(100)
...
Prawa noga w przód. Lewa noga w tył. Raz. Lewa noga w bok. Prawa noga w bok. Dwa. Prawą dosunąć do lewej, lewą dosunąć do prawej. Trzy.
- Za wolno!
Więc zaczął jeszcze raz, od początku. Znowu. Znowu!
- Źle! Mówiłam, kroki do przodu masz stawiać od pięty! Nie na palcach!
Kolejny, cholerny raz. Krzyk, cmokanie i smutne oczy.
Niezadowolenie na twarzy! Bo wszystko robił źle. Mylił się i plątał.
Nie chciał się uczyć!
- Jesteś idiotą? Równo, rytmicznie. Gracja!
Tracił cierpliwość. Czuł złość, frustrację. Cholera go weźmie. Już dość!
Chciał krzyczeć, przeklinać, wrzeszczeć. Odejść!
Nie mógł. Uczyła go matka.
Brzeszczot
Spopielenie
Z mroku, jak z mgły wyłaniają się obrazy. Światło. Ciepłe, pomarańczowe. Ogień. Na chwilę mrok staje się znów nieprzenikniony, blask płomieni znika w gęstych kłębach dymu. Trzask pozwala uświadomić sobie, że wcześniej panowała nienaturalna cisza. Słychać szum, trzeszczenie płomieni, huk upadających drzew, łamane gałęzie. To chyba jedyny ruch, żywe istoty albo zdążyły uciec, albo zmieniły się w zwęglone kupki kości.
Tam, gdzie stała Tiamuuri, w dolinie, ogień już dogasał. Poczerniałe pnie potężnych drzew ledwie się tliły. Popiół wirował w rozgrzanym powietrzu. Na ziemi spoczywały częściowo spalone szczątki potężnej istoty, bóstwa, które porzuciło konające materialne ciało.
Tiamuuri krzyczy. I otwiera oczy.
Tiamuuri
...
Wiedziałem to od początku, zawsze byli przecież jacyś inni, lepsi, inteligentniejsi, bardziej odważni. Więc teraz, kiedy jestem na misji nie do wykonania, szukam oparcia. Wiszę nad przepaścią, czarną, zimną otchłanią. Macam w ciemności, szukając ręki, której mógłbym się uchwycić, kogoś, kto wskaże mi drogę.
Spadam, moje ciało drętwieje od chłodu, widzę straszliwie daleką, twardą jak nasze zasady ziemię. Krzyczę - zapomniany, bezimienny, słaby – odbite od ścian echo przynosi w odpowiedzi tylko szyderczy śmiech. Wiem, że tak powinno być.
Zawiodłem.
Uderzenie o grunt. Gwałtowny rozbłysk.
Nade mną świeci słońce. Wyciągam rękę i wspieram się o ramę łóżka. To tylko koszmar.
Shel
...
Ostrzeżenie!!! Tekst zawiera opisy szczególnej brutalności.
Dotykasz mnie,
a ja zastygam w bezruchu. Moje mięśnie tężeją, bo czuję na nagim karku gorący, lepki oddech. Widzę pokrytą smugami tłustego brudu podłogę, do której mnie przyciska. Słyszę echo jęku odartego ze słów i płaczu, któremu odebrano godność. Ogłusza mnie szum własnej krwi, zadyszka serca, które nie ma dokąd uciec. Rozmazany świat. Brak siły, by walczyć. Czuję, jak klei się do mnie, jak wpycha się między moje uda. Szarpię się. Wyrwane włosy. Krzyk. Spocone paluchy zaciskające mi usta. Walka o rozpaczliwy oddech. Ból. Rytmiczne szarpnięcia. Już tylko czekam, bo mam nadzieję, że zabije.
Mój koszmar, bo gdy ty…
Przepraszam.
Nefryt
(200)
...
Po raz kolejny ból. Do granicy wytrzymałości, na krok przed nią. Ucieczka w miękką, słodką nicość. Na tak długo, jak tylko się da, dopóki nerwy nie zapomną bólu. Dopóki nie wyrwie cię z niej rozbłysk światła, dotyk zimnej stali na gardle. Dopóki nie uderzysz plecami w coś twardego, oprzytomniejesz, zawalczysz o życie. Ten jeden raz więcej.
Nie upadła. Nie mogła, jeśli chciała żyć. Czy chciała – tego nie była już pewna.
- Ha, kazali ci mnie ocalić? Taką dali ci cenę za wolność?
Spojrzała mętnym wzrokiem w oczy oprawcy – błękitne oczy dziecka odnalezionego dwadzieścia lata temu, wśród zgliszczy, przez nią i Ezek'ela. Mieli się nim opiekować, chronić go. Nie podołali zadaniu. Zgubiła go ambicja.
