Trzy dni zajęło nam znalezienie
jednej jaskini. I to z kawałkiem papieru w ręce.
Jaskinia nie różniła się do tych,
które można spotkać w górach. Ciemna, głęboka i pełna czegoś
o czym bogowie woleli by zapomnieć. Na samą myśl o tym co do niej
wrzucili sprawiała, że chciało się ją omijać z daleka.
- Wchodzimy? - Zapytała Janna.
- Po to tu jesteśmy. - wzruszyłem
ramionami po czym zaczęliśmy zanurzać się w mrokach tego miejsca
zostawiając zachodzące słońce za nami. Zapaliłem pochodnię, ale
jej światło dużo nie pomogło.
Niemal natychmiast otoczył nas zapach
wilgoci oraz rozkopanej ziemi. Pod naszymi stopami słychać było
chrupanie kości. Cokolwiek było ich właścicielem, wolałem nie
wiedzieć dlaczego się tu znalazł. Szukał schronienia? Jak tak to
przed czym? A może przed kimś? Nie. Nie dam się znowu pogrążyć
w tych myślach. Mimo to czułem jakiś niepokój.
W końcu udało się nam dojść do
czegoś co przypominało niewielki korytarz. Spojrzałem na
towarzyszkę, która widząc moje spojrzenie wzruszyła ramionami.
Korytarz był oświetlony małymi świecami. Ruszyliśmy nim powoli.
Sam nie wiem jak głęboko prowadził, ani jak długo nim szliśmy. W
końcu nas wypuścił ze swoich objęć i znaleźliśmy się pośrodku
wielkiej groty.
Po środku stał coś co przypominało
ołtarz na którym można było składać ofiary z ludzi. Obok stało
kilka świec. Nieco dalej znajdował się drewniany stół a na nim
różnego rodzaju rośliny. Większości z nich nie potrafiłem
nawet zidentyfikować. Obok stołu leżał kocioł pod którym paliło
się dziwne ognisko. Dziwne, ponieważ nie wytwarzało ono dymu.
- Janna!- odezwał się ktoś radośnie.
- Mono!- zawołała kobieta.
Przed nami stanęła staruszka. Miała
na sobie zielony płaszcz przypominający zlepek liści i gałęzi.
Na głowie nosiła wianek z rumianków. Jej czarna suknia była
poszarpana na dole, a u boku wisiały trzy skurczone czaszki
zawieszone o własne włosy.
- Myślałam, że nie żyjesz.
- Nie tak łatwo jest zabić starą
Mono.
Staruszka puściła Jannie oko i
spojrzała na mnie uśmiechając się bezzębnie. Poczułem jak coś
przewraca mi się w żołądku. Oby to nie była niestrawność po
Eliasie.
- Kto to? - wyraźnie się mną
zainteresowała, a ja zaczynałem żałować, że tu przyszedłem.
- Nowy przyjaciel. Chce byś mu
pomogła.
- Znalazł mnie.
- Nie sam. - odezwałem się. Widząc
jej wzrok dodałem – Jakiś facet jakby z czarnej mgły kazał mi
tu przyjść.
- Spotkałeś go? - spuściła głowę
ale mimo to uśmiechała się.
- Nie wiem kim był. Ale powiedział,
że pomożesz mi dowiedzieć się kim byłem.
- Tak powiedział?
- Pomożesz?
- Zobaczymy co Mono może zrobić.
Skrzyżowała ręce na piersi, a ja
poczułem dreszcz i zimny pot.
Zombbiszon
1 komentarz:
"Trzy dni zajęło nam znalezienie jednej jaskini. I to z kawałkiem papieru w ręce." Tak! Bohaterowie nietrafiający do celu jak po okruszkach chleba! Można im powrzucać jeszcze więcej kłód pod nogi, będzie ciekawiej!
"Poczułem jak coś przewraca mi się w żołądku. Oby to nie była niestrawność po Eliasie." COOO. xD
"- - Nie wiem, kim był. Ale powiedział, że pomożesz mi dowiedzieć się kim byłem.
- Tak powiedział?
- Pomożesz?
- Zobaczymy co Mono może zrobić."
Podoba mi się ten dialog. Dynamiczny.
"Woleliby" piszemy łącznie (choć w starszych książkach pisane jest to oddzielnie).
"Spojrzałem na towarzyszkę, która widząc moje spojrzenie wzruszyła ramionami." Można napisać "widząc mój wzrok", wtedy nie będzie powtórzenia. :)
Niby wartka akcja, ale nie odpowiada na żadne pytania, które rodzą się w mojej głowie. ZĄBEK, ILE MOŻNA CZEKAĆ, MIEJ LITOŚĆ.
Prześlij komentarz