tag:blogger.com,1999:blog-80665969281638705812024-03-13T04:45:25.741+01:00Królestwo KeroniiNefrythttp://www.blogger.com/profile/14822288888992270066noreply@blogger.comBlogger291125tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-72158316491374676082021-11-10T01:01:00.003+01:002021-11-10T01:18:29.503+01:00Reinm. Koniec pieśni<p style="text-align: right;"><i> </i>Ponieważ wiem, że keronijskie historie nie będą miały swojej kontynuacji ani końca.<br />Oto fragment, z którym wiąże się silny ładunek emocjonalny, przez co nie chciałam, by zaginął na dysku google.<br /><i>~ Zorana</i></p><div style="text-align: justify;">Reinm, mistrz Zakonu Wśród Wzgórz, w dniu przekroczenia przez Wirginię granicy został okrzyknięty zdrajcą stanu oraz przeklętym spiskowcem. W niepamięć poszły zasługi, wierność i oddanie koronie. Zmiana władzy oznaczała zmianę praw i zmianę stanowisk. Dawnych asów nietrudno było usunąć.</div><div style="text-align: justify;"><br />Ludzie Reinma wiedzieli dokąd trafił ich dowódca. Każdy z nich dobrze znał drogę do Kansas, do więzienia, do którego sami sprowadzali na powrozach najgorszych opryszków, morderców czy szpiegów. Teraz jednak sami byli banitami - porzuconymi, zaszczutymi, zdradzonymi przez kraj. Byli wściekli. Byli zdeterminowani. Jednak nie bez powodu Reinm trafił do Kansas. Zbieranie informacji, infiltracja załogi, dostanie się do środka i wydostanie z jednym człowiekiem więcej - niemal rok zajęło im odbicie go. </div><div style="text-align: justify;"><br />Zwycięstwo to jednak okazało się przynieść im tylko kolejną porcję goryczy.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZbxhMx4D_JRpyCva6F3p93OcrNTzOIpEppXKIOL6tGpkB01Kd6hsSta9rHLogI6_xWInyYjyVHhXyUQIeyOcw1aMAJ6kCKQ6Wv6BbzEtzIrC9EbaEfBrEpete-XKCQ0lt3RY__9Mi_Bvz/s100/skrzyd%25C5%2582a..png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="35" data-original-width="100" height="35" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZbxhMx4D_JRpyCva6F3p93OcrNTzOIpEppXKIOL6tGpkB01Kd6hsSta9rHLogI6_xWInyYjyVHhXyUQIeyOcw1aMAJ6kCKQ6Wv6BbzEtzIrC9EbaEfBrEpete-XKCQ0lt3RY__9Mi_Bvz/s0/skrzyd%25C5%2582a..png" width="100" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br />Zorana otworzyła ostrożnie drzwi. Nie miała przy sobie żadnych niebezpiecznych przedmiotów, nawet noża. Nie miała pojęcia, jakiej spodziewać się reakcji - nie po tym, co usłyszała.</div><div style="text-align: justify;"><br />Siedział skulony w rogu pomieszczenia. Przypominał dziecko pozbawione opiekuna, przerażone i wciśnięte w najdalszy kąt pokoju, próbujące wtopić się w ścianę. Zastukała delikatnie w uchylone drzwi, próbując ostrzec go przed swoim przyjściem. Ku jej zaskoczeniu, mężczyzna skurczył się jeszcze bardziej. Odnotowała to z rosnącym niepokojem, ale - niestety - bez większego zdziwienia. Przymknęła drzwi najciszej jak się potrafiła, jednocześnie nie odrywając wzroku od mężczyzny.</div><div style="text-align: justify;"><br />- Reinm?</div><div style="text-align: justify;"><br />Nie zareagował. Przyciskał kolana do piersi, mając twarz zwróconą w stronę ściany. Było kwestią czasu, by zaczął kołysać się jak dziecko. Zorana zbliżyła się do niego wolnym krokiem. Przyklęknęła przy nim, zachowując jednak bezpieczny dystans. Nie wiadomo było, czy nie wpadnie w szał, a jeśli miało do tego dojść - wolała mieć pole do manewru.</div><div style="text-align: justify;"><br />- Sokolniku - powiedziała miękko. - Jesteś bezpieczny, wśród swoich.</div><div style="text-align: justify;"><br />Reinm ani drgnął. Spod poplątanych i zmierzwionych włosów dostrzegła zaciśnięte, spierzchnięte wargi, zagryzione do krwi. Chciała ogarnąć te zaniedbane, siwe strąki z jego twarzy. I zabić każdego, kto przyczynił się do jego stanu.</div><div style="text-align: justify;"><br />- Reinm - powtórzyła cierpliwie. - Proszę, spójrz na mnie.</div><div style="text-align: justify;"><br />Spróbowała dotknąć jego ramienia. Czuła lęk. To normalne, tłumaczyła sobie, nie mogła być przecież pewna konsekwencji. Był jak zaszczute zwierzę. A zwierzęta gryzą, gdy są osaczone. Zanim jednak jej dłoń zdążyła znaleźć się przy mężczyźnie, on odtrącił ją gwałtownie i odskoczył. Zabolało, ale to nie to było ważne. Reinm, a raczej to, co z Reinma zostało, patrzył na nią. Prawdopodobnie na nią, bo równie dobrze mógł patrzeć na ścianę za jej plecami. I dopiero wtedy skrzydlata uświadomiła sobie, że nie ma tu już człowieka, którego znała. Nie było przed nią żadnego człowieka. Istota, która przed nią stała, nie miała duszy.</div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZbxhMx4D_JRpyCva6F3p93OcrNTzOIpEppXKIOL6tGpkB01Kd6hsSta9rHLogI6_xWInyYjyVHhXyUQIeyOcw1aMAJ6kCKQ6Wv6BbzEtzIrC9EbaEfBrEpete-XKCQ0lt3RY__9Mi_Bvz/s100/skrzyd%25C5%2582a..png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="35" data-original-width="100" height="35" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZbxhMx4D_JRpyCva6F3p93OcrNTzOIpEppXKIOL6tGpkB01Kd6hsSta9rHLogI6_xWInyYjyVHhXyUQIeyOcw1aMAJ6kCKQ6Wv6BbzEtzIrC9EbaEfBrEpete-XKCQ0lt3RY__9Mi_Bvz/s0/skrzyd%25C5%2582a..png" width="100" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: right;"></div>- Wiesz, że twoje decyzje nie mają tu żadnego znaczenia? Nie możesz sprowadzić go z powrotem.<br />- Wiem. <br />- To była jego decyzja i… <br />- I twój akt dobrej woli, wiem. Nie po to tu jestem, Czarny.</div><div style="text-align: justify;"><br />W Karczmie na Rozstajach było gwarno jak zwykle. Skrzydlaty strażnik pozdrowił ją gestem. Teraz on pełnił tu rolę wykidajły, choć tu, na granicach światów, naprawdę rzadko dochodziło do burd. Odwzajemniła uniesienie ręki, jednak to nie jego szukała w tym miejscu.</div><div style="text-align: justify;"><br />Czarny kontynuował wywód.</div><div style="text-align: justify;"><br />- Zresztą, chciałbym zobaczyć, jak przekonujesz go do powrotu. Nie mówię, że… <br />- Czarny, proszę. Znamy się dość długo. Wiesz, że nie musisz wykładać panujących tu zasad. Byłam tu zarówno gościem, jak i strażnikiem.</div><div style="text-align: justify;"><br />Rozejrzała się raz jeszcze. Gości było w bród. Bądź co bądź zmarłych nigdy nie brakowało, choćby tych wpadających tu zaledwie na chwilę.</div><div style="text-align: justify;"><br />- Tylko jedno chciałabym wiedzieć. Jak długo będzie musiał tu zostać?<br />- Tak długo, jak wciąż będzie tam.</div><div style="text-align: justify;"><br />Przełknęła tę informację niechętnie, mimo że spodziewała się tego.</div><div style="text-align: justify;"><br />- Rozumiem. - Wypatrzyła w końcu upragniony punkt. -Wiem już, gdzie go znajdę. Po prostu pozwól mi się z nim rozmówić.<br />- Kiedy tylko chcesz.</div><div style="text-align: justify;"><br />Siedział zwrócony do wszystkich tyłem, mimo że był sam. Nie zdarzało mu się to... przedtem. Lubił mieć oko na wszystko wokół. Jego nawyki śledczego często graniczyły z przesadą w czasach, gdy… ale to było już dawno.</div><div style="text-align: justify;"><br />- Reinm?</div><div style="text-align: justify;"><br />Sylwetka mężczyzny drgnęła. Siedzący obrócił się wolno, spoglądając nieśpiesznie przez ramię. Jak gdyby miała zniknąć, wzorem snu, przez jego pośpiech.</div><div style="text-align: justify;"><br />- Ty tutaj? - Chwila zawahania się. - A, nie… wy nie umieracie, prawda? - wskazał na strażnika swobodnie kręcącego się wśród gości.</div><div style="text-align: justify;"><br /><i>Nie do końca.</i> Zorana zaniemówiła. Patrzyła na jego twarz - taką jak dawniej, tak niepodobną do jego obecnego wyglądu: zmierzwionych włosów, rozbieganych oczu… obłędu.</div><div style="text-align: justify;"><br />- Czarny mi powiedział - wyjaśnił. Nie to ją zdumiało, bo czego jak czego, właściwej mu dociekliwości spodziewała się nawet w zaświatach. - Jest w porządku. Dogadaliśmy się ze względu na starą… znajomość. - Brzmiał na zrezygnowanego. Ale nie słyszała w jego głosie pretensji. - Może usiądziesz? - Spytał wreszcie, nie mogąc znieść przedłużającego się milczenia.</div><div style="text-align: justify;"><br />Pogodzony, przeszło jej przez myśl. On już jest pogodzony ze swoim losem.</div><div style="text-align: justify;"><br />Skinęła głową i usiadła, odgarniając płaszcz na plecy. W tym miejscu każdy był w swojej roli. Ona była tylko wędrowcem, a on… justycjariuszem w czerni.</div><div style="text-align: justify;"><br />- Nie sądziłam - pewność była, ostatnim, czego można było szukać w jej głosie - że w ten sposób wykorzystasz nasze stare znajomości.</div><div style="text-align: justify;"><br />Przełknęła ślinę.</div><div style="text-align: justify;"><br />- Ja również nie przypuszczałem - przytaknął, a jego ton zmiękł. - Skrzydlata, wiem, że nie jesteś tu pierwszy raz. Weź się w garść, Zorano.</div><div style="text-align: justify;"><br />Racja. Nie był to pierwszy raz. Przed chwilą tłumaczyła to Czarnemu. Zebrała się w sobie.</div><div style="text-align: justify;"><br />- Musimy pomówić.</div><div style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="35" data-original-width="100" height="35" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZbxhMx4D_JRpyCva6F3p93OcrNTzOIpEppXKIOL6tGpkB01Kd6hsSta9rHLogI6_xWInyYjyVHhXyUQIeyOcw1aMAJ6kCKQ6Wv6BbzEtzIrC9EbaEfBrEpete-XKCQ0lt3RY__9Mi_Bvz/s0/skrzyd%25C5%2582a..png" width="100" /></div><div style="text-align: center;"><br /></div>Załatwiła to szybko. Mimo że kolana jej miękły, a ręce drżały.</div><div style="text-align: justify;"><br />Było pusto i cicho, a krew wsiąkała w ziemię powoli. Pewnie miała zostać tam długo, ale to już nie było ważne. Sztylet w sercu zakończył sprawę niemal natychmiast. Szpilka łącząca światy została wyjęta. A Sokolnik śpiący bez tchu na jej kolanach mógł w końcu odejść.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZbxhMx4D_JRpyCva6F3p93OcrNTzOIpEppXKIOL6tGpkB01Kd6hsSta9rHLogI6_xWInyYjyVHhXyUQIeyOcw1aMAJ6kCKQ6Wv6BbzEtzIrC9EbaEfBrEpete-XKCQ0lt3RY__9Mi_Bvz/s100/skrzyd%25C5%2582a..png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="35" data-original-width="100" height="35" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZbxhMx4D_JRpyCva6F3p93OcrNTzOIpEppXKIOL6tGpkB01Kd6hsSta9rHLogI6_xWInyYjyVHhXyUQIeyOcw1aMAJ6kCKQ6Wv6BbzEtzIrC9EbaEfBrEpete-XKCQ0lt3RY__9Mi_Bvz/s0/skrzyd%25C5%2582a..png" width="100" /></a></div><br />Stali z Alem w milczeniu, wpatrując się w kojący widok za oknem. Oboje, mimo że z całkiem różnych przyczyn, wiedzieli, że dla Reinma nie było ratunku. Dlatego żadne z nich nie chciało o tym rozmawiać. Byli sami po tym, gdy Shanley wyszła. Meryn wyprowadził ją chyba tylko dlatego, że Zorana zupełnie nie zareagowała, gdy dziewczyna rzuciła się na nią, pełna bezsilnej wściekłości i rozżalenia. W przeciwnym razie sam pewnie ukarałby skrzydlatą za podjęcie decyzji bez konsultacji z kimkolwiek.</div><div style="text-align: justify;"><br />- On cię kochał - powiedział wreszcie medyk, przerywając milczenie.<br />- Kto?<br />- Reim - powiedział Alaryk, jak gdyby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem.<br />- Co za pomysł…<br />- Nie pożądał. Kochał cię miłością czystą, braterską. Więcej niż siostrę - podkreślił. - ale też nie jak kochankę. Miłował cię jak coś, czego się pragnie, a o czym nie ma się odwagi marzyć.</div>Zoranahttp://www.blogger.com/profile/08034384485382914507noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-39014334719082171492020-04-14T19:32:00.002+02:002020-04-14T19:32:29.649+02:00Gdy gaśnie nadzieja, jedyne co pozostaje to ciemność<br />
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Nikt się tego nie
spodziewał. Nikt nie wiedział jak się to zakończy. A ja? Jedyne o czym marzyłem
to by zniknąć. I to życzenie może się za chwilę spełnić. Będzie bolało, czułem
to. Tak samo jak słyszałem rozwrzeszczany tłum. Jak się tu znalazłem? Gdzie są
ci co mieli mnie bronić? Dlaczego mnie zostawili? Dlaczego mi nie pomogli?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12pt; text-indent: 35.4pt;">Zimno wilgotnej ściany
łagodziło ból pleców. Sto batów. Tylko tyle dostałem na do widzenia. Łaskawość
kata czy może rozkazy z góry? Głuche okrzyki tłumu zwiastowały mój koniec. A
mnie jedyne co przychodziło na myśl to głodne kruki, czekające by rozerwać moje
ciało. Wraz z otwarciem celi moja nadzieja zgasła.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Idziemy. – rzucił krótko strażnik. Nie pytałem
gdzie. Wiedziałem gdzie idę. Wiedziałem co mnie czeka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Prowadzono mnie korytarzem zrobionym z krat, gdzie
inni więźniowie siedzieli i czekali na swój wyrok. Inni siedzieli za włamania,
inni za morderstwa a jeszcze inni byli po prostu więźniami politycznymi. Mimo
to wszyscy byliśmy braćmi i siostrami w łańcuchach. I tak mnie żegnali. Każdy z
nich podszedł co krat i zaczął uderzać o nie tym co miał pod ręką. Tak wielu
pomogłem i okazałem dobroć. Niektórym oddawałem własny kawałek suchego
spleśniałego chleba. To było ich podziękowanie. Ich pożegnanie a mój marsz ku
przeznaczeniu. Nawet pochodnie wiszące na ścianach zdawały się mnie żegnać
swoim wątłym migotaniem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"> W
końcu wyszedłem na plac, gdzie miała odbyć się moja egzekucja. Widziałem tłum
ludzi. A w śród nich znajome twarze. Twarze tych co mieli mnie bronić. Ich miny
mówiły wszystko. Nienawidzę ich. Powinni zginąć tu razem ze mną. Powinni być tu
zamiast mnie. A mimo to są tam. Po tej drugiej stronie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Spojrzałem na to co miało mnie czekać. Wielki
drewniany pal i jakaś kupa gałęzi. A zatem stos. Przynajmniej przez chwilę
będzie mi ciepło. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"> Odczytano moje „zbrodnie” oraz wyrok. Tak jak sądziłem,
czekał mnie stos. Poprowadzono mnie do słupa i przywiązano do niego. Ktoś
zaczął układać wokół mnie związane suche gałęzie. A tłum coraz bardziej się
nakręcał. Coś roztrzaskało się o moją głowę. Jakiś owoc. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Ze znienawidzeniem obserwowałem to zgromadzenie.
Spojrzałem na tych, którzy mieli mnie bronić a nawet nie kiwnęli palcem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Poczułem
ciepło. Stos został podpalony. Dyn powoli wypełniał mój nos drażniącym
zapachem. Szczypał w oczy jakby miał je wydłubać samą swoja obecnością. Wraz z
kolejnymi językami ognia robiło się coraz cieplej. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- NIENAWIDZĘ WAS! – wrzasnąłem – OBYŚCIE WSZYSCY ZGINĘLI!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">To były moje ostatnie słowa nim zacząłem znikać w
obłokach dymu i ognia. Mój krzyk niósł się echem pośród murów więzienia. Aż w
końcu ucichł a mnie spowiła ciemność.<o:p></o:p></span></div>
<br />Zombbiszonhttp://www.blogger.com/profile/05447773461165599348noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-19259134647706086352019-05-03T13:58:00.002+02:002019-05-03T16:56:22.476+02:00To dzinwe miejsce cz. 2<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Idąc za demonem odczuwałem coraz
większą mieszankę niepokoju oraz ciekawości. Do tego zaczęła
pojawiać się ta dziwna aura. Pełna smutku, złości. Aż w końcu
pojawił się ten jego „kruczek”. Spodziewałem się wiele, ale
nie czegoś takiego.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po środku stała średniej wielkości
postać. Nie byle jaka postać bo kobieca. Wyglądała jakby była
stworzona z błękitnego ognia. Dookoła niej widać było ślady
ognia. Ciemne smugi, niczym węże snuły się po podłodze oraz
ścianach. Kilka z nich nawet owinęło się o pobliskie mogiły
krasnoludów.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nic takiego, mówisz? - zapytałem
patrząc na Gadurn'a. Czułem, by mu nie ufać.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co złego może być w uspokojeniu
wkurzonej kobiety? - wzruszył ramionami uśmiechając się
pobłażliwie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- No nie wiem, wszystko? - odparłem
zmieszany. Aż takim masochistą nie jestem, prawda?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Dasz sobie radę. - klepnął mnie w
ramię po czym zniknął.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Typowe dla demonów. Wpakować kogoś w
jakieś bagno po uszy, po czym wziąść nogi za pas. A ty się
człowieku męcz. Człowieku....zapomniałem, że już nim nie
jestem. Mimo to nadal nie mam pomysłu jak walczyć z tą
przerośniętą świeczką. Ani ją zdmuchnąć ani zalać wodą.
Magia lodu też raczej nie pomoże. Zwłaszcza, że za specjalnie nad
nią nie panuje.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kobieta wydała z siebie tak mocny
pisk, że aż krew poszła mi z uszu. Wtedy też nastąpiła
niewielka eksplozja błękitnego ognia. Kolejne ciemne węże pokryły
ściany. Lekko oszołomiony blaskiem i dźwiękiem schowałem się za
najbliższym sarkofagiem. Cholera, dlaczego zawsze muszę mieć takie
przygody? Zwłaszcza teraz!