- Zabij mnie – wysyczał demon ustami człowieka. – Przecież widzę, że chcesz.
Chciała, na początku. Teraz pragnęła już tylko odpocząć. Nie wiedziała, czy śmierć uwolni ją wreszcie od człowieczeństwa. Nie wiedziała, czy podopieczny pokona opętanie. Jeśli demon miał zginąć, nie z jej ręki. Nie kosztem żywiciela.
- Kończ – warknęła.
Zatopiony w trzewiach nóż nie bolał najbardziej.
Z otchłani wyrwał ją szept.
- …teraz – zajmę się nim.
Podniosła rozpalony wzrok.
- Nie zdążysz.
Gdy odnalazł ich Ezek'el, dla obojga było już za późno.
Zorana
Oni
Wciąż tutaj jest. Czuję na sobie jego spojrzenie, które powoli, tak niepokojąco śledzi każdy mój ruch. Wiem, że jest blisko.
Idę szybko z pochyloną głową i włosami skrytymi pod przyszarzałą od czasu chustą. Serce bije szybko, w nierównym rytmie, jakby bało się, że to już jego ostatni taniec – pełen przestraszonych zrywów i ciszy, która zwiastuje coraz częstszy brak sił. Czasem, gdy wycieram twarz chorego, ręka zadrży, kilka kropel spłynie w niechciane miejsca. Uśmiecham się przepraszająco, jednocześnie rozglądam się dookoła, szukam. Mam wrażenie, że mój wzrok jest rozbiegany, że Oni wiedzą, że się boję. Wykorzystują to. Prześladują.
Nie miał twarzy. Skrył ją pod cieniem rzucanym przez szary kaptur. Stał przy skrzyżowaniu dwóch dróg, widziałam, jak obserwuje drzwi do mojej chaty. Wystarczyło, że na chwilę spuściłam z niego wzrok. Zniknął. Stopił się ze spieszącymi się gdzieś ludźmi, zaszczepiając w moim sercu kolejką igiełkę niepokoju i paraliżującego przerażenia. Każdej chwili przypominam sobie list, w której oddali mi igłę do włosów. Niemal widzę jak tamtego dnia prześlizguje się przez moje drzwi i a potem bezszelestnie wsuwa kopertę pod progiem. Jak zawsze niezauważony. Przesyłający sygnał, że już wie gdzie jestem.
Boję się, że pojawi się znowu. Boję się, bo wiem, że Oni są blisko.
Isleen
Maligna
Monotonny marsz, który w chwilach ogłupiającej paniki zamienia się w bieg. Kłus – współpraca człowieka ze zwierzęciem, a zarazem sprawdzian cierpliwości. Żegluga – najbliższa sercu, lecz podstępnie rozdrapująca stare rany. Wędrówka bez końca. Byle przed siebie, dalej.
Ucieczka w nieznane. Przed tym, czego się dopuściło i tym, czego się nie zdążyło. Przed jałowym poczuciem winy. Przed sobą samym. Demony przeszłości znów straszą bardziej niż bezsenne noce, podszyte niepewnością jutra. Ich kolejne tryumfy utwierdzają w wyniszczającym przekonaniu: że walka z nimi prowadzi donikąd.
Aż w końcu zatrzymuje się. Na moment, na chwilę, by złapać oddech. Zaszywa się gdzieś daleko od ludzi, pewnie na poddaszu opuszczonego domu albo w karczemnej przybudówce (tak naprawdę nie wiadomo, gdzie; nie mówi nikomu). Przy płomieniu ogarka ceruje i zszywa znoszoną odzież. Nuci. Czyta pojedyncze, wydarte z kontekstu karty manuskryptów. Wszystko to w jakiś sposób go uspokaja. Ma wreszcie czas, żeby założyć ten cholerny, wpadający w oko kosmyk za spiczaste ucho. Naostrzyć i zakonserwować broń. Wypolerować noszony na szyi koral. Bezmyślnie postukać połamanym paznokciem w oczko pierścienia.
A potem zrywa się na równe nogi, pakuje się nieprzytomnie i rusza w drogę. Nie wie, czy dokądś ona prowadzi. Czy któregoś dnia nie powita go śladami jego własnych stóp.
Aed
***
Uwaga techniczna: jeśli ktoś w przyszłości życzy sobie akapity w tekście, niech doda o tym informacje w mailu bądź samodzielnie wstawi pięć spacji.
Kolejne tematy do wyboru (linki odsyłają do opisów):
- In vino veritas... (W winie prawda, w wodzie zdrowie - teksty na temat podatności Waszych postaci na skutki spożywania alkoholu)
Wciąż możecie dodawać swoje propozycje tematów.
