1. W sesji biorą udział wszyscy, którzy powiadomili o swojej obecności pod notką z ustaleniami.
2. W czasie trwania sesji obowiązuje kolejność pisania ustalona przez Mistrza Gry, którą można jednak zmienić po ustaleniu z uczestnikami sesji.
3. Teksty Graczy powinny nawiązywać do wypowiedzi ich poprzedników. Długość nie gra roli, choć lepiej sprawdzają się krótsze teksty - pozostali nie muszą wtedy tyle czekać.
4. Jeżeli któryś z Graczy, bądź Mistrz Gry, musi na jakiś czas odejść od komputera, powinien poinformować o tym pozostałych.
5. Zabronione jest kierowanie cudzymi postaciami. Każdy z nas prowadzi swoją postać i nie powinien wymuszać na innych zachowań nierealnych w przypadku innych postaci.
6. W czasie sesji każdy z Graczy może wpleść wymyśloną przez siebie postać poboczną.
7. Zabrania się uśmiercania głównych postaci. Pobocznych można, pod warunkiem, że autor danej postaci wyrazi na to zgodę.
8. Każdy z Graczy może wprowadzić komplikacje dla pozostałych postaci, podobnie ma się rzecz z intrygami.
9. Do knucia intryg, robienia komplikacji i tym podobnych rzeczy można szukać sojuszników wśród innych postaci. Zarówno głównych, jak i pobocznych. I nie zapominajmy o tym, że grzeczna prośba to nie jedyny środek perswazji.
10. Siłą rzeczy mamy w sesji kilka stronnictw. Mogą one się pomiędzy sobą dogadywać, mogą konkurować. I dochodzą jeszcze indywidualne korzyści każdej z postaci.
11. Gracze w czasie sesji mogą dzielić się swoimi spostrzeżeniami z innymi. Ich postać nie musi zachowywać wszystkiego dla siebie, może informować, uprzedzać, ostrzegać, namawiać itd. zarówno główne postaci innych graczy, jak pobocznych.
12. Każda postać w czasie sesji może odnieść rany, pod warunkiem, że nie spowodują one śmierci postaci. Walki się zdarzają, pułapki też, a przecież nikt nie jest tu jakimś bogiem, by wychodzić ze wszystkiego bez szwanku. Poza tym, nikt nie jest idealny, by za każdym razem samodzielnie trafiać na najlepszy trop.
13. Ogólnie Mistrz Gry ma zawsze rację, chociaż gdy jej nie ma, możecie mu to wytknąć ;P *śmiech*
14. Uczestnictwo w sesji wiąże się z akceptacją, a co za tym idzie z koniecznością stosowania się do powyższego regulaminu.
15. Osoby, które złamią któryś z powyższych punktów, będą sądzone przez pozostałych uczestników sesji, którzy drogą głosowania ustalą, jaką ma ponieść karę. Przykłady surowszych kar:
- pominięcie w wyznaczonej przez graczy liczbie kolejek;
- wydalenie z sesji;
- ośmieszenie postaci delikwenta, o czym nie zapomną postacie pozostałych graczy w czasie wszelkich innych wątków.
Postacie obecne na tej sesji:
- Aed
- Gabriel
- Iskra
- Lucien
- Marcus
- Meri
- Nefryt
- Zorana
Co było wcześniej?
W Sanktuarium, głównej siedzibie Bractwa Nocy, Rada była wzburzona zaginięciem Łowczyni. Istnieją przesłanki mówiące, że członkini Czarnej Ręki odnalazła Sicandę - legendarny miecz o niezwykle potężnej mocy. Przywódca Bractwa Nocy, Nieuchwytny, wyznaczył Luciena, by odnalazł Łowczynię i dostarczył Sicandę do Sanktuarium. Podążając tropem Łowczyni, Lucien trafił do Rivendall. Otrzymał tam zostawiony przez nią list, w którym ostrzegała przed szkodliwymi dla Bractwa Nocy poczynaniami Nefryt. Słowo "Sicanda" nie padło ani razu.
W tym samym czasie Nefryt skontaktowała się z Aedem, Iskrą i Zoraną. Namówiła ich, by razem z nią wzięli udział w poszukiwaniach Sicandy. W czasie spotkania w gospodzie zachowywała się dziwnie, nie wyjaśniła też, do jakich celów potrzebuje miecza. Wraz z nimi w poszukiwaniach bierze udział także Meri, pod pozorem ochrony herszta. W rzeczywistości ma nie dopuścić do tego, by Nefryt wykorzystała miecz. Dodatkowo, jeśli będzie taka możliwość - wyeliminować ją tak, by wyglądało to na nieszczęśliwy wypadek.*
Od czego zaczynamy?
[Czyli inaczej mówiąc, pierwszy tekst wprowadzający - tym razem pisany neutralnie, w trzeciej osobie. Skierowany jest do wszystkich.]
Nefryt, Meri, Aed, Iskra, Zorana i Lucien zawierają coś w rodzaju sojuszu do czasu odnalezienia Sicandy. W czasie poszukiwań przyda się każda para rąk, ponad to wszystko wskazuje na to, że odnajdując Sicandę, trafią także na Łowczynię.
Są już w ruinach Zamku Gorlan, w którego podziemiach, według zdobytych przez Nefryt informacji, znajduje się legendarny miecz. Ruiny wyglądają na opuszczone od lat, zapomniane nawet. Jednak ci, którzy znają się na magii wyczuć mogli nikły ślad czyjejś obecności. Zupełnie, jakby ktoś najdalej dwa dni temu tu był i zaklęciami starannie zacierał ślady swojej obecności.
Grupa znajduje częściowo wyschniętą studnię, na której cembrowinie wyryto po elficku:
zejdź metr poniżej lustra wody, by odkryć wejście.
~*~
W tym samym czasie Gabriel i Marcus zostają wysłani przez Bractwo Nocy, by obserwować przebieg poszukiwań prowadzonych przez Luciena i w razie potrzeby wkroczyć do akcji. Dotarcie do ruin Gorlanu jest kwestią godziny, może dwóch.
___________________
* Wydarzenia z poprzednich sesji zostały zmodyfikowane tak, by odpowiadały obecnemu składowi "załogi".
W trakcie sesji proponuję kolejność:
1. Nefryt (lub tekst od MG, w tej kolejce jako moja wypowiedź liczy się powyższe wprowadzenie).
2. Aed
3. Niraneth
4. Iskra
5. Meri
6. Zorana
7. Lucien
8. Gabriel i Marcus
UWAGA! Nastąpiła zmiana w kolejności.
Sesje
155 komentarzy:
[Aha, i na początek - lista obecności. Kto jest, piszcie, bo być może coś w kolejności będzie trzeba zmieniać.]
[być]
Jestem. I jedna uwaga. Kiedy pisze Szept, bo jej tu nie widzę w ani planie pisania, ani w tym, co było wcześniej. I dziękuję za uwzględnienie mojej prośby :D
[Stawiam się, choć z opóźnieniem - siostra wyczerpała do cna router ;)]
Wstrzymałam się na razie z określaniem jej roli, bo nie wiem, czy chcesz, żeby już była w bandzie, czy jeszcze nie. Bo jak jest, to wyrusza razem z Nefryt.
Nie ma za co :) Wybacz, że nie mogłam odpisać na SMSa, konto mi straciło ważność.
Ok. Do 15. 55 czekamy na resztę, jak ich nie będzie, piszemy same. Ok?
[obecna]
~ Meri
[Problemu nie ma. Chciałam tylko na szybko i w miarę pewnie powiadomić. Myślę, że w sesji mogłaby być już w bandzie. Chyba ze ty widzisz jakieś przeciwwskazania.
Przy okazji, zasypałam cię informacjami. Na gg, na forum... I znalazłam jeszcze kilka utworów Lindsey Stirling :D zaraziłaś mnie, niedobra. Szept ma nawet LOTR w karcie]
Ok
[A ja sobie popatrzę, pooglądam, zapoznam się... Przyczajono-ukrytym obserwatorem będę, o]
[Nefryt, wiem jak wstawić na bloga shouta :c]
Dobra, więc wygląda na to, że zaczynamy bez Aeda. Szept, możesz napisać jako pierwsza? Sorki, że cię tak wykorzystuję, ale na kogoś paść musiało xD
Oki :)
tutaj, pod tym tekstem piszemy?
[Serio, Szept? *robi wniebowziętą minę*
Iskra, nauczysz mnie jak go wstawić po sesji, ok?]
Jestem. Cudem niezrozumiałym, jestem.
więc puszczam przodem w takim razie :D
[Cieszę się :) Ale... wiesz, że jesteś w takim razie pierwszy? *robi niewinną minkę*]
[w zasadzie to kwestia wrzucenia kodu html do gadżetów xD ale ok]
[Może mi się trochę zejść z myśleniem, co powinienem zrobić... Jeżeli popsuję koncepcję, proszę krzyczeć! :x ]
[Dzięki :)]
Dobra, w takim razie czekamy
Aed spojrzał na wyryty w kamieniu napis, w zamyśleniu zmrużył oczy. Dawno nie widział tych niezwykle charakterystycznych, smukłych i pociągłych liter. Rozszyfrowanie ich znaczenia zajęło mu dłuższą chwilę. Odwrócił się w stronę pozostałych, by poznać ich zdanie w tej sprawie. Jego było dość sceptyczne.
- Trochę to zbyt łatwe – mruknął. – Ale z drugiej strony, jedyna jednoznaczna wskazówka, jaką udało nam się znaleźć. Nie znam się na magii, nigdy nie maczałem palców w tym rzemiośle. Może być coś, czego nie dostrzegam, więc wypowiadać się nie będę – uniósł znacząco brwi, przyglądając się po kolei wszystkim, którzy sztukę magiczną w większym lub mniejszym stopniu opanowali. Oparł dłoń na rękojeści miecza.
Wysunęła się zdecydowanie do przodu, dłonie kładąc na wykutych w cembrowinie literach. To pismo. Jej lud. Tylko Iskra mogła zdawać sobie sprawę z tego, co w tej chwili czuje magiczka. Szept.
- Nie podoba mi się to - zaczęła, opuszczając dłoń. - Za dużo tu magii. Ktoś był tu przed nami. Ktoś, kto bardzo nie chciał być wykrytym - zawahała się. Czyżby był tu Alastair? Keroński mag bardzo nie chciał, by miecz został odnaleziony. Co miała zrobić ona? "Nie pozwól zdobyć miecza". Tylko... to nie było takie proste. Nefryt na nim zależało. A ona sama należała teraz do bandy.
Iskra natomiast skrzyżowała ręce na piersi. Ciemne poły płaszcza zafalowały. Brwi Iskry ściągnęły się ukazując rozerwanie Starszej Krwi w tej kwestii. Owszem, było tu zbyt dużo magii, ale litery... Co prawda, elfy zdradzieckie bywały, więc literom nie należało ufać.
- Magia w powietrzu, litery, studnia. - mruknęła podchodząc bliżej. Zajrzała nawet do studni i parsknęła. Dziwny zapach.
- Jak na mój gust... To jest za proste. A w ruinach nigdy nic nie jest proste, więc obstawiam, że tego kto tam zlezie zje jakiś kraken. - oho. Już się Iskrze udzielało przebywanie z panem Pajęczarzem. Już się zakładać o wszystko chciała.
- Nie wierzę w żadne krakeny i podobne stwory. - Meri uśmiechnęła się ironicznie patrząc w stronę elfki z Bractwo Cieni. -Ja bym tam weszła. Można by uważać, że jest to pułapka. Litery są bardzo widoczne a wejście w studni jest znanym rozwiązaniem i dlatego myślimy, że nic tam nie ma. A może ten kto ukrył miecz właśnie chciał by poszukiwacze tak myśleli i szukając dalej zginęli w dołach nabitych kolcami albo w innych bardzo "miłych" okolicznościach? Co wy myślicie na ten temat? - Meri nie była do końca pewna czy dobrze robi ale jej instynkt szpiegowski właśnie wskazywał tę studnię.
Kocie źrenice anielicy świeciły w ciemnościach, gdy powoli analizowała otoczenie. Nie bez trudu rozszyfrowała znaki na studni - język elficki nie należał do najczęściej przez nią używanych. 'Przeklęte elfy, przeszło jej przez myśl, nigdy nie przekazują niczego wprost'. Treść była jednak banalna. Trzeba zejść w dół.
- Środki ostrożności wydają mi się tu bardzo na miejscu - zbliżyła się do obmurowania i skrzywiła się, gdy cuchnąca woń uderzyła ją w nozdrza - Do licha, co tak śmierdzi? Przecież nie ziele - rozejrzała się, a odnajdując poręczny kawałek skały cisnęła nią w kierunku otworu.
- Szlag by to - zaklął pod nosem zwykle spokojny Poszukiwacz. Dobrze, magia w powietrzu. Czuł ją, choć słabo, w końcu żaden wyspecjalizowany mag z niego. Zasadzka? Niechby i była zasadzka, pułapka, czy jak to nazwać. Lecz jako Cień i wychowanek Bractwa miał jedną zasadę. Najważniejsza była misja. Jeśli mieli zdobyć miecz, ktoś musiał sprawdzić. Ktoś musiał wleźć do tej studni. Wychodziło na to, że będzie to on.
- Schodzę - zdecydował. Zatrzymał wzrok na Iskrze. Ona była z Bractwa, jak on. Wniosek prosty. Mógł ufać, że dokończy misję, jeśli to pułapka.
Marcusowy siwek wierzgnął okropnie i wbił kopyta w ziemię zatrzymując się. Pajęczarz wywrócił oczami i zaklął. Że też konik akurat w tym momencie zdecydował się okazać końskie fochy.
Gabriel natomiast przemówił po cichu do siwka, a ten tajemniczo usłuchał. Znów ruszył, wpierw truchcikiem a potem znów poszedł w galop.
- Nie mamy czasu na prowadzenie uprzejmej dyplomacji z twoim koniem! - dosłyszał Marcus po swej lewej. Najwyraźniej Królik postanowił wysłowić swoje myśli.
- Jak wrócimy, daję słowo, przerobię go na kiełbasę!
Dalsza część drogi upływała w ciszy.
Figiel siedział bezpiecznie w torbie, konie gnały, a dwóch zabójców wpatrywało się w majaczące przed nimi ruiny. Jeszcze trochę. Jeszcze chwila.
- Czekaj - odezwała się Nefryt, podchodząc do Luciena. Przymknęła na chwilę oczy, nasłuchując, czy zrzucony przez Zoranę kawałek kamienia uderzył o dno lub taflę wody. Nic. Głucha cisza. Czyżby studnia była aż tak głęboka?
- Obwiąż się liną, będziemy cię ubezpieczać. - Wyjęła z podróżnej torby zwój liny i podała ją Cieniowi. Wiedziała, że Sicanda znajduje się w podziemiach, więc przygotowała się na podobne komplikacje.
[Na razie dałam tekst dotyczący pozostałych postaci, pomijając epizod z Gabrielem i Marcusem. W razie potrzeby, przed twoim tekstem o nich dam "wstawkę".]
[Spokojnie xD]
Aed uporał się ze sznurowaniem przy siodle i cisnął na ziemię nieco splątany zwój liny. Poplamiony i miejscami poprzecierany, nie wyglądał nazbyt imponująco. Mężczyzna sięgnął do niewielkiej sakwy i wyłuskał z niej cienki rzemyk. Rozpuszczone włosy nie mogły mu przeszkadzać akurat teraz. Wolał też, żeby nie straciły na długości, zahaczając o ewentualne ostrza, przerdzewiałe szpikulce czy piły tarczowe. Trzymając rzemień w zębach, wymamrotał coś o „zafajdanym poświęceniu”. Lubił grać bohatera. Czasami.
- W razie potrzeby, idę za tobą – skinął głową Lucienowi.
[Przepraszam za długi czas pisania, ale w międzyczasie muszę się uporać z kapryśnym internetem i wiązaniami glikozydowymi na biologię :D ]
[Jak dla mnie z czekaniem no problem ;) A jeśli chodzi o biologię... Szczerze współczuję...]
Współczuję :) A... do której klasy chodzisz, jeśli oczywiście mogę wiedzieć? Bo coś mi się te wiązania kojarzą, nie wiem, czy ich w moim podręczniku od bioli nie było]
[Coś mi się wydaje, że tego jeszcze nie znajdziesz w swoim podręczniku... :D]
[I LO na biol-chemie. Ale już Mama poratowała mnie książką liczącą grubo ponad 1000 stron, na pewno coś się znajdzie ;) ]
Więcej ochotników zdaniem Szept nie potrzebowali. Nie było sensu, by wszyscy uczestnicy pakowali się do tej dziury. W końcu, nie było nawet gwarancji, że to przez nią mieli się dostać... tam, gdzie ukryty był miecz, gdziekolwiek to miało być. Mogło otworzyć się jakieś inne przejście. To by było nawet w stylu dawnych budowniczych.
Niepewnie spojrzała na wchodzącego do studni Cienia. Nie ufała mu. Tacy jak on dbają tylko o jedno. Nefryt nie powinna szukać przymierza z Bractwem.
- W takim razie ja - zwróciła się do Nefryt - będę uważać na okolicę. - Nadal nie mogła pozbyć się wrażenia, że ktoś... czy równie dobrze coś magicznego czeka tu na nich.
[A dużo o tym wiedzieć musisz?]
Iskra nie podważyła decyzji Lu. Jak chce, to niech sobie wchodzi. Odwróciła się plecami do studni skrywając zmartwienie pod pozorną maską obojętności.
- Więc ja postoję i poudaję, że coś robię - spojrzała przelotnie na Luciena, a gdyby spojrzenie jej pochwycił, mógłby wyczytać jakże prosty i radosny przekaz "Jak zginiesz tam na dole, to tam zlezę i cię zabiję, słowo".
[biologia! lubię biologię...]
[Tylko gdzie się znajdują, przy okazji DNA i RNA.]
[zdawałam tu cudo rozszerzone na maturze... razem z jakże kochaną chemią]
[Nie chciałabym Ci tu zaraz wyznawać miłość, ale niektóre Twoje zdanka mam ochotę zapisać w zeszycie z cytatami :D]
[haha xD cieszy mnie to niezmiernie ^^]
[też zdawałam rozszerzenie...]
Meri uśmiechnęła się niezauważalnie, do siebie. Bardzo jej pasowało, że to nie ona musi zejść tam - na dół. Przynajmniej nie musi ryzykować życiem i będzie mogła dokończyć swoje zadanie. Bo przecież w tych ruinach jest milion pułapek i zasadzek, więc Nefryt... Po prostu gdy wróci do obozu powie jedynie, że to był wypadek...
Rozejrzała się wokół bacznie przyglądając się każdej ścianie. Może gdzieś tam była wskazówka? Niczego nie zauważając rozczarowana pochyliła się nad otworem studni.
- Znaleźliście coś?! - krzyknęła.
[Ale nam się kółko pomocy do spraw szkoły robi xD Niestety, ja tym razem pomóc nie mogę, bo jak Zorana zauważyła - jeszcze tego nie miałam ;) Widocznie jakąś ciekawostkę w rozszerzeniu tematu widziałam, albo co...]
[Ciocia Wikipedia jak zwykle niezawodna...]
Hah, to samo mówiłam, jak prezentacje na polaka robiłam xD Szept kojarzy pewnie, co to za badziewie było... :c
[Momencik, mózg się zacina XD]
Nawet mając przystosowane do ciemności oczy nie mogła wiele dostrzec wśród podziemnych ciemności.
- Przyda im się... - skupiła się wiążąc między palcami kulę światła - efekt iluzji i pewnej nico bardziej osobistej mocy - ...światło.
Dopracowała zaklęcie i wypuściła wolno jaśniejące źródło energii. Kulka poszybowała we wskazanym przez nią kierunku, oświetlając sylwetki mężczyzn zdanych na łaskę sznura i grona kobiet znajdujących się na powierzchni.
Ktoś za nimi zawołał. Wydawało mu się, że to głos Meri, ale pewnym nie był. Zresztą, odpowiedź zostawił schodzącemu za nim Aedowi. Pogłos niósł się w dół, a ściany odbijały dźwięki, potęgując ich brzmienie. W ciemności zaledwie widział własne dłonie, zarysy co większych kamieni. Zirytowany, zawisł na linie, próbując odwołać się do własnej mocy. Nieszczególnie pomagały mu drętwiejące dłonie.
Wtedy właśnie pojawiło się ono. Światło. Jeden problem mniej. W jego blasku wydało mu się, że na samym dole widzi pobłyskującą taflę wody. Złudzenie?
[Oj, pomysły miałam ambitniejsze, ale nie mogłam znaleźć słów a rodzice wołali ;) ]
[Iskra, przepraszam, ale nie mam pomysłu na wstawkę do G i M. Bardzo utrudnię ci życie prosząc, byś napisała dalszy kawałek bez mojego tekstu?]
[to się nazywa wyczucie xD
nie, nie utrudnisz mi życia ^^]
Królik wysunął się naprzód. Znał drogę lepiej, w końcu to on siedział w Radzie, a nie Marcus.
Bez większych przeszkód czy końskich fochów dotarli do ruin. I wtedy zaczęły się schodki. Pozostawili konie nieopodal, tak prowizorycznie, w razie czego, szybka ucieczka. Mieli misję i tyle.
- Puść Figla - Gabriel nie musiał tego Pajęczarzowi mówić, ani tym bardziej Figlowi. Pająk wyskoczył z torby jak pchła (o ile pchły mają takie rozmiary, że nie mieszczą się na dłoniach) i pognał do ruin. Tropił.
Obaj zabójcy poszli więc jego śladem zdając się na Figlowe wyczucie i więź jaka łączyła go z Marcusem.
[Ja muszę was na chwilkę przeprosić i opuścić, ale znowu sie pojawię. W tej kolejce omińcie moją kolej a ja się później dopasuję. ;]
Figiel przez dłuższą chwilę krążył pod osypującymi się ze starości, wyślizganymi, kamiennymi schodkami, liczącymi zaledwie kilka stopni. Coś musiało go zaniepokoić, zdezorientować.
Zaraz jednak ruszył dalej, nie po schodkach, a bokiem, niknąc za pozostałościami baszty.
~*~
Chwilę wcześniej Nefryt odsunęła się od studni, zwalczając pokusę, by obserwować wysłane przez anielicę światło, by co chwila wołać i upewniać się, że Lucien i Aed wciąż tam są, cali i zdrowi. Aed był częścią jej drużyny. Lucien... jakiś już czas temu zrozumiała, że zdecydowanie odgranicza go od pozostałych Cieni.
Wydało jej się, że słyszy stłumiony głos Aeda, więc podeszła bliżej studni.
Zapewne, gdyby zaczekała jeszcze chwilę, dostrzegłaby w całej okazałości włochate cielsko Figla.
[Muszę kończyć. Do napisania :) ]
Im głębiej schodził, tym było chłodniej. Stopa ześlizgnęła mu się z nieopatrznie wybranego kamienia. Zawisł bezwładnie, nerwowo oblizał wąskie wargi, spojrzał w górę. Emocje nie mogły nim zawładnąć. Nie, kiedy pracuje się w zespole.
Dochodzące z góry światło pozwoliło mu dokładniej przyjrzeć się ścienia studni, którą miał przed sobą. Nie był pewien, czy dostrzeżone przezeń znaki naprawdę się na niej znajdują. Przyjrzał się im uważniej. Nie przypominały żadnego znanego mu pisma. Toporne runy w ogóle niczego mu nie przypominały.
Dotknął kamienia opuszkami palców, badając wydrapane znaki. Pulsujący ból w skroniach pojawił się znikąd, a towarzyszący mu szum w uszach i zupełna ciemność przed oczyma nie ustępowały jeszcze dłuższą chwilę po jego zniknięciu. Cofną rękę, jakby kamień rzeczywiście parzył. Wierzchem drugiej dłoni otarł strużkę krwi, która popłynęła z nosa. Jednego był pewien – nie pomylili zamków. Ten miecz musiał tutaj być.
Odetchnął głęboko i zajął się dalszym schodzeniem w dół. Zimne powietrze znów dawało się we znaki. Szatyn obserwował wszystko dookoła jeszcze gorliwiej niż dotąd.
[Szkoda. Do napisania :)]
[Szkoda...]
[Ja już jestem obecna, i nawet sie wyrobiłam nie tracąc kolejki! :]
Poczuła, jakby znikąd, powiew mroźnego powietrza, muśnięcia. Coś się zmieniło. Coś tutaj, w okalającej ruiny atmosferze. Subtelne ostrzeżenie, odejdźcie. Odejdźcie, bo pożałujecie. Stara, pierwotna magia, nie znana nawet elfim mędrcom.
Z całą pewnością byli we właściwym miejscu. Lecz miejsce to ich tu nie chciało. Zawahała się, śledząc wzrokiem krążącą Nefryt. Musi wiedzieć. Musi zapytać.
Nie zapytała. Zamiast tego podeszła do studni. Jeszcze do niedawna chłodny kamień, teraz wydawał się jej o kilka tonów cieplejszy. Nasączony mocą. Studnia była zaklęta.
[Do napisania]
Iskra zignorowała zmiany w powietrzu. Zmiany w przepływie magii. Ciekawiła ją inna kwestia. Czuły nos podpowiedział, mówił... Ale, że on? Skąd? Pokręciła się chwilę, powierciła w miejscu, aż nie wytrzymała. Posłała wiązkę magii przed siebie badając otoczenie z kierunku z jakiego przyszli. I rozpoznała znajomą aurę. Parsknęła cichym śmiechem, co jak co, ale ich się tu nie spodziewała.
Figiel wyłonił się z cienia i zaraz do niej doskoczył, wdrapał się po nodze na ramię i tam też siedział. Elfka podrapała palcem pajęczy grzbiet i uśmiechnęła się pod nosem.
"Mamy towarzystwo" - myśl ta skierowana została ku Lucienowi. On jeden usłyszeć ją mógł, a i także nutę rozbawienia w głosie jej wyłapać mógł.
[A oto, czego sobie słucham dla podbudowania nastroju :D
http://www.youtube.com/watch?v=_y4SKLSZfXw
Two Steps From Hell - A Hole in the Sun]
[przepraszam za lekkie opóźnienie, ale komputer mi się chwilowo zawiesił ;]
Meri nie uzyskawszy odpowiedzi prychnęła rozzłoszczona. Nie lubiła być nie do informowana. Wstała i rozejrzała się wokół. Powiodła wzrokiem po wszystkich osobach. Zatrzymała się na Iskrze. A szczególnie na tym co na niej siedziało.Był to olbrzymi pająk! Mimo obrzydzenia zachowała zimną krew i szybko podeszła do elfki.
- Czy mogłabyś mi łaskawie powiedzieć co TO jest? - spytała z nutą złości w głosie.
Kontynuował schodzenie w dół. Z całą pewnością można powiedzieć, że było coraz zimniej. I coraz bardziej niewygodnie. Zaklął pod nosem. To nie poprawiło nastroju Poszukiwacza. Lustro wody, tak potrzebne, wydawało się cały czas odległe. Zbyt odległe. Prędzej spadnie w dół, niż zejdzie. "Zawsze to jakiś sposób", pomyślał w przypływie gorzkiego humoru. I wtedy usłyszał. Słowa tylko jemu przeznaczone. Za towarzystwem musiał kryć się Marcus i Gabriel, a skoro oni to jak nic był i Figiel. Dobrze. Przynajmniej nie byli sami. Pozostali nie będą zachwyceni, jak tylko Bractwo zabierze miecz. Zwłaszcza magiczka. Już teraz spoglądała na niego krzywym okiem. Szkoda, że Iskra ją lubi. Nie będzie zadowolona, gdy on, Poszukiwacz pozbędzie się drugiej elfki.
Jeszcze raz spojrzał w dół. I zrozumiał.
- Aed. Woda! To iluzja! - krzyknął. Nie było żadnej wody. I co oni teraz mieli zrobić?
Figiel umknął. Rzadko bywał niezdecydowany i rzadko zmieniał zdanie co do tropu. A tymczasem, proszę. Ledwo wszedł na schodek, to zaraz zawrócił i czmychnął gdzieś. Marcus nie patrzył na Królika. Wiedział, co półelf by na to powiedział, a nie miał ochoty słuchać teraz dogryzania.
Ruszył więc Figlowym śladem widocznym dla niego niczym czarne na białym. Ale w życiu nie spodziewał się, że to co zobaczy niebawem... No, nie spodziewał się i tyle.
Dotarcie do studni i małego zbiorowiska nie zajęło im wiele. Za to podkradli się jak zawodowcy. W jednej chwili ich nie było, a w drugiej z cienia wyłonił się Marcus. Spostrzegł Figla na ramieniu Iskry i zaraz podążył ku niej niezbyt przejmując się całym tym zbiegowiskiem. Bractwo. Misja. Nikt nic nie wspominał, że elfka też tu będzie...
Królik zjawił się krótko po tym. Zajrzał nawet do studni, a i ze spojrzeń nic sobie nie robił. Dołączył do Marcusa i Iskry i co bystrzejsi domyśleć się mogli. Bractwo przysłało posiłki.
Nefryt zawahała się. Obrzuciła uważnym, podejrzliwym spojrzeniem Iskrę i dwóch mężczyzn. Byli w zmowie, to pewne.
Podeszła do Iskry, wydawać by się mogło, że ignorując przybyłych. Wystarczyło, że na nich dwóch oko będą miały Meri i Szept.
Zatrzymała się tak blisko elfki, że ich twarze dzieliło teraz tylko kilka centymetrów.
- Co to ma znaczyć?! - zapytała, z trudem hamując wściekłość. W jej szarych oczach co chwila lśniły gniewne błyski. - Kolejna zagrywka Bractwa Nocy? Myślisz, że ja głupia jestem?! Świnia - warknęła.
Spojrzał przez ramię w dół. W przypływie poirytowania obnażył zęby.
- Cholera… - wycedził. Nie był pewien, co to znaczy. Ale nie wróżyło to absolutnie niczego dobrego.
Pułapka. Tylko kto ją zastawił? I na kogo konkretnie? Mieli mało czasu.
- Lucien, wydaje mi się, że powinniśmy stąd jak najszybciej zniknąć – podsunął. Jednocześnie zdawał sobie sprawę, że nie ma zbyt wielu powodów do optymizmu. Poszukiwacz mógł liczyć na znajdujących się na powierzchni sprzymierzeńców, jego lub Bractwa. A niby kto i z jakich powodów miałby interes w wyciąganiu go z tej przesyconej starożytną magią dziury? Nawet jego koń, zwyczajny, pociągowy wałach, pewnie by go tu zostawił, gdyby miał prawo do głosu w tej sprawie.
Chciał krzyczeć do pozostałych, by wyciągnęli ich na powierzchnię. Powietrze wokół stało się dziwnie ciężkie.
- Możesz się z nimi porozumieć?! – odezwał się w ziejącą pod nim czerń.
Sznur wżynał mu się w talię. Aed zaczął z powrotem wdrapywać się na górę. A przynajmniej próbował
Jego umysł pracował gorączkowo, jak na złość nie mogąc znaleźć sensownego rozwiązania.
Znalazła się przy dziurze, studni, czy cokolwiek to było. Gdyby szło o Cienia, niech się o niego zdradzieckie Bractwo martwi... "wybacz, Iskro", dodała w myśli. Nic nie mogła poradzić na to, co myślała o tym całym Bractwie. Ale do studni wszedł przecież ktoś jeszcze. Próbowała sięgnąć do nich myślą, lecz wokół unosiły się dziwne opary, jakby czarnej mgły. Źle. Nie, nie było źle. Było bardzo źle.
Zapiekł noszony na lewej dłoni Amulet Kosiarza, jakby rozpoznając pradawne moce. Szybkie spojrzenie na nadgarstek i na studnię. To co zamierzała zrobić było głupie.
- To iluzja! Nie wierzcie oczom! - krzyknęła, mając nadzieję, że ją usłyszą. Powinna powiedzieć, by nie wierzyli zmysłom. Nie otrzymała żadnej odpowiedzi.
- Uważaj na Nefryt! - rzuciła w stronę Meri, sama wieszając się na sznurze i dość szybko schodząc w dół.
- Iluzja! Jeśli ma być prawdziwa, musicie w nią wierzyć. Jeśli ma zniknąć, musicie jej zaprzeczyć.
[Aed, dajesz czadu xD Wciągnęło mnie, ciekawa jestem co dalej będzie]
[A teraz to już w ogóle się od klawiszy nie oderwę ;P]
[Nie mam pojęcia :D]
[Ja chyba też nie. I popieram. Aed, to było świetne. Natchnąłeś mnie]
[Czyli improwizujesz? Szacun ;)]
[No nieźle. Zakrawa się na to, że coś wyjdzie z tego mojego spontana.]
Fiołkowe oczy Iskry jakby pociemniały od takiego zarzutu. Wszak znała Marcusa i Gabriela, ale nie, to nie z jej polecenia są tutaj. Nawet nie wiedziała, że dane im będzie się spotkać. Iskierka gniewu pojawiła się w jej spojrzeniu.
- Ja tu jestem, bo o to prosiłaś. Lucien też ma swój powód, a i oni mają swój. - odparła spokojnie, zupełnie jak Lucien. Wszak mentorem jej był, więc i podłapała to i owo.
- I z łaski swojej nie oskarżaj tej, która ci pomogła, choć wcale nie musiała - warknęła mrużąc oczy. Nie sądziła, że Nefryt tak szybko zapomni o przysłudze. Niech szlag trafi wszystkich ludzi. Minęła Nefryt rozwścieczona i zajrzała na studni. Figiel umknął czując działanie złej magii.
Nie dość, że martwiła się o Luciena, teraz jeszcze musiała martwić się o Szept. Wyszeptała pod nosem elfie przekleństwo, jakiego stary rzeźnik i szewc by się nie powstydzili.
[A pewnie, że szacun. A co wyjdzie, to się okaże po tym, jak się inni dołączą. W najgorszym wypadku lina im pęknie :D]
Meri widząc i słysząc Nirę rzuciła się w ślad za nią. Nie, że miała zamiar rzucić się w przepaść, ale musiała tam zajrzeć.Gdyby nie kula światła nie byłoby nic widać a i tak ledwo zarysowane sylwetki Aeda i Luciena były zamglone. Może przez te opary? Nie widziała dokładnie co się dzieje.Spojrzała na Iskrę stojącą obok niej. Musiały działać inaczej mogli nie przeżyć.
Spróbował. Naprawdę próbował porozumieć się z tamtymi na górze. Przecież wcześniej myśl Iskry dotarła do niego bez problemu. Teraz jednak czekała go jedynie cisza. Nic.
Pomimo uczucia niepokoju nie zamierzał się wycofać, nawet w chili, gdy powietrze wokół nich zaczęło jakby gęstnieć. Jeszcze brakowało, żeby ta cała studnia runęła im na głowę. Mimo to z uporem zamierzał brnąć dalej, choćby nie wiadomo co się działo. Od poznania tego tajemniczego uratowało go pojawienie się magiczki, nawet jeśli nie wiedział, po co ta się tu pcha.
- To za proste - zaprotestował. Magia nie była prosta. On zał Iluzję. Znał te sztuki i korzystał z nich na co dzień. A ona... Ciemność zaczęła go otaczać, coraz bliżej i bliżej, tłumiąc nawet wysłane przez Zoranę światło.
- Dobra. Nie zaszkodzi spróbować - zgodził się szybko, czekając na dalsze instrukcje.
[Nie będzie mnie przez kilkanaście minut.]
Marcus postanowił nie mieszać się do kobiecych kłótni, czy cokolwiek to było. Ale Iskra miała rację, co też stosownie odmalowało się na jego twarzy w postaci głupiego uśmiechu. Królik za to zaglądnął wraz z elfką do studni. Z tego miejsca nie mógł nic poradzić. Marcus tymczasem wyłapał kolejne zmiany w powietrzu. Figiel uciekł na ścianę i tam został czając się w cieniach.
Gabriel przetarł rękawem runy wyryte na krawędzi studni. Zapewne to skłoniło ich do zejścia. Napis nagle rozsypał się w proszek i powędrował na drugi koniec obmurowania. Przez chwilę utworzył się inny napis, lecz nie do odczytania z miejsca Królika.
- Marcus - i wskazał mu miejsce po drugiej stronie studni. Znów przetarł napis, a on znów pojawił się po drugiej stronie.
- Iluzja złudną sztuką bywa. - odczytał Marcus, a zaraz potem napis powędrował ku Iskrze, jakby po planie krzyża.
- Magów iluzji niecne plany, skłócenie - odczytała elfka, a Królik doskoczył do pojawiającego się napisu po jego prawej stronie.
- W ruinach Gorlan, gdzie zaległy cienie... - doczytał Gabriel i wpadł w zamyślenie. Tekst był nieco pozbawiony sensu.
[Przykro mi to mówić, bo mnie sesja naprawdę wciągnęła, po raz pierwszy do tego stopnia, ale... niestety, muszę kończyć, bo późno się robi a jutro do szkoły muszę iść :(
Co powiecie na to, żeby kontynuować sesję - z tą akcją co teraz, zaczęlibyśmy po prostu od mojego odpisu?
Tylko tak w najbliższych dniach... Dalibyście radę we wtorek od 16.00?
[ja chyba tak]
[Ja też bym musiała niedługo kończyć, więc zgadzam się co do końca. Termin też mi pasuje.]
[Ja nie mogę obiecać obecności niestety. Będę wiedziała pewnie dopiero we wtorek na 100% jak z czasem stoję]
[Jestem za kończeniem - obecnie tonę w zasmarkanych chusteczkach, przeklinam brak możliwości użycia głosu i jedyną nadzieją, że jutro dam radę zwlec się z łóżka w stanie używalności będzie porządne wyspanie się. Dodatkowo, Zorana mogłaby do nas dołączyć.
Za to zupełnie nie pasuje mi termin - we wtorki mam zajęcia po lekcjach i w domu znajdę się najwcześniej o 17.30. (chociaż Aed zawsze może stracić przytomność, wtedy wystarczy wywlec go ze studni, a kiedy się zamelduję, wylać na łeb wiadro wody xD)]
[A Brzeszczot też mooooże?]
[To może wyślij mi we wtorek SMSa, czy możesz być... A jak nie, to byśmy sesję w innym terminie zrobili, bo głupio by było bez kogoś kontynuować.
Aed, ty w razie czego możesz być?
I w sprawie kontaktu... Gdyby z sesją we wtorek nie wypaliło, do Iskry napiszę SMSa, Zoranę też przez telefon zapytam, Meri powiadomić nie problem.... Aed, masz może GG? Jeśli tak, to mógłbyś mi podać, żebym jakiś namiar na ciebie miała? Chyba, że też na SMSy wolisz?
Numer (GG, telefonu, co wolisz, może być też mail jak sprawdzasz często ;) wysłałbyś mi na maila morrigan@onet.pl, ok?]
[maruda ognistowłosa!]
[Ty to masz wyczucie, właśnie o tobie pisałam ;)
Z tym wiadrem na łeb... E, jeszcze by się nam elf uszkodził xD
A na 17.30 dałbyś radę? No i przeczytaj mój wcześniejszy komentarz, bo kontakt i tak na wszelki wypadek by się przydał ;)]
[Moooże ;P A ja już myślałam, że ci samozaparcia zbraknie, żeby te nasze wypociny do końca czytać xD]
[Nefryt, błagam, zgódź się. Maruda doda smaczku :D *mina szczeniaczka*]
[Jasna sprawa, znać dam. Postaram się zresztą pojawić, ale nie wiem, jak długo będę mogła pisać. Dzisiaj się sprawdziło z czasem :D]
[Toć jak już na samym początku, po trzech komentarzach żałowałam, że mnie tu nie ma! xD Ha, i razem z Szeptuchą mamy pomysł, jak Dara wkręcić ^^]
[Nefryt, uprzedziłaś mnie :D]
[to dobrze, dobrze :D]
[Maila sprawdzam na pewno częściej niż GG, więc można spokojnie pisać na aed.senthis@gmail.com. A teraz to już w ogóle, czujność wzmożona będzie :D]
[No jakże bym mogła Dara nie wpuścić? Toż ja będę się po klawiaturze ze śmiechu turlać, jak będzie akcja z Marudą xD
I ciekawa jestem tego pomysłu. Szeptucha, skrobnij do mnie na GG, co? ;P]
[Ok ;D]
[A ja skrobnąć na gg nie mogę? Idę do kąta się schować xD
A tak serio, dziękuję za wpuszczenie ognistowłosej marudy ^^]
[A ja myślałam, że to oczywiste (że możesz, rzecz jasna ;D), skoro mi takie tasiemce jak ostatnio wysyłasz xD
Więc - od jutra planuję aktywność. Bo teraz - misja "kolacja" wzywa xD]
[Wiesz, zwątpiłam xD Ale zjadłam krówkę w kącie i mi minęło; zastukaj do mnie na gg, co? ^^]
[Już jestem, zaraz napiszę swój tekst. Kolejność póki co taka:
1. Ja
2. Aed
3. Szept (Niraneth)
4. Darrus
5. Iskra
6. Meri
7. Zorana
8. Lucien
9. Gabriel i Marcus]
[Wymęczona Ty przeze mnie, mam informację od Autorki Szept i Lu.
"Jak się ogłoszenie pojawi o sesji, że zaczynamy, to powiedz ode mnie, że ja będę, ale dam znać jak się pojawię i jak coś, to niech mnie pierwsza kolejka minie"]
[Meri także obecna :D]
[Jestem, ale nie wiem, na jak długo. Zorana prawdopodobnie nie da dziś rady :/ ]
[jestem ja, krówki, Marcus, Figiel, Królik i pani-która-rzuca-butem-w-swojego-mentora~]
- Nic z tego nie rozumem... - mruknęła, przypatrując się napisom. Skłócenie...
No tak, była wściekła na Iskrę... Na Bractwo. Na ich intrygi.
Ale przecież nie mogło chodzić o to. To były sprawy osobiste, a magia... magia chyba takich nie dotyczyła.
- Nie wiem, co ten napis ma nam przekazać, lub w jaki sposób pomieszać nam szyki. Iskra, możesz skontaktować się z tymi na dole? - zapytała. Zapisała palcem na piasku tekst, który pojawił się na cembrowinie. Mógł zniknąć w najmniej oczekiwanym momencie. Szkoda tylko, że nie wzięła żadnej kartki, pióra, niczego do pisania.
[jestem]
[To jak wszyscy są to chyba możemy zaczynać, Aed ty jako pierwszy patrząc na listę Nefryt. ;]
Zaklął szpetnie, widząc, że Poszukiwacz nie zrezygnował z odnalezienia miecza za wszelką cenę. Może jego odnalezienie było ważne. Ale nie było sensu umierać. Nie w takim momencie. Aż w końcu podjął decyzję.
Zaczął schodzić coraz niżej. Walczył z otępieniem, z ciemnością majaczącą przed oczyma, z uczuciem paraliżu. Ale magiczka miała rację. Wystarczyło przestać wierzyć, że tego wszystkiego nie ma. Naraz znajdowało się powietrze zdatne do oddychania, niewiele, ale zawsze. Błędnik zaczynał funkcjonować, rozpoznając, gdzie jest ziemia, a gdzie niebo. Brnął w głąb studni, zaciskając powieki. Aż usłyszał nieco przyspieszony oddech Luciena.
- Ty kretynie! – wysapał. Jego próby opanowania się chwilowo spełzły na niczym. – Decydujmy się, czy mimo wszystko próbujemy odnaleźć tę Sicandę – nerwowo spojrzał w stronę Niraneth, która najwyraźniej postanowiła do nich dołączyć – czy natychmiast stąd wychodzimy. Jeszcze chwila, a znajdzie się więcej straceńców, chcących nas ratować. Nie możemy tkwić tu wieczność.
Może zakrawało się to na odwagę i wzięcie sytuacji w swoje ręce, ale w rzeczywistości Aed najzwyczajniej w świecie zwalił podjęcie decyzji na Luciena.
Czekał. Siły powoli go opuszczały, zsuwał się na dół, milimetr po milimetrze.
Szept nie zamierzała czekać na decyzję Cienia. Znając życie i jej własnego pecha znowu miała do czynienia z upartym jak osioł (wybacz kłapouszku) człowiekiem. Nie dość, że rad nie słucha, to jeszcze brnie dalej. Przypomniała sobie jeszcze raz słowa Alastaira. Jeśli mieli nie znaleźć miecza, powinni wyłazić stąd natychmiast i niech się dzieje, co się chce.
- Nefryt na niej zależy - tylko czemu miałoby ją to obchodzić? To, że należała do bandy przecież nic nie znaczyło... Prawda?
- Sprawdźmy dół. Jeśli nie ma tam kolejnej wskazówki, znaku, symbolu, czegokolwiek, co mogłoby otworzyć nam wejście, wrócimy. Ja nawiąże kontakt z Iskrą i powiem, by żaden ze straceńców - zacytowała Aeda - nie wchodził już za nami.
[cz.1]
Brzeszczot poganiał czarną kobyłkę, galopując przez leśny trakt.
W głowie dźwięczały my słowa Ala: Spraw, by nie zrobiła czegoś głupiego. A potem cichy szept proszący, by zrobić to, co konieczne, gdyby się okazało, że elfka z jakiś powodów nie jest w stanie wypełnić przyżeczenia. Staruszek się martwił i chociaż starał się to przed najemnikiem ukryć, strachu w jego oczach tylko ślepiec by nie zauważył.
Pomóż jej! - krzyczał jeszcze, a Darrus nie wiedział, czy stary mag bardziej martwi się o miecz jakiś, czy o elfkę troszczy. Alastair był jak woda w rzece: dwa razy nie sposób było do niej wejść; za każdym razem inny, nieodgadniony, prawdziwe motywy chowający głęboko w buta.
Kobyłka próbowała skręcić, by wejść na leśną ścieżkę wydeptaną przez zwierzęta, najwyraźniej wyczuwając w tamtym kierunku coś dobrego, coś smacznego, na co miała ochotę; najemnik nie pozwolił jej jednak zejść z wyznaczonego traktu, nie chciał przedzierać się przez zarośla, a i sprawa, która go przywiodła w to zapomniane przez bogów miejsca była pilna. Czas naglił.
Kobyłka kłapnęła zębami, kiedy kolejna próba, tym razem skosztowania młodej koniczyny rosnącej przy dróżce, także się nie powiodła. Ale do celu było już blisko. Brzeszczot wyraźnie słyszał rozmowy, a kiedy zbliżył się jeszcze trochę, rozpoznał ich właścicieli. Proszę, Al mówił, że może tu spotkać Bractwo, ale że od razu to właśnie trio? Elfią furiatkę, dziadka i medyka? Ciekawe, gdzie był Figiel. I Szept, bo najemnikowi nie widziało się szukanie jej bogowie wiedzą gdzie. Chociaż znając długouchą wredotę, pewnie specjalnie gdzieś się zapodziała, by mu życie utrudnić. Tak, to było do niej podobne.
Wolha skorzystała z okazji zagapienia się Darrusa. I bynajmniej nie była głupim koniem, za jakiego uważał ją jej właściciel, by próbować skubnąć trawę zębami. Nie, kobyłka postanowiła pozbyć się właściciela. Ze swojego grzbietu. Wyrzucając w górę zad, całkiem niespodziewający się tego najemnik wyleciał z siodła i po efektywnym leceniu w powietrzu, rąbnął ciałem w ziemię. Ale że Wolha była naprawdę zła, to i popchnęła łbem najemnika kiedy ten wstawał, przez co wylądował w... Leśnym bajorku. Zatęchłym, pokrytym śluzem i martwymi owadami jeziorku, które pachniało jak tyłek kozy, któa najadła się grochu. Wody, a raczej czegoś, co ją przypominało było do kolan, ale to wcale najemnika nie pocieszało. Mokry, oblepiony błotem, klął pod nosem, a Wolha zarzuciła radośnie głową i pognała w las, tam, gdzie było pyszne jedzonko.
[cz.2 ostatnia xD]
- Przerobię cię na kiełbasę, głupia kobyło!
