Cała trójką szliśmy za chłopcem,
który prowadził nas ulicami Królewca. Mijaliśmy rozmawiających
ludzi, strażników, co zamiast pilnować porządku przysypiali
oparci o swoje halabardy czy też wrzeszczących kupców co chcieli
ściągnąć do siebie klientów. W końcu skręciliśmy w jedną z
bocznych uliczek. Pierwsze co nas uderzyło to smród ścieków.
Następnym ciosem był wygląd samej uliczki. Ciemna, wilgotna i
pełna najróżniejszych śmieci. Pod gazet po na wpół rozkładające
się resztki, przy których jakiś bezdomny siedział i szukał w
miarę nadających się do zjedzenia fragmentów. Zatkaliśmy nosy i
spojrzeliśmy na siebie. To miejsce idealne by zostać okradzionym a
nawet zamordowanym. Jednak z jakiegoś powodu nikt na nas nie zwracał
uwagi. A cała uliczka wyglądała jakby pochodziła z innego świata.
- Tędy! - Zawołał chłopiec
wskazując palcem kierunek.
- Co nas nie zabije to wzmocni, co? -
Odezwała się Xian.
- No chyba, że ten zapach. -
Skomentowała Iris. Ja wolałem nic nie mówić. Nawet odsłoniłem
nos, bo z jakiegoś powodu zapach przestał być dla mnie aż tak
dotkliwy. Ruszyliśmy dalej, aż dotarliśmy do starego domu. Na
progu siedział jegomość, z bruzdami na rękach i całą twarzą
pokrytą czerwonymi plamami. Nie miał butów, a ubranie wyglądało,
jakby nie było prane co najmniej od kilku rat. Poszarpane i brudne.
Miejscami dziurawe. Nie miał butów, a na kostkach dało się
zauważyć odciski po kajdanach. Na pewno był kiedyś w lochu jak
nie niewolnikiem. W oddali dało się słyszeć maniakalny śmiech. Z
jednych drzwi wybiegł nagi mężczyzna wymachując dziko rękoma, po
czym zniknął w sąsiednim budynku.
- Elias, twoja rodzina? - Zapytała
Xian oszołomiona tym co zobaczyła. Iris natomiast poczerwieniała i
zakryła oczy.
- Niby w którym miejscu? - Spojrzałem
na sukuba z zaskoczeniem, po czym klepnęła mnie w klatkę
piersiowa.
- Ty jesteś pół nagi, ale oboje
wyglądacie jakbyście urwali się z cyrku.
- Czyżbyś była zazdrosna?
- Niby o co? - Zdziwiła się Xian.
- O to, że miałem bardziej barwne
życie?
- Chyba nie seksualne. - Odgryzła się
wchodząc do budynku.
- Jak ty z nią wytrzymujesz? -
Zapytałem Iris. W odpowiedzi wzruszyła tylko ramionami. Chłopiec
zaprowadził nas do piwnicy.
Tu było chłodniej i jakby nieco
mniej śmierdziało. Gdy schodziliśmy kamiennymi schodami w dół
dało się wyczuć zapach pleśni. Piwnica znajdowała się
zaskakująco głęboko. Zaskakujące było również to, że była
dość spora. Przypominała prawie mały magazyn. Przy ścianie z
niewielką dziurą stał kociołek do, którego coś kapało z
sufitu. Gdzie nie gdzie wisiały sznury z brudnymi szmatami. Jak się
okazało, były to ubrania żebraków.
- Mistrzu Jack! Mistrzu Jack! - Wołał
chłopiec – Przyprowadziłem ich.
- Dziękuję Ci. - Odezwał się
znajomy głos. Okazało się, że należał on do żebraka, którego
spotkaliśmy po przybyciu do miasta.
- Długo kazałeś na siebie czekać,
chłopcze.
- Czekałeś na mnie?
- Czyli, ktoś cię koc... -Xian nie
dokończyła, bo dostała mocnego szturchańca od Iris. Należało
się jej.
- Owszem. - Powiedział Jack – A
teraz chodźcie. - Machnął przyjacielsko ręką. A ja, Xian i Iris
ruszyliśmy w ślad za nim. Poprowadził nas do niewielkiego stołu,
gdzie czekały cztery krzesła.
- Twój stary mistrz, mówił, że
możesz przyjść.
- Znałeś mojego mistrza? - Tego się
nie spodziewałem.
- Nie. -Odparł mężczyzna- Ja go
ZNAM.
- Ale on nie żyje.
- Co nie znaczy, że nie mogę z nim
porozmawiać. - Uśmiechnął się jak dobry ojciec. Na pewno nie był
to zwykły człowiek. - Powinieneś to wiedzieć.
- Znasz się na szamanizmie. Mam rację?
- Oparłem się, a krzesło zaskrzypiało niebezpiecznie.
- Można to tak nazwać. Ale, chyba
masz coś dla mnie.
Nie przestaje mnie zaskakiwać.
Wyciągnąłem to co mistrz chciał mu przekazać. Wziął
zawiniątko. Okazało się, że była to jakaś stara księga i list.
Przejechał po kartce papieru dłonią i pokiwał głową.
- Nieźle wdepnąłeś. - Skomentował
rozbawiony – Widzę, że czegoś cię nauczył.
- Skąd... - Pokręciłem głową. Kim
jest nasz rozmówca? Nawet dziewczyny nie wiedziały co sądzić o
tej sytuacji. Wyglądało to tak, jakby znał nas lepiej niż my
sami.
- Dobra. - Odłożył kartkę –
Jestem Jack. I mam miano Królem Żebraków. Obserwuje was od
momentu, jak przybyliście do miasta.
- Niby po co? - Zapytała Xian. Chyba
wszyscy chcielibyśmy to wiedzieć.
- By wam pomóc. - Odparł ze spokojem
Jack – A w szczególności Tobie. - Tu wskazał na mnie.
- Mi? Niby jak? - Odparłem zaskoczony.
- Byłeś szamanem. Teraz jesteś, tym
czym jesteś.
- JESTEM DEMONEM! - Krzyknąłem. Moje
słowa odbiły się echem po sali. Wszyscy w środku ucichli i
spojrzeli w nasza stronę – JAK NIBY MIAŁBYŚ MI POMÓC?
Król Żebraków nachylił się w naszą
stronę - Pokaże Ci inną drogę. Pokażę Ci to co nieznane. To co
zamknięte było przed tobą, a teraz stoi otworem. Będę Cię uczył
szamanizmy. Szamanizmu, jakiego do tej pory nie znałeś. Tylko czy
tego chcesz?
Zatkało mnie. Czyżby była szansa,
bym wrócił do tego co było? Czy znów, mógłbym rozmawiać z
duchami?
- Gdzie jest haczyk? - To wszystko było
by zbyt piękne.
- To proste. - Jack sięgnął za
pazuchę i wyciągnął niewielką fiolkę czarnego płynu – Po
prostu musisz umrzeć jeszcze raz.
- Elias, proszę nie rób tego. - Iris
ze łzami w oczach spojrzała na mnie. Czułem jak miękną mi kolana
na ten widok.
- A potem? - Zapytałem wciąż patrząc
na driadę. Teraz złapała mnie za ramię. Miała zimne dłonie i
dało się wyczuć jej strach. Xian również, nim emanowała. Nie
tak jak Iris, ale mimo to dało się go wyczuć. To wszystko przez tą
fiolkę.
- Potem, zacznie się Twoje szkolenie.
Więc jak, chłopcze? - Zapytał Jack.
Spojrzałem na niego. - Niech będzie.
- Złapałem fiolkę i wypiłem duszkiem jej zawartość.
- ELIAS!!! - Były to ostatnie słowa
jakie usłyszałem nim ogarnęła mnie ciemność.
Elias
Zombbiszon
5 komentarzy:
Dobra, no to z moim małym poślizgiem, ale przyszła i kolej na nadrobienie notek.
Jeśli chodzi o humor notek, trafiasz idealnie w moje gusta. Tu jakiś rzucony tekst, tu komizm postaci, tu sytuacji, ale bez przesytu i bombardowania tym humorem. Słowem, coś co osobiście uwielbiam. Za dużo humoru powoduje, że przestaje mnie coś śmieszyć. Humor wplatany sprytnie i przemycany w akcji (nawet jeśli tylko mnie to śmieszy, a inni uważają, że nie, nic zabawnego tu nie ma) to ... No, idealne dla mnie.
Prawdę mówiąc, nieco mnie zaskoczyłeś pod sam koniec. Niemal się spodziewałam, że urwiesz zanim Elias zdecyduje, czy próbuje z fiolką. A tu niespodzianka... ale i kolejna zagwozdka. Czy fiolka naprawdę zadziała? Czy zadziała tak, jak powinna? Przyznam, niezwykle odważne ze strony naszego wendigo (no co on ma do tego futerka, ja tam lubię futerko :P) tak ochoczo sięgać po nieznaną miksturkę od dopiero co poznanego osobnika. Odważne, desperackie ... albo głupie, powiedziałabym. A może mieszanka tego wszystkiego? Tak czy inaczej mam nadzieję, że mu to wyjdzie na dobre.
Mam nadzieję, że pisało ci się równie przyjemnie jak mi czytało. Wybacz brak odpowiedzi na pytanie na sb odnośnie notek, ja po prostu nigdy nie patrzę na częstotliwość (chyba, że sama publikuję), ale jako czytająca po prostu siadam, kiedy akurat mam czas przeczytać i skrobnąć coś pod spodem.
Uwaga odnośnie zapisu dialogów - mam nadzieję, że nie uznasz tego za wredotę czy czepialstwo. Sama dopiero przyswajam poniższe informacje od czasu, jak mi je kiedyś wyjaśniła Nefryt. Mam nadzieję, że w ogóle poprawnie to wyjaśniam :D Jeśli na przyszłość nie chcesz tego typu komentarzy, po prostu powiedz, to będę odnosić się tylko do treści notek.
Generalnie dialog zamyka się kropką wtedy, gdy narracja nie odnosi się do wypowiedzi bohatera.
Posiłkując się przykładami z notki, w takim przypadku:
"- Niech będzie. - Złapałem fiolkę i wypiłem duszkiem jej zawartość."
Innymi słowy, w takim przypadku kończy się wypowiedź postaci kropką (lub wykrzyknikiem, pytajnikiem), daje myślnik i zaczyna od dużej litery opis.
I z tego, co widzę, nie masz z tym problemów.
Problemem jest, gdy narracja odnosi się do wypowiedzi. Wówczas wypowiedź nie powinna być zamknięta kropką, a narracja powinna zaczynać się z małej litery, kropkę zaś stawiamy dopiero po zakończeniu narracji. Jeśli zakończona jest (wypowiedź) pytajnikiem bądź wykrzyknikiem, zapisujemy je, ale narrację zapisujemy i tak z małej litery. Posiłkując się notką:
"- Elias, twoja rodzina? - zapytała Xian oszołomiona tym, co zobaczyła."
"- Owszem - powiedział Jack."
" - Tędy! - zawołał chłopiec, wskazując palcem kierunek."
Plus kwestie zapisu. Jeśli 1 postać coś mówi, potem robi, zapisujemy to ciągiem, razem. Jeśli jednak masz wypowiedź 1 postaci, potem działania 2giej, zapisujemy działania 2giej postaci od nowej linijki. Przykład:
- No chyba, że ten zapach - skomentowała Iris.
Ja wolałem nic nie mówić. Nawet odsłoniłem nos, bo z jakiegoś powodu zapach przestał być dla mnie aż tak dotkliwy.
- Jak ty z nią wytrzymujesz? - zapytałem Iris.
W odpowiedzi wzruszyła tylko ramionami.
Ah, no i "lat" zamiast "rat", poza tym chyba miało być "szamanizmu" nie "szamanizmy". Takie nieznośnie literówki, jakie czasem wkradają się w tekst.
Głupio mi od tego zaczynać komentarz, ale wyłapałam nieścisłość – nazwijmy to historyczną. Mianowicie gazety wspomniane przy okazji śmieci. Keronia ma realia stylizowane na średniowiecze, a wtedy gazet nie było – bo nie umiano drukować, poza tym mało kto potrafił czytać. Z tym, że bardzo się o to nie czepiam – bo akurat odstępstw od historii jest u nas wiele, no i samo istnienie WPT – też nie historycznie, a przecież jest i np. Iskra się do tego swego czasu odnosiła w wątku. Ale tak tylko mówię, bo nieraz ktoś coś pisze niecelowo.
„- Czyżbyś była zazdrosna?
- Niby o co? - Zdziwiła się Xian.
- O to, że miałem bardziej barwne życie?
- Chyba nie seksualne” – rozwaliłeś mnie. Znowu. Cała Xian. Wiesz co? Lubię, jak oni sobie dogryzają :D
I… Łał. Mocna końcówka. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego.
Wow, co za końcówka. On szalony, zdecydowanie szalony, ale... rozumim, czemu zrobił to, co zrobił :D
I po fiolce on nie może się pozbyć futerka, nawet jako efekt uboczny, czy cokolwiek. Bo kto będzie, jakby co, panem futerkiem? Uwaga, bo to wchodzi w kanon bloga: jak kaczuszki, pośladki itp.
Xian potrafi wprowadzić fajną atmosferę, wiesz? Zwłaszcza swoimi małymi, uroczymi pyskówkami :D
Hm, dla mnie KK już dawno nie jest czysto średniowieczne: mam kieszenie, chociaż w średniowieczu ich nie było. Leczenie byłoby bardziej skromne niż mamy to na blogu. Pisać i czytać nie umiałby nikt, a wszystkie nasze postacie to robią. Druku by nie było, tylko pisane ręcznie, a ja lubię myśleć, że co bogatszych stać na taki luksus. Pergamin czy papirus trudny w produkcji, też byłby ciężko dostępny. Co fajniejsze to droższe i mniej ludzi może mieć. Ale to moje wyobrażenie, dla mnie KK to nie historia, nie średniowiecze, dla mnie to bardziej medieval fantasy: możemy tu mieć kieszenie i sakiewki, gazety i pisane ręcznie.
Silva, dlatego napisałam to bardziej jako, no nie wiem, ciekawostkę? A nie jako czepianie się o szczegół ;)
Określenie "jegomość" w odniesieniu do domniemanego niewolnika – podoba mi się. :D
Reakcja Eliasa na “teraz jesteś tym, czym jesteś” – bardzo mi to do niego pasuje. I czas, w którym podjął decyzję o swojej śmierci. Też pasuje. I on się dziwi, że został wendigo. Pf. Przecież to jego druga natura.
I zgadzam się z uwagą odnośnie humoru. Dodatkowo jest niewymuszony i typowy dla postaci. Podoba mi się.
“Gdzieniegdzie” i “byłoby” pisze się łącznie. I zgadzam się z uwagami odnośnie dialogów, tzn. dobrze wytłumaczone. ;)
Nieraz mam problem z pogodzeniem takich szczegółów, jak właśnie średniowieczne realia dotyczące wydawania książek i istnienie WPT. Traktuję to z przymrużeniem oka, dodatkowo możemy uznać, że w pewnych aspektach technika poszła do przodu (Gutenberg nie wynalazł druku ok. 1450 r., a ulepszył ten wynalazek; Chiny były pod tym względem do przodu wiele wieków wcześniej, a nie musimy ograniczać się do Europy). Logika nakazywałaby traktować kwestię wydawania gazet tak, jak WPT, konsekwentnie. A morał z tego taki, że nie wiem, co z tym zrobić, bo odruchowo traktuję papier jako coś potwornie drogiego. xD
"Mam nadzieję, że pisało ci się równie przyjemnie jak mi czytało." - Szept, ja to chyba pożyczę, bo bardzo trafne. :D Podpisuję się.
Prześlij komentarz