Proszę o oddanie jednego głosu i podanie przybliżonego terminu, w jakim jesteście w stanie napisać teksty. Zbieram je do 6.11
stusłów
6 komentarzy:
Silva, Zorana miała rację – to chyba jedyny pozytywny tekst w notce. xD Jako że lubię chybiać z interpretacją (hm, właściwie to serio lubię), na początku myślałam, że chodzi o naukę walki. Dopiero na końcu wszystko złączyło mi się w jedną spójną całość. Ulubiony kawałek – ostatnia linijka, świetnie puentuje tekst (który jest bardzo krótki i bardzo dużo się w nim zawiera; nie umiem tak *cień zazdrości*). Dużo wykrzykników, moim zdaniem dobrze użytych.
W stusłowie Tiamuuri bardzo lubię sposób poprowadzenia narracji i wplecenia w nią opisów. Na początku opis przypominający proces budzenia się, obrazy i dźwięki narastają z każdą chwilą, potem apogeum (ckliwe wspominanie zakończenia Księżniczki Mononoke nieuniknione), a na końcu właściwa pobudka. Opis popiołów i spalonych kości w Twoim wykonaniu nie mógł mnie nie kupić. Kupił.
No to teraz teksty Nef. W obydwu podoba mi się to, że wzięłaś na warsztat czas teraźniejszy, co w połączeniu z 1. osobą tworzy nietypową narrację – uważam, że bardzo udaną (choćby dlatego, że bez kursywy wiadomo, że "Zawiodłem." jest niewypowiedzianą myślą, nie fragmentem narracji; a poza tym zupełnie inaczej się przecież takie teksty czyta). W odbiorze pierwszego najbardziej lubię to, że rozmywa mi się granica między metaforą tego, co czuje Shel, a opisem snu (piszę o swoich odczuciach oczywiście). "[...] straszliwie daleką, twardą jak nasze zasady ziemię." - uwielbiam.
Drugi czytam już chyba piąty raz, kończę i znów wracam. Krótkie zdania jak klatki stop (a konkretnie jak wyjątkowo wredny zabieg twórców horrorów, którzy w scenie w Opuszczonym Domu W Środku Lasu, Który Okazuje Się Wcale Nie Być Opuszczonym gaszą światło i serwują ciemność przerywaną tym, co widać po rozbłyśnięciu lampy aparatu). Dobór słów. Układ tekstu. Dwie ostatnie linijki. Majstersztyk. Nie muszę tego chyba zresztą pisać.
Zora, tu po przeczytaniu miałam milion pomysłów na to, czy to się dzieje w przyszłości, czy w przeszłości, czy i kto umiera i generalnie o co chodzi. No i zapytałam, i się bezczelnie dowiedziałam. I nadal nie rozumiem, ale nie jest mi z tym jakoś bardzo źle. Mam jakieś wewnętrzne przeświadczenie, że tak powinno być i zepsuję sobie zabawę, jak wlezę w kulisy i zobaczę, jak to działa. Najbardziej lubię początek, konkretnie pierwszy i drugi akapit. Najbardziej drugi. (Aha. Z jakiegoś powodu znikają mi fragmenty kodu i niektóre linijki zostają bez wcięcia. Staram się poprawiać, ale może nie być idealnie.)
Isleen, udało się zbudować nastrój, bardzo. Najbardziej daje mi się on we znaki w drugim akapicie. I w następującym zaraz po nim stwierdzeniu, że “Nie miał twarzy.” – ten kawałek uwielbiam. Pozwala mi poczuć ten sam lęk, który czuje postać. Lubię klamrę spinającą tekst: "jest blisko" na początku i "są blisko" na końcu.
A mojego miało nie być, a jest. W sumie dobrze, o tym też chciałam napisać. Przepraszam za dopisanie sobie tytułu tak długo po publikacji, ale za nic w świecie nie mogłam wymyślić go wcześniej, a bardzo chcę, żeby tam był.
Najłatwiej byłoby mi zabrać się za "Powiedz mi, co robisz, a dowiem się, kim jesteś" ("Wiara przywilejem głupich" brzmi równie, jeśli nie bardziej kusząco, ale tu musiałabym się sporo nagłowić, więc przy oddawaniu głosu będę wygodnicka po prostu). Termin... hm. Długi weekend 11-13.11. byłby w porządku. Później też będzie ok, napisanie tekstu nie zajmuje dużo czasu. Najgorzej jest z pomysłem. :P
Na razie tylko oddam głos na temat, bo zanim skomentuję teksty, chciałabym nadrobić wcześniejsze notki - bo ich też jeszcze nie czytałam.
