było nic tylko skwierczenie. Żadnych krzyków. Następnie ogarniętymi płomieniami ciało spadło na ziemię. Zwinęło się w kłębek po czym zaczęło się rozsypywać jakby było zrobione z piasku. Felix rzucił się na brata, a ja widząc że ta dwójka ma wszystko pod kontrolą pobiegłem za przystojniakiem. Czułem rządzę zabijania.
- To nic nie zmieni. - Zawołał uciekając. Jego głos był wyraźny, ale brzmiał jakby dobiegał z daleka.
- Ale przynajmniej dam Ci buziaka. - Zażartowałem. - Co z tego że stracisz głowę.
        Mężczyzna coś wyrecytował i w moją stronę pomknął zielony strumień ognia. Zrobiłem unik, ale i tak poczułem swąd palonych włosów. Strumień musnął mnie tylko trochę po grzbiecie. Wbiegłem nieco wyżej i z tej wysokości rzuciłem się na uciekiniera. Oboje spadliśmy z dość dużej wysokości. Skakanie z murów nie będzie moim ulubionym zajęciem. Spadając usłyszałem jak coś chrupie, a potem poczułem ostry ból. Oczywiście, aj i moje wrodzone kalectwo musieliśmy coś sobie zrobić. Złamałem nogę, ale nie zważając na to utykając na złamaną lewą łapę ruszyłem za cieniem. Zmieniłem się z powrotem w człowieka. Oczywiście zamiast ręki musiała pójść noga. Kolejny ostry ból. To cień mnie zaatakował.
- Jak na cienia jesteś jak wrzód na tyłku bankiera.
- Jestem Starszą Duszą, futrzaku.
- Starszą nie zaprzeczę. Ale duszy to ty nie masz. - Obróciłem się i złapałem go za gardło. W dotyku był tak samo przyjemny jak z urody. Zimny, mokry i obślizgły. Brzydal sięgnął po nóż ofiarny i chciał mnie nim dźgnąć. Ale złapałem go za rękę i po szamotaninie udało mi się wyrwać mu broń.
- To koniec. - Po tych słowach odciąłem mu gardło. Z jego zaszytych ust popłynęła czarna stróżka. Zapach jego krwi był obrzydliwy. Śmierdział mokrym psem oraz przepoconymi skórzanymi butami. Dławiąc się opadł na ziemię.
- To się tak nie skończy. - Wykaszlał.
- Owszem, kończy się. - Wbiłem mu nóż w serce.
        Wtedy dobiegło mnie mrożące krew w żyłach wycie z dziedzińca. Złapałem ciało przeciwnika i powlokłem je ze sobą na dziedziniec. Reszta cieni leżała na ziemi w postaci kupki popiołu, a brat Felixa w kałuży własnej krwi. Żadne z nich nie mogło tak wyć. Więc kto tak wył? Powlokłem ciało do kamienia po czym przy pomocy pochodni, której kolor wrócił do normy, podpaliłem ciało Starszej Duszy. Felix spojrzał na mnie i od razu wiedziałem co się stało: zabił własnego brata.
- Nie musiało do tego dojść. - Chciałem go pocieszyć, ale on tylko pokręcił głową.
- Już dawno go straciłem. -Odparł. - Jak noga?
- Chyba złamana. - Usiadłem by spojrzeć na efekt swojego wrodzonego kalectwa. Spuchła i zrobiła się sina. Felix podszedł do mnie. - To zaboli. - Po tych słowach złapał mnie za nogę i ją lekko wykręcił. Ból sprawił, że łzy pojawiły mi się w oczach.
- Nie gubisz czasami futra? - Zapytała rozbawiona Xian. Miała kilka zadrapań i siniaków – Bo twoje futro wygląda na dość ciepłe.
- Musiałabyś mi je zgolić albo ściągnąć skalp.
- Kusząca perspektywa. - Odparła z uśmiechem. Po chwili poczułem jak ktoś mnie obejmuje. Była to Iris, która nagle się rozpłakała jeszcze bardziej. Czułem od niej krew.
- Starsza Dusza już nie wróci? - Zapytał Felix unieruchamiając mi nogę.
- Na to bym nie liczył. - Skwitowałem z zadowoleniem. - Przerwałem jej kręg reinkarnacji. Nie ma opcji by wróciła. - Byłem cholernie dumny z tego co zrobiłem.
- Przerażasz mnie. - Zaśmiała się Xian.
- Gdzie teraz zmierzacie? - Dopytywał się Felix.
- Do Królewca. Musze znaleźć tam kogoś.
- Znam dobry skrót. - Oznajmił – Oszczędzicie trzy dni drogi. Przynajmniej tyle mogę wam pomóc.
- Nie idziesz z nami? - Widać było że Xian jest zawiedziona. Skoro mnie nie mogła zgwałcić to może by się jej udało zbałamucić Felixa.
- Nie jestem tam widziany za ciepło. - Wstał – Tam są stajnie. Widziałem że mają tu kilka koni.
-Weźmiemy sobie po jednym a resztę puścimy wolno.
- Niech i tak będzie. - Odparłem. Złapałem Iris za dłoń, co poskutkowało tym, że driada zacisnęła ręce na mojej szyj mocniej. Była tak blisko, że czułem jej oddech oraz... piersi? Aż zrobiło mi się cieplej.
- Wszystko w porządku? - Zapytała Xian – Poczerwieniałeś.
        Gdy wyjechaliśmy z ruin Felix wręczył nam mapę oraz objaśnił skrót. Pożegnaliśmy się, a Xian pocałowała go w policzek, na co Felix ucałował jej dłoń.
- Uważajcie na siebie. I powodzenia.
- Tobie również, przyjacielu. - Odparłem – Może się jeszcze kiedyś spotkamy?
- Jak załatwię swoje sprawy to wpadnę do Królewca.
- Będę czekać. - Odparła Xian. Felix się ukłonił i pomknął w przeciwną stronę, a my powoli ruszyliśmy w kierunku miasta.






