Trzy dni. Tyle mniej
więcej siedziałem w tej przeklętej celi. Przez te trzy dni
zrozumiałem tylko trzy rzeczy:
Pierwsza: Szum fal i srające
dookoła mewy mówiło, że jesteśmy blisko morza.
Druga: Nie ma stąd
ucieczki. Ci, którzy chcieli, to albo ginęli, albo wracali do swoich
cel.
Trzecia: Czeka nas
wszystkich śmierć.
Znając te trzy zasady, czekałem tylko na swoją kolej. A nic nie było gorsze niż to
czekanie. Nie tylko mnie ono wykańczało. Widziałem to po innych
współwięźniach. Inni odchodzili od zmysłów, a jeszcze inni
starali się pogodzić z naszym losem. Natomiast ci, którzy już to
zrobili siedzieli cicho albo pocieszali innych.
- Za co siedzisz? - zapytał
mnie bezzębny starzec siadając obok.
- Za to, że uratowałem
życie - odparłem z uśmiechem. To było tak ironiczne, że ciężko
było mi się nie śmiać.
- Gdyby tak było, nie
siedziałbyś tutaj.
- Tutaj, czyli gdzie? - Czyżby starzec wiedział gdzie jesteśmy?
Gdy to tylko
powiedział w celi zapadła cisza. Było nas tu chyba z dwudziestu
chłopa. A sądząc po minach zebranych, każdy słyszał o tym
miejscu. Każdy, tylko nie ja. Ale wolałem nie pytać, czym dokładnie
jest to miejsce. W sumie nie musiałem. Nadejście strażnika
stanowiło moją odpowiedź.
- Ty tam - zawołał do mnie
- twój czas.
- Miło było Cię poznać,
chłopcze - rzucił mi na do widzenia starzec.
Cela się otworzyła i
podeszło do mnie dwóch innych strażników, którzy mu
towarzyszyli. Założyli mi kajdany na nadgarstki i szarpnęli bym
poszedł z nimi. Popychając mnie, wędrowaliśmy długim korytarzem.
Mijałem inne cele. Każdy podchodził do krat by mi się przyjrzeć.
Temu, który siedział tutaj za uratowanie życia.
W końcu wyszliśmy
na plac. Pierwsze co mnie przywitało to suche słone powietrze.
Następne było ogrom tego miejsca. Na owym placu znajdowały się
stosy, pale, klatki i nie tylko. Wszystko to co pomagało w
obdzieraniu z człowieczeństwa. W kilku klatkach widziałem
skazańców, czy też to co z nich pozostawało. Kości i resztki
ubrań. Dwa z sześciu pali było już zarezerwowanych. Egzekucja
nieszczęśników odbyła się wczoraj. Każdy z więźniów słyszał
ich lament oraz krzyk. Spojrzałem na ptaka siedzącego na głowie
jednej z ofiar tego miejsca. Dość namiętnie penetrował jego głowę
w poszukiwaniu czegoś ciekawszego do zjedzenia.
Czyli nie przygotowali dla
mnie pala ani stos.
(Tekst jest chyba w porządku. Sprawdziłem go 5x, 8x dałem wyrównanie. Jak coś jest nie tak to trzasnę drzwiami i pójdę skakać z mostu na główkę do szklanki z wodą)
Zombbiszon
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz