Drewniana brama, a przed nią dwóch
strażników. Bez zbędnych pytań Guldurowi oraz pozostałym udało
się dostać do osady. Drewniane domy, pokręcona szeroka na niecałe
dwa metry kładka, robiąca za drogę, niewielki targ oraz upiorny
totem. Owy totem był nieco zwęglony u podstawy i posiadał
łańcuchy. Od razu można było zgadnąć do czego służył.
- Poszukajcie zapasów. - Powiedział
Guldor do kilku towarzyszy. Wiedział, że zabrali ze sobą trochę
pieniędzy. Sam niestety nie mógł tego zrobić. Razem z Vadalmą
oraz małą, która kurczowo trzymała się kapłanki ruszyli przed
siebie.
Nie doszli nawet do środka osady, gdy
naprzeciw wyszedł im stary elf. Mleczne włosy związane miał szarą
wstążką. Fioletowe oczy sprawiały wrażenie jakby nie jedno
widziały. Pomarszczona skóra, czarna tunika i sękata laska
nadawały mu nieco groteskowego wyglądu.
- Guldor. - wychrypiał starzec – Co
cię tu....
W tym momencie zobaczył kapłankę i
towarzyszące jej dziecko. Szybko przyciągnął do siebie mężczyznę.
- Dlaczego nie mówiłeś, że masz
żonę i dziecko?
- Że niby co mam? - Guldor wydawał
się zmieszany tą sytuacją – I też dobrze cię widzieć,
dziadku.
- Kiedy było wesele? Dlaczego mnie nie
zaprosiłeś? Dlaczego tu jesteś?
- Wszystko Ci wyjaśnię, ale nie
tutaj.
Dziadek popatrzył z zaskoczeniem na
wnuka, ale czując powagę sytuacji kiwną tylko głową. Po chwili
cała czwórka siedziała już u dziadka Guldora. Stół był mały,
ale jakoś się pomieścili. Zostali nawet poczęstowani nalewką.
Guldor zaczął opowiadać o tym co się wydarzyło w jego wiosce. O
tym jak uwolnił elfkę, jaką pomoc otrzymał oraz o jego karze. W
międzyczasie z pięć razy tłumaczył dziadkowi, że on i kapłanka
nie są małżeństwem. Kilka razy Vadalma zachłysnęła się
tłumiąc śmiech.
- Wybraliście dobry moment na podróż.
- Oznajmił dziadek, patrząc jak małą biega za małą jaszczurką
– Zbliża się święto Dwóch Sióstr, więc każda wioska
przywita was z otwartymi ramionami. - Mimo to wyglądał na
zmartwionego – Niestety, jutro jest trzecia pełnia.
- Wielkie Zebranie. - Skrzywiła się
kapłanka.
Zawsze co trzecią pełnię odbywa się
Wielkie Zebranie. To na nim członkowie starszyzn z wiosek rozmawiają
o tym co się dzieje w ich wioskach. A znając skretyniała radę ze
swojej wioski, Guldor mógł spodziewać się jednego. Śmierdzących
na odległość kłopotów. A był pewny, że starszyzna podkoloruje
jego wyczyny. Nie ma jak z jubilera stać się kryminalistą.
Widząc niepokój na twarzy wnuka
starzec się tylko uśmiechnął.
- Twój ojciec zrobiłby to samo.
- Za grobu? Raczej ciężko by mu to
poszło.
Starzec zarechotał, po czym zakasłał
i splunął, trafiając w coś co wydało metaliczny dźwięk.
- Masz po nim smykałkę do
jubilerstwa. - Ciągnął dalej stary elf nie zważając na ciche
piski jaszczurki – On też potrafił zdziałać cuda.
- A talent to iluzji i pakowania się w
kłopoty? - Zapytał Vadalma.
- Iluzje? - Tu spojrzał zaskoczony na
wnuka – Potrafisz władać iluzjami?
- Nic specjalnego, dziadku.
- Nic specjalnego? - Kapłanka uniosła
brew – Byłeś niewidzialny!
- Ale mnie wyczułaś.
- Mam na Ciebie alergię?
- Na pewno nie jesteście małżeństwem?
- NIE!- Wyjątkowa zgodność Guldora i
kapłanki jeszcze bardziej rozbawiła staruszka.
- Wspomnieliście, coś o marionetce.
- Tak. - Skrzywiła się kapłanka –
Pilnowała świątyni. Guldor ją zniszczył.
- Świętokradztwo! - Warkną staruszek
– W Waszej wiosce jest kilku lalkarzy. Jeden z nich zasiada nawet w
radzie.
- Dlaczego mnie to nie dziwi? -
Powiedział z ironią Guldor.
- A co do samej iluzji...Twoja matka
była wielką iluzjonistką. - Tu wstał i wyszedł z pomieszczenie.
Gdy wrócił przyniósł dwie książki i jedną z nich wręczył
Guldorowi – To księga Twojej matki. - wyjaśnił – Z niej uczyła
się zaklęć i w niej zapisywała swoje uwagi. Zatrzymaj ją. Może
Ci się przyda.
- Chyba na podpałkę, ale wcześniej
ją przejrzę. - Dodał widząc wzrok dziadka.
- W naszej rasie jest nie wielu
iluzjonistów. A Twój talent, mój wnuku, to samo błogosławieństwo
od Mrocznych Sióstr.
- Kiepski ze mnie iluzjonista. Sam
słyszałeś. Byłem tylko niewidzialny.
- To dopiero początek. To co Cie
blokuje to TY! - Tu szturchnął go pacem w pierś – Zaakceptuj
fakt, że umiesz władać iluzją. W dobrych rękach to straszna
broń. Może Ci pomóc chronić bliskich. A kto wie? Może i nawet
zmylić przeciwników?
- Jak ja nawet nie wiem jak to
zrobiłem?
- Więc się naucz. - Podsunął mu
jeszcze bliżej księgę matki. Drugą wręczył bez słowa
wyjaśnienia kapłance. Ale po jej minie można było wywnioskować,
że to coś interesującego.
Po chwili wróciła mała i wgramoliła
się Vadalmie na kolana. Z nią mogli faktycznie wyglądać jak
małżeństwo.
- Co to za mała?
- Sierota z wioski. Przyłączyła się
do nas z własnej woli. - Wyjaśniła kapłanka – A i szkoda było
ją tam zostawiać. Tylko ja ją dokarmiałam, więc...
- Nowa generacja, co? - Po raz kolejny
starzec pogrążył się w myślach – Twoi rodzice, też chcieli
zatrzeć granice między nami, a tymi aroganckimi pajacami. Tobie się
to niemal udało. Ziarno zasiałeś, ale czy zbierzesz plon?
Domyślenie się Guldorowi o co chodzi
dziadkowi zajęło chwilę. Pamiętał, że lubił dziwnie mówić, a
czasami nawet mówił zagadkami. Tych ostatnich nienawidził wręcz.
Fakt, jego dziadek był wróżbitą, ale teraz to byłyby majaki
starego pijaka.
- Jak ma na imię?
- Nie mam imienia. - Wyjaśniła
sierota.
- Każdy je ma.
- Nie ja. - Zaparła się.
- Znajdziesz je. Kiedyś Ci się uda. - Starzec uśmiechną się w bezzębnym uśmiechu, na co mała wtuliła
się w kapłankę.
Posiedzieli jeszcze chwilę, po czym
spotkali się przy brami z pozostałymi członkami grupy. Wyglądali
na zadowolonych, więc musieli uzupełnić zapasy i pewnie zdobyli
jeszcze kilka innych rzeczy. Dziadek Guldora wręczył im spora
butelkę swojej nalewki.
- Uważajcie na siebie.
- Będziemy. - Odpowiedział Guldor. Po
tych słowach wyszli przez bramę.
- Wyrósł, co?
- Dałeś mu księgę?
- Oczywiście. - Starzec spojrzał na
zakapturzoną postać kobiety – Dlaczego mu się nie pokazałaś?
- Wolę być martwa. Inaczej to by go
zablokowało.
- A może wzmocniło? - elf obrócił
się do towarzyszki plecami – Co teraz zrobisz?
- Zobaczę co zrobi rada.
- A potem?
- Zobaczymy....
Po tych słowach postać również
zniknęła za bramą. Starzec uśmiechnął się na pożegnanie.
- Nawet nie wiecie, jaki dar ma ten chłopak. - Wymruczał pod nosem, po czym powoli wrócił do swojego domu.
[Wolałem teraz zamieścić. Potem bym o niej zapomniał albo by uległa takiej zmianie, że zgubiła by swój pierwotny sens :D I jak zwykle masa dialogów -_- Chyba zacznę pisać jak Szekspir :D Tak czy inaczej...miłego czytania, moje królewny ;)]
Zombbiszon
4 komentarze:
Wrażenia z lektury:
*wypisywane na bieżąco*
- Nie bardzo pasuje mi określenie „pokręcona” do kładki. Już bardziej, no nie wiem, kręta?
- Klimatyczny totem. Podoba mi się, jak o nim wspomniałeś – nie kawa na ławę co się przy nim dzieje, tylko wyraźna sugestia. Wyraźna na tyle, że czytelnik się domyśla i ma ciarki na plecach. W zasadzie podoba mi się kontrast między tym totemem a zachowaniem dziadka Guldora. Taki sygnał, że nie ma jasnych granic między dobrem a złem.