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dopiero po chwili coś sobie
uświadomiłem. W tym wszystkim było coś dziwnego. Coś...znajomego.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie, to nie możliwe. - wyjrzałem za
schronienia – To musi być tylko moja wyobraźnia, prawda?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie. Nie była. To z czym, a raczej z
kim musiałem walczyć nie był nikt inny jak „ONA”. Tylko co jej
się stało? Dlaczego stała się tym czymś?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Westchnąłem. Demonologiem nie jestem,
ale ich wiedza by się mogła teraz przydać. Wyszedłem za
sarkofagu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Trochę Cię poniosło, dziewczyno! -
zawołałem. Kobieta odwróciła się w moją stronę.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jej oczy wyglądały niczym dwie
błękitne jarzące się kule. Piękne, ale zimne i niebezpieczne.
Widać było, że nie była sobą. Jej włosy, które były teraz
płomieniem unosiły się ku górze.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- TY! - wyszeptała -TO TWOJA WINA!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
No to się doigrałem.</div>
Zombbiszonhttp://www.blogger.com/profile/05447773461165599348noreply@blogger.com0Czarna, Polska50.0675169 21.25503670000000550.0267439 21.174355700000007 50.1082899 21.335717700000004tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-71256433433402964952018-12-24T17:53:00.004+01:002018-12-24T17:53:28.389+01:00Na te Święta<br />
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Drogie Panie,</span></div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Z okazji Świąt Bożego Narodzenia,
chciałbym złożyć Wam życzenia.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Dużo zdrowia i radości.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Niechaj pokój w waszych domach gości.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Oby szczęście dopisywało,</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-size: large;">By Wam już niczego nie brakowało.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Pieniędzy pliku</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Miłości bez kitu.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Oceanu weny,</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-size: large;">By wchodziły dobre rymy.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Niech gwiazdka spełni Wam marzenia.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Wesołych Święta Bożego Narodzenia </span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><br />
</span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivl7hsKcI7PsOPVDGyOfZqEjzm2wq1LQH0obS_QvNEcysBdHrYRh1BgAhoFDFlFyJxAUTNImTK85qEN0fm5RyOIuNpJdEMGI8Cm-zupojIyXpjkFbF2CHEpHBmyqxahGowkVVoLPv00qhm/s1600/5a3e6d92ab52b_o%252Csize%252C272x170%252Cq%252C71%252Ch%252C60f12b.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="170" data-original-width="272" height="250" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivl7hsKcI7PsOPVDGyOfZqEjzm2wq1LQH0obS_QvNEcysBdHrYRh1BgAhoFDFlFyJxAUTNImTK85qEN0fm5RyOIuNpJdEMGI8Cm-zupojIyXpjkFbF2CHEpHBmyqxahGowkVVoLPv00qhm/s400/5a3e6d92ab52b_o%252Csize%252C272x170%252Cq%252C71%252Ch%252C60f12b.jpg" width="400" /></a></div>
Zombbiszonhttp://www.blogger.com/profile/05447773461165599348noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-16247788559472019122018-11-21T10:36:00.001+01:002018-11-21T10:36:40.827+01:00To dziwne miejsce cz. 1<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Poczułem jak na twarz spadają mi
zimne igły. Ten cholerny lodowaty deszcz nawet w takiem miejscu nie
dawał mi spokoju. Spojrzałem w górę. Spadłem w stary szyb
górniczy. Jednak ten pajac z karczmy nie żartował, mówiąc że te
góry pochłonęły wielu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Widzę, że Ty też miałeś
„szczęście” odwiedzić to miejsce, co? - zapytałem leżący
obok mnie szkielet. Połamane golenie oraz żebra nie wróżyły mu
spokojnej śmierci.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Rozejrzałem się. Ta niewielka grota
musiała mieć jakieś wyjście. Tym bardziej, że smugi na
ścianach oznaczały jedno. Wodę. Wodę, która zbierała się tu od
czasu do czasu. I to na cztery metry.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Brawo Eathan. - skarciłem sam
siebie – Nie dość, że musiałeś zostawić Elisabeth, to jeszcze
wpadłeś do pseudo studni.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Mało nie wydałem z siebie krzyku
przerażenia, gdy coś otarło się o moją kostkę. Coś dużego i
kosmatego. Przez myśl przeszło mi co najmniej 10 bestii, ale na
moje szczęście był to tylko szczur.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chwila, szczur? Spojrzałem na niego.
Skoro jest tutaj, to znaczy, że jakoś się tu dostał, prawda?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Bu. - warknąłem do zwierzaka. Ten
nastroszył się i zaczął wiać. Popędziłem za nim. I tak jak
myślałem, było tu przejście. Długi i ciemne. A ja? Bez pochodni,
cudem bez złamania, przemoczony i głodny. Nawet zaczynałem
żałować, że nie zjadłem tego szczura.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Głęboki oddech i zaczynałem powoli
zagłębiać się w ciemności. Starałem się trzymać blisko ściany.
Gdy...coś w ciemnościach wymacałem. Długie i drewniane. Do tego
przymocowane do ściany? Po chwili macania okazało się, że to moje
zbawienie. Wyjąłem z kieszeni dwa krzemienie i cudem rozpaliłem
płomień pochodni. Nie. To nie jest przypadek. Coś tu mocno
śmierdziało. I tym razem to nie byłem ja. Upadek powinien mnie
zabić. Nawet jeśli jestem zombie, to nie miałbym prawa się
ruszać. Szczur. W takim miejscu? Nie ma mowy. Do tego pochodnia?
Tak, coś tu mocno nie było w porządku. Mimo to bez wahania
ruszyłem przed siebie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po drodze mijałem szkielety zwierząt
jak i pechowców, którzy tu wylądowali. Uczucie ciągłej
obserwacji nie opuszczało mnie na krok. Coś tutaj jest.
Coś...złego. Czułem to po aurze jaka tu panowała. W końcu
poczułem lekki powiew świeżości, a ból w nogach mówił jedno
„porąbało cię z tym spacerkiem”. Mimo to przyśpieszyłem
kroku i ujrzałem ogromną grotę. Po środku płynęła rzeka.
Dookoła były jakieś budynki. Albo wkomponowane albo wykute w samej
skale. Kika innych „ścieżek” odbiegało od samej głównej
groty.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co to za miejsce?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Stary grobowiec. - odezwał się głos
za mną.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Za mną siedział mężczyzna. Miał
około czterdziestu pięciu lat. Zniszczona czarna szata mówiła,
że był magiem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Kim, a raczej czym jesteś? - aura
jaką roztaczał nie była ludzka.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Mieszkańcem tego cudnego miejsca. -
odparł z uśmiechem – A to jest Tod, Ted i Diego. - Wskazał na
trzy wysuszone nietoperze. - A to jest Filip. - pokazał na szczura,
który zaczął nadgryzać jednego z nietoperzy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Oniemiałem. Nawet wolałem nie
wiedzieć jak długo ten ktoś tu siedzi. Ale jedno było pewne: ja
tu nie mam zamiaru zostawać. Nie z nim.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Spokojnie – odparł mężczyzna –
Jest stąd wyjście.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co? Skoro jest to dlaczego nie
uciekł?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- A poza tym, czekałem na Ciebie
Eathanie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Odskoczyłem od niego. Nie
przedstawiłem się, a mimo to wiedział kim jestem. Aura tez nie
była normalna.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Kim jesteś? - powtórzyłem moje
pytanie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nazywam się Gadurn. I jestem
demonem. - odparł ze spokojem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Czego demon chce od mnie?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Niczego specjalnego.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ta jasne. Z demonami nie robi się
układów. Wiedziałem o tym za życia. I raczej każdy by mi to
powiedział.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Spokojnie. To nic złego. - odparł
demon – Idziesz? - zapytał, klepiąc mnie w ramię. Nawet nie
zauważyłem kiedy się znalazł za mną.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jak zaczarowany poszedłem za nim.
Demony nigdy nie robią nic bezinteresownie. Zawsze jest w tym jakiś
cel. Jakiś „kruczek”. Ale jaki był tutaj? Musiałem się tego
dowiedzieć.</div>
<br />Zombbiszonhttp://www.blogger.com/profile/05447773461165599348noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-20820083792979214702018-07-01T12:57:00.003+02:002018-07-01T12:57:33.048+02:00Sen nieumarłego<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nic nie jest takie jak się
wydaje. Każdy słyszał to określenie, ale w tym jednym momencie
nabrało ono dla mnie całkiem nowego znaczenia. Głos, który kazał
mi iść przed siebie nagle kazał się zatrzymać. Zatrzymać
przed...ścianą. I to pośrodku jakiegoś lasu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Ciekawe, nieprawdaż? - zapytał
głos.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Ściana jak ściana. - odparłem. Ale
to był mój błąd.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ziemia się zatrzęsła. Z
otaczającego nas lasu w powietrze wzbiło się kilka ptaków, a
potem zapadła cisza. Kolejne tąpnięcie i ściana przed mną
zaczęła wznosić się na wyrastającym pod nią górce. Najpierw
było to niewielkie wzniesienie. Potem przypominało większy
pagórek. Gdy przestało rosnąć stał przed mną dziesięcio
metrowy golem. Kępki traw wisiały bezwładnie na jego ranieniach.
Ściana, która stała przed mną stała spokojnie na jego głowie.
Tak spokojnie, że nawet jeden kamień się z niej nie osunął.
Golem zakasłał i wypluł kawałek kamienia, który wylądował obok
mnie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Wydajesz się być zaskoczony. -
odezwał się głos w mojej głowie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nic nie odpowiedziałem. Nie potrafiłem
znaleźć odpowiednich słów.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Mówiłem, że go zatka.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Cicho bądź.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie wiadomo skąd pojawił się
starzec. Opierał się o długą sękatą laskę. Purpurowy płaszcz
był brudny na brzegach.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Czekałem na Ciebie. - odpowiedział.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Jak to czekałeś? - mowa w końcu do
mnie wróciła.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Tamten głupiec Cię uratował łamiąc
taboo.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co łamiąc?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Umarłeś Ethanie. Ale mimo to
żyjesz.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Umarłem. No tak, przecież
utonąłem. Spojrzałem na kamień wypluty przez golema. Przeniosłem
wzrok z tego „kłaczka” na mistyczną postać. Cały czas mnie
obserwował. Pewnie jakbym zagroził starcowi to jednym pacnięciem
zgniótłby mnie jak muchę.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Do czego zmierzasz? -zapytałem
starca.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Oddam Ci część Twojego
człowieczeństwa. Ale nie za darmo.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Czego chcesz? -czyżby stał przed
mną demon?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Przysługi. - odparł starzec
wyciągając dłoń - To jak?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jak ten ostatni idiota, bez namysłu
uścisnąłem mu dłoń. Podpróchniały i żółty uśmiech pojawił
się na twarzy starca.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Ten kamień – wskazał to co wypluł
golem – Był do Ciebie przywiązany. W środku jest pełno małych
kamieni dusz. To one rozerwały twoją duszę. To przez nie stałeś
się tym czym jesteś.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nieumarłym. - wyszeptałem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W tamtym momencie dotarło do mnie
o jakim taboo mówił starzec. Taboo polegającym na przywracaniu
zmarłych do życia. Coś co jest zakazane w każdej dziedzinie, a
mimo to każdy tego pragnie. Tylko, że ja nie jestem jak normalny
zombie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Pomogę Ci nim twoja natura
nieumarłego się obudzi.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Zgoda. - nie miałem wyboru. Musiałem
ratować resztki mojego człowieczeństwa.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Otworzyłem oczy. Świat lekko
się kołysał. Dopiero po dłuższej chwili przypomniałem sobie, że
przecież jadę na wozie z sianem. Coś uderzyło mnie w głowę.
Było to kolano Elizabeth. Kobieta spała. Jej oddech był płytki co
wskazywało na głęboki sen. Wyciągnąłem dłoń przed siebie.
Sen. Sen nieumarłego. Los bywa naprawdę kapryśny.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Już prawie jesteśmy. - odpowiedział
woźnica.
</div>
<br /><br />
Zombbiszonhttp://www.blogger.com/profile/05447773461165599348noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-50286677755582886502018-06-18T10:03:00.001+02:002018-06-18T10:12:37.787+02:00Przekleństwo za dobro cz. 4<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dźwięk tłuczonego szkła. Następnie
powoli rozchodząca się fala ciepła. Ostatnie to znikająca
ciemność. Te trzy rzeczy były pierwszymi odczuciami jakie
doświadczyłem. Ale, czy ja przypadkiem nie utonąłem? Więc jak?
Otworzyłem oczy. Debilizm. Przed moimi oczami pojawiła się biała
plama. Nie dość, że biała to jeszcze jasna niczym świeży śnieg
odbijający promienie słońca. Aż mnie oczy zaczęły boleć.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Widzę, że się w końcu obudziłeś?
- powiedział męski głos.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nic nie odpowiedziałem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Odpoczywaj. - jego głos był
naprawdę spokojny. Kim on jest? - Zostałeś tu przywołany.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przywołany? Niczym jakiś chowaniec?
No pięknie. Po prostu pięknie. Niech mi dadzą jeszcze miotłę i
każą stajnie zamiatać.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pukanie do drzwi.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Ojcze. - głos dziecka. Dziewczynki.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Lizabeth. - odpowiedział mężczyzna.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Kto to? Dziwnie wygląda. -
dopytywało dziecko.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Mogłabyś nas zostawić, kochanie? -
poprosił ojciec.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Dobrze. - trzaśnięcie drzwiami.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Wdała się w matkę.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jeśli jego córka potrafiła tak
trzaskać drzwiami, to chyba wolę nie znać jego żony.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Próbowałem usiąść. A biała plama
powoli przestawała być białą. Obraz stawał się coraz
wyraźniejszy. Zaczynałem dostrzegać zarysy mebli, kolory tapet na
ścianach. Nawet mój rozmówca zaczynał nabierać kształtu i
kolorów. Jedynymi białymi plamami musiały być okna. I to duże
okna, ponieważ wtedy plama robiła się nie do wytrzymania. Kolejne
pukanie do drzwi.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Sir. - głos kobiety. - Ktoś do
pana.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Idę. - usłyszałem głos odsuwanego
krzesła – A ty odpoczywaj.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W łóżku pozostałem jeszcze przez
dzień. Kolory stały się wyraźniejsze, ale sam obraz wciąż
pozostawał rozmazany. Zaczynało mnie to denerwować. Co z tego, że
umiem już „pełzać” na stojąco, skoro to dużo nie dawało.
Nawet raz czy dwa razy słyszałem jak pokojówki nazywały mnie
zombie. Czyli jednak umarłem. Chyba dobrze, że siebie nie widzę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Huk. Głośny niczym uderzenie pioruna.
Dom rozbrzmiał krzykami. Wychyliłem głowę z mojego pokoju.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Hallo? - zawołałem. Będąc na wpół
ślepy jak kret wolałem nie ruszać się z pokoju.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jeszcze więcej wrzasków. Złapałem
coś metalowego i ruszyłem przed siebie korytarzem. Potem następnym.
Schodami w dół. Poczułem dym. Coś się paliło i chyba już
wiedziałem co. Dom. Dom w którym się znajdowałem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Puście ją! - znajomy męski głos.
Bez namysłu ruszyłem w jego kierunku. Głośny trzask a po nim
głuchy odgłos. Ktoś upadł.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- OJCZE!!!!!!!!!! - dziewczynka
krzyczała ile tylko miała sił.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Podbiegłem i z całych sił w coś
uderzyłem. To coś tylko zaklnęło i upadło.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Chroń ją. - usłyszałem za sobą.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Proszę pana? - odwróciłem głowę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Ojcze? - głos dziecka załamał się.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Chroń ją. - powiedział – Chroń
moją Liz. Moją Elizabeth.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Poczułem jak wbija mi coś w nogę. A
potem poczułem falę zimna.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- To mój prezent dla Ciebie,
przyjacielu. - to były jego ostatnie słowa.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chwilę potem zostałem odepchnięty.
Tylko poczułem jak dziewczynka zostaje porwana. A ja nie mogłem z
tym nic zrobić. Znowu zrobiło się ciemno.</div>
Gdy się obudziłem, leżałem na trawie. Mój wzrok działał już prawidłowo. Chociaż wolałbym by nadal szwankował. Zgliszcza czegoś co musiało być wspaniałym dworkiem. Pod jedną z kolumn widziałem zwęglone ciało mężczyzny. Po sprawcach tej zbrodni nie było śladu. Ani po nich ani po córce nieszczęśnika. Spojrzałem na swoją dłoń. Była nie naturalnie blada. To nie była jedyna zmiana. Czułem się inaczej.<br />
- Nie martw się. - rzuciłem do nieboszczyka - Znajdę ją.<br />
- A ja Ci pomogę. - kolejny głos. Rozejrzałem się, ale nikogo tu nie było. - Ale najpierw przydało by się Ciebie w coś ubrać.<br />
Spojrzałem w dół. Byłem w samej bieliźnie.<br />
- Chyba nie będę protestował.<br />
- Chodź.- powiedział głos.<br />
Bez namysłu ruszyłem za wskazówkami jakich mi udzielał.Zombbiszonhttp://www.blogger.com/profile/05447773461165599348noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-21034655041462953132018-06-14T16:22:00.003+02:002018-06-14T16:22:29.039+02:00Przekleństwo za dobro cz. 3<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zostałem rzucony w tłum. Stu mężczyzn
czekających na swój koniec. Oczy ich wszystkich mówiły jedno
„Jesteśmy gotowi”. Oni może i się pogodzili z tym losem. Ale
czy ja również? Miałem ku temu pewne wątpliwości. Duże
wątpliwości. Chociaż to mogła być też wina kata. Wielka
paskudna gęba orka, gapiła się na nas jakbyśmy byli jego
przekąską. Na samą myśl miało się ochotę zwymiotować albo
narobić pod siebie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Ty! - wskazał na mnie. Pierwsza myśl
kazała mi uciekać. Ale mimo to ruszyłem przed siebie. Jeden ze
strażników złapał mnie za ramię, zupełnie jakby liczył na to
że ucieknę. Ciekawe gdzie, z powrotem do celi? Machnąłem
ramieniem by mu się wyrwać. Udało się. Nawet nie próbował mnie
ponownie łapać. Powolnym krokiem szedłem ku swojemu przeznaczeniu.
Ku mojemu przekleństwu. Ale tego jeszcze nie wiedziałem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zatrzymałem się przy orku. Zapach
przemoczonego psa oraz długo nie mytych zębów mógłby zaskoczyć
nawet trolla. Przełknąłem ślinę razem z próbą zwrócenia
śniadania.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co mi przygotowałeś, paskudo? -
zapytałem z rozbawieniem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Dla ciebie coś specjalnego, robaczku.
- warknął. Chyba nie miał dziś dobrego humoru.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Poprowadzono mnie w stronę wyrwy w
murze. Czując wilgoć w powietrzu już wiedziałem czym jest ta jego
„specjalność”.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Mam nadzieję, że umiesz długo
wstrzymać oddech. - jego gęba zrobiła się jeszcze bardziej
paskudna gdy się uśmiechał.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Wystarczająco by wytrzymać twój
odór. - odparłem z uśmiechem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zarzucono mi sznur na szyję. Jedno
pchnięcie i poczułem jak duży głaz ciągnie mnie w dół.
Uderzyłem w taflę wody wywołało dzwoneczki w moich uszach.
Ciśnienie z metra na metr zabierało mi powietrze z płuc. Aż w
końcu zaczęły piec. Zaczynałem się topić. Rozmyty przez wodę
obraz ustępował miejsca ciemności. Aż w końcu to co już została
tylko ciemność.
</div>
<br />Zombbiszonhttp://www.blogger.com/profile/05447773461165599348noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-50952938167578369192018-06-10T18:49:00.003+02:002018-06-14T15:27:18.896+02:00Przekleństwo za dobro cz 2<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Trzy dni. Tyle mniej
więcej siedziałem w tej przeklętej celi. Przez te trzy dni
zrozumiałem tylko trzy rzeczy:</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Pierwsza: Szum fal i srające
dookoła mewy mówiło, że jesteśmy blisko morza.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Druga: Nie ma stąd
ucieczki. Ci, którzy chcieli, to albo ginęli, albo wracali do swoich
cel.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Trzecia: Czeka nas
wszystkich śmierć.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Znając te trzy zasady, czekałem tylko na swoją kolej. A nic nie było gorsze niż to
czekanie. Nie tylko mnie ono wykańczało. Widziałem to po innych
współwięźniach. Inni odchodzili od zmysłów, a jeszcze inni
starali się pogodzić z naszym losem. Natomiast ci, którzy już to
zrobili siedzieli cicho albo pocieszali innych.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Za co siedzisz? - zapytał
mnie bezzębny starzec siadając obok.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Za to, że uratowałem
życie - odparłem z uśmiechem. To było tak ironiczne, że ciężko
było mi się nie śmiać.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Gdyby tak było, nie
siedziałbyś tutaj.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Tutaj, czyli gdzie? - Czyżby starzec wiedział gdzie jesteśmy?</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- W Czarnej Matni.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Gdy to tylko
powiedział w celi zapadła cisza. Było nas tu chyba z dwudziestu
chłopa. A sądząc po minach zebranych, każdy słyszał o tym
miejscu. Każdy, tylko nie ja. Ale wolałem nie pytać, czym dokładnie
jest to miejsce. W sumie nie musiałem. Nadejście strażnika
stanowiło moją odpowiedź.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Ty tam - zawołał do mnie
- twój czas.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Miło było Cię poznać,
chłopcze - rzucił mi na do widzenia starzec.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Cela się otworzyła i
podeszło do mnie dwóch innych strażników, którzy mu
towarzyszyli. Założyli mi kajdany na nadgarstki i szarpnęli bym
poszedł z nimi. Popychając mnie, wędrowaliśmy długim korytarzem.
Mijałem inne cele. Każdy podchodził do krat by mi się przyjrzeć.
Temu, który siedział tutaj za uratowanie życia.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
W końcu wyszliśmy
na plac. Pierwsze co mnie przywitało to suche słone powietrze.
Następne było ogrom tego miejsca. Na owym placu znajdowały się
stosy, pale, klatki i nie tylko. Wszystko to co pomagało w
obdzieraniu z człowieczeństwa. W kilku klatkach widziałem
skazańców, czy też to co z nich pozostawało. Kości i resztki
ubrań. Dwa z sześciu pali było już zarezerwowanych. Egzekucja
nieszczęśników odbyła się wczoraj. Każdy z więźniów słyszał
ich lament oraz krzyk. Spojrzałem na ptaka siedzącego na głowie
jednej z ofiar tego miejsca. Dość namiętnie penetrował jego głowę
w poszukiwaniu czegoś ciekawszego do zjedzenia.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Dajcie go tutaj.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Czyli nie przygotowali dla
mnie pala ani stos. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">(Tekst jest chyba w porządku. Sprawdziłem go 5x, 8x dałem wyrównanie. Jak coś jest nie tak to trzasnę drzwiami i pójdę skakać z mostu na główkę do szklanki z wodą)</span></div>
Zombbiszonhttp://www.blogger.com/profile/05447773461165599348noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-77711833014128446332018-06-05T18:23:00.004+02:002018-06-06T07:38:03.426+02:00Przekleństwo za dobro cz 1<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: left;">
W życiu nic nie jest proste.
Nie ma w nim ani wyznaczonych dróg ani tym bardziej konkretnych
wskazówek jak radzić sobie z daną sytuacją. Tak było i tym
razem.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.04cm;">
<div style="text-align: left;">
Wypadek. Zwykły
cholerny wypadek. Krzyki, jakieś wołanie o pomoc. I ja. Głupiec,
który chciał pomóc. No tak, zapomniałem wspomnieć o palącym się
domostwie.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.04cm;">
<div style="text-align: left;">
Akurat
przejeżdżałem obok tego wszystkiego. Nie chciałem pomagać. Za
dużo miałem na głowie, zwłaszcza terminy. Co zmieniło moje
zdanie? Krzyk kobiety.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.04cm;">
<div style="text-align: left;">
- Dziecko! -
zatrzymałem konia – Tam zostało dziecko!</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.04cm;">
<div style="text-align: left;">
Bez namysłu
zeskoczyłem z wierzchowca. Zmoczyłem płaszcz woda i wskoczyłem w
centrum „małego piekła”. Żar był niemiłosierny. Wszędzie
walały się płonące resztki mebli oraz belki. Pomimo gryzącego
dymu oraz piekącej twarzy zacząłem nawoływać.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.04cm;">
<div style="text-align: left;">
- Jest tu ktoś?!
- cisza, chociaż zdawało mi się, że ktoś przebiegł po piętrze.
Zacząłem szukać przejścia na piętro. Schody były zasłane
odłamkami, więc od razu je ominąłem.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.04cm;">
<div style="text-align: left;">
Coś się zatukło.
Niedaleko mnie otworzyły się drzwi dla służby. Coś było
zdecydowanie nie tak. Drzwi same się nie otwierają. Jednak mimo to
ruszyłem w ich kierunku. Schody prowadzące ku górze. To nie jest
przypadek.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.04cm;">
<div style="text-align: left;">
Byłem już na
pietrze. Tu ogień nie wyrządził jeszcze takich dużych szkód jak
na dole. Śmiech...dziecka?</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.04cm;">
<div style="text-align: left;">
Odwróciłem
głowę. Udało mi się ujrzeć tylko kawałek czerwonej sukni. Czyli
jednak ktoś tu był.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.04cm;">
<div style="text-align: left;">
- Zaczekaj! -
zawołałem i pobiegłem za postacią.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.04cm;">
<div style="text-align: left;">
Znowu śmiech i
znowu powoli otwierające się drzwi. Tym razem prowadziły do
pokoju. Bez namysłu wbiegłem do środa i rozejrzałem się dookoła.
W kącie siedziała skulona postać dziewczynki. Miała może z pięć
lat.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.04cm;">
<div style="text-align: left;">
- Chodź. -
powiedziałem wyciągając dłoń. Ale dziecko nawet nie drgnęło.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.04cm;">
<div style="text-align: left;">
Czując
nadchodzące ciepło złapałem ją w objęcia, po czym wyskoczyłem
przez okno prosto na balkon.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.04cm;">
<div style="text-align: left;">
Droga donikąd.
Skok może złamać mi albo nogę albo zabije nas oboje.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.04cm;">
<div style="text-align: left;">
Wybuch. Ten
cholerny wybuch sprawił, że balkon się zawalił.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.04cm;">
<div style="text-align: left;">
To była ostatnia
rzecz jaką pamiętałem. Następne co pamiętam to cela. Zimna cela
cuchnąca pleśnią, krwią, nie mytymi ciałami oraz śmiercią.
Nawet szczury były nienaturalnie duże.</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
Zombbiszonhttp://www.blogger.com/profile/05447773461165599348noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-43452943992914841082018-06-03T03:57:00.000+02:002018-06-03T04:02:14.729+02:00Za wolność naszą i... głównie naszą.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<div style="text-align: center;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<center>
<style type="text/css"> .puff img { -webkit-transition: opacity 1s linear; -moz-transition: opacity 1s linear; -ms-transition: opacity 1s linear; -o-transition: opacity 2s linear; transition: opacity 2s linear; } .zdj1, .puff:hover .zdj2 { -webkit-opacity: 1; -moz-opacity: 1; opacity: 1; } .puff:hover .zdj1, .zdj2 { -webkit-opacity: 0; -moz-opacity: 0; opacity: 0; } style="border: 3px double #000; padding: 0px;" /> </style>
<div class="puff">
<img class="zdj1" src="http://farmerownia.pl/gfx/duze/haley/haley04_y.jpg" style="position: absolute;" width="400" /> <img class="zdj2" height="308" src="https://zapodaj.net/images/80befce76c6d7.png" width="400" /></div>
</center>
<span style="font-family: "centaur" , "serif"; font-size: 26.0pt; line-height: 115%;"><i>Nefryt</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #783f04; font-family: "centaur" , "serif"; line-height: 115%;">_<i>___________________________________________________________</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="line-height: 18.4px;"><span style="color: #783f04; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b>|</b></span><span style="font-family: "centaur" , serif;"> <span style="color: #660000;">herszt zbójeckiej bandy | lat 26 | Keronijka | zwolenniczka frakcji rewolucyjnej</span> </span><span style="color: #783f04; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b>|</b></span></span></span><br />
<span style="line-height: 115%;"><span style="line-height: 18.4px;"><span style="color: #783f04; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b><br /></b></span></span></span>
</div>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<b><i>Zrobię wszystko, co będzie konieczne</i></b> - kiedyś te słowa brzmiały inaczej. Ograniczał je honor i ideały. Dziś nie ukrywa, że chodzi przede wszystkim o zemstę. Marzenia zderzyły się z realizmem, jej dumę podeptano w więziennej celi, a ludzi dla których <span style="color: #783f04;"><i>było warto</i></span> w większości już nie ma. Pozostały jej właściwie wyłącznie wspomnienia i żelazne pragnienie, by ci, których uznała za katów, odpowiedzieli za swoje czyny. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Patrząc na nią, można odnieść wrażenie, że nie ma już nic do stracenia. Żyje z rabunkowych napadów, organizuje grupy partyzanckie, które z roku na rok bardziej przypominają zwykłe bandy, coraz głośniej mówi o tym, że wojnę z Wirginią należy doprowadzić <i><span style="color: #783f04;">do końca</span></i>. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Ryzykuje, wykonując zadania, których nie chce podjąć się nikt inny, jakby chciała udowodnić, że <span style="color: #783f04; font-style: italic;">można</span>. Jakby życie było już wyłącznie przekraczaniem granic.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
A przecież <i><span style="color: #783f04;">miałaby</span></i> dla kogo żyć.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<center>
<div id="tlo1">
<div id="puste1">
</div>
<div id="nazwisko">
<i style="font-family: centaur, serif;"><span style="font-size: x-large;"></span></i></div>
<fieldset1>
</fieldset1>
<br />
<div class="suwak1">
<div style="text-align: center;">
<b><a href="http://keronia.blogspot.com/2016/07/historia-mojego-zycia.html" target="_blank"><span style="color: #660000;">Historia mojego życia</span></a></b><br />
<span style="color: #660000;"><b><br /></b><b><a href="http://keronia.blogspot.com/2017/02/przyzwyczajenia.html" target="_blank">Przyzwyczajenia</a></b></span><br />
<b><span style="color: #660000;"><br /></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><a href="http://keronia.blogspot.com/2016/04/wyglad.html" target="_blank"><span style="color: #660000;">Wygląd</span></a></b><br />
<span style="color: #660000;"><br /></span>
<span style="color: #660000;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<b><a href="http://keronia.blogspot.com/2015/10/dotychczas-poznani.html" target="_blank"><span style="color: #660000;">Powiązani</span></a></b><br />
<br /></div>
</div>
</div>
<style type="text/css">
#tlo1 {
width: 402px; /*szerokość zdjęcia*/
height: 253px; /*wysokość zdjęcia*/
background: url("https://zapodaj.net/images/c62cca351a030.png");
}
#puste1{
height: 19px; /*odległość między górą zdjęcia a suwakiem*/
}
#nazwisko {
text-align: center; /*wyśrodkowanie tekstu*/
width:100%; /*długość pola tekstowego*/
height:100px; /*szerokość pola tekstowego*/
font-family: 'Viner Hand ITC'; /*rodzaj czcionki*/
font-size: 4px; /*rozmiar czcionki*/
height: 0px; /*wysokość tekstu z nazwiskiem*/
color: #3D3D3D; /*kolor czcionki*/
text-shadow: 0px 0px 0px black, 1px 0px 2px grey; /*cienie pod tekstem*/
}
div.suwak1 {
text-align: justify; /*wyjustowany tekst w suwaku*/
height: 173px; /*długość ramki z suwakiem*/
width: 360px; /*szerokość ramki z suwakiem*/
overflow: auto; /*sprawia, że pojawia się suwak*/
padding-right: 20px; /*odległość między brzegiem ramki a tekstem, miejsce na suwak*/
border: 1px dotted #000000; /*ramka*/
border-radius: 3px; /*zaokrąglenie ramki*/
padding: 20px; /*odległość pomiędzy ramką a tekstem*/
background: transparent; /*tło w ramce*/
margin: 0px; /*odległość między ramką a brzegami zdjęcia*/
box-shadow: 1px 1px 30px #000000; /*cień ramki*/
color: #000; /*kolor tekstu*/
}
</style>
</center>
<br />
<br />
<span style="color: #660000; font-size: x-small;">Karta publikowana na potrzeby sesji, później może ulegać drobnym modyfikacjom. O wszelkie szczegóły warto pytać - nigdy nie opisuję wszystkiego. Wątkom mówię jak najbardziej tak, ale dopiero w drugiej połowie czerwca - na razie ogarniam studia i wyjazd.</span><br />
<span style="color: #660000; font-size: x-small;">Uwaga odnośnie artu: oddaje wygląd postaci, ale nie jej ubiór. Szczegóły w podzakładce <i>wygląd</i>.</span>
<span style="color: #660000; font-size: x-small;"><br /></span><br />
<br />
<br />Nefrythttp://www.blogger.com/profile/14822288888992270066noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-19783511366475097552018-03-31T20:33:00.001+02:002018-03-31T22:37:58.186+02:00Gdy przeszłość spotyka przeszłość cz. 4<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ostatnie co pamiętam to jak kładłem
się na kamiennym ołtarzu i zapewnienie że „wszystko będzie
dobrze”. Co mnie podkusiło by wierzyć wiedźmie? Oczywiście nic
nie było dobrze. Wszechobecne uczucie zagrożenia. Zniekształcone
cienie na tle gęstej mlecznej zupy. Każdy mój krok rozbrzmiewał
głuchym echem. Zupełnie jakbym szedł przez pusty kamienny
korytarz.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co to za miejsce? - mój głos
poniosło echo.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Część Ciebie, umrzyku.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Obróciłem się nerwowo. Za mną stała
postać jakby ze mgły. Od razu ją rozpoznałem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- To ty. - z jakiegoś powodu poczułem
ulgę. Ciekawe dlaczego? Czyżbym spodziewał się akurat jego? A
może rozczarowanie, że to nie jakiś wróg?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co Cię sprowadza do krainy snów?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Snów? - zdziwiłem się. To jest coś
takiego?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Owszem. Tu splatają się losy
wszystkich co byli. -tłumaczył – Zostają niczym echa zapisane w
kartach czasu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Rozejrzałem się. Czyli te wszystkie
cienie to są owe echa? Czy jest tu moje? Czy dowiem się kim jestem?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Szukasz czegoś prawda? - zapytała
postać, wyrywając mnie tym pytaniem z rozmyśleń.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Szukam samego siebie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Dlaczego? - zdziwiła się postać –
Dlaczego szukasz siebie? Przecież wiesz kim jesteś.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie. - odparłem – I dlatego szukam
odpowiedzi.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zdawało mi się, że postać patrzy na
mnie z zaciekawieniem. Cięzko było to zinterpretować nie widząc
twarzy czy nawet oczu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Chodź. - powiedział cień. A ja
ruszyłem za nim. Niczym owca porowadzona na rzeź.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Mijaliśmy kolejne echa. Inne
przypominały ludzi jeszcze inne jakby uschnięte drzewa.
Najdziwniejsze było jednak to, że moje kroki powoli cichły. Jakby
ginęły w odmętach tego dziwnego miejsca. Aż w końcu ucichły
całkowicie a ja poczułem jakbym chodził po...trawie?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przed mną pojawił się wielki cień.
Inny niż pozostałe, gdyż przypominał wielką posiadłość. Coś
na wzór...starego dworu?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co to za miejsce?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Twoje odpowiedzi.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co mas zna ...- rozejrzałem się.
Mój towarysz zniknął pozostawiając mnie przed dworem. Ten to ma
tupet. Najpierw każe iść, a potem znika jakby nigdy nic.