Gramoląc się z ziemi, ognistowłosa maruda zaczęła pod adresem Wolhy rzucać przekleństwa, złorzeczenia i wszystkie obelgi, jakie można było wymyślić. No, może nie wszystkie, ale grubą część. No bo kto to widział, by koń miał takie kaprysy i jeźdźca swojego nie słuchał? Głupia klacz.
Szczęście, że miecz najemnikowi pozostał przy pasie, a i podróżna sakwa wciąż była na miejscu.
Mamrocąc pod nosem przekleństwa, ruszył przed siebie, w stronę jakże słodkiego głosiku najwyraźniej zdenerwowanej Iskry; widać przy studni, o której mówił Al się działo, oj się działo.
I na domiar złego rzemyk wiążący sięgające pasa włosy się zawieruszył i ogniste kosmyki wpadały najemnikowi do oczu, ale co gorsza, jego nos wyczuł magię! I od razu Brzeszczot zaczął nim kręcić, pocierać, czując jak robi się czerwony i zakatarzony. Kichnięcie wystraszyło ptaki w gałęziach drzew. Drugie i trzecie już nie, ale kichający co chwila najemnik po cichu do polanki nie dotarł. Elfie uszy na pewno go wcześniej usłyszały.
- Nienawidzę magii... - mruknął, pociągając nosem i znów kichając. Było mu zimno i mokro, a błoto zaczynało schnąć. Może Iskra go wysuszy, jak ładnie poprosi, albo pokarze... No, Iskra już wiedziała co. - Zaraza... - ze złości kopnął dorodnego muchomora, który był tak duży, że chyba aż hodowany na jakiś magicznych sztuczkach albo to wynik magicznego eksperymentu. Bo czy ktoś widział muchomora sięgającego dorosłemu mężczyźnie do pasa? I on tak po prostu rósł sobie, jakby nigdy nic! Wokół niego kwitły kwiatki i inne chwasty, a kiedy Dar chciał go kopnąć i złość wyładować, z białej nóżki otworzyły się drzwiczki i ze środka wyleciał skrzat ubrany w ogrodniczki, z łysą główką i koneweczką malutką! I zaczął Brzeszczota wyklinać, że niszczy mu muchomorowy domek, że jest idiotą, że nie szanuje natury, że...
Dar przestał go słuchać, kiedy skrzat rzucił w niego konewką. Skrzata złapał za fraki i powiesił na gałązce dzikiego bzu. I sobie poszedł. W kierunku studni. Zły i mamrocący pod nosem. Bez konia.
Darrus
[Pytanie ode mnie... Bo nie wiem, czy w takim razie Lucien ma pisać po Meri, czy czekać na Zoranę i szansę, że może jednak się pojawi?]
[Szczerze mówiąc, najpewniej dzisiaj się nie pojawi :( ]
[Póki co pisz po Meri, bo Zorana miała mi dać znać, jakby była... Więc wygląda na to, że się nie pojawi.]
[Ok, dzięki. I szkoda, że Zorany nie ma :( ]
[Ano szkoda...
:(]
[Iskra teraz twoja kolej]
[Iskra tworzy tasiemca xD]
Iskra prychnęła jak rozjuszona kotka. No tak, najpierw oskarż a potem proś o wszystko. Już chciała pokazać, kto tu rządzi, już, chwila, ale zaraz też przyszło jej do głowy, że nie tego się po niej oczekuje. A już na pewno nie pochwaliłby tego Lucien. Przymknęła więc oczy i wysłała wiązkę magii do studni badając co to tam na dole jest, szukając jakiegoś przesmyku, dziury, dzięki któej dostałaby się do umysłu Szept. Albo chociaż Luciena. Nawet Aed byłby dobry.
Coś innego ściągnęło jednak jej uwagę i zaraz całkiem poznabiło ją skupienia. Zachwiała się, a na jej twary zagościł głupi uśmiech. Zaraz potem z cienia wyskoczył Figiel i dopadł swego pana, Marcusa. Rozległy się popiskiwania zwierzaka i zaraz wszystko było jasne.
- Intruz.
I chyba tylko Pajęczarz i Iskra wiedzieli cóż to za intruz. Kichania i parskania kuły wrażliwe, elfie uszy, a i zapach charakterystyczny się niósł, choć... Mocno zamaskowany odorem kozy z problemami żołądkowymi. Ciekawe co Dar miał wspólnego z kozami. Trzeba będzie go o to zapytać.
Iskra za to, z czystej złośliwości, posłała zaklęcie w korytarz, którym to echem odbijały się kichnięcia. Zaraz tez obok Dara rozległ się trzask cichy, a pod stopami niebieski ogień zapłonął. Nie parzył on jednak, a łądnie wyglądał. I zdecydowanie działał negatywnie na najemnikowy nos, gdyż do Iskry zaraz dobiegło znacznie głośniejsze kichnięcie. Uśmiechnęła się szyderczo i rękami pod boki podparła.
Wyraz tryumfu jednak przerodził się w wyraz zaskoczenia i rozbawienia kiedy to najemnik w końcu zawitał do komnaty ze studnią. Przemoczony, ubrudzony z zaczerwienionym nosem. Elfka parsknęła cichym śmiechem.
- Nie spodziewałam się ciebie na tym zadupiu. - i zapewne, Dar miał rację myśląc, że pomoc Iskry nie będzie... Bezinteresowna.
[wcale nie :c już nie umiem pisać tasiemców...]
[Meri, jesteś?]
[Jest, jest, z tego co wiem jakąś niespodziankę wam szykuje :)]
Meri z ukosa spojrzała na wszystkich zebranych. Prawie ich nie znała, bo np. ten kichający elf, niby kim on był?! Pokręciła zezłoszczona głową i odwróciła się na pięcie. Przecież ich nie potrzebowała! Na wszystkich misjach dawała sobie radę, więc dlaczego teraz miała by działać z nimi?! Wyjęła w pochwy sztylet i bawiąc się nim podeszła do ściany. Studnia okazała się jednak złym tropem, więc gdzieś musi być. Zlustrowała cegły bacznym wzrokiem. Szukała jakiegoś znaku, wgłębienia... I nagle... Szybkim krokiem podeszła do miejsca w którym coś zauważyła. Nie zwracając uwagi na pozostałych zaczęła skrobać ostrzem TĄ cegłę. Z daleka wydawało jej się , że dostrzegła jakiś run... Zagryzła wargi i zdarła ostatni brud. Jej oczom ukazał się mały znaczek, który wydawało się nic nie znaczył... To była strzałka ledwo widoczna, zatarta przez czas. Spróbowała podważyć cegłę. Nie ruszyła się. Całą sobą naparła na sztylet i... Kawałek muru wysunął się i spadł prosto obok jej stopy. Hałas potoczył po całym dziedzińcu. Meri jednak nie zważała już na to. Najważniejsze było to, że w skrytce coś było. I był to zapisany papier.
Poczuł napływ złości, silniejszej jeszcze niż wcześniej. nikt tu nikomu włazić do studni za nim nie kazał i teraz grymasić, że niebezpiecznie i inni mogą im w pomoc ruszać. O to też nikogo Poszukiwacz nie prosił i z całą pewnością prosić nie zamierzał. Do tego jeszcze musiało tu przynieść tę elfkę, która nawet nie raczyła się przedstawić przy jej pierwszym spotkaniu z Lucieniem.
- Róbcie co chcecie – rzucił, łapiąc oddech, ignorując decyzję, którą podjęła wcześniej Szept. – Chcecie to możecie wracać, chcecie to złaście na dół – i tyle jeśli chodzi o współpracę i pomoc w potrzebie. On pomocy nie oczekiwał, czemu więc oczekiwać mieli jej od niego? – Ja szukam dalej.
Jak powiedział tak i zrobił. Niebezpiecznie zatrzeszczała lina gdy powoli, metodycznie schodził w dół, zostawiając tamtą dwójkę. Dziwna sprawa, lecz jeśli tylko nie wierzyło się oczom i zmysłom, studnia nie wydawała się już aż tak głęboka, jak wcześniej. Ze swego miejsca zaczynał dostrzegać już dno. Był tylko jeden, drobny problem.
Studnia była sucha. Nie było w niej ani kropli wody. Gdzie więc mieli szukać rozwiązania zagadki? Postarał sobie przypomnieć słowa… jak to leciało… Zejdź poniżej lustra wody…. nie, jakoś inaczej.
Zejdź metr poniżej lustra wody, by odkryć wejście. Szkoda tylko, że w tej chwili nic mu to nie mówiło. Skąd on miał wiedzieć, gdzie jest lustro wody?!
- Sucho! – krzyknął do towarzyszy, stając na kamiennym dnie. – Ani kropli wody.
Dokładnie w chwili, gdy wypowiedział te słowa rozległ się jakiś zgrzyt. Ten zgrzyt nie wróżył nic dobrego. Z boku, z jakieś dziury, której dotąd nie widział buchnął strumień. Woda uderzyła w jego twarz, mocząc go. Dziur było więcej, znacznie więcej niż ta jedna. Chlusnął strumień i na pozostałą dwójkę.
Studnia napełniała się. W zastraszającym tempie.
Marcus za to na widok najemnika się wcale, a wcale nie ucieszył. Jeszcze mu ognistowłosej marudy tu brakowało, i pewnie jeszcze do tego znów dojdzie, że wraz z Królikiem będą musieli mu tyłek ratować, znowu!
Nowo przybyłego więc zmierzył uważnym spojrzeniem i z dziką radością stwierdził, iż stan najemnikowy jest obłędny.