[Miało być więcej? Jest więcej. Prawie 4,5 strony :D I tym razem puściłem bąka fantazji i chyba polałem trochę wody. Ale może się Wam moje drogie czytelniczki spodoba. Zwłaszcza, że po ostatnich komentarzach, znowu przeczytałem je chyba z 5 razy, tak się moje serce radowało a ego pisarza zostało połechtane, że musiałem coś napisać. I o to efekt ;)  Przepraszam za błędy jak się wkradły oraz jeśli zepsułem wizerunek Eliasa :( ]



4 komentarze:

Szept pisze...

[Jestem dziwna. Tylko ja zaczynam czytanie notki od przypisów autora. I wiesz co? Już nimi mnie zaciekawiłeś.

Muszę powiedzieć, że zgadzam się z Eliasem. Też uwielbiam ich (obu pań) kłótnie.
"Raz prawie zabiłem bliską osobę dla mnie osobę." - wkradła się osoba. I powinien być "tchórz". A i jeszcze tu się wkradło "nie znalazłem nic nie znalazłem".
Elias vs Xian - to jest rozbrajające. Serio.
A breja i druga porcja dodaje smaczku. Porównanie do papki dla niemowląt też. Do tego twierdzenie, że to chyba zupa. Naprawdę lubię twoje opisy i twój styl pisania.
I wciąż, podoba mi się sposób, w jaki opisujesz reakcje postaci. Ich czyny odzwierciedlają charaktery. Płacz driady, krzyki i dogryzanie Xian.
Smaczku dodają cięte myśli Eliasa. Choćby ta o słońcu i "aleś ty piękny". I jak tu nie lubić naszego blogowego futerka. I to porównanie dotyku do urody.
Plus, podobają mi się Cienie jako istoty. Może jakiś szerszy opis, żeby uzupełnić nasz świat o te postacie? Taka luźna propozycja.

Droga czytelniczka nie wyłapała lania wody. Droga czytelniczka nie wyłapała też nic, co mogłoby zepsuć wizerunek Eliasa. Jedynie porada: złamaną nogę, oprócz ułożenia odłamków, powinno się jeszcze usztywnić.]

Silva pisze...

Co ja ci moge powiedzieć? Wszystko zostało już powiedziane... Hm, wiem! Jak nic uwielbiam notkę 💜

Silva pisze...

Te pytajniki to serduszko xD o takie <3

Olżunia pisze...

Egzaminy napisane, więc się w końcu przyturlałam i czytam. Kolejną część połknę jutro, bo nie chcę przespać połowy dnia jak dzisiaj. :P I o wątku pamiętam.
"Pomijając fakt, że darłbym się jak popętany, gdybym już taki nie był." - love. <3
"Jak nie dosłownie to słownie." Kocham gierki słowne, więc masz tu ode mnie kolejne serduszko: <3
Mi również podobają się Cienie (i fajne jest stopniowanie napięcia od momentu ich pojawienia się). W pierwszej chwili skojarzyłam z Bractwem Nocy i zastanawiałam się, czy aby nie o nie chodzi, ale skoro nie, to w takim razie nazywanie członków Bractwa Cieniami jest uroczo sugestywne. :3
Trochę zabrakło mi opisu akcji podczas walki Eliasa z panem Starszą Duszą, bo w jednej chwili Cień zamierza się na przeciwnika nożem, w drugiej nie ma broni i kończy z poderżniętym gardłem. Ale to może wynikać z mojego przyzwyczajenia do rozwlekłych, książkowych opisów. A w praktyce jak dostaje się kopa z adrenaliny, to wszystko dzieje się dużo szybciej i czasami się nie pamięta, co zaszło. Więc po chwili analizy i namysłu mi to pasuje. Tak, ja lubię zmieniać zdanie.
Lej wodę częściej, bo wreszcie nie ma takiego niedosytu po przeczytaniu. xD
Powtórzę się, ale uwielbiam Xian jako postać, bardzo.
Jak już jesteśmy przy wizerunku Eliasa, to w głowie siedzi mi grafika z Twojej KP i w opowiadaniach, o ile się nie przypilnuję, Elias lata topless. Wygląda to ciekawie, nie narzekam.

Prawa autorskie

© Zastrzegamy sobie prawa autorskie do umieszczanych na blogu tekstów, wymyślonego na jego potrzeby świata oraz postaci.
Nie rościmy sobie natomiast praw autorskich do tych artów, które nie są naszego autorstwa.

Szukaj

˅ ^
+ postacie
Rinne Lasair