Najdziwniejsze było uczucie znajomego miejsca. Jakbym już tu był
wcześniej. Ciekawość znajomego miejsca wzięła górę. Ostrożnie
otworzyłem drzwi.<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ponury hol nie napawał optymizmem. Poszarpana, wyblakła tapeta odchodziła miejscami. Żyrandol pod sufitem pokryty był pajęczynami a świece były albo w całości albo do połowy wypalone. Rożnego rodzaju meble były tak zniszczone, że nadawały by się już tylko jako podpałka do ogniska. Mimo to ruszyłem dalej. A raczej coś kazało mi iść dalej. Jakaś nieznana siła.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ruszyłem w górę schodzów, aż znalazłem się na korytarzu, który nie wyglądał dużo lepiej niż główny hol. Znajomy zapach. Zapach rumianku, gruszek oraz....śmierci.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przyśpieszyłem kroku. Zapach unosił się za dzrwi przed mną. Bez namysłu i z pełnym impetem wpadłem na drzwi, które bez oporu wpuściły mnie do środka.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pokój przypominał ten w którurym powinno witać się gości. Był duży, z wysokim sufitem. Zniszone czasem zasłony starały się zakryć okna. Stół stał pod samą ścianą, a na środku znajdował się duży okrąg. Po środku niego leżało ciało. Z kąta dałao się usłyszeć cichy jęk. Męzczyna w okularach trzymał się za mocno krwawiąca ranę brzucha. Umierał. Ale czy można umrzeć w takim miejscu?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Podszedłem do niego. Męczyzna chyba mnie widział, ponieważ wpatrywał się we mnie od chwili jak wpadłem do pomieszczenia. Zaczął też coś mamrotać. A jego oczy powoli gasły.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Chroń ją. - mamrotał – Chroń moją córeczkę. Moją Liz.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- OJCZE!!!!! - odwróciłęm głowę. Cień szlachcianki przeszedł przez mnie jakby jedno z nas było duchem. - Prosze, nie zostawiaj mnie! Nie chce być sama.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- On będzie z Tobą, córeczko. - położył zakrawioną dłoń na jej policzku i pokazując środek pokoju a raczej zwłoki leżące pośrodku. - On Cię ochroni.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po tych słowacj jego dłoń zesliznęła się z jej policzka zostawiając czerwone smugi.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Coś okropnie zawyło. Cały obraz zaczął się rozpadać niczym rozbite lustro. Lecz kawałki zamiast spadać leciały do góry. Zagrożenie stawało się coraz poważniejsze. Instynktownie chciałem złapać dziewczynę, ale moja dłoń tylko przez nią przeleciała. Więc zdecydowałem uciec samotnie. Co też uczyniłem. W ostatniej chwili udało mi się zobaczyć twarz dziewczyny. Widziałem ją już kiedyś. Czułem jak niszczycielska siła mnie goni. Chce bym stał się częścią tego echa. Tego wspomnienia. A ja? Ja niczym szczur z płonącego okrętu szukałem drogi ucieczki.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Uciekałem labiryntem korytarzy, aż w końcu udało mi się wydostać z dworu. Dopiero teraz miałem odwagę spojrzeć za siebie. Nie spodziewałem się ujrzeć tego co zobaczyłem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wielka postać niszczyła dwór niczym domek z kart. Wzrostem przerastała giganta. Para białych oczu błąkałą się po okolicy wypatrując czegoś. Nim zdązyły na mnie spojrzeć zostałęm wciągnięty za pobliski krzak. Był to ten sam męzczyzna co z tamtego pokoju.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co to jest? - wyjrzałe mza krzaka akurat w momencie jak istota się oddalała wydając z siebie dziwny pomruk.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Tytan. - wyjaśnił męzczyzna wstając.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Tytan? - ruszyłem za nim.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Pradawne istoty zesłane do różnych światów. By nie mogły zagrozic już nikomu. Zdziczałe i niebezpieczne.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Jak z nimi walczyć?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie da się, więc po co umierać?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Tu musiałem przyznać mu rację.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Znalazłeś to czego szukałeś?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- I tak i nie. - wyjasniłem – Wiem jakie jest czy też było moje zadanie. Ale nie wiem kim jestem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Mężczyzna uśmiechnał się.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Dlaczego mi pomogłeś? - zapytałem z zaskoczeniem – Uratowałes mnie przed Tydtanem. Przyprowadziłeś mnie tu. Do tego wysłałes mnie do tej wiedźmy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Zorientowałeś się. - widac było, że ma ubaw.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Owszem. Kim jesteś?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Przyjacielem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zatrzymał się nad rozkopanym nagrobkiem. Przetarł mogile tak, że dało się odczytać imię osoby w nim leżącej. A raczej osoby która leżała w nim.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- To Ty, przyjacielu. - spojrzał na mnie przyjaźnie – Tak o to przeszłość spotyka przeszłość. Idź w przyszłość, Ząbku.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po tych słowach klepnął mnie w plecy wpychając do pustej mogiły. A ja czułem jakbym spadał w przepaść. Gdy się obudziłem leżałem na ziemi w jaskini. Przy ścianie leżała Janna.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co z nią? - zapytałem ochryple.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Odeszła. - wyjaśniła wiedźma – A co z Tobą?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Wiem co mam zrobić.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Naprawdę? - zdziwiłą się kobieta.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Tak i...dziękuję.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po tych słowach opuściłem jej jaskinię. Nie czułem żalu zostawiając jej ciało Janny. Wiedziałem, że się nim zaopiekuje. Że ją pochowa. A ja? Ja miałem w końcu jasny cel. Cel, który na mnie czeka...</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
Zombbiszonhttp://www.blogger.com/profile/05447773461165599348noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-65852961971856704862018-03-16T03:12:00.002+01:002018-03-27T12:17:04.330+02:00Obława, rozdział I<div style="text-align: right;">
<b><span style="font-family: "trebuchet ms" , sans-serif;">styczeń, 12 rok Ery Świetlnych Dni</span></b></div>
<div style="text-align: right;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Obudził go stukot drewna o drewno. Zastukało raz. Potem drugi. A potem trzeci.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Aed ocknął się w izbie zalanej światłem świec. Ogromnej ilości świec.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
W pomieszczeniu oprócz niego znajdowały się dwie osoby. Rozmawiały między sobą, słyszał ich głosy, ale odbierał je jako puste dźwięki. Ich sens wymykał się mu w ostatniej chwili, wydawały się być śliskie i obłe...</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Kręciło mu się w głowie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Jeden z mężczyzn – ten siedzący dalej, odziany w czerwień – podszedł do niego i zakrył mu oczy dłonią. Złota nić, którą wyhaftowano rękaw jego obszernej szaty, była szorstka w dotyku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Siennik, na którym leżał Aed, rozkołysał się niczym łódka pod wpływem łagodnych fal. Więcej nie pamiętał.</div>
<div style="text-align: center;">
♦</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Alaryk... obudził się.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Bogowie, to go uśpij. Chyba potrafisz to zrobić?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Zagracona izdebka zalana była światłem kilkunastu porozstawianych po niej świec. Na zewnątrz panowała ciemność. Księżyc był w nowiu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Zastukała ostatnia para zamykanych okiennic.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Odziany w czerwone, powłóczyste szaty elf położył rannemu mężczyźnie dłoń na twarzy, zasłaniając mu oczy, i wyszeptał krótką inkantację. Mieszaniec zapadł w głęboki sen, mierzony płytkimi, równymi oddechami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Kim on jest? – mag zwrócił się do towarzyszącego mu człowieka. – I co ci przyjdzie z tego, że będzie żył? Niemało ryzykowaliśmy, zabierając go ze sobą. Nadal ryzykujemy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Brunet zajęty był wyławianiem kawałków płótna z wiszącego nad paleniskiem kotła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Poprosiłem cię o przysługę – odpowiedział, nie przerywając czynności. – Nie o możliwość wyspowiadania się.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Dobrze już, dobrze. – Elf machnął ręką. – Każdy ma swoje tajemnice, jedni ukrywają mniej, inni więcej...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Skończ, Moyrlay, bo jestem coraz bliższy uznania, żeś jest bardziej wkurzający niż wymawianie twojego imienia.<br />
Człowiek umilkł na chwilę i zamyślił się, przyglądając się mieszańcowi.<br />
- Poskładam mu tę pogruchotaną nogę, nastawię palce i opatrzę rany, ale żebra... – zastanawiał się głośno medyk. – Źle to wygląda. Boję się, że przebiję mu płuco... Poradzisz sobie z tym?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Moyr skinął głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Prawdopodobnie tak.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Sięgnął do sakwy i wyjął z niej podłużny, obwiązany rzemieniem bursztyn. Wewnątrz jantaru połyskiwał cienki, metalowy odłamek, tkwiący w skurczonej ptasiej kostce. Elf obwiązał sobie rzemień wokół dłoni. Zacisnął powieki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Nastała chwila ciszy. Usta maga poruszały się bezgłośnie, układając się w słowa pradawnej mowy – meandrujące między szorstkimi i miękkimi dźwiękami, powtarzane od setek pokoleń, nabrzmiałe od mocy. Bursztynowy amulet delikatnie się kołysał. Płomienie świec muskały go delikatnie, niczym umoczony w złotej farbie pędzel miniaturzysty.<br />
Oddech rannego przyspieszył, stał się nieregularny. Ale tylko na chwilę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Nic mu nie jest. – Moyr otworzył oczy. – Złamał trzecie i czwarte żebro, piąte porządnie obił, ale płuco ma całe. Szczęściarz z niego, skoro zawisł na linie parę metrów nad ziemią, inaczej nie byłoby chyba co zbierać... – dodał, intensywnie mrugając. Jego aura i aura tego amuletu nie działały na siebie dobrze. Mag miał wrażenie, że zbyt długo patrzył na słońce i widzi pod powiekami jego powidoki. – Poskładaj go i nastaw mu, co trzeba, a zajmę się resztą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Alaryk spojrzał na niego z wdzięcznością. Podwinął rękawy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Może chcesz wyjść, elfi pięknisiu? – zapytał przekornie, nogą przysuwając sobie zydel. Ujął dłoń rannego i nastawił mu palce, wszystkie trzy, jeden po drugim. Zrobił to z pozorną niedbałością, która w rzeczywistości była mieszanką doświadczenia, wprawy, talentu i precyzji.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Mag jedynie odwrócił wzrok, może trochę za szybko jak na kogoś, kto nie chce dać po sobie niczego poznać.<br />
Wyciszony amulet powoli cichł.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Medyk przytargał siedzisko do drugiego końca łóżka.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Wieloodłamowe? – zainteresował się Moyrlay, szukający czegoś w swoich rzeczach.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Nie, proste – odrzekł Alaryk. – I nie otwarte. Popatrz no, ładnie się złożyło...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Elf wyłowił z garnka spłachetek lnianej tkaniny. Poczekał, aż ostygnie, wyżął go, po czym przysiadł na skraju łóżka i zaczął obmywać poharataną twarz mieszańca. </div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Zdrowo się chłopak poobijał – powiedział, bez zbędnej delikatności zrywając kolejne skrzepy krwi i brudu. – Jak dobrze pójdzie, to i tym się zajmę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Zajmij się – przytaknął mu Alaryk. – Może się jeszcze ożeni.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Moyr stanął przy łóżku i zakasał haftowane rękawy bordowej szaty. Wyjął z zanadrza przygotowany wcześniej kawałek pergaminu, chyba wyrwany z jakiejś księgi. Zaczął czytać, najpierw szeptem, potem coraz głośniej. Powieki miał półprzymknięte, po chwili przestał patrzeć na kartę. Recytował z pamięci, spod jasnych rzęs błyskały białka oczu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Płomienie świec rozjarzyły się i wystrzeliły w górę, po czym zgasły, jeden po drugim, pozostawiając po sobie cienkie, wijące się smugi dymu. Żar na palenisku przygasł jeszcze mocniej. Gęsta, lepka ciemność wpełzła przez szparę pod drzwiami i między okiennicami. Wytarte tatuaże na nadgarstkach Moyra jaśniały w ciemności, roztaczając zielonkawą, miękką poświatę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Moyrlay był samoukiem. Nie miał nigdy światłego mentora, nie przejawiał również niespotykanego talentu. Był przeciętny. Wykonane podczas magicznego rytuału tatuaże pomagały mu stabilizować zaklęcia, a także regulować ich siłę i natężenie w czasie. Elf pomagał sobie amuletami, gotowymi magicznymi formułami oraz elementami alchemii. Sam co najwyżej zbiłby nieco gorączkę lub na chwilę uśmierzył ból zęba.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Alaryk wsłuchał się w monotonne zaklęcie. Czytał w języku starszej rasy, ale ten tekst musiał być o wiele starszy niż jakakolwiek księga, którą medyk miał w dłoniach.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Mijały minuty, w izbie robiło się coraz chłodniej. Jakiś – chyba pobudzony przez pradawną magię – pierwotny instynkt kazał obawiać się tej wijącej się, niespokojnej ciemności, tęsknił do ognia, do płomieni świec. Sprawiał, że bijący od paleniska żar hipnotyzował, nęcił...</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Mag pstryknął palcami. Knoty świec rozżarzyły się i ponownie zapłonęły.<br />
Człowiek spojrzał na elfa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- To pstryknięcie palcami było na pokaz?</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Trochę tak.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
_____________________________</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
O postaciach pojawiających się w opowiadaniu można przeczytać w <a href="http://keronia.blogspot.com/1970/12/poboczni.html">zakładce, opisującej moich bohaterów pobocznych</a>.</div>
<br /></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Olżuniahttp://www.blogger.com/profile/11816359628738513963noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-18818379671604778422018-03-08T15:13:00.000+01:002018-03-08T15:13:01.551+01:00AKCJA REAKTYWACJA<div style="text-align: justify;">
Droga załogo Keronii! Wszyscy, którzy tu piszecie lub zaglądacie!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Być może pod wpływem chwili, a być może dzięki wystarczająco długiemu odpoczynkowi od fantasy jako takiego i problemów, które dawniej nas trawiły, poczułam potrzebę ruszenia tego bloga; rozkręcenia go na nowo, by funkcjonował nie tylko jako zbiór opowiadań, ale jako blog grupowy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Żeby tak się stało, potrzeba mnóstwa pracy (tak, teraz po churchillowsku obiecuję wam głównie <i>krew, znój pot i łzy</i> i mimo to mam nadzieję, że w to wejdziecie), bo blogosfera to ludzie, którzy są coraz starsi i ten świat dla nich musi mieć sens. Sentyment sentymentem, ale daleko na nim nie pojedziemy. Z rzeczy, które trzeba zrobić już na początku:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- zreorganizować geografię świata</div>
<div style="text-align: justify;">
- zastanowić się, które rasy zostają i dopracować je pod względem socjologiczno-kulturowym</div>
<div style="text-align: justify;">
- to samo tyczy się państw - określić, co zostaje, być może postawić na kilka dopracowanych pod każdym względem i białe plamy na mapie</div>
<div style="text-align: justify;">
- wszystko powyższe ująć w formie zakładek. Te, które mamy obecnie przejrzeć, niektóre poskracać, najmniej wnoszące usunąć lub utworzyć z nich coś w rodzaju będącej inspiracją wiki</div>
<div style="text-align: justify;">
- określić ogólną linię fabularną bloga (szczegółową nadal tworzymy sami) - tutaj proponuję wcześniejszy pomysł z frakcjami i comiesięczny post informacyjny o zmianach zachodzących na świecie - być może zamiast <i>aktualnie</i></div>
<div style="text-align: justify;">
- po tym wszystkim, zwerbować nowych autorów (tutaj mam kilka pomysłów, jak) - najlepiej ludzi z i spoza blogosfery</div>
<div style="text-align: justify;">
- dbać o PR i widzialność w sieci - może udział w katalogowych konkursach, może jakieś jednorazowe eventy otwarte dla ludzi spoza bloga, oczywiście spam, może fanpage na facebooku</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wiele z tych rzeczy mogę zrobić sama, ale pytanie numer jeden: <i>czy wy chcecie, żeby tego bloga rozkręcać</i>, i pytanie numer dwa - w jakim zakresie mogę (o ile mogę) liczyć na wasze zaangażowanie?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Odezwijcie się w komentarzach, podyskutujmy. Mile widziane wszelkie pomysły i refleksje - póki co może ogólne. Chciałabym zobaczyć ile osób chciałoby wejść w ten projekt i jak bardzo (bo można się angażować w reorganizację, a można tylko pisać jako swoja postać). Wtedy ewentualnie podzielimy się zadaniami i zaczniemy działać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Publikuję tutaj, zamiast odzywać się do każdego prywatnie, bo zależy mi na burzy mózgów. Wiem, że swego czasu były też osoby, które nas obserwowały - jeżeli chcą się włączyć i zostać autorami, to jest dobry moment.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niejako przy okazji, dziękuję wszystkim tym, którzy cały czas publikują opowiadania i innego rodzaju teksty.</div>
Nefrythttp://www.blogger.com/profile/14822288888992270066noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-57201135107743365632018-02-20T15:57:00.002+01:002018-02-20T15:57:12.296+01:00Gdy przeszłość spotyka przeszłość cz. 3<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Trzy dni zajęło nam znalezienie
jednej jaskini. I to z kawałkiem papieru w ręce.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jaskinia nie różniła się do tych,
które można spotkać w górach. Ciemna, głęboka i pełna czegoś
o czym bogowie woleli by zapomnieć. Na samą myśl o tym co do niej
wrzucili sprawiała, że chciało się ją omijać z daleka.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Wchodzimy? - Zapytała Janna.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Po to tu jesteśmy. - wzruszyłem
ramionami po czym zaczęliśmy zanurzać się w mrokach tego miejsca
zostawiając zachodzące słońce za nami. Zapaliłem pochodnię, ale
jej światło dużo nie pomogło.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Niemal natychmiast otoczył nas zapach
wilgoci oraz rozkopanej ziemi. Pod naszymi stopami słychać było
chrupanie kości. Cokolwiek było ich właścicielem, wolałem nie
wiedzieć dlaczego się tu znalazł. Szukał schronienia? Jak tak to
przed czym? A może przed kimś? Nie. Nie dam się znowu pogrążyć
w tych myślach. Mimo to czułem jakiś niepokój.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W końcu udało się nam dojść do
czegoś co przypominało niewielki korytarz. Spojrzałem na
towarzyszkę, która widząc moje spojrzenie wzruszyła ramionami.
Korytarz był oświetlony małymi świecami. Ruszyliśmy nim powoli.
Sam nie wiem jak głęboko prowadził, ani jak długo nim szliśmy. W
końcu nas wypuścił ze swoich objęć i znaleźliśmy się pośrodku
wielkiej groty.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po środku stał coś co przypominało
ołtarz na którym można było składać ofiary z ludzi. Obok stało
kilka świec. Nieco dalej znajdował się drewniany stół a na nim
różnego rodzaju rośliny. Większości z nich nie potrafiłem
nawet zidentyfikować. Obok stołu leżał kocioł pod którym paliło
się dziwne ognisko. Dziwne, ponieważ nie wytwarzało ono dymu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Janna!- odezwał się ktoś radośnie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Mono!- zawołała kobieta.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przed nami stanęła staruszka. Miała
na sobie zielony płaszcz przypominający zlepek liści i gałęzi.
Na głowie nosiła wianek z rumianków. Jej czarna suknia była
poszarpana na dole, a u boku wisiały trzy skurczone czaszki
zawieszone o własne włosy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Myślałam, że nie żyjesz.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie tak łatwo jest zabić starą
Mono.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Staruszka puściła Jannie oko i
spojrzała na mnie uśmiechając się bezzębnie. Poczułem jak coś
przewraca mi się w żołądku. Oby to nie była niestrawność po
Eliasie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Kto to? - wyraźnie się mną
zainteresowała, a ja zaczynałem żałować, że tu przyszedłem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nowy przyjaciel. Chce byś mu
pomogła.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Znalazł mnie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie sam. - odezwałem się. Widząc
jej wzrok dodałem – Jakiś facet jakby z czarnej mgły kazał mi
tu przyjść.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Spotkałeś go? - spuściła głowę
ale mimo to uśmiechała się.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie wiem kim był. Ale powiedział,
że pomożesz mi dowiedzieć się kim byłem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Tak powiedział?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Pomożesz?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Zobaczymy co Mono może zrobić.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Skrzyżowała ręce na piersi, a ja
poczułem dreszcz i zimny pot.</div>
<br /><br />
Zombbiszonhttp://www.blogger.com/profile/05447773461165599348noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-78572731933733359712018-02-14T08:42:00.001+01:002018-02-14T08:42:23.313+01:00WalentynkiKochane Panie,<br />
<br />
Z okazji dnia zakochanych chciałbym Wam życzyć wszystkiego co najlepsze. By Wasi partnerzy kochali Was nie tylko w ten jeden dzień w roku. Oby sprawy miłosne/uczuciowe układały się jak najlepiej. A jeśli wciąż nie macie swojego "księcia" to życzę Wam by się pokazał.<br />
<br />
<div style="text-align: right;">
Z poważaniem</div>
<div style="text-align: right;">
Pan Zombbiszon </div>
Zombbiszonhttp://www.blogger.com/profile/05447773461165599348noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-2281196512715720392018-02-13T09:10:00.003+01:002018-02-13T09:11:05.893+01:00Gdy przeszłość spotyka przeszłość cz. 2 <br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Razem z Janną leżeliśmy i
wpatrywaliśmy się w jaśniejące niebo. Słońce malowało je
odcieniami różu i pomarańczy. Wokół unosił się zapach siana.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Mówisz, że co widziałeś?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Sam już nie wiem. - Stwierdziłem
posępnie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzałem na Janne.
Wpatrywała się we mnie z niepokojem. Zupełnie jakbym był chory i
to na umyśle. A nie jestem. Chyba. Prawda? A może jestem? Może
miesza mi się w głowie? Może ktoś w niej miesza? Jak tak, to kto
oraz dlaczego?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- To dokąd jedziemy? - zapytała
Janna.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Na bagna.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Po jakie licho? - na jej twarzy
malowało się zdumienie, przerażenie oraz ciekawość. Jak można
być aż tak skomplikowanym? Tyle uczuć w jednej chwili? Ale pewnie
i tak tego nie zrozumie, więc nawet nie próbuję.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wóz z sianem kołysał się na
wszystkie strony. Wieśniak, który nim kierował zgodził się nas
podrzucić do najbliższej osady, ale nie spodziewałem się, że ta
najbliższa osada będzie oddalona AŻ o 3 dni. Pytany dlaczego ma
pole tak daleko, zaśmiał się.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Panie, jak tam dojedziemy będzie
głośnio. - rzucił rozbawiony.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
I nie kłamał. Już z oddali dało się
słyszeć gwar.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Ciekawe kim był tamten facet.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chwilę mi zeszło nim zorientowałem
się o czym kobieta mówi.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Sam bym chciał wiedzieć.
Powiedział, że jest przyjacielem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- I Ty mu zaufałeś? - uniosła jedną
brew.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie. Ale jeśli dowiem się czegoś o
swojej przeszłości....</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- A jeśli zginiesz?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Już nie żyję. - zauważyłem
posępnie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co nie znaczy, że nie możesz zginąć
ponownie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
O tym nie pomyślałem, ale
wolałem jej o tym nie mówić. Obróciłem głowę. Zdawało mi się,
że co słyszę. Tak samo jak dałbym sobie rękę uciąć, że
widziałem jakiś przemykający cień między drzewami. Chociaż,
może lepiej się nie zakładać? Kto wie, może biegałbym teraz bez
reki?</div>
<br />Zombbiszonhttp://www.blogger.com/profile/05447773461165599348noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-17784931160220938132018-02-10T16:33:00.003+01:002018-04-03T20:03:05.585+02:00Gdy przeszłość spotyka przeszłość cz. 1<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Ciepło z paleniska było nad wyraz
przyjemne, zwłaszcza gdy za oknem panował taki ziąb, że nawet
ptaki siedziały cicho. A jedyne piękno, jakie można było podziwiać, to lodowe paprocie malowane ręką samej natury.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- A... psik! - kichnąłem.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Na zdrowie, przyjacielu - odezwał
się krępy mężczyzna, niosąc dwa kubki z gorącą wodą oraz
ziołami. – Na taką pogodę to tylko nalewka z pokrzywy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Skrzywiłem się. Aż za dobrze
znałem jego nalewki.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Nie masz nic... normalnego?</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Tu to norma - odparł z uśmiechem.
Spojrzałem na mojego towarzysza.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Krepy, z gęstą czarną brodą. Kubrak
zrobiony ze skóry niedźwiedzia, a łeb bestii służyła jako
kaptur. Mężczyzna miał co najmniej dwa metry wzrostu. Spod gęstych
brwi patrzyła na mnie para bystrych oczu. Nic dziwnego że ten
„małpolud” został wodzem. Mimowolnie napiłem się jego nalewki
z pokrzywy. Ledwo powstrzymałem się od zwrócenia jej na podłogę.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Mocna rzecz, co? - ryknął ze
śmiechem.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Nie da się ukryć. - wychrypiałem.
Jakim cudem nie potruł jeszcze rodziny?
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- To gdzie teraz?</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Słyszałem o jakichś małych
wyspach. Nie dawno odkrytych.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Tak, tez o nich słyszałem. Nikt z
tamtą nie wraca.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- I tak nie mam gdzie wracać. Przecież
wiesz.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Nie twoja wina. - Mężczyzna napił
się swojego „napoju”. Nawet się nie skrzywił. Czy on ma takie
coś jak żołądek? Chyba, że to, co sobie nalał, to coś innego niż
mam ja. Albo już nie ma żołądka od picia tego CZEGOŚ – Twój
ojciec przesadził.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Sam zrobiłem głupotę.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Fakt. - kiepsko szło mu pocieszanie
– Ale mógł Cie nie wywalać z domu.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Chciałem coś odpowiedzieć, ale do
pokoju wpadła jego córka.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Burza rudych włosów w czarnej skórze
jakiegoś zwierzaka. Widząc mnie uśmiechnęła się i podbiegła
się przywitać. Jej zaczerwienione policzki nadawały jej tylko
niewinności.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Co słychać, Janno? - zapytałem.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Lepiłam bałwana z Eliasem.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Znowu ten Elias - prychnął
mężczyzna.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Dzieci. Nie ważna jak bardzo by
trzaskało mrozem one i tak wyjdą się pobawić.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Daj spokój. Nie jest zły -
skarciła go córka. Widać, że go lubiła. Zwłaszcza że pretensja
w jej głosie ukuła ojca do tego stopnia, że się skrzywił.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Daj mu szansę.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Czyją Ty trzymasz stronę?</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Niczyją. Ale daj mu się wykazać.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Zobaczę - odburknął. Zaczynałem
współczuć chłopakowi.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Siedziałem razem z nimi jeszcze przez
chwilę, po czym pożegnałem się ruszyłem w swoją stronę.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Przewróciłem się na bok. Nie wiedziałem, że umarli mogą spać. Dobra, wampiry mogą, ale coś takiego jak JA?</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Obudziłeś się. - usłyszałem
jakiś głos.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Na wpół przytomny spojrzałem przed
siebie. Mężczyzna w czarnym płaszczu siedział na wprost mnie.
Twarz miał zasłoniętą maską.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Ktoś ty? - zapytałem zrywając się
na równe nogi.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Przyjacielem. A teraz słuchaj. Wie
kto może ci – spojrzał na śpiącą Janne – Wam pomóc.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- O czym ty gadasz?
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Jeśli będziesz chciał się
dowiedzieć kim jesteś, udaj się tam.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Po tych słowach rzucił mi świstek
papieru. Gdy go złapałem i spojrzałem przed siebie mężczyzny już
nie było. Rozwinąłem świstek. Była to mapa. Wciąż zaspany
uśmiechnąłem się ponuro. Wiedziałem co to znaczy, a tym bardziej
CO jest zaznaczone.
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Zombbiszonhttp://www.blogger.com/profile/05447773461165599348noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-69417978938375965852018-01-01T10:39:00.001+01:002018-01-01T10:39:31.389+01:00Nowy Rok!Drogie i kochane Panie,<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
W tym nowym roku, chciałbym Wam życzyć dużo zdrowia, szczęścia. By Wasi partnerzy kochali Was jeszcze mocniej, a jak nie macie nikogo to życzę Wam by się pojawił. Pozdawania wszystkich egzaminów (jeśli jakieś jeszcze Was czekają), wygrania w totka co najmniej dwa razy. Jak najmniej trosk, dużo łez ze śmiechu. Spełnienia marzeń (jak nie wszystkich to chociaż części z nich) oraz dużo weny ;) Niech ten nowy rok spowijający setki niespodzianek będzie dla Was łaskawy.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;">SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU !!!</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: right;">
Życzy Wasz Ząbek :*</div>
Zombbiszonhttp://www.blogger.com/profile/05447773461165599348noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-50775406118322955242017-12-25T12:16:00.001+01:002017-12-25T12:16:47.671+01:00Tajemnica spaczonego umysłu <div style="margin-bottom: 0cm;">
Patrzyłem na kobietę, którą
poznałem zaledwie trzy tygodnie temu. Kobietę, która kazała mi
zabić jednego szaleńca. Szaleńca, który chciał uratować to co
zostało z tego rozbitego świata. Szaleńca, którego marzenie
zostało tak brutalnie zniszczone. Czarne włosy, zielone oczy. Blada
cera. Poszarpana błękitna suknia. Ręce przybrudzone, obdarte.
Gdzieniegdzie kilka zadrapań. Kim była? Co musiała przejść, by
znaleźć się dokładnie w tym miejscu? Dlaczego kazała mi go
zabić? A raczej dlaczego tak bardzo jej zależało na jego śmierci?
Co musiał jej zrobić Elias że tak bardzo chciała jego śmierci?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Coś Cię gryzie? - zapytała łagodnie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Dużo rzeczy. - odparłem spoglądając
w płomień ogniska.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Chcesz pewnie wiedzieć dlaczego
chciałam go zabić?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzałem na nią. Czyżby umiała
czytać w myślach? Sama myśl sprawiała, że dostawałem gęsiej
skórki.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Skąd Ty...- nie dokończyłem z powodu
jej uśmiechu. Było w nim coś co sprawiało, że chciało się jej
pomóc. Wysłuchać tego co ma do powiedzenia.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Znała Eliasa. Ale nie takiego jak ten,
który zginął. Zmienił się. Świat go zmienił. - zaczęła
opowiadać – Był początkującym szamanem. Po śmierci swoich
bliskich szukał miejsca. Miejsca, które będzie dla niego jak dom.
Znalazł je by je stracić. Ponownie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Wszyscy coś tracimy. - przerwałem
jej- Czasami jest to dom, rodzina. Innym razem ...- tu zrobiłem
teatralną przerwę – Człowieczeństwo.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzałem na swoje ręce. Również
były nieco bladsze od ludzkich. Tylko, że ja już nie pamiętałem
kim byłem. Wiem czym się stałem. Ale dlaczego? Co lub kto to
sprawił? Nie wiem. Nie wiem czy chcę wiedzieć. Jedne co posiadam
to te porąbane obrazy w mojej głowie oraz zapamiętane dźwięki i
zapachy.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Owszem. Ale to nie koniec jego
historii.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzałem na nią. Kim była? Czyżby
towarzyszyła mu wcześniej? Może z nim była od początku aż do
samego smutnego finału? Co ją łączyło z Eliasem? Co... Coś na
pewno. Czułem to.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Elias zemścił się na osobie
odpowiedzialnej za jego cierpienie. - kontynuowała swoją opowieść
a ja słuchałem jak zahipnotyzowany – Od tamtej pory zaczął się
zmieniać. Stał się kimś innym.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie. To na pewno nie to. Czułem, że
kobieta coś przed mną ukrywa. To było zbyt oczywiste. Sam dużo
straciłem a w zamian zyskałem tą „klątwę”. To co go zmieniło
to nie sam fakt zemsty. To musiało być coś innego. Tylko co?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Kim jesteś? - zapytałem w końcu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Czy moje imię, naprawdę jest aż tak
ważne? - zdziwiła się kobieta – W końcu nie pamiętasz
własnego.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Wszystko ma znaczenie i wszystko jest
znaczenia pozbawione. - co ja bredze? Czyżbym już gdzieś to
słyszał? - Po za tym, jestem Ząbiszon. A Ty?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Janna – odpowiedziała po chwili
namysłu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- TA Janna? - zdziwiłem się podnosząc z miejsca.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Tak. - odparła z zawstydzeniem</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W tym momencie wszystko stało się dla
mnie jasne...</div>
Zombbiszonhttp://www.blogger.com/profile/05447773461165599348noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-85954402783031170562017-12-24T19:10:00.002+01:002017-12-24T19:10:39.219+01:00Zdrowych, pogodnych, zimowych...<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Wszystkim piszącym, czytającym oraz zaglądającym na Keronię życzymy wszystkiego najlepszego: z okazji Świąt Bożego Narodzenia, zbliżającego się wielkimi krokami Nowego Roku oraz tak po prostu. Bądźcie zdrowi, niech wena i optymizm Was nie opuszczają, a czas będzie na tyle łaskawy, by wystarczyło go nie tylko na obowiązki. Życzymy Wam, byście spędzili ten i nadchodzące dni jak najlepiej, oraz żeby przyszły rok - w zależności od upodobań - spokojny lub pełen przygód - dał Wam mnóstwo okazji do wspominania i ani jednej do żałowania. </div>
<div style="text-align: justify;">
Trzymajcie się ciepło :)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMmJSLkMggGLLcOrbEYnr1a0g2FGA2Rg3U0zUDhsdKj6FRMeM9KpaLDTXK2BX0WQ0N_5egIXR4LlU1cOlTKZ5jZyW9D4lhEG2UP4vQ2VmjP4ECc4Za7FKH5hhLRq90AUv16OS5ChCLWEAh/s1600/P_20171224_175438_HDR.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMmJSLkMggGLLcOrbEYnr1a0g2FGA2Rg3U0zUDhsdKj6FRMeM9KpaLDTXK2BX0WQ0N_5egIXR4LlU1cOlTKZ5jZyW9D4lhEG2UP4vQ2VmjP4ECc4Za7FKH5hhLRq90AUv16OS5ChCLWEAh/s400/P_20171224_175438_HDR.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAe8uoDpXDnX4jAUNpUPO4cLHsVLNyQWKqM_j7L0P3sB9ptR3jgpcSZRYdaF74a4lXM6rmN7_JWqf9Kdlfg9jCpugE-cNxMYkba1X4ew8Ivu71jW-U8U0E8rIytRsR1AQt4yFXA0zKggZn/s1600/P_20171224_174954_LL.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAe8uoDpXDnX4jAUNpUPO4cLHsVLNyQWKqM_j7L0P3sB9ptR3jgpcSZRYdaF74a4lXM6rmN7_JWqf9Kdlfg9jCpugE-cNxMYkba1X4ew8Ivu71jW-U8U0E8rIytRsR1AQt4yFXA0zKggZn/s400/P_20171224_174954_LL.jpg" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
____________________</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">Specjalne podziękowania dla Zorany za klimatyczne zdjęcia!</span></div>
Nefrythttp://www.blogger.com/profile/14822288888992270066noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-22000222347087157742017-12-19T23:49:00.001+01:002018-08-31T21:25:27.176+02:00Umowna krawędź przepaści, cz. I<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
<div style="text-align: right;">
<b>Zakon Wśród Wzgórz. Czarci Ogon, Góry Przodków</b><br />
<b>997 rok Ery Uschłych Drzew</b></div>
<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Czerwone słońce wyzierało zza wzgórza. Wzniesienie rzucało długi cień na trakt biegnący ku zamkowej bramie. Było chłodno; lekki wiatr rozwiewał strzępki porannej mgły.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Nad leżącą w pyle drogi kobietą pochylało się czterech mężczyzn. Patrzących jak sroka w gnaty.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Kto to jest? – zapytał cicho jeden z wartowników, raczej sam siebie niż swoich towarzyszy. Ci zgodnie wzruszyli ramionami. Nie spodziewano się tego dnia nikogo.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Nie wiem – odrzekł ich dowódca. – Ale wygląda na to, że się mu nie poszczęściło.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Wachtowy przyklęknął obok poturbowanego ciała. Odgarnął splątane, posklejane krwią włosy koloru słomy, wyplątał z nich dłoń. Przyłożył do szyi złączone palce. I ściągnął brwi.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Cholera, ledwo dycha, ale żyje… – mruknął. Szybko powziął decyzję, o której głośno poinformował pozostałych: – Niech jeden z was pomoże mi ją przenieść. A drugi niech biegnie po medyka, byle żywo.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Ale… – wyrwało się któremuś z podkomendnych.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Kurwa, zaraz będziemy tu mieli trupa przez twoje „ale”! – wściekł się dowódca. Często się wściekał i jeszcze częściej klął. Tym razem jednak jego gniew był uzasadniony – wolał pochwałę za dobre wykonywanie obowiązków niźli kopanie dołu. Głębokiego dołu. – Roth, bierz ją za nogi. Do wartowni z nią. Ty, jak ci tam… poszukaj jakiegoś opatrunku. Niech ktoś, do licha ciężkiego, uspokoi tego konia, bo nas pozabija!</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Dopiero w wartowni zlokalizowano ranę. W klatce piersiowej, głęboką. Zbyt głęboką, by ktokolwiek utrzymał się na grzbiecie konia dłużej niż parę sekund. Pozostali na posterunku zbrojni zrobili tyle, ile mogli zrobić – rozpięli i rozcięli odzienie, przycisnęli do rany kawałek złożonego płótna i czekali.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Po trwających wieczność pięciu minutach, odliczanych miarowym biciem skrajnie osłabionego serca, gdy poddenerwowani wartownicy myśleli już, że obca kobieta umrze na ich zmianie – w progu pojawił się mistrz medycyny ze swoim czeladnikiem. Lekarz nakazał jednemu z wartowników przygotować nosze. Dokonał szybkich oględzin. Przemył ranę, po czym mocno okręcił bandażem klatkę piersiową rannej. Z pomocą swojego ucznia oraz wartowników delikatnie przeniósł kobietę na nosze. Tylko tyle mógł zrobić w ciemnym pomieszczeniu, bez narzędzi.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Alaryk, biegnij po siostrę. Sami nie damy rady.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Czeladnik skinął głową. Pobiegł.<br />
<br /></div>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZbxhMx4D_JRpyCva6F3p93OcrNTzOIpEppXKIOL6tGpkB01Kd6hsSta9rHLogI6_xWInyYjyVHhXyUQIeyOcw1aMAJ6kCKQ6Wv6BbzEtzIrC9EbaEfBrEpete-XKCQ0lt3RY__9Mi_Bvz/s1600/skrzyd%25C5%2582a..png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="35" data-original-width="100" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZbxhMx4D_JRpyCva6F3p93OcrNTzOIpEppXKIOL6tGpkB01Kd6hsSta9rHLogI6_xWInyYjyVHhXyUQIeyOcw1aMAJ6kCKQ6Wv6BbzEtzIrC9EbaEfBrEpete-XKCQ0lt3RY__9Mi_Bvz/s1600/skrzyd%25C5%2582a..png" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Siostra Izuria! – Alaryk wpadł do kapitularza. Zwróciły się ku niemu oczy kilkunastu sióstr, które nie zdążyły – jak nakazywała ich reguła – zasłonić twarzy. Intruz wtargnął niespodziewanie. – Gdzie ona jest?</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- W wirydarzu, w ogrodzie – odburknęła niechętnie starsza zakonnica. – Cichaj, młody człowieku, uszanujże…</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Młodzieniec nie uszanował. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Siostro? – krzyknął, wybiegając z klasztornego pomieszczenia. Wypadł na krużganek, przesadził niską balustradkę i puścił się pędem przez wewnętrzny dziedziniec. – Siostro! Proszę ze mną!</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Izuria podniosła się z kolan, pospiesznie otrzepując dłonie z ziemi i zarzucając na twarz chustę.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Co się dzieje? – zapytała.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Mamy pchnięcie w klatkę piersiową. – Alaryk nie czekał na nią. Kierował się już w stronę infirmerii, ponaglając mniszkę gestem. – Trzeba zmniejszyć krwawienie, inaczej będziemy mieli trupa.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Siostra otrzepała dłonie z ziemi, zebrała granatowy habit w garście i pobiegła za młodym medykiem. Po drodze zrzuciła ze stóp patynki, by za nim nadążyć. Odrzuciła także welon. Zbytnio przeszkadzał.<br />
<br /></div>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZbxhMx4D_JRpyCva6F3p93OcrNTzOIpEppXKIOL6tGpkB01Kd6hsSta9rHLogI6_xWInyYjyVHhXyUQIeyOcw1aMAJ6kCKQ6Wv6BbzEtzIrC9EbaEfBrEpete-XKCQ0lt3RY__9Mi_Bvz/s1600/skrzyd%25C5%2582a..png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="35" data-original-width="100" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZbxhMx4D_JRpyCva6F3p93OcrNTzOIpEppXKIOL6tGpkB01Kd6hsSta9rHLogI6_xWInyYjyVHhXyUQIeyOcw1aMAJ6kCKQ6Wv6BbzEtzIrC9EbaEfBrEpete-XKCQ0lt3RY__9Mi_Bvz/s1600/skrzyd%25C5%2582a..png" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Gdy ją przynieśli, miała na sobie masę krwi. Laik mógłby powątpiewać, czy posoka należy do jednej osoby, było jej tak wiele. Medyk stwierdziłby jednak, że pochodzi ona z jednego miejsca: głębokiej, wąskiej rany, znajdującej się co najwyżej dwa cale poniżej serca, powstałej najprawdopodobniej w wyniku pchnięcia nożem,. Nie było ono przypadkowe, niedbałe. Nie. Ktoś wiedział co robi, a ofiara, jeśli w ogóle się broniła, robiła to krótko. Trudno było stwierdzić czy sińce był skutkiem walki... czy może ktoś się nad nią znęcał. Obrażenia nie dotykały głowy: ofiara musiała być przytomna, gdy oprawca postanowił dokonać na niej egzekucji. Bo ktoś, kto tego dokonał, musiał być pewien, że pozbędzie się jej na zawsze. Krew, która wypłynęła z przerwanej aorty musiała tryskać jak fontanna, bo oblała nie tylko dół koszuli, ale również spodnie i buty, prawdopodobnie wtedy, gdy jej właścicielka stała jeszcze o własnych siłach. Plamy na plecach wskazywały na to, że ranna leżała na ziemi znacznie dłużej niż stała, w dodatku w kałuży własnej krwi.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Z medycznego punktu widzenia znaleziona pod bramami kobieta nie miała prawa przeżyć.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Znajda na pewno była kobietą. Może jej rysy były zbyt ostre, ramiona zbyt rozbudowane, ale bez najmniejszych wątpliwości była płci żeńskiej. Tym, co budziło zaniepokojenie – nie tylko samego medyka, ale i mężczyzn, którzy przynieśli ją tu na noszach – była jej niewielka waga. “Jest lekka jak dziecko”, powiedział jeden ze strażników. A nie wyglądała ani na niedożywioną, ani tym bardziej jak dziecko. I choć niedługo po znalezieniu jej serce zatrzymało się na krótko, uparcie trzymała się życia. Co przestawało zadziwiać w momencie, gdy jej krew okazała się mieć kolor rtęci.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Nie miało to miejsca od razu. Strażnicy znaleźli kobietę w kałuży zwyczajnej, brunatnoczerwonej krwi. Dopiero na niedługo przed jej obudzeniem się, w trakcie zmiany opatrunków okazało się, że coś jest nie tak. Jak się okazało, późniejsze wydarzenia były zwieńczeniem tego dziwnego odkrycia.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Póki co jednak medycy zakończyli oględziny. I, wymieniwszy porozumiewawcze spojrzenia, zgodnie pokręcili głowami.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Przypadek był beznadziejny. Gdyby znajda była skatowanym kotem albo psem, pewnie skręciliby jej kark, żeby się nie męczyła. Ale traf chciał, że była człowiekiem. A przynajmniej człowieka przypominała.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Wąska rana pulsowała gorącą, jasnoczerwoną cieczą, co niemal uniemożliwiało ocenę odniesionych obrażeń. Serce zdawało się być nieuszkodzone, główne aorty także, inaczej kobieta nie przeżyłaby minuty. Z pewnością odbyło się to jednak kosztem innych narządów. Płuca i pomniejszych tętnic, bo krew była spieniona, a krwioobieg wyrzucał ją z siebie rytmicznie. Być może także wątroby lub żołądka.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Nad powalanym krwią łożem w infirmerii przewinęło się wiele osób. Jako pierwsza do dzieła przystąpiła młodziutka siostra; tylko ona zdolna była ustabilizować stan rannej. Obmyła ręce z ziemi, delikatnie położyła opuszki palców na prowizorycznym opatrunku i skórze wokół rany, po czym zamknęła oczy. Czas wlókł się i chwilę trwało, nim dało się dostrzec pierwsze rezultaty. Starszy medyk rozważał, czy nie powinien był odtrącić jej magicznej pomocy i zająć się problemem po swojemu. Po paru minutach jednak krwawienie wyraźnie się zmniejszyło.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Medycy spieszyli się. Rozkładali narzędzia, starannie posegregowane w skórzanych przybornikach, raz po raz odrywając się od przygotowań, by zlustrować poczynania siostry oraz stan rannej.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Siostra odjęła ręce od pacjentki i zatoczyła się. Nogi się pod nią ugieły i wpadłaby na rozłożone na ławie narzędzia chirurgiczne, gdyby jeden z mężczyzn jej nie podtrzymał. Była wyczerpana.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Dzięki jej pomocy medycy mogli operować ranę zamiast zapchać ją wygotowanymi szmatami i zabandażować. W ruch poszły zakrzywione srebrne, cieniutkie igły, katgut, okular – zazwyczaj używany przez złotników do wykonywania precyzyjnych zdobień, teraz znalazł nowe zastosowanie – szczypce oraz opatrunki, bardzo dużo opatrunków. Szył młodszy z nich, czeladnik jeszcze, bardzo przejęty swoją rolą. Miał lepsze oko i pewniejszą rękę niż jego nauczyciel, a w dodatku wykazywał się dobrą intuicją. Pomagały mu dwie okutane granatowymi habitami nowicjuszki, po które w międzyczasie posłano. Jedna z nich podawała, odbierała i myła narzędzia. Druga trzymała nad łożem emanujący chłodnym, intensywnym światłem flakon, który użyczyła im na czas zabiegu Matka Przełożona. To dzięki niemu czeladnik mógł połączyć rozcięte tkanki. Także dzięki niemu dokładnie obejrzał ranę i odkrył, że aorta brzuszna zasklepiła się samoczynnie. To, że została uszkodzona wcześniej, nie ulegało wątpliwości. Niemożliwym było, by tak gwałtowne pchnięcie sztychem zatrzymało się przed ścianą naczynia krwionośnego, nie uszkadzając go. Jakim sposobem teraz wyglądało na nietkniętą – tu wątpliwości były nad wyraz liczne.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Matka Przełożona, opiekunka kultu Myrmidii, stała w drzwiach infirmerii i wszystkiemu się przyglądała. Kilka kroków za nią stał justycjariusz, pomocnik Mistrza Zakonu Myrmidii, Reinm.<br />
<br /></div>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZbxhMx4D_JRpyCva6F3p93OcrNTzOIpEppXKIOL6tGpkB01Kd6hsSta9rHLogI6_xWInyYjyVHhXyUQIeyOcw1aMAJ6kCKQ6Wv6BbzEtzIrC9EbaEfBrEpete-XKCQ0lt3RY__9Mi_Bvz/s1600/skrzyd%25C5%2582a..png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="35" data-original-width="100" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZbxhMx4D_JRpyCva6F3p93OcrNTzOIpEppXKIOL6tGpkB01Kd6hsSta9rHLogI6_xWInyYjyVHhXyUQIeyOcw1aMAJ6kCKQ6Wv6BbzEtzIrC9EbaEfBrEpete-XKCQ0lt3RY__9Mi_Bvz/s1600/skrzyd%25C5%2582a..png" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Czy ona ma w ogóle jakieś szanse? – zapytał czeladnik. Nieudolnie tuszował to, że się denerwował i że był bardzo zmęczony.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Ty mi powiedz – odrzekł medyk, sędziwego już wieku mężczyzna, w Zakonie sprawujący pieczę nad swym rzemiosłem.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Siedzieli na ławie, postawionej nieopodal szpitalnego łóżka, i przyglądali się kobiecie. Jej skóra była bardzo, bardzo blada, oczy miała obrysowane sinym fioletem. Oddychała płytko, ale regularnie.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Mężczyźni sączyli z kubków rozcieńczone wino i rozmawiali. Rozmawiali po raz pierwszy od paru godzin, bo podczas zabiegu wymieniali jedynie pojedyncze słowa, spojrzenia i gesty.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Kanał rany wydaje się być czystym – stwierdził czeladnik. – Jedyne zabrudzenia to pył z drogi, na której ją znaleziono i który udało mi się w większości usunąć. Krwotok wewnętrzny mniejszy niż należałoby się spodziewać, ale nadal groźny. Uszkodzone płuco, ryzyko zapalenia otrzewnej. Ostrze ominęło wątrobę i żołądek. Maść z krwawnika zmniejszy ryzyko zakażenia. Zapewne uszkodzone chrząstki żebrowe, być może pogruchotane żebra, co zapewne zmniejszyło impet…</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie – wszedł mu w słowo medyk. – I przestań powtarzać „zapewne”.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Czeladnik odetchnął głęboko i zebrał się w sobie.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Przeżyje. Nie można dopuścić do zakażenia, trzeba zastosować maść sporządzoną z <i>Achillea millefolium</i> oraz…</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Jak nie umiesz jednocześnie gadać i robić, to zamknij jadaczkę – warknął starszy mężczyzna. – Trzeba jej zmienić opatrunek, ten niedługo przesiąknie. I przygotujże tę maść zamiast mi o niej opowiadać.<br />
<br /></div>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZbxhMx4D_JRpyCva6F3p93OcrNTzOIpEppXKIOL6tGpkB01Kd6hsSta9rHLogI6_xWInyYjyVHhXyUQIeyOcw1aMAJ6kCKQ6Wv6BbzEtzIrC9EbaEfBrEpete-XKCQ0lt3RY__9Mi_Bvz/s1600/skrzyd%25C5%2582a..png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="35" data-original-width="100" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZbxhMx4D_JRpyCva6F3p93OcrNTzOIpEppXKIOL6tGpkB01Kd6hsSta9rHLogI6_xWInyYjyVHhXyUQIeyOcw1aMAJ6kCKQ6Wv6BbzEtzIrC9EbaEfBrEpete-XKCQ0lt3RY__9Mi_Bvz/s1600/skrzyd%25C5%2582a..png" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- …zastosowaliśmy odpowiednie medykamenty – dokończył relację medyk. – Najtrudniejsze przed nami, bo jeśli wda się gangrena, nici z naszych wysiłków. Wydaje mi się… – mężczyzna zawiesił głos.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Reinm oderwał wzrok od przeglądanych listów i spojrzał na niego.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Mów śmiało – zachęcił. Wstał od zasłanego papierami stołu, odwrócił się w stronę okna, przeciągnął się. Ze stojącej na parapecie szkatułki wyjął świecę, zapalił ją od dogasającego ogarka, po czym zatknął na świeczniku.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Nigdy czegoś takiego nie widziałem – powiedział medyk. – Gdyby była człowiekiem, nie przeżyłaby.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Zastępca Wielkiego Mistrza skinął głową, zamyślił się, po czym skinął głową ponownie na znak, że rozumie, że przyjmuje to do wiadomości i że nie zaniedba tego szczegółu.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Kiedy się obudzi?</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Wybudzimy ją za trzy dni.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Reinm ponownie skinął głową.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Dziękuję ci, Sagires.<br />
<br /></div>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZbxhMx4D_JRpyCva6F3p93OcrNTzOIpEppXKIOL6tGpkB01Kd6hsSta9rHLogI6_xWInyYjyVHhXyUQIeyOcw1aMAJ6kCKQ6Wv6BbzEtzIrC9EbaEfBrEpete-XKCQ0lt3RY__9Mi_Bvz/s1600/skrzyd%25C5%2582a..png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="35" data-original-width="100" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZbxhMx4D_JRpyCva6F3p93OcrNTzOIpEppXKIOL6tGpkB01Kd6hsSta9rHLogI6_xWInyYjyVHhXyUQIeyOcw1aMAJ6kCKQ6Wv6BbzEtzIrC9EbaEfBrEpete-XKCQ0lt3RY__9Mi_Bvz/s1600/skrzyd%25C5%2582a..png" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
Kobieta obudziła się po dniach dwóch, przed południem. Szczęściem – czy też nieszczęściem – tylko na chwilę, bo gdyby Mistrz Oniromancji siłą nie pozbawił jej przytomności, całe dotychczasowe starania medyków poszłyby w niwecz.<br />
<span id="docs-internal-guid-8ea5352c-ca76-9b5b-0d4b-48b04fa10464"></span><br />
<div dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify; text-indent: 13.5pt;">
<br /></div>
<div style="text-indent: 4%;">
- Obudziłaś się. To dobrze.<br />
… nie czuła. Nie pamiętała. Nie myślała w żadnym ze znanych języków.<br />
Gdzieś na brzegu świadomości pojawił się ból. Pulsował w rytmie, w którym biło serce. Zastanawiała się, skąd pochodzi, ale nie mogła sobie przypomnieć.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Napłynęło jeszcze więcej bólu. Więcej i więcej, i bez końca, niczym morska woda podmywająca brzegi. Ale nie skarżyła się, nie krzyczała, nie jęczała nawet. Nie miała siły. Nie ruszała się, bo każde, najdrobniejsze choćby drgnięcie mięśni promieniowało falami gorąca w klatce piersiowej i jamie brzusznej.<br />
Potem poczuła ciepło. Ciepło promieni słońca na twarzy oraz gorąco bijące z wnętrza ciała. Organizm walczył. Zaraz, zaraz…<br />
Organizm? Ciało? Jakie ciało?<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Zalało ją światło. Najpierw ostra biel, drażniąca oczy i zwężająca źrenice. Z tej bieli zaczęły powoli wyłaniać się kształty, w płótno tej bieli poczęły wplatać się dźwięki. Drewniane belki. Biały prostokąt po lewej. Biały prostokąt po prawej. Dźwięk przyciszonej rozmowy. Śpiew ptaka. Nie, śpiew to za dużo powiedziane. Czego ta sroka się tak drze?<br />
Zmrużyła oczy. Przytępione zmysły przez dłuższą chwilę badały otoczenie, ale go nie rozumiały. Skąd sroka? Skąd te białe prostokąty? Dlaczego oni rozmawiają? Kto rozmawia?<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Udało jej się rozejrzeć dookoła.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Leżała w łóżku. W jego nogach, na brzegu siennika siedział nieznany jej mężczyzna. Miał ciemne włosy, oczy o ciemnobrązowych tęczówkach, ubrany był w ciemną tunikę i w ogóle cała jego postać odcinała się od jasnego, nieokreślonego tła.<br />
- Znaczy się, że nasz mag nie uszkodził cię za bardzo.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Jej wzrok powoli zaczynał koncentrować się także na dalszych obszarach. Na łóżku obok leżał inny mężczyzna. Miał rękę podwieszoną ma na temblaku, a oko podbite tak paskudnie, że nie mógł go otwierać. Usztywnioną kończynę podwiązywała mu młoda kobieta ubrana w granatową, nieco zbyt obszerną suknię, z półprzezroczystą chustą zarzuconą na twarz. Rozmawiali o czymś, ranny mężczyzna się uśmiechnął.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Biała pościel, białe parawany i świeżo pobielane ściany raz po raz zlewały się w jedną jasną plamę.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Mężczyzna w czerni przyglądał się nadal. Jego wzrok był czujny, ale i ciekawski. Niczym u polującego zwierzęcia.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Najpierw dotarły do niej barwa i ton jego głosu. Słowa zostały wypowiedziane w manierze typowej dla ludzi uprzejmych. Gdzieś pod ich powierzchnią pobrzmiewała jednak stanowczość sugerująca, że pytanie nie było prośbą, a rozkazem. Dopiero potem przyszło zrozumienie tychże słów. Mimo to nie mogła skupić na nich swojej uwagi. W głowie, która zdawała się być wypełniona watą, kołatało się jedno pytanie. Gdzie skrzydła?<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Miała je, pamiętała o tym. Uwolniły się przypadkiem, gdy… no właśnie, kiedy? Ktoś chciał się na nią rzucić, ale kto? Jej myśli znów natrafiły na pustkę. Irytujące uczucie. Czy to ważne?<br />
<div style="text-indent: 4%;">
- Jak ci na imię?<br />
<div style="text-indent: 4%;">
A jednak ważne.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Tym razem wiedziała jednak, że pomysł zerwania się na nogi jest co najmniej nietrafiony i skrajnie awykonalny. Tego nauczyła się w ciągu ostatnich kilkudziesięciu sekund przytomności – jedynych, jakie wyryły się w jej pamięci. Żadnych innych zwyczajnie nie pamiętała.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
- Gdzie… gdzie ja jestem?<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Skrzydła były na miejscu, pod skórą. Czuła to. Pulsowały tępo, choć ból ten nijak nie mógł równać się lawie palącej trzewia. Jednak wcześniej nie było tego przytłumionego bólu przewiercającego czaszkę. Chyba jednak nie zemdlała sama z siebie. To przynajmniej tłumaczyłoby tępy ból potylicy, zaostrzony piskliwym, by nie rzec skrzekliwym, głosem kobiety przy sąsiednim łóżku.<br />
Oczy skrzydlatej, mimo iż przymrużone, zdawały się wręcz jaskrawo złote. Obwódki jej tęczówek odcinały się wyrazistą, ciemną linią. W spojrzeniu kobiety widać było dezorientację i nieufność.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Zmrużyła oczy, bo otaczająca ją biel raziła źrenice. Rozwieszone płótna musiały stać w słońcu bardzo długo, len rzadko kiedy był tak biały. Albo strój oficjała był tak czarny. Zresztą, było jej wszystko jedno. Myślenie i wnioskowanie przychodziło jej z niemałym trudem. Skrzydlata czuła, że ciągnie ją do tej bieli, świata, pustki i czystej energii zarazem… Odcinająca się ostro sylwetka ściągnęła ją na ziemię.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Nawet przywołanie w umyśle odpowiedniego języka było trudnością.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Na zadane pytanie mężczyzna w czerni odpowiedział z łagodnym uśmiechem.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
- Jesteś w Twierdzy Myrmidii, posadowionej na Czarcim Ogonie w Górach Przodków, w siedzibie Zakonu Sióstr Miecza, kapłanek bogini – rzekł. – Zajmujemy się Tobą za zgodą matki przełożonej, Ishoye. Mam na imię Reinm.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Kobieta miała prawo wiedzieć, kto i gdzie ją przetrzymuje, zanim odpowie na jakiekolwiek pytania. Racja i prawo gościny były po jej stronie. W ogóle miała prawo wiedzieć, przesłuchiwana czy też nie. I czymkolwiek by nie była.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
To, że zastępuje Wielkiego Mistrza Zakonu Wśród Wzgórz, że tenże Wielki Mistrz zdaje sprawę przed parą królewską Keronii i że wbrew woli tegoż Wielkiego Mistrza z Twierdzy nikt nie wyjdzie, mężczyzna na razie przemilczał. Podczas przesłuchań wskazanym było wszak to, by przesłuchiwany nie wiedział, kto go przesłuchuje i przez to nie mógł przewidzieć, które kłamstwo sprzedawać powinien, a którego sobie oszczędzić. Oczywiście znajda mogła wszystkich tych informacji mieć świadomość. Reinmowi chodziło jednak raczej o wykorzystanie jej obecnej kondycji i dezorientacji. On po prostu nie chciał jej przedwcześnie o czymkolwiek ostrzegać.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
- Teraz twoja kolej – zachęcił.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Szczerość za szczerość. A raczej odrobina szczerości za odrobinę szczerości.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Obserwował ją uważnie przez cały czas. Można by rzec, że studiował pieczołowicie najbardziej intrygujące elementy jej fizjonomii, tak jakby chciał je za chwilę naszkicować.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Oczy niczym płynne złoto. Zaostrzone kły. Oraz skrzydła, wcześniej imponujących rozmiarów, teraz niewidoczne, jeśli nie liczyć piór wytatuowanych na obojczykach. SKRZYDŁA.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Bardzo, ale to bardzo chciał dowiedzieć się, kim była ta kobieta.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Skrzydlata przymknęła na chwilę powieki. Ta chwila przeciągała się tak długo, że można by się zastanawiać, czy przypadkiem nie zasnęła.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Czarci ogon... Kurwa, gdzie to w ogóle jest?<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Trochę trwało, nim znowu na niego spojrzała. Wyglądała na zmęczoną… i podirytowaną. W zasadzie miała ochotę zapytać o coś jeszcze – na przykład w jakim kraju leży ta siedziba – ale na razie była to wiedza może nie tyle zbędna, co bezużyteczna. Równie dobrze mogła dociekać, co znajduje się za drzwiami komnaty – a i tak nie byłaby w stanie tam podejść.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
- Zama… – zawahała się, nie wiedząc, jak właściwie miałoby to imię brzmieć w danym języku. Zapatrzyła się na Reinma przez chwilę, jak gdyby szukając odpowiedzi na niewypowiedziane pytanie. Na przykład „jak to przetłumaczyć”. – Zorana. Mam na imię Zorana. – Smakowała przez chwilę brzmienie znalezionego w umyśle słowa, jakby upewniając się, czy na pewno jest tym, czym jej się wydawało. Nadal nie była tego pewna, ale miano brzmiało nie najgorzej i w jakiś sposób znajomo, tak więc postanowiła przy nim pozostać.</div>
<div style="text-indent: 4%;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<b>Koniec części pierwszej</b><br />
<div style="text-align: justify;">
______________________</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
<b>Zorana:</b> Olżuniu, ale wiesz, że takie operacje były wtedy niemożliwe?</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
<b>Olżunia:</b> Aj tam, dałam im środek tamujący krwawienie i odpowiednik lampy naftowej.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
<b>Zorana: </b>Ta, chyba żarówkę energooszczędną.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
<b>Olżunia: </b>Tak! I to wypełnioną światłem gwiazd, a więc z odnawialnego źródła energii!</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Olżuniahttp://www.blogger.com/profile/11816359628738513963noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-21807156676152025772017-12-11T17:23:00.000+01:002018-04-03T00:55:49.253+02:00Ktoś umiera, ktoś się rodzi...<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Proste zlecenie. Zabić jedną osobę.