- Nie wiedziałem, że taką miłością do nas pałasz, ognistowłosy, że i na koniec świata żeś przygnał. Co prawda, mógłbyś prezentować się lepiej, ale... - tu wypowiedzi Pajęczarz nie dokończył, bo napotkał karcące spojrzenie kompana swego, Gabriela. Ten zawsze marudy bronił, przeto w jednej wiosce odchowali się i chyba byli czymś w rodzaju przyjaciół. Układ ten jednak pozostawał dla Marcusa zbyt niejasny by cokolwiek precyzować, stąd też stracił zainteresowanie marudą. Choć wiedział, że bez riposty się nie obejdzie.
Królik natomiast nie dość, że Pajęczarza wzrokiem zganił, to i Iskrze się oberwało. Wyczuł on bowiem, że wzmożone kichanie spowodowane zaklęciem było, a przecież złośliwość względem Dara wizytówką Iskry była. Widząc przemoczone ubrania i włosy klejące się do ciała, nawet pozwolił sobie na uśmiech. Lekki, bo jedynie kącik ust uniósł, ale za to oczy Gabriela mówiły wszystko. Wszystko, czego tamta dwójka jeszcze nie powiedziała na głos.
Z takie błogiego letargu wyrwał Gabriela odgłos uderzającej o kamienne płyty cegły. Odwrócił się ku zielonowłosej dziewczynie, której nawiasem rzecz ujmując; na oczy nigdy nie widział i dopiero teraz ją spostrzegł. Cóż, nieuwaga, Króliku, nieuwaga, a za takie coś w Bractwie karają. No, przynajmniej tak twierdził mistrz jego, Tancerz. Nie podszedł jednak do kobiety, bo i po co. Jeszcze niech się okaże, że papier trucizną nasączony i zabija poprzez dotyk. On się nie będzie babrał.
I Marcus zdążył zorientować się w sytuacji, ale był podobnego zdania co jego przyjacieł; Biały Królik. Skrzyżował ręce na piersi, a Lód zakołysał się w swojej pochwie na pasku przerzuconym przez Marcusowe plecy. Figiel natomiast wlazł do studni. Czuł się nieco osamotniony i porzucony, więc odszedł czując, że w studni dzieją się o wiele ciekawsze rzeczy niż tutaj. Dla pająka odnalezienie kawałka papieru było... No, niczym wielkim. Brnął więc po oślizgłych cegłach w dół, ku trzem osobom na linach. I naprawdę w głębokim pajęczym poważaniu miał iluzję. I chyba tylko dzięki powiązaniu między Marcusem, a Figlem, ci z powierzchni dowiedzieli się o wodzie buchającej z dziur. Pająk jak widać dotarł dostatecznie głeboko, by wyczuć wilgoć napełniającą powietrze.
Pajęczarz rzucił się w kierunku studni i zajrzał do środka. Nie widział niczego ciekawego, jednak czuł. Czuł zmysłami Figla.
- Iskra, Królik, magia. Już, teraz, dźwignia. - powiedział pośpiesznie nie dbając o wyjaśnienia, miał nadzieje, że się domyślą. I rzeczywiście, coś musiało na rzeczy być, bo zaraz elfka do pokłądów magii sięgnęła i pochwyciła Szept, Aeda i Luciena w czar lewitacji, który to okropnego skupienia od niej wymagał. Do spółki z Królikiem, który to sił jej użyczał i czar podrzymywał, zaintonowała na głos słowa zaklęcia innego, takiego, które to powinno nieco napływ wody opóźnić.
[Zaraz... teraz ja? A możecie mnie w tej kolejce pominąć? Coś mi się z weną zrobiło i nie chcę zepsuć.]
[Mi to problemu nie robi.]
[Aed w takim razie teraz chyba ty.]
[Piszę, ostrożnie, żeby niczego nie skopać...]
Już miał odbić się od ściany studni i zeskoczyć na suche dno. Chwilę potem kurczowo trzymał się liny, nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje. Znajdował się na wysokości niecałych dwóch metrów. A teraz buty miał w wodzie.
Kaskada lodowatej wody spadała na niego, usiłując spłukać z rozkołysanego sznura. Lina przesiąkła doszczętnie, ponowna wspinaczka graniczyła z niemożliwością. Aed wyczekująco, wręcz niecierpliwie spojrzał w stronę majaczącego w oddali otworu, przez który się tu dostali. Przez chwilę nic się nie działo. Aż w końcu magicy dali o sobie znać.
Szarpnięcie. Jakaś niewidzialna siła poderwała ich do góry. Po drodze zdążył wpaść na Szept, Luciena i jeszcze porozbijać się ścianach (nie umniejszając zdolności władania magią całego trio ;). Czar lewitacji wyciągnął ich całych i przemoczonych na zewnątrz.
Zaraz po dotknięciu stopami ziemi Aed nieznacznie się zachwiał. Bywało, że, mając do czynienia z magią, organizm półkrwi elfa różnie reagował. Teraz się to w nieznacznym stopniu objawiło. Oparł się o najbliższą ścianę i zjechał po niej w dół, oddychając głęboko i łapczywie. Wzrok mu się wyostrzył, świat nie był już tak rozmyty i zamglony. Nie wstawał jednak. Na razie nie było po co. Postanowił biernie obserwować, co pozmieniało się podczas jego nieobecności i zastanowić nad swoim kolejnym ruchem.
[Przepraszam, że tak długo, ale masa spraw na głowie daje o sobie znać.]
Przemoczona, wypadła na otaczającą studnię trawę. Woda skapywała z jej włosów, z tuniki i płaszcza. Było dość zimno, zwłaszcza gdy dodatkowo jeszcze powiał wiatr, dodatkowo chłoszcząc jej przemarzniętą skórę. Ale narzekać nie musiała. W końcu żyła. Dodatkowo amulet na jej lewej dłoni już teraz zaczął promieniować ciepłem, samoczynnie odpowiadając na użytą na Szept magię.
Podniosła się, z całą pewnością z większą grację niż wcześniej, gdy wypadła ze studni. Na powierzchni musiało coś zajść, coś, co wpłynęło na studnię. Oni w końcu żadnej pułapki nie uaktywnili. Chyba.
Rozejrzał się ostrożnie. Przede wszystkim Meri. Bez wątpienia znalazła coś, co mogło im pomóc. Już ruszyła w kierunku zielonowłosej z ewidentnym zamiarem zbadania znaleziska, gdy...
- Brzeszczot?! - wbiło ją w ziemię. A ten co tu robił? I do tego w takim stanie? Mokry, brudny, śmierdzący. I do tego kichający.
Iskra zrobiła z najemnika świecącą ozdobę.
A najemnikowi wcale się to nie podobało. Nie dość, że mokry i oblepiony błotem, to jeszcze elfia furiatka potraktowała go zaklęciem, przez które uczulenie na magię dało o sobie znać; już nie tylko ciekło najemnikowi z nosa, ale i kichanie stało się uciążliwsze.
Jeżeli w korytarzu były jakiekolwiek zwierzęta przyglądające się tej dziwnej zbieraninie osób, już dawno czmychnęły do swoich nor, przestraszone kichającym człowiekiem, który pachniał, jakby ciągnął za sobą kozę.
- A ja słyszałem twój słodki głosik już kawał drogi stąd - najemnik kichnął, co pozwoliło mu spokojnie przyjrzeć się ludziom zebranym wokoło studni; no tak, Szept nigdzie nie było. - Pół lasu was słyszało - dodał i podchodząc bliżej, klapnął na kamienne, ściągnął buty i wylał z nich zatęchłą wodę, jakoś niespecjalnie przejmując się cegłą, która ze ściany została wydłubana. W zasadzie po pierwsze miał znaleźć Szept, ale znalazł Marcusa i wcale z tego spotkania się nie ucieszył. Dziadka zignorował. Tak po prostu. Niech sobie mówi, co chce, wyrzuca z siebie te swoje ważkie słowa, język swój strzępiąc.
Ale chlupot wody w studni, który pochwycił swoim czułym słuchem sprawił, że na boso poderwał się z ziemi.
Pięknie!Niech tylko jeszcze długoucha wredota mi się utopi. Nie będę jej ratował! Na pewno nie.
Lewitacja. Lewitacja! Cholera! Iskra na pewno zrobiła to specjalnie - tylko tyle zdążył pomyśleć najemnik, bo natężenie magii, taka jej ilość sprawiła, że zaczął kichać. A że ze studni wylazła cała trójka, sądząc po odgłosach samej chlupoczącej wody, Brzeszczot miał czas, by wysmarkać nos.
- Długoucha, łap - no i zdążył rzucić Szept lniany woreczek przewiązany rzemykiem.
[Słuchajcie, ja was muszę bardzo przeprosić, ale nie dam rady dalej pisać. Chora jestem i na wieczór znów się źle czuć zaczęłam.
A na przyszłość...Może lepiej zostańmy przy tradycji weekendowych sesji... łatwiej się zebrać i w ogóle jakoś sprawniej to idzie.
Co wy na to?]
[cóż, ja w przyszły weekend na pewno nie mogę się zjawić]
[Ja natomiast jestem za weekendami. No i witaj w klubie zmożonych tradycyjnymi jesiennymi chorobami :D ]
[ja 23 sie wyprowadzam, to i nie wiem kiedy internet bede miała.]
[Przyszły weekend jeszcze da radę, ale potem odpada, bo mam zjazdy na studiach; chyba, że jakieś ominę xD]
[Ja też bym kończyła. Wena mi za bardzo nie dopisuje. ;( .
Ja w przyszły weekend zjawić się mogę, chyba, że będę miała jakiś nagły wyjazd.]
[Czyli ogólnie weekendy średnio pasują... Więc może zostańmy przy wtorkach, ale jakoś na godzinę wcześniejszą... Od 17.00 może?
I trzeba by było co do paru kwestii się dogadać. Miedzy innymi, z jakim wyprzedzeniem zmawiamy się na sesję? Dalej, odnośnie kolejności. Moim zdaniem kolejność powinna się zmieniać w sytuacji, gdy kilka postaci się odłącza. Tak jak mieliśmy tu sytuację z Aedem, Lucienem i Szept. Nie wiem, jak według was - ja myślę, że teksty o nich powinny być koło siebie. Mniej zamieszania i łatwiej o płynność akcji.