Na chwilę obecną najchętniej Powiedz mi, co robisz, a dowiem się, kim jesteś. Może wreszcie uda mi się napisać coś z nutą optymizmu ;)
PS. Termin dowolny, i tak zazwyczaj piszę na ostatnią chwilę.
Silva - jak wspominałam prywatnie, dla mnie najlepsze teksty to te oryginalne :) Cieszę się, że napisałaś coś tak niekonwencjonalnego, wyszło świetnie. Co mnie urzekło? Silnie naładowany emocjami tekst. Miałam wrażenie, że siedzę bohaterowi w głowie :) Szkoda, że jest to jedyny tak optymistyczny tekst w notce.
Tiamuuri - w Twoim tekście najbardziej spodobał mi się efekt wyłaniania się obrazów z ciemności, stopniowego ujawniania szczegółów. Wzmaga to rosnący dramatyzm, uczucie takiego sennego zawieszenia - aż do nagłego przebudzenia. Pełna trójwymiarowość.
Nef - w pierwszym stusłowie ucieszył mnie opis faktycznych przeżyć sennych - uczucie zawieszenia, niemożności działania, spadania. Cieszę się, że drugie drabble odbiegło od konwencji snu, że pomieszałaś przeszłość z teraźniejszością. Zresztą, w bardzo ciekawy sposób - zacną klamrą. Osobiście nie lubię się z tym tematem, dlatego za czytanie go brałam się ze trzy razy (stąd mój wcześniejszy nieogar). Ten stusłów jest bardzo... osobisty.
Isleen - czytając twój tekst wciąż miałam w głowie "Krzyk" J. Kaczmarskiego. Przesłuchaj sobie, a zrozumiesz o co chodzi. Takie lekko schizofreniczne wrażenie ;)
Aedówko - dobrze, że dodałaś tytuł, bo z nim tekst wydaje się pełniejszy. Bardzo pasuje do tego potoku myśli... czy raczej naszej alternatywnej codzienności. Nie wiem czemu po przeczytaniu tego droubble w mojej głowie pokazał się obraz takiej pozytywki, w której zamiast baletnicy są goniący się w kółko jeźdźcy, papierowe lasy, zamki i okręty. I nagle pojawiło się pytanie - gdzie tu sens? I nie chodzi mi tu o sens pisania. W czym niby biografie naszych postaci są gorsze od naszych, prawdziwych?
Jeśli chodzi o moje droubble, tym razem poszłam w treść, nie formę. I nie żałuję, bo prędzej czy później musiałabym odwołać się do tej sceny, a w streszczonym wydaniu wygląda chyba lepiej. Zdradzę, że jest to retrospekcja zdarzeń, które miały miejsce przed niedopowiedzianymi historiami - napomknę o tym w opowiadaniu.
Teksty skomentuję później, kiedy wszystko poukładam sobie w głowie i ponadrabiam wszystkie zaległości w rzeczywistym świecie. ;)
Najchętniej napisałabym Wiara przywilejem głupich?. A termin... Myślę, że do 14.11 powinnam zdążyć.
Dar w tym jednym jest mi bliski. Jak ja biedaka rozumiem xD Bardzo zgrabny tekst, z jednej strony taki lekki i swobodny, z drugiej – jednak ma głębszą myśl. I końcówka pięknie domyka, a zarazem wyjaśnia całość.
W Spopieleniu najbardziej podoba mi się wstęp i płynne przejście od wrażenia ciepła, spokoju w pierwszej linijce do stopniowo potęgowanej grozy w następnych. Całość… czyta się dobrze, nawet bardzo, ale czegoś mi brakuje w ostatnich wersach. Mam wrażenie, że nie wykorzystałaś całego potencjału sceny.
Tekst Zorany to jeden z moich faworytów w tej notce. Nie znam kontekstu, ale fragment wcale na tym nie traci. Czytam go już drugi raz – i nadal mi się podoba. Świetnie pokazane emocje, cudne niedomówienia, spore pole do własnej interpretacji zdarzeń i motywów.
Oni - miałam okazję przeczytać przedpremierowo. Nadal mi się podoba, mój drugi ulubiony tekst w tej notce. Bardzo dobrze oddane uczucia, emocje, ten cały niepokój i paranoja. Nie wiem, kim są „oni” (a raczej tylko niejasno się domyślam, kim mogą być), ale to nawet lepiej, bo przez to tworzy się klimat takiego lekkiego thrillera.
Maligna - trzeci z moich ulubionych tekstów tutaj. Bardzo wciąga. Podoba mi się niestandardowe pokazanie emocji – nie wprost, a przez pośredni opis. Plus sam motyw drogi jako ucieczki. Cóż. Nostalgiczna strona chuchra :)
Prześlij komentarz