UWAGA | WARNING | ACHTUNG | POZOR | 注意 | 注意 | لاحظ | σημείωση
W Wieściach prezentowanych poniżej mogą pojawić się treści erotyczne,
przemoc, krew, przemoc, chędożenie, osocze, pośladki oraz śladowe ilości
orzechów arachidowych. Dzieci uprasza się o kliknięcie w krzyżyk w prawym
górnym rogu strony w celu zachowania psychicznego dziewictwa.
Pogoda:
Pogoda będzie...
No cóż. Magowie z Wieży Natury w Królewcu mają zdania podzielone. Jedni, to
jest stronnictwo Darrusa i czytania pogody z chmur mówią, że będzie słonecznie,
że będzie ciepło, przynajmniej przez najbliższy tydzień, a potem to juz tylko
szarość, spadek temperatury, a w górach pierwsze opady śniegu.
Zwolennicy
efliej furiatki, którzy lubują się w czytaniu z błota, ziemi i cudzych
pośladków powiadają, że będzie wręcz na odwrót. Najpierw oczekiwać należy
sowitych opadów deszczu, a nierzadko i śniegu. Należy ubierać się ciepło, by
kataru się nie nabawić. Po tym tygodniu zaś przepowiadają, iż nastaną ostatnie
ciepłe dni, typowo jesienne, kiedy dzieci zbierają kasztany, by następnie
powybijać nimi zęby swoim rówieśnikom.
Co zaś tyczy się
miesiąca grudnia, tu magowie są zgodni. Śnieg, śnieg, wszędzie śnieg i ciemno.
Biały puch spadać będzie w tak obfitej ilości, że wszelkie wyjazdy na święta do
kuzynów, wszelkie przewozy towarów lepiej załatwić teraz, bowiem wszystkie
trakty, wszystkie drogi mają być nieprzejezdne.
Halo, tu Keronia:
Król umarł, niech żyje król!
Z wielkim żalem
donosimy, jakoby król wirgiński, zasiadający w Devealan Julmar III Begriss
odszedł z tego świata. Syn Taitarar V Begriss objął panowanie w 2007 roku,
niedane mu było jednak cieszyć się zbyt długo królewskimi przywilejami. Nic nie
wskazywało na taki przebiegł choroby. Chociaż trwała ona cały tydzień,
królewscy medycy byli dobrej myśli, wskazując na zbytnią uciechę podczas
przyjęć i związane z wiekiem osłabienie ciała, a lud oczekiwał wieści o
powrocie do zdrowie ich umiłowanego władcy. To jednak nie nastąpiło, a bicie
dzwonów ogłosiło miastu żałobną nowinę. Król Julmar III pozostawił po sobie
nieutulony w żalu kraj i jedyną córkę. Na razie brak oficjalnych doniesień
odnośnie następcy tronu, obiecujemy poinformować naszych czytelników, gdy tylko
poznamy nazwisko przyszłego króla.
Odbudowa Ataxiar!
Nasze pewne
źródło, wysłannik do ruin lasu jak i Eilendyr przekazuje nam zaskakujące
wieści. Ponoć elfy pozbierały się już po porażce w bitwie z Wirginią, a co
najlepsze, już widać pierwsze szkielety nowych budynków. Długousi nie
działają sami, podobno wspomaga ich także Brzask pod wodzą Asznan. Krążą
słuchy, że i tajemniczy Duch ma swój udział w odbudowie, podobnie zresztą ruch
oporu. Wilk odmówił naszemu reporterowi, który to chciał przeprowadzić z
nim wywiad wywijając się słowami "Jeśli zaraz nie opuścicie tego miejsca,
to gwarantuję, że będę ostatnią osobą, którą zobaczycie nim znowu nauczycie się
chodzić".
Nasi reporterzy zaś odmówili
dalszego śledztwa w tej sprawie powołując się na brak ubezpieczenia od
uszkodzeń ciała wywołanych przez wściekłych, elfich władców.
Święto sielujen
päivä
Według wierzeń
Wodników, morskiego plemienia żyjącego na tratwach i pływającego po
przybrzeżnych wodach, dzisiejszej nocy nastać, i trwać przez dwa dni, ma
wieczór sielujen
päivä, co we wspólnej mowie oznacza dzień zmarłych.