Jedną. Niby nic trudnego, a mimo to sprawiło mi to niemało problemów. Znalezienie jej nie należało do prostych rzeczy.
Dlaczego? Cały czas się przemieszczała. I to nie po obrębie
jednego miasta, a po obu królestwach. Ale w końcu mi się udało.
Zupełnie jakby sama chciała, bym ją odnalazł. Do tego ten uśmiech.
Pełen pewności siebie. Nienawidzę tych uśmiechów. Jak bardzo
można się zmienić? Z dobrego człowieka, który chciał pomóc
innym, w kogoś tak zagubionego. Tak obolałego życiem. W kogoś
tak... innego. Dużo słyszałem o tym człowieku. Dużo zrobił dla
innych. A teraz? Teraz będzie musiał umrzeć. W imię czego?
Pieniędzy? Sławy? Ponieważ naraził się nie temu komu powinien?
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Czekałem, aż wyciągnie broń.
Nic jednak takiego nie zrobił. Mężczyzna, który stał przed mną
wpatrywał się we mnie. Zupełnie jakby czekał aż pierwszy
zaatakuję. Nie dałem mu dłużej czekać. Wyjąłem sztylet i powoli
zacząłem iść w stronę mojego celu. Atmosfera była naprawdę
magiczna. Wszystko ucichło. Zupełnie jakby świat, niczym ludzie na
arenie, czekał z zapartym tchem, oczekując finału tej sceny. I ją
dostał.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Mężczyzna dobył kostura i
rzucił się na mnie. Chwila nieuwagi i wylądowałem na ziemi. Drań
uderzył mnie najpierw w ramię, a potem podciął nogi. Chwile potem
chciał zmiażdżyć mi głowę. Nie obraziłbym się, gdyby mu się
udało, ale wciąż się uśmiechał. Zaczynało mnie to wnerwiać.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Odturlałem się od niego, robiąc tym
samym unik przed kolejnym uderzeniem. Nie będę się z nim bawił.
Ugiąłem kolana. Zupełnie jakbym kucał. Sztylet przyłożyłem
sobie do boku. Zamknąłem oczy. Cisza była tak duża, że słyszałem
jak mężczyzna szeptał do samego siebie.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Jeszcze chwila. Jeszcze nie. Już!</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Rzuciłem się na mężczyznę
wbijając mu sztylet w bok. Nawet nie jęknął. Unik. Ostrze
drugiego sztyletu, który był ukryty za moimi plecami wbiłem mu w
dół szczęki. Czarna krew popłynęła mężczyźnie z ust. Jego
uśmiech zgasł. Tak samo jak ja gasiłem jego świece życia.
Wyjąłem sztylet z jego boku i podciąłem mu gardło. Jego płomień
w tym momencie zgasł.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- On nie może tu leżeć. - odezwał
się kobiecy głos.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Obejrzałem się. Za krzaków wyszła
półnaga kobieta. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, gdzie jestem.
Pośrodku jakiejś polany.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz, że to już piąta ofiara w
tym miesiącu? - Kolejny głos. Tym razem męski.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Wiem. Szkoda, że tak skończył.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- To było konieczne. - odparła
kobieta</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Wiem - powiedziałem smutno.
Naprawdę czułem żal, że go zabiłem.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- I co teraz?</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Posprzątam - rzuciłem po chwili
namysłu.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Jak? - zapytała kobieta.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Jestem wynaturzeniem. Jestem ghulem.
Zombie. Jestem głupim zombiszonem.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Zombiszon? A mogę ci mówić Ząbek?</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Spojrzałem na nią. Księżyc właśnie
wyszedł za chmur, oświetlając jej sylwetkę.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Była nieco wychudzona. Jej strój
przypominał jeden z tych, co noszą niewolnice. Im mniej, tym lepiej.
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
- Ząbek. Podoba mi się. A Ty -
spojrzałem na nieboszczyka kucając przy nim – spoczywaj w pokoju.
Eliasie Ainsworth.</div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: justify;">
Zacząłem ucztę...</div>
</div>
Zombbiszonhttp://www.blogger.com/profile/05447773461165599348noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-86437659482197612482017-12-02T23:50:00.002+01:002017-12-19T23:30:32.996+01:00Sto słów na temat (7): Jesteś tym, co jesz<div style="text-align: center;">
<h4>
[200]</h4>
<div>
<hr noshade="noshade" />
<i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=_X7SgllcCSE" target="_blank"> [Muzyka]</a></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Za waszymi plecami wieje wiatr. Zimno przenika przez materiał, szarpie ciało, usztywnia kości, zawodzi jak krążąca pomiędzy szarymi pniami strzyga. Kolorowe liście spadają coraz gęściej, ciężkie od grubych kropel deszczu. Szarawa, tłusta breja bulgocząca leniwie w zawieszonym nad ogniskiem kociołku będzie smakować tak obrzydliwie, jak tylko może żarcie w podróży. Wiesz, że za chwilę ta masa rozleje ci się w ustach, oparzy język i zmusi do żmudnego przeżuwania wszystkiego, co się nie rozgotowało. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ale teraz to nie ma znaczenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Podnosząc kubek, słyszysz śmiech przyjaciół z przeszłości, uświadamiających nowoprzybyłego gościa, że w twoim domu nie skosztuje niczego, co choćby przypomina pieczyste.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przymykasz oczy i wdychasz zapach, który nieodmiennie kojarzy ci się z własną pracownią, lepkimi plamami na mahoniowym blacie i szelestem węgla skrobiącego o pergamin. Zapach, który wywabiał cię z pokoju, gdy matka jeszcze potrafiła cię rozpoznać. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ignorujesz nieufne spojrzenie siedzącego obok Kerończyka, który boi się spróbować.</div>
<div style="text-align: justify;">
Napawasz się przechodzącym powoli na skostniałe dłonie ciepłem i prawie pamiętasz mocny uścisk ojca.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przez chwilę patrzysz na zamkniętą w owalu naczynia taflę, czarną jak niebo w noc, w którą ulatują lampiony.</div>
<div style="text-align: justify;">
Bierzesz pierwszy, gorzkawy łyk.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przytrzymujesz chwilę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kubek jest gorący, jak powietrze w twoich rodzinnych stronach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kawa.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przez chwilę nie potrzebujesz niczego więcej.</div>
<div style="text-align: right;">
<i><b>Shel</b></i></div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i>
<i><b>Nigdy nie kupuj ryb morskich w górach</b></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Calvin i Hobbes</i></div>
<br /></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Przeważnie ryby, wędzone i zasolone. Dorsze, łososie, śledzie, czasami tłuste makrele. Do ryb serwowano miskę suchej kaszy, soczewicy lub grochu oraz – obowiązkowo – kiszoną kapustę. Zboża i strączki nie psuły się i potrafiły przetrwać nawet najdłuższe rejsy, o ile nie padły ofiarą gryzoni lub wilgoci. Kapusta zaś chroniła przed szkorbutem, a więc przed utratą zębów. Suszone mięso jadano rzadko, można by rzec, że od święta. Wtedy kucharz zamiast kaszy piekł placki z mąki rozrobionej z wodą i doprawionej majerankiem. Na pokładzie, w niewielkiej zagrodzie hodowano czasem drób i świnie. Zwierzęta szły pod nóż już od pierwszego tygodnia rejsu, by nie nadwyrężyły zapasów. Szczurów i myszy nie trzeba było wyłapywać, zajmowały się tym pokładowe koty. Czasami zostawiały nietkniętą zdobycz. Szczury jedzono także. Pito wodę i piwo, czy może raczej cienką zupę z chmielu. Od święta przepijano do siebie rozcieńczoną brandy.<br />
Tak jada się na pełnym morzu.<br />
Żeglarze kabotażowi, zwłaszcza w krótkie trasy, mają zwyczaj zabierać warzywa, owoce, mleka i sery, czasami jaja. Gotują z nich, część jedzą na surowo. Nieustanna bliskość lądu wzbudza w nich złudne poczucie bezpieczeństwa.<br />
Ale smak gruszek w ustach i zapach soli w nozdrzach zwyczajnie do siebie nie pasują. A morzu należy okazać pokorę oraz gotowość na najgorsze.</div>
<div style="text-align: right;">
<i><b>Aed</b></i><br />
<h4 style="text-align: center;">
[100]</h4>
<hr noshade="noshade" />
<div style="text-align: justify;">
- Co chcesz mi udowodnić?</div>
<div style="text-align: justify;">
Siedzieli przy zastawionym stole. Zawartość gorących półmisków parowała, wydzielając symfonię zapachów. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic; próbuj. Spokojnie, pamiętałem, że nie jesz ptaków.</div>
<div style="text-align: justify;">
Rzeczywiście, wśród masy przysmaków nie było drobiu. Szary od pieprzu groch z kapustą, tarta rybna, lukrowane jabłka. Jedyną budzącą wątpliwości potrawą był zajęczy pasztet ze śliwkami. Wszystko, z brunatną kostką piernika na czele, pachniało korzeniami. Same niepozorne kulki marcepanu musiały kosztować majątek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jakoś ci nie wierzę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uśmiechnął się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skoro musisz żyć jak człowiek, spróbuj na tym skorzystać. Smakuj.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W porządku – powiedziała wreszcie. Sięgnęła po miód, lecz on sprzątnął kielich sprzed jej nosa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na to jeszcze będzie czas.</div>
<div style="text-align: right;">
<i><b>Zorana</b></i><br />
<i><b><br /></b></i></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
Przepraszam, że tyle zmajaczyłam, ale albo nie miałam dość czasu, albo dość samozaparcia, by usiąść nad swoim tekstem. A koncept trzeba było przelać na papier.</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
W zakładce "<a href="http://keronia.blogspot.com/2016/11/sto-sow-na-temat-kompendium.html">Sto słów</a>" znajdują się jeszcze niewykorzystane tematy, nowe też jak najbardziej są mile widziane. Jeśli macie ochotę kontynuować tą inicjatywę, nie ma sprawy, zgłaszajcie pomysły.</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Zoranahttp://www.blogger.com/profile/08034384485382914507noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8066596928163870581.post-60166726864002672482017-10-15T16:21:00.000+02:002017-12-23T16:22:31.921+01:00Niedopowiedziane historie, cz. II<div dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-right: -6.75pt; margin-top: 0pt; text-align: justify; text-indent: 21pt;">
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTF8bYSN0QYbMsJY_UOLSbom3nJWZclxHAcmHoBWdZ7-nRHIzUuZS4Z_D9yOkQ2jRIj_ukOj4H_CZ61PlFsQA5Rl6KSlt8hRGYjlr0WgWDY8wR8nWk-UK8csFLSBxRK9p9ok4kWag4dlJJ/s1600/printer2.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTF8bYSN0QYbMsJY_UOLSbom3nJWZclxHAcmHoBWdZ7-nRHIzUuZS4Z_D9yOkQ2jRIj_ukOj4H_CZ61PlFsQA5Rl6KSlt8hRGYjlr0WgWDY8wR8nWk-UK8csFLSBxRK9p9ok4kWag4dlJJ/s1600/printer2.gif" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center; text-indent: 0px;">
</div>
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<a href="http://keronia.blogspot.com/2015/10/niedopowiedziane-historie_19.html" target="_blank">Część I</a></div>
<div style="text-indent: 0px;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-VkDU0JRBE9l0otYR4EJOxrGZZdVoLRYj3sT9IaQa3d1s8hyphenhyphen1KiZyo58d-A0jhsINMhAWVwAR6az_DWZhVoLHTQ2otuM40FfQmTRGvVCsuAEi9nrqMxZbh1E011xY1cQamlpC1mk91ONk/s1600/printer.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-VkDU0JRBE9l0otYR4EJOxrGZZdVoLRYj3sT9IaQa3d1s8hyphenhyphen1KiZyo58d-A0jhsINMhAWVwAR6az_DWZhVoLHTQ2otuM40FfQmTRGvVCsuAEi9nrqMxZbh1E011xY1cQamlpC1mk91ONk/s1600/printer.gif" /></a></div>
<div style="text-align: right;">
<div style="text-align: right;">
<i>lipiec 9 roku Świetlnych Dni</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>(miesiąc wcześniej)</i><br />
<i><br /></i></div>
<div style="text-indent: 4%;">
<div style="text-align: justify;">
– Pozostaje kwestia mojego zastępcy – oznajmił Reinm, zwany też Sokolnikiem. A także mistrzem Zakonu Myrmydii, dyplomatyczno-zbrojnej organizacji, której oficjalną patronką była bogini wojny, a faktyczną - para królewska Keronii.</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-indent: 4%;">
<div style="text-align: justify;">
Niemrawy pomruk rozniósł się po komnacie.</div>
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
– Ustaliliśmy, że Rada Regencyjna rozpocznie obrady zaraz po rozwiązaniu Zakonu.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
– Wasza Rada – skwitował chłodno Sokolnik – gromadzi głupców szukających korzyści dla własnych interesów. – Nie tyle atakował, co stwierdzał fakt. W zamyśleniu potarł sygnet, przedstawiający herb Zakonu: jeźdźca na wspiętym koniu, orlą przyłbicą, mieczem oraz tarczą z symbolem boginii: dziesięcioramienną gwiazdą. – Nad wami ma być Regent. – Parsknięcia zatrzęsły paroma mięśniami piwnymi. – Silny i z prawem weta.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
– Nie może być.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
– Nie ty go wybierasz!</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
– Ponadto mianowany przeze mnie – dopowiedział Mistrz, nie dając się przekrzyczeć. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
– Jeden człowiek? – zakpił jeden ze starszych Radnych, znajdujący się z dala od światła świecy. – Jeden człowiek ma samotnie kontrolować sieć Jeźdźców na terenie trzech państw?</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
– Jeden człowiek jest zawsze łatwiejszym celem niż rozproszona grupa działająca z ukrycia – zauważył inny. Odlane z cyny naszywki w kształcie łucznika i kuszy sugerowały, że właściciel ma znaczne doświadczenie z dziedziny precyzyjnego zdejmowania celów.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
– Więc ten człowiek nie będzie grzał stołka jak, za przeproszeniem, kura grzędę – odparował Reinm. Od początku obrad ponad połowa świecy zdążyła się stopić, przez co cień Mistrza zaczął pogrążać w mroku znaczną część komnaty i radnych. Wszyscy byli zmęczeni. Jemu także zaczynało brakować cierpliwości. – Każdy z nas był kiedyś Jeźdźcem, dopiero Twierdza sprawiła, że spoczęliśmy na laurach. Czasy się zmieniły. Czas wrócić do tradycji.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
<i>Jeźdźcy</i>. Tym od początku byli. Świeckimi rycerzami na szczególnie wyszkolonych koniach, czy - jak głosiły legendy - nie tylko koniach, biegłymi zarówno w ostrzu, jak i dyplomacji; niezawodnymi, bezwzględnie posłusznymi rodowi panującemu i przełożonym. Niewielka brać rozrosła się jednak z czasem i podzieliła między tych, którzy walczą z siodła, i tych, którzy walczą z komnat.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 4%;">
– Siłą Zakonu są Jeźdźcy, nie Mistrz czy Rada – przypomniała cicho Zorana. Skrzydlata, oparta dotychczas o filar podtrzymujący gwieździsty strop, obserwowała obrady w milczeniu. Spod jej przymrużonych powiek błyskały jasne oczy, oczy rozleniwionego kota. Albo może raczej oswojonej pantery, z pyskiem pełnym kłów zwodniczo schowanym między łapami. Chciało jej się spać. Nie pragnęła niczego więcej, jak zamknąć oczy i zasnąć tu i teraz, choćby na stojąco. – Na ich losach powinniśmy się skupić.</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZbxhMx4D_JRpyCva6F3p93OcrNTzOIpEppXKIOL6tGpkB01Kd6hsSta9rHLogI6_xWInyYjyVHhXyUQIeyOcw1aMAJ6kCKQ6Wv6BbzEtzIrC9EbaEfBrEpete-XKCQ0lt3RY__9Mi_Bvz/s1600/skrzyd%25C5%2582a..png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="35" data-original-width="100" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZbxhMx4D_JRpyCva6F3p93OcrNTzOIpEppXKIOL6tGpkB01Kd6hsSta9rHLogI6_xWInyYjyVHhXyUQIeyOcw1aMAJ6kCKQ6Wv6BbzEtzIrC9EbaEfBrEpete-XKCQ0lt3RY__9Mi_Bvz/s1600/skrzyd%25C5%2582a..png" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<i>sierpień 9r. Świetlnych Dni</i><br />
<i>(dzień po obradach)</i><br />
<div>
<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 4%;">
Rozmoczona, gliniasta ziemia kląskała pod kopytami koni. Ziemia parowała. Grzbiety koni parowały po długim kłusie. Płaszcze Jeźdźców schły przewieszone przez wysokie łęki rycerskich siodeł.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 4%;">
Jechali we dwójkę, sennym stępem wśród oparów porannej deszczówki, ubrani w krótkie podróżne stroje. Ona jak zawsze - bez skrzydeł, a on bez oficjalnych szat.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 4%;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Skrzydlata...<br />
<div style="text-indent: 4%;">