Pytanie też, jak rozwiązać problemy różnych ugrupowań. Bo dobrze, że na Keronii się stronnictwa robią, tak jest ciekawie, ale z drugiej strony Bractwo Nocy robi się nam frakcją dominującą. Nie wiem jak inni, ja to odczułam w momencie, kiedy pojawili się Marcus i Gabriel. Nie, żebym miała coś przeciwko obecności Twoich postaci, Iskro.
Więc to druga rzecz, nad którą myślę, że powinniśmy się wszyscy zastanowić. Bo wiadomo, że Cienie będą współpracowały głównie ze sobą, więc co z pozostałymi?
Na razie tyle, choć pewnie jeszcze mi niedługo coś do głowy przyjdzie.]
[W moim wypadku problem jest po prostu z najbliższymi weekendami. Końcówka września, powrót na studia i te sprawy. Wtorki mi chyba pasują, acz jeszcze nie wiem, jak będzie to wyglądało, jak plan do ręki dostanę i go wdrożę w życie, że tak powiem. Jeśli chodzi o wyprzedzenie. Zbyt długi termin - plany mogą się zmienić i może coś wyskoczyć. Także, przynajmniej w moim wypadku lepiej się sprawdzają krótkie terminy - zresztą i po ostatnich sesjach widać, że pewna nie byłam kiedy i czy w ogóle będę. Minus jest taki, że jak ktoś nie śledzi na bieżąco, to może się o planowanej sesji za późno dowiedzieć.
Odnośnie kolejność. Uważam, że być powinna. Gdyby jej nie było, to by się zamieszanie zrobiło, dwie osoby na raz by coś dodały i by wyszło rozwleczenie akcji i niezgodności. Acz, zmienienie kolejności w razie odłączenia wydaje mi się dobre w pewnym sensie, biorąc pod uwagę wymienione przez ciebie argumenty. Generalnie, jak najbardziej na tak. Mogłoby to wyglądać tak, że po prostu jeśli odłączenie ma miejsce, to po przejściu takiej kolejki Mistrz Gry podaję nową kolejność pisania (przed swoim postem). Jeśli jej nie poda, piszemy bez zmian. Można by spróbować, co nam szkodzi. Jak nie wyjdzie można przecież wrócić do starego systemu.
Odnośnie frakcji na blogu. Mamy 4 Cienie. Pozostałe osoby na blogu są spoza Bractwa. Ale ja nie jestem obiektywna, bo mowa przecież i o mojej postaci. Ja dominacji Cieni nie odczułam, ale to po części dlatego, że Lu był w studni, gdzie w przewadze nie był (to 2:1). Owszem, w naturze Cieni leży współpraca tylko ze sobą, przynajmniej tak zwykł działać Lu. Ale... myślę, że można w dalszej akcji rozbić Cienie na grupki. Przykładowo, Cień nie idzie z Cieniem... (choćby podobnie jak ze studnią, trzymać Cienie z daleka, zmieszane). Albo stworzyć motyw, gdy aby osiągnąć cel wszyscy będą musieli zapomnieć o własnych motywach i zacząć współpracować... Nie wiem, coś takiego mi po prostu chodzi po głowie]
[pamiętaj, że Dibbler coś marudził, że się zjawi. A on jest też bezpośrednio z Bractwem powiązany... :c]
[Cóż, skleroza nie boli. No to mamy 5 z 15 osób na blogu zapisanych. Dobra, przyznaję, nieco nam się Cieni namnożyło. Chociaż, gdyby wszyscy zapisani autorzy regularnie pisali, myślę, że problem nie byłby aż tak widoczny.]
[Co do regularnego pisania, to tu się zgodzę.]
Nie, ale słuchajcie. Ja nie mówię, że Cieni jest na blogu za dużo. W końcu to spora organizacja, dosyć zresztą istotna, więc trudno, żeby świeciła pustkami.
Myślę, że na chwilę obecną członków Bractwa Nocy jest w sam raz - znaczy, uwzględniam już Dibblera.
Chodzi mi tylko o to, jak rozwiązywać sytuacje pokroju sesji, w których wiadomo, że nie wszyscy mogą brać udział. My trzy należymy jak na razie do bardziej aktywnych (ekhem, nie wiem, czy mnie w ten poczet wliczyć można, ale powiedzmy że tak)osób, więc zwykle jesteśmy.
I moim zdaniem tu zaczyna się problem. Osoby, które z różnych względów udzielają się mniej, mogą się czuć nieco przytłoczone. Nie chcę na przykład, by pojawił się u nas zarzut taki, jak na DoD, że niby jakieś elity są.
Więc, na chwilę obecną proponuję coś w stylu programu otwartości, to znaczy:
- standardowo - witamy nowych wszyscy, nie tylko ja. A le z tym to u nas raczej problemu nie ma, czym jestem bardzo pozytywnie zaskoczona.
- w czasie sesji nie odsuwamy się od żadnej postaci. Oczywiście, z jednymi naszą postać włączy więcej, z innymi mniej, ale nie róbmy czegoś takiego, że nawiązujemy do tekstu najczęściej tej samej osoby, i ją wplatamy w akcje. Raz może być przecież wspólny wypad Bractwa (ech, uczepiłam się, ale mi jako przykład pasowało. Równie dobrze można w tym miejscu dać bandę Nefryt), raz można wciągnąć kogoś spoza. W odniesieniu do tego punktu - bardzo podobała mi się akcja z duetem Aed + Lucien. Za to ja w kilku momentach nawaliłam.
- czy ktoś zna może sposób na płynne przesuwanie akcji? Bo zauważyłam, że na niektórych "odcinkach" sesji zaczynały nam się dłużyć niektóre epizody.
[PS. Poza tym, najmocniej przepraszam za wszelkie opóźnienia w odpisywaniu. (Iskierka, doszedł SMS? Bo coś mi w komórce się chyba zepsuło) Dostałam szlaban na komputer, więc trochę może potrwać, nim wszystko ogarnę. Aczkolwiek się staram.
No i - na chama z innego konta piszę. Za to też przepraszam, ale mój leń jest wielki ;P]
[Ale ja sama przyznaję, że ich się nam namnożyło. Ale autorów nigdy nie za dużo, podobnie jak z postaciami (wyjątek może, gdy za dużo żeńskich się pojawia).
A na sesjach zawsze jesteś, więc myślę, że śmiało do aktywnych można cię zaliczyć. Podobną dyskusję odnośnie elit toczyłyśmy między sobą gdy o wspomnianym DoD mówiłyśmy, więc moje zdanie chyba w tej materii znasz, więc powtarzać się nie będę.
Za programem otwartości zawsze byłam, jestem i pewnie będę, bo nadal pamiętam swoje początki na blogach grupowych, które albo sprowadzały się do tego, że sama zaczepiałam, albo nie miałam z kim pisać. Chyba, że się z postacią męską wchodziło :P. Ale odchodzę od tematu. Zwykle staram się nowe postacie witać, z większym lub mniejszym entuzjazmem - cóż, każdy ma humorki, a jeślim w dobrym, to nawet mnie nie zirytuje przeczytanie po raz kolejny "Zaczniesz proszę, bo nie mam pomysłu". Ja zacząć mogę, ale po którymś razie to i mi wena czasem siada, a na odczep się wątku pisać nie lubię, bo to i niewygodnie dla mnie i dla drugiego autora.
Odnośnie punktu drugiego. Masz tu jak najbardziej rację. Niby się starałam, żeby nawiązywać do różnych postaci, ale tak czytając moje powyższe teksty, to jest parę rzeczy, które zarzucić sobie mogę i nad tym popracować się postaram. Czasem po prostu łatwiej nawiązać do tej a nie innej odpowiedzi, a i do wszystkich trudno się odnieść, żeby nie przynudzać. Ale rozumiem twój punkt widzenia i obiecuję popracować nad sobą. Z drugiej strony w moich częściach pojawiało się dość często nawiązanie do Sz/L ale to dlatego, że nimi swobodnie mogę manipulować, wiedząc, co myślą i czują. Nie wszystkie postacie znam na tyle, by móc sobie na taką swobodę pozwolić (a nie lubię wciskać się z moją wizja autorom). I mnie także motyw ze studnią się spodobał :D
Również to zauważyłam i z tego co wiem, nie tylko ja. Trudno tu radę ot tak znaleźć. Gdyby o wersję do książki szło, to bym była za ustaleniem jako takiego planu wydarzeń, by wiedzieć co po czym się dzieje, jakie przygody i tego się trzymać. W wypadku sesji na blogu ogranicza to jednak inwencję własną autorów (chyba że wcześniej wszyscy biorący ustalaliby takie wydarzenia). Tak to... cóż, pozostaje ktoś, kto by akcję do przodu popychał, tempa nadawał, jak choćby zrobiła to Meri papier znajdując albo Aed gdy wydobył naszą trójkę ze studni (w tej chwili przykłady podaję, więc nie gniewać się, gdy kogoś pominęłam, to tylko przykłady zarzucone). Czasem niestety jednak pustka dopisuje, a i trudno, by ciągle jedna osoba akcję pchała, bo i ona kiedyś rady nie da. Wiem, rady żadnej stosownej nie podałam, ale może do czasu następnej sesji coś razem wymyślimy.
Szlabana współczuję, za opóźnienia się nie gniewam, leń każdego dopada, naturalna i ludzka to sprawa. Z mojej strony jak mówiłam upierdliwa bywam, więc oko przymknij, jak cię czymś zasypie. Wolę wysłać zaraz, jak się pomysł pojawi, niż jak później mam zapomnieć i odtwórczo działać.
Do napisania :D]
Prześlij komentarz