Faktem też jest, że w tym dniu granica między dwoma światami zanika,
rozmywa się, a kraina zmarłych przenika do świata żywych. Aktywność duchów,
umęczonych zjaw i mrocznych chochlików wzrasta; dlatego tak wiele osób oznacza
swoje domy zaklęciami i czarami, a starsze pokolenie śle modły i prośby do
bogów. Jest to czas, kiedy kontakt z drugim światem, zazwyczaj niedostępnym,
staje się łatwiejszy nawet dla nowicjuszy. W tym dniu zmarli wracają, aby
odnaleźć rodziny i chociaż niewyraźni, rozmyci są widoczni dla zwykłych ludzki,
przechadzając się ulicami, którymi kiedyś sami chodzili.
Wiele jest też
głosów, które mówią, jakie obrzędy należy odprawić, aby dusze odeszły i
zostawiły śmiertelników w spokoju. Najlepszym sposobem było ugoszczenie dusz
(np. miodem, kaszą, jajkami), aby zapewnić sobie ich przychylność i
jednocześnie pomóc im w osiągnięciu spokoju w zaświatach. Wędrującym duszom
oświetlano drogę do domu rozpalając ogniska na rozstajach, aby mogły spędzić tę
noc wśród bliskich. Ogień mógł jednak również uniemożliwić wyjście na świat upiorom,
duszom ludzi zmarłych nagłą śmiercią, samobójców itp (między innymi w tym celu
rozpalano go na podejrzanej mogile).
Wymarły
kult
Rozpoczęło się
od egzekucji. Z Yaremny (wioski leżącej na zachodzie Keronii) dwa dni temu wyszedł
zbrojny pochód, prowadzący młodego mężczyznę. Naoczni świadkowie twierdzą, że
po całym okolicznym lesie niosło się echo jego opętańczych wrzasków, a zbrojni
nie raz musieli podnosić go z ziemi. Oskarżono go o rzucenie klątwy na
kilkanaście osób, a Instytut ds. Magii i Druidyzmu uznał go za wyjątkowo
niebezpiecznego i skazał na śmierć przez powieszenie. Wyrok przekazano do
wykonania.
Człowiek ten co
prawda był niezrównoważony, ale potrafił również uzdrawiać. Jego talent
magiczny okazał się jednak tak samo nieobliczalny, jak potężny. Mimo że władze
chciały wyciszyć sprawę, wokół uwiązanej do konara pętli zgromadzili się
mieszkańcy kilku okolicznych wsi. Nim skazany przestał podrygiwać na sznurze,
milczący tłum począł szemrać. Co się wydarzyło? Pewien mężczyzna w podeszłym
wieku, wskazując wysoko, na dębowe konary, wymamrotał tylko parę słów: „Horb!
Horb w białej sukni!”
Kim jest Horb?
(Ponieważ wielu Czytelników może słyszeć to imię po raz pierwszy lub pamiętać
je jedynie z bajek, postaramy się przybliżyć Wam, o kogo chodzi.)
Horb jest
boginią. Jej kult tym szybciej zamierał, im bardziej władze przypisywały
wydawanym przez siebie wyrokom sprawiedliwość i nieomylność. Bóstwo to
patronuje bowiem wszystkim skazańcom, czy to osądzonym słusznie, czy niesłusznie.
Mówi się o niej, że jest ślepa i niema – oczy ma zasłonięte jednym z licznych
warkoczy, w które splecione są jej włosy, nie przemawia prawie nigdy. Nie jest
gapiem, nie podżega do buntu – jest jedynie znakiem, dawanym przez prawdziwą
sprawiedliwość. Odziana jest w suknię w jednym z dwóch kolorów – zazwyczaj
czarną na znak żałoby, ale jeżeli skazany był niewinny, jej szaty są białe.
Wizerunek bogini łatwo poznać, gdyż mnóstwo na nim rozmaitych symboli. U pasa
kobiety wiszą woskowe pieczęcie, symbolizujące prawomocność wyroków. Wokół niej
unoszą się dwa długie, pozszywane z wielu kawałków pergaminy – jeden zapisany
(symbol spisanego prawa), drugi czysty (symbol praw, które dopiero powstaną).
Zależnie od rodzaju kary kobieta może trzymać topór lub miecz katowski albo
mieć na szyi ślad po wżynającym się sznurze. Niektórzy twierdzą, że czasami
pojawia się w celi skazanego ostatniego wieczora przed wykonaniem wyroku i
czuwa z nim aż do rana. Wśród strażników krążą opowieści o rozlegającym się
kobiecym głosie i nuconych o północy kołysankach.
Wieść poszła w
świat. Na razie ciężko przewidzieć, czy zdarzenie to przerodzi się w jakieś
większe zamieszki, czy też ludzie ucichną.
Szamani
i nekromanci aktywni!
Święto sielujen päivä to ważny czas dla szamanów z górskiego plemienia
Tellan-Oxa z racji tego, kim są. Zranieni uzdrowiciele wyruszają wtedy w świat,
na rozstaje dróg, zapomniane mogiły i w miejsca wszelkich nieszczęść, aby
odnaleźć zbłąkane dusze, aby przenieść je na drugą stronę, tam, gdzie same z
jakiegoś powodu nie potrafią odejść. Czuwają także nad żywymi, strzegąc ich
przed zjawami i poczwarami, które skuszone zatartymi granicami, lgną do świata
ludzi, aby siać zamęt i chaos. Szamani w te dni nie tylko przemierzają
kraj, ale także szczególnie muszą uważać na swoje poczynania; zbyt łatwo mogą
bowiem utknąć po drugiej stronie, w świecie umarłych, który kusi i wabi,
zachęcając by wejść głębiej, by sprawdzić i zobaczyć miejsca, w których nie był
żaden szaman. A im dalej się wejdzie, tym trudniej potem wrócić, dlatego
zranieni uzdrowiciele czyniąc swoją powinność, nie przekraczają progu, który
tego jednego dnia stanowi dla nich zagrożenie.
Nekromanci w
czasie sielujen päivä stają się wyjątkowo potężni i bynajmniej nie chowają się
w norach, lecz wyciągają dłonie ku temu, co lgnie do tego świata, ściągając
najczarniejsze sny. To czas, kiedy nekromanci będą korzystać z możliwości jakie
daje im los, będą tkać swoje czary, przyzywać i ściągać do siebie czarne zjawy,
demony i dusze pełne nienawiści, aby móc je przywiązać do siebie, wypaczyć i
wykorzystać.
Moc
i Słowo
Półelfy,
bracia bliźniacy Yunnan zwany Mocą i Nannuy będący Słowem, uzdrowiciele ciała i
umysłu, wędrujący podróżnicy znów zaczęli pokazywać się w miastach Keronii.
Przez długi czas przebywali poza królestwem lecząc w Wirginii, a nawet na
wyspach. Ciągle w drodze, nie zagrzawszy w miejscu dłużej niż wymagało tego
doglądanie chorych, przemierzali wioski i miasta, niosąc ukojenie cierpiącym.
Wieść mówi, że
bracia bliźniacy, dwaj tar’hur poczęci z miłości elfiej uzdrowicielki i
ludzkiego mama przyrody, szczególną moc posiedli. Prawdą jest, że Yunnan przez
swoje mieszane pochodzenie nie potrafi wypowiedzieć słów mocy; ma moc, magia aż
kipi w jego żyłach, drży w ciele, rozsadzając od środka; jest jej wiele, zbyt
wiele, ale nie potrafi znaleźć ujścia. Jego brat Nannuy nie jest w posiadaniu
mocy, jego ciało jest puste, pozbawione many, jest jak wyschnięta studnia,
chociaż zna formuły zaklęć oraz czarów i jego słowa potrafią kształtować świat,
manipulując magią. Aszara okazała się jednak łaskawa dla braci, bowiem gdy Nannuy
złapie brata bliźniaka za rękę, kiedy złączą się ich palce, Słowo odnajduje
Moc. Razem, zjednoczeni, stanowiąc całość potrafią posługiwać się magią. I nie
ma dla nich rzeczy niemożliwych. Nann daje z siebie słowo i formę, a Yun
dostarcza mocy i siły. Osobno nie potrafią nic, mają tylko wiedzę, dopiero
razem, dopełnieni stają się Uzdrowieniem.
Uzdrowiciele widziani
byli w rybackiej wiosce Kamień i najprawdopodobniej ponownie zaczną przemierzać
Keronię, by leczyć to, co nieuleczalne, ratować to, co nie do uratowania, koić
nieukojonych i wyrywać ciała z chorób. Od wielu wieków mówi się, że bracia
bliźniacy posiadają moc uzdrawiania szczególną, przez samych bogów naznaczoną i
potrafią uleczyć umysł i ciało. Problem polegał na tym, że nie zawsze byli w
miejscu, gdzie najbardziej ich potrzebowano.
Przezorność
popłaca
Na kilkanaście
godzin przed oddaniem numeru do korekty w siedzibie WPT pojawił się mocno
przygarbiony, odziany w czarne, wystrzępione szaty staruszek. Człeczyna
wspierał się na sękatej kosie o nieco zardzewiałym ostrzu i, choć nie chcemy tu
nikogo urażać, otaczająca go woń przypominała zapach uchylonego grobowca.
Staruszek bardzo uprzejmie prosił, by odpowiednio wcześnie ostrzec Czytelników
przed zimą i mrozami, by, jeżeli mogą, siedzieli w domach i nie udawali się
niepotrzebnie w żadne dłuższe podróże. Wprawnie przesuwając osełką po kosie
nasz gość stwierdził, że terminy ma napięte i może czasu mu nie starczyć, by
odprowadzać wszystkich nierozważnych. Sens jego słów pozostawiamy do rozważenia
Czytelnikom.
Wróżka Pierdziuszka radzi:
Pytanie: Wróżko Pierdziuszko, powiedz
mi, zdradź tajemnicę świata. Jam biedny, ubogi, przeciążony nauką student, ale
moją wdzięczność po wsze czasy obiecać mogę i pamięć niczym niezmąconą. Rzecz w
tym, że mówi się wokoło o końcu świata. Miał być jak się rodziłem, nie
przyszedł, ku utrapieniu mojej matki i ojca. Miał być jak zdałem pierwszy
egzamin – też go nie było, a ja głupi tenże egzamin oblałem. Miał być jak
szedłem na studia na Uniwersytecie magicznym – też go nie było, ku utrapieniu
moich wspaniałych mentorów i biednego żołądka, któren przez stresy uczelniane
nabawił się wrzodów. No i ku utrapieniu wątroby, ale to już akurat moja wina.
Odchodzę od tematu. Wróżko Pierdziuszko, czy ten koniec świata w końcu
nadejdzie? Jak nie możesz podać daty, to chociaż czy mam się go spodziewać w
przeciągu 3 lat? Bo za 3 lata kończę nauki, a jak świat też się skończy, to czy
jest sens 3 piękne lata na siedzeniu nad zakurzonymi stronnicami marnować?
Odpowiedź: Drogi studencie, niech Cię
nie zwiodą przepowiednie z niepotwierdzonych i niemożliwych do potwierdzenia
źródeł. Widzący chętnie podzielą się z Tobą prawdziwymi wizjami. Ja sama
postarałam się to dla Ciebie uczynić, jednak okazało się to niemożliwe. Dziwne
zakłócenia magiczne muszą mieć miejsce nieopodal mojej siedziby i (bogowie
niejedyni) to, co zobaczyłam w mej kryształowej kuli bardziej nadaje się do
działu dla dorosłych niż do rubryki z pytaniami do Wróżki. Nie jest moim powołaniem
psychiczne deprawowanie młodzieży, więc wybacz mi opóźnienie w Twojej sprawie.
Wszak masz jeszcze trzy lata
PS. Przyłóż się, drogi młodzieńcze, do
pewnego przedmiotu, bo, mimo straszliwych trudności, zdołałam dostrzec, że
ucząca Cię odczytywania magicznych zwojów wykładowczyni nie pozostaje obojętna
na Twe zaloty. Pamiętaj, nie tylko zdobyta wiedza się liczy – serce kobiety
również jest twierdzą, którą trzeba zdobyć. Ważne, aby zrobić to z klasą!
PS2. Złośliwy magu od siedmiu boleści, wiedz,
że mam sposób, by cię wytropić, nie ważne jak skrzętnie zatrzesz ślady. Gotuj
się na [cenzura].
Prosimy o
wybaczenie ocenzurowania tego fragmentu. Rozzłoszczona wróżka potrafi grozić
bardzo przekonująco, a nie chcemy zniechęcać naszych drogich Czytelników.