- Zorana - przerwała zniecierpliwiona. I, jakby po chwili dopiero zauważając wahanie towarzysza, powtórzyła - możesz mi mówić "Zorano", panie radny.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
- Nicolas - przedstawił się, godząc się tym samym na przejście na 'ty'.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
- Miło mi poznać, panie magistrze - zakpiła, nie odwracając wzroku od drogi.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
- Bakałarzu - skrzywił się mag. - Nie zdążyłem otrzymać tytułu magistra.<br />
Jakoś nie zaskoczyło ją to. W Zakonie zatrudniano wielu utalentowanych ludzi... ale nikt, kto miał przed sobą obiecującą karierę naukową nie szukał posady w osadzonym na krańcu świata klasztorze.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
- Z powodu wojny z Wirginią?<br />
<div style="text-indent: 4%;">
- Raczej z powodu zmiany rektora. - odpowiedział Nicolas niechętnie, widać nie był to dla niego wygodny temat - Powiedzmy, że uniwersytet postanowił ukrócić działalność pewnych specjalizacji.<br />
Powstrzymała się od cisnącego się na usta pytania. <i>Zaprawdę interesujące, czego mogły dotyczyć te specjalizacje.</i><br />
<div style="text-indent: 4%;">
<div style="text-indent: 4%;">
- Interesuje mnie wiele dziedzin - ku jej zaskoczeniu, mag sam podjął temat. - Takie na przykład naginanie praw natury. Zdradź mi, jak to robisz?<br />
Pokręciła głową, nie rozumiejąc pytania.<br />
- <i>Co </i>robię - spytała szorstko.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
- Nie kpij sobie ze mnie. Przecież wszyscy w radzie wiedzą, że Reinm nazywa cię skrzydlatą nie tylko z powodu roli lotnego posłańca.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Zorana wzruszyła ramionami.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
- A czy którykolwiek z nich widział mnie kiedykolwiek ze skrzydłami?<br />
<div style="text-indent: 4%;">
- A widzisz! Nie zaprzeczasz. - Mężczyzna z satysfakcji omal nie klasnął w dłonie. - Więc? Używasz jakiegoś rytuału, czy może klasycznej polimorfii? Czytałem, że czarodzieje plemienni, szamani, potrafią zmieniać postać w zwierzęcą przy pomocy duchów opiekuńczych...<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Zorana wzruszyła ramionami z rezygnacją.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz - skwitowała, zupełnie zresztą szczerze.<br />
<div style="text-indent: 4%;">
<br />
<div style="text-indent: 4%;">
Żywa wymiana zdań zakończyła się bardzo, bardzo szybko. Z jednej strony dlatego, że Zorana nie była zbyt wylewna, z drugiej zaś nie mieli sobie wiele do powiedzenia. Skupili się więc na jeździe, a że i oni, i ich konie były dobrej kondycji, mogli utrzymać dobre tempo.</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div>
<div style="text-indent: 4%;">
<div style="text-indent: 4%;">
<div style="text-indent: 4%;">
<div style="text-indent: 4%;">
<div style="text-indent: 4%;">
<div style="text-indent: 4%;">
<div style="text-indent: 4%;">
<div style="text-indent: 4%;">
<div>
<div style="text-indent: 4%;">
Jeźdźcy starali się nie odróżniać wiele od strażników dróg, których ostatnimi czasy często można było spotkać na traktach zaboru wirgińskiego. Lekka pikowana kurta, koszulka z kółek kolczych schowana pod tuniką z cienkiej wełny. Starannie przytroczone pakunki wisiały przy siodle. Obaj jeźdźcy byli przy mieczu, jak przystało na – bądź co bądź – rycerzy. Choć skrzydlata mogła wyłącznie się domyślać, jak towarzysz poradzi sobie, gdy dojdzie do bezpośredniego starcia. Byli gotowi chyba na wszystko. Poza tym, że – będąc zupełnie obcymi sobie ludźmi – mają podróżować wiele godzin. Było nie tylko niezręcznie, ale i nudno.</div>
<div>
- Pijesz dla dodania sobie rezonu? Czy może raczej by uspokoić sumienie?</div>
<div>
Początki podróży mijały raczej spokojnie, w towarzystwie szumu pobliskiej rzeki, Surany. Dotychczas wszystko szło po ich myśli, toteż Zorana z pewnym niezrozumieniem spoglądała na Radnego, który co i rusz pociągał z butelki z jemu tylko znaną zawartością. Której to jednak nietrudno było się domyślić po unoszącym się za nim zapachu. Nicolas zrobił skwaszoną minę.</div>
<div>
- Z obydwu powodów, jednak żaden z nich nie powinien cię interesować.</div>
<div>
Skrzydlata wzruszyła ramionami. No cóż, nie znali się na stopie prywatnej. </div>
<div>
- Nie noś urazy. Jak dla mnie możesz pić ile chcesz. Wolałabym tylko, abyś utrzymał się w siodle o własnych siłach.</div>
<div>
Nicolas skinął głową. Przytyk nie przeszkadzał mu jakoś szczególnie, nie zamierzał się boczyć. Mimo to rozmowa się nie kleiła. Narastający z wolna szum wody zwiastował pojawienie się w niedługim czasie katarakty.</div>
<div>
- Dlaczego “Pójdźka”? – mag odbił piłeczkę.</div>
<div>
- Co takiego? – Zorana odwróciła wzrok od drogi.</div>
<div>
- Tak cię nazwał Golvan dziś rano.</div>
<div>
- Ach.</div>
<div>
Golvan, zwany przez starą drużynę Wróblem, wraz z ognistowłosą półelfką, Piegżą, byli dawnymi towarzyszami jej i Reinma, nim ten objął stanowisko Mistrza. Cóż, niektóre pasje pozostają niezależnie od posady.</div>
<div>
- Stare czasy – żachnęła się. No, może z jej perspektywy nie aż tak stare, jednak tą informacją nie zamierzała się z magiem dzielić. – W kompanii Reinma panował zwyczaj, że należało nazwać każdego jakimś przydomkiem. Sokolnik, Wróbel, Piegża… </div>
<div>
- I Pójdźka – uzupełnił jeździec.</div>
<div>
- Nie ja go wybrałam. – Skrzywiła się.</div>
<div>
- Wiesz, dlaczego akurat ta sowa?</div>
<div>
Pokręciła głową, wywracając oczyma.</div>
<div>
- Nie mam pojęcia.</div>
<div>
Słysząc sarkazm z jej w głosie, zamilkł na moment.</div>
<div>
- Dużo patrzysz, mało mówisz… latasz nocą.</div>
<div>
Roześmiała się cicho.</div>
<div>
- Reinm rzekł raczej, że jest to drapieżnik, który poluje niezależnie od pogody – sprostowała nieśpiesznie – nawet jeśli w deszczu nie może latać, to atakuje z zie...</div>
<div>
Skrzydlata urwała, czując nagły ruch powietrza. Najpierw coś świsnęło nad ich głowami, jak spłoszony ptak potrącający gałęzie. Chwilę potem pojęli, że pierwsze z zaklęć pękło. Potem kolejne. Następny był już tylko świst przelatującego pocisku.</div>
<div>
- Oho – mruknął mag. Oboje wiedzieli, co to znaczy.</div>
<div>
- Stać! – krzyknęła ostrzegawczo Zorana, ściągając wodze. Jej kary wierzchowiec wydął chrapy i stulił uszy. Usłyszała, jak towarzysz szepce coś pod nosem. Jego oczy zmieniły się, a w stronę rzeki odleciała czarno-biała sylwetka. Nad spienioną wodą sroka zwolniła, gwałtownie wymachując skrzydłami w miejscu, zakręciła i poleciała w górę rzeki, stronę przeciwną do tej, z której przybyli. Jej długi czarny ogon zniknął im z oczu. – Stać! – powtórzyła Skrzydlata, tym razem po wirgińsku.</div>
<div>
- Zwolnić – odezwał się lakonicznie pierwszy z jeźdźców. Sam wkrótce wstrzymał konia, pozostając w tyle, tym samym przekształcając szyk ze strzelistego we wklęsły – wyraźnie planując ich otoczyć w niedalekiej przyszłości. W tej sytuacji Jeźdźcy nie zmniejszali dystansu, rozjechali się tylko nieznacznie na boki. Zwłaszcza, że zawczasu zauważyli naładowane kusze w rękach dwójki jeźdźców jadących z tyłu.</div>
<div>
Jak zauważyła Zorana, każdy z przybyszów był okuty co najmniej tak samo jak oni. No, może poza kusznikami, których nie chroniło w zasadzie nic prócz stalowego hełmu przypominającego kapelusz z rondem i pikowanej kurtki.</div>
<div>
- Bądźcie pozdrowieni – zaczął ten, który zdawał się tu dowodzić, z twardym wirgińskim akcentem, ale po keronijsku. Jeźdźcy odpowiedzieli mu oszczędnym skinieniem głowy. Zakonne przywitanie, którym posługiwali się na obradach - symboliczne dotknięcie czoła i ust - obowiązywało tylko między Jeźdźcami oraz w stosunku do Sióstr Miecza.</div>
<div>
- Witajcie – odparł oschle Nicolas, a jego kasztanka wysunęła się nieznacznie na przód. Wstrzymał ją jednak, widząc, że wzmaga to czujność strzelców. – Co sprowadza zbrojnych Wirginii na ziemie Zakonu Sióstr Miecza?</div>
<div>
Dowódca zbrojnych, mężczyzna o ogorzałej twarzy i drapieżnym spojrzeniu obrzucił ich takim spojrzeniem, jakby co najmniej nasikali do piwa gubernatorowi.</div>
<div>
- Ziemie Gubernatora, podarowane w wyrazie dobrej woli na wieczną jałmużnę Myrmydii i jej kapłankom.<br />
Wciąż to samo. Wirginia, zaślepiona ambicjami szerzenia swojej twardej, patriarchalnej i niewolniczej kultury jak zawsze miała problem z poszanowaniem różnic pomiędzy <i>wieczystą jałmużną </i>a <i>prowincją</i>. Konflikt o to rozgrywał się nieprzerwanie od trzech lat, kiedy to zdobyto jedyne wolne miasto znajdujące się na pograniczu ziem Keronii, zaboru wirgińskiego i ziem Zakonu Myrmydii. Wsparcie rycerzy 'ze wzgórz' nie polepszyło relacji, o czym najlepiej świadczyła stacjonująca od roku jednostka wirgińska jednostka dyplomatyczno-karna, stacjonująca w Twierdzy Myrmydii.<br />
Zorana, widząc, że Wirgińczyk jest nie w kij dmuchał, postanowiła włączyć się do rozmowy.</div>
<div>
- Oboje jesteśmy tu za zgodą i na polecenie Ishoye, Matki Przełożonej.</div>
<div>
Żołnierz uśmiechnął się nieładnie, a dwóch jego towarzyszy roześmiało się cicho.</div>
<div>
- My także przybywamy w jej interesie… z braterską pomocą.</div>
<div>
Jeźdźcy Zakonu ukradkiem spojrzeli po sobie. Nie mogli powiedzieć, że nie spodziewali się takiego zagrania, ale w tej chwili nie bardzo wiedzieli, o czym mówi oficer.</div>
<div>
- Doszły nas pogłoski o tym, że ktoś rozkrada mienie siostrzyczek, ku wielkiej trosce Gubernatora – wyjaśnił Wirgińczyk, udatnie naśladując ton troski. W reakcji na to twarz skrzydlatej spochmurniała teatralnie.</div>
<div>
- Niedobre to wieści – przyznała, wyrażając szczere zmartwienie, bez cienia cynizmu. – Jednak nie sądzę, by Siostry, będąc pod opieką Jeźdźców, potrzebowały wsparcia Gubernatora. Zwłaszcza, że to nasi rycerze najpewniej wytypują potencjalnego złodzieja.</div>
<div>
Oficer nie odrywał od niej wzroku. Znajdowali się w zbyt dużej odległości, by patrzeć sobie w oczy, jednak wiedziała, że mężczyzna szukał w jej twarzy śladów kłamstwa. Nie spuściła wzroku. Nie była jednak pewna, czy Wirgińczyk jej uwierzył. Szczerze w to wątpiła. Skrzydlata uruchomiła zaciśnięciem pięści magiczny przedmiot otrzymany od towarzysza podróży. Nicolas, szykuj się na najgorsze – powiedziała w myślach, mając nadzieję, że mag wie, co robić i sytuacja nie pozbawiła go refleksu. Z instrukcji wynikało, że sama siła woli miała wystarczyć za przekaźnik wiadomości, ale nie była pewna, czy to zadziałało – i niestety nie mogła spojrzeć w stronę maga, by się upewnić. </div>
<div>
Wirgińczyk wyszczerzył zęby.</div>
<div>
- Dlatego właśnie jeden z nich posłuży nam radą.</div>
<div>
Tym razem skrzydlata nie wytrzymała i skierowała pytające spojrzenie na Nicolasa. Jednak mag jakby jej nie zauważał. Minę miał nietęgą i absolutnie nie patrzył w jej stronę. Podążyła za jego wzrokiem. Dopiero teraz przyjrzała się dokładnie ostatniemu z jeźdźców. Nie zwróciła na niego uwagi, bo jak i dwaj inni towarzyszący oficerowi zbrojni miał na głowie hełm. Dopiero gdy wysunął się na przód, żgając ostrogami wielkiego, ciężkiego wierzchowca – potężniejszego nawet od jej karosza – twarz widoczna spod podniesionej przyłbicy wydała jej się znajoma. Także symbole widoczne na tarczy zaczynały jej coś przypominać.</div>
<div>
- Tengel…? – spytała, mrużąc oczy i nie kryjąc zdziwienia.</div>
<div>
- Przecież ty nie żyjesz – wydusił w końcu z siebie mag.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZbxhMx4D_JRpyCva6F3p93OcrNTzOIpEppXKIOL6tGpkB01Kd6hsSta9rHLogI6_xWInyYjyVHhXyUQIeyOcw1aMAJ6kCKQ6Wv6BbzEtzIrC9EbaEfBrEpete-XKCQ0lt3RY__9Mi_Bvz/s1600/skrzyd%25C5%2582a..png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="35" data-original-width="100" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZbxhMx4D_JRpyCva6F3p93OcrNTzOIpEppXKIOL6tGpkB01Kd6hsSta9rHLogI6_xWInyYjyVHhXyUQIeyOcw1aMAJ6kCKQ6Wv6BbzEtzIrC9EbaEfBrEpete-XKCQ0lt3RY__9Mi_Bvz/s1600/skrzyd%25C5%2582a..png" /></a></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: right;">
<i>poprzedniej nocy</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
- Możesz mi wyjaśnić – spytała skrzydlata cicho, gdy byli już sami. – Co to za szopka, Reinm?</div>
<div>
Ogarki świec zdradzały, że do świtu pozostała niecała godzina. Mistrz w zamyśleniu spoglądał przez wytłuczone okienko wielkiej rozety, zdobiącej ścianę za mistrzowskim pulpitem. Skrzydlatej przeszło przez myśl, że dawno nie widziała jej w świetle dnia, gdy komnatę rozświetlała tęcza barw. Spojrzała na Sokolnika oczekująco. Przykro było patrzeć, jak ten w gruncie rzeczy młody mężczyzna postarzał się od czasu objęcia swojego stanowiska.</div>
<div>
- Oboje dobrze wiemy, że nie ma żadnych dokumentów do przemycenia. Trójca zajęła się najważniejszymi, gdy tylko pojawiło się zagrożenie. – Kobieta wzięła głęboki oddech. – Powiedz mi, o co chodzi, a zajmę się tym.</div>
<div>
Reinm przyglądał jej się przez chwilę. Wyglądała z grubsza na trzydzieści lat. Dokładnie tak samo jak około dwunastu lat temu, kiedy się poznali. Wciąż mówiła tyle co nic i jeszcze rzadziej mrugała, lustrując wszystko zwierzęcym, jasnym spojrzeniem. Niejednego jej sposób bycia wprawił by co najmniej w zakłopotanie. Lecz nie jego.</div>
<div>
- Mamy zdrajcę – powiedział wreszcie, odwracając wzrok i patrząc gdzieś daleko. – To jeden z nas. Radny. Ktoś, kto jest obecny na nocnych obradach, przekazuje namiestnikowi nasze plany. Prawdopodobnie miał wpływ na los Tengela.</div>
<div>
- Mistrza Ostrzy? – spytała, próbując kojarzyć. Młody czarnowron podleciał i usiadł na krawędzi stłuczonego witrażu. Mistrz przegonił go ruchem ręki. Co za czasy nastały, że nie mogli ufać nawet ptakom. Zorana obserwowała jeszcze chwilę, jak czarne skrzydła rozmywają się w porannej mgle.</div>
<div>
- Sądzisz, że ten ktoś mógł się zgłosić na tę misję?</div>
<div>
- Niewykluczone – odparł po chwili namysłu. – Jednak, szczerze mówiąc, nie sądzę, by Nicolas był zdrajcą. Ma problem z piciem, prawda – przyznał – jednak jeśli chodzi o skuteczność i lojalność, nie mam co do tego wątpliwości.</div>
<div>
Widząc jej przenikliwe, kocie spojrzenie, domagające się argumentów, kontynuował.</div>
<div>
- Nicolas znał Tengela, byli towarzyszami broni przez wiele lat. Jego śmierć wstrząsnęła nim bardziej niż kimkolwiek innym.</div>
<div>
Zorana nie odpowiedziała od razu. I nie wyglądała na przekonaną.</div>
<div>
- Obyś miał rację.<br />
<div style="text-align: right;">
cdn.</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-right: -6.75pt; margin-top: 0pt;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #444444;"><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"> </span></span><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEji8csrWrNKMahtbm2RMHzvLybs_4VJ7duEEWHS5eZH9od0Ls1Y2aWsRH7sJJFEk0BrAkA6YdHYPl2PZjalOmXNY97XZGYozWapilXdScE4LmqenvtCBBrw2ZcQ_baj4Rdwf9SB992_LDSd/s1600/skrzyd%25C5%2582a..png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center; text-indent: 4%;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEji8csrWrNKMahtbm2RMHzvLybs_4VJ7duEEWHS5eZH9od0Ls1Y2aWsRH7sJJFEk0BrAkA6YdHYPl2PZjalOmXNY97XZGYozWapilXdScE4LmqenvtCBBrw2ZcQ_baj4Rdwf9SB992_LDSd/s1600/skrzyd%25C5%2582a..png" /></a></span></div>
<div style="text-align: justify;">
Spisujcie testamenty, nawracajcie się - koniec świata jest bliski. Opublikowałam część II.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ta część miała mieć stron około siedmiu... ale się w nich nie zmieściłam, a żadna rozsądna próba ucięcia go pod koniec i wrzucenia do następnego rozdziału nie przyszła mi do głowy. Tak więc serwuję Wam tutaj tylko pierwsze trzy i pół strony (edit: niecałe pięć stron), żeby nie zniechęcać Was samą długością. Następna część będzie bardziej dynamiczna - tak mi się przynajmniej wydaje, ocenicie sami. Postaram się zamknąć tą telenowelę... tfu, opowiadanie, w czterech częściach. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Proszę o konstruktywną ocenę przede wszystkim stylu i samej fabuły, bo to jest teraz mi bardzo potrzebne (jestem w połowie, zawsze jeszcze mogę coś zmienić!). Będę wdzięczna za wskazówki, co bardziej rozwinąć - akcję, przeżycia bohaterów czy opisy świata przedstawionego. Dzięki z góry za każdy komentarz.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
EDIT: Poprawione! Przynajmniej treść, nie wiem jak z samym zapisem. Czcionka ogarnięta. Publikuje z nową datą, jak wspominałam. A ponieważ zasłaniam tym samym nowe opowiadanie Ząbka, polecam do niego zajrzeć, bo jest naprawdę niezłe i czyta się je raz-dwa. No! To idę pisać licencjat xD</div>
</div>
</div>
Zoranahttp://www.blogger.com/profile/08034384485382914507noreply@blogger.com1