- Dziadek popatrzył z zaskoczeniem na wnuka, ale czując powagę sytuacji kiwną tylko głową - powinno być „kiwnął”, z „ł” na końcu.
- - Nic specjalnego? - Kapłanka uniosła brew – Byłeś niewidzialny!
- Ale mnie wyczułaś.
- Mam na Ciebie alergię? - lubię ich dialogi. Są naturalne, niewymuszone. I zabawne :)
- Twoi rodzice, też chcieli zatrzeć granice między nami, a tymi aroganckimi pajacami. - to teraz mam zagwostkę, czy chodzi o twardogłowych z wioski Guldora, czy o zwykłe (nie mroczne) elfy… coś czuję, że o te drugie. Mam rację?
Podsumowując: ciekawie się czyta, z resztą jak większość twoich notek. Mam wrażenie, że szlifujesz swój styl. Choć w tej notce znalazłam sporo literówek (rzecz jasna zapomniałam wypisać, a potem się zaczytałam, cała ja…), stylistycznie prawie każde twoje opowiadanie czyta się lepiej, niż poprzednie, jest coraz mniej potknięć w rodzaju kiepsko dobranych słów.
I motywujesz mnie, żeby ruszyć własne notki. Ilekroć patrze na twoje, zastanawia mnie, jak ty to robisz, że masz taką lekkość w pisaniu kolejnych tekstów. Moje muszę z siebie wyduszać, wyciągać z głowy każdą frazę, więc przez tydzień zdarza mi się pisać jedną notkę. A potem jeszcze ją dopieszczam, poprawiam...
Tak, chyba muszę się zgodzić z Nefryt. I to zgodzę się z przyjemnością. Szlifujesz swój styl i zdecydowanie czyta się lepiej.
Co rzuciło mi się w oczy - nie pisze się niejedno? I chyba zza grobu?
Żona i dziecko. Uwielbiam ten fragment i tę pomyłkę.
Lalkarze. Marionetki. Tak, chcę więcej, chcę to poznać i poczytać o tym. Zdecydowanie, jestem pewna.
To co cię blokuje to Ty... - jakże prawdziwe zdanie.
Nawiasem, też się zawsze zastanawiałam, jak to jest, że ja każdy fragment wypluwam, wyszarpuje z siebie i piszę przez miesiące (a raczej notka leży przez miesiące nietknięta albo szturchnięta tylko raz), a tu tak ładnie, zgrabnie i szybko wychodzi ci pisanie.
Człowiek ledwo co przeczyta część pierwszą, a już ma następne ;)
Guldor... Powiem ci, że strasznie mi się podoba jego zawód. Nietypowy, taki mały poryw świeżości w gronie najemników, magów, zielarzy, wodzów, kupców, szamanów. Nawet nie wiesz, jak ja liczę na jakiś opis Guldora przy pracy. Lubię ostatnio takie motywy.
Pojawienie się jego matki. Jestem ciekawa, czy jeśli będzie mu dane spotkać matkę, faktycznie go to zablokuje, czy może otworzy ścieżki, których się nie spodziewa nikt. Równie bywa, prawda?
Mogę ci zdradzić mały sekret? Wolę Eliasa :D
Vadalma. Strasznie podoba mi się to imię. Określenie "strasznie" jest nieprzypadkowe.
Nie doszli nawet do środka osady, gdy naprzeciw wyszedł im stary elf. Mleczne włosy związane miał szarą wstążką. Fioletowe oczy sprawiały wrażenie jakby nie jedno widziały. Pomarszczona skóra, czarna tunika i sękata laska nadawały mu nieco groteskowego wyglądu. Ale tylko nieco. Wyobraźcie sobie te kolory. Biel, szarość i czerń z fioletowym akcentem. Dorzućcie krajobraz. To jest przepiękne.
- Że niby co mam? - Guldor wydawał się zmieszany tą sytuacją. Zmieszany, ale nie zaskoczony. xD Z drugiej strony dziadek po prostu jest po dziadkowemu kochany; jak wnuk daje znać, że jest poważnie, staruszek nie przegina struny. Ujęło mnie to.
A reszta... Były jeszcze fajne momenty. Ale się zaczytałam.
Powinno być "ów totem" ("ów" przy rodzaju męskim, "owa" przy żeńskim, "owo" przy nijakim). "Niewielu" pisze się razem.
Odnosząc się do komentarzy. Też lubię dialogi; jakoś je sobie upodobałam i lubię je i pisać, i czytać. Dają kopa akcji i dużo mówią o postaciach. Za to ostatnie lubię Twoje dialogi, Ząbek. I też mam życzenie przeczytać o Guldorze przy pracy, bo takie motywy również trafiają w mój gust. :D
Prześlij komentarz