Pytanie: Wróżko, ty wiele widziałaś,
wiele słyszałaś i wiele w swej kuli zobaczysz. Ja prosty majtek, co na
szorowaniu pokładu się znam i woskowaniu desek, co by lśniły. To ja cię pytam,
cna pani, kto to są syreny? Bo bajarz taki jeden, co w tawernie siedział, to
prawił, że to są cudnej urody i głosu kobity, tyle że z ogonem rybim miast
zgrabnych nóżek. I że one marynarzy, rozbitków wyciągają z wody, życie ratując.
A nasz stary, to mówi, żeby się tych bestyji wystrzegać, bo one na manowce i
skały zwodzą swym głosem, a pięknego to nic w nich nie masz, bo to ino
ptakoczłek jest. Dyć one nie ratują, a zabijają tych, co za ich głosem pójdą. I
gdzie tu prawda, cna pani?
Odpowiedź: Człowiecze, popytać wystarczy
co starszych i bardziej doświadczonych żeglarzy. Z pewnością wiele w życiu
widzieli i na pytanie Twoje odpowiedzieć potrafią. Czemu więc nękasz wróżkę
takimi pytaniami? Moim najświętszym obowiązkiem jest wieszczyć, a nie służyć
drogim Czytelnikom za encyklopedię.
PS. Najlepiej zasięgnij rady u żeglarza
żonatego i szczęśliwego w małżeństwie, bowiem syreny czasem potrafią zwieść
mężczyzn swoją różniącą się od właściwej istotom lądowym urodą.
Pytanie: Wróżko, co masz w sobie tyle
mądrości, doradź, pokieruj, wskaż najlepszy wybór. Jam elfka i tajemnicy z tego
nie czynię. Mój dom zburzono, zbrukano wirgińskim obcasem, strumienie rzek
splugawiono, a ziemię obficie skropiono krwią. Nas elfy można zniszczyć, lecz
nie pokonać. Na staruch ruinach, na skrwawionej, pokrytej popiołem ziemi nowy
dom się wznosi. Mówią, że wspanialszy niż stary, mówią, że równie bogaty,
równie drogi. Nową nazwę mają mu nadać szlachetni Radni i władca, nam tam domu
szukać przychodzi i schronienia. Wieść jednak niesie, że i miasto w górach, Strażnica
Wiedzy, z popiołów ma powstać, Dolinę Ciszy swym blaskiem rozjaśnić. Gdzie mam
skierować swe kroki, ja elfi włóczęga, czy ku północy czy na południe twarz
zwrócić, kiedy władca w jedną stronę zmierza, w przeciwną zaś jego żona? Doradź
mi proszę, wdzięczność bogów i mego ludu przyjmij, boś nam dotąd sprzyjała,
szlachetna pani.
Odpowiedź: Trudne to pytanie, mój drogi
elfi włóczęgo. W osnutej mgłą przyszłości, widzę przed tobą wiele trudnych
wyborów, wiele krętych dróg i niewiadomych. Nie jest też tak, że jakieś kłopoty
ominiesz, gdy miast na północ na południe się skierujesz. Zarówno u króla, jak
i u królowej zmartwień doświadczysz, wybór masz jednak, czy znoje znosić chcesz
u elfiej pani, czy elfiego pana. Zastanów się, gdzie bliżej twemu sercu, potem
pomyśl, co najlepsze będzie dla tych, których miłujesz, a rozwiązanie znajdzie
się samo.
Pytanie: Wróżko! Tajemnice tajemnicami,
ale tak dalej być nie może! Niszczycie konkurencję, przepędziliście gnomy, już
rok jesteście z nami. Ja się pytam, jak wy, redakcja, to robicie i skąd pomysły
czerpiecie. Powiedz mi coś, zdradź jakiś, nawet najmniejszy sekret, znany tylko
tworzącym, powiedz, jak odkryliście gnomi podstęp i spiski Krokusicy. Słowem,
powiedz nam coś, czytelnikom, o czym nie wiemy, chociaż śledzimy każdy numer i
czytamy od deski do deski, nawet to coś maciupcim druczkiem.
Odpowiedź: Czytacie? Hahaha! Haha! Dobry
żart drogi panie, to się uśmiałam. Wy czytacie, dobre sobie. Na wasze
nieszczęście, drodzy czytelnicy, JA WIEM kto czyta i wcale nie ma was tak dużo,
jakbyśmy chcieli, ot kilka stałych czytelników. A reszta? Ja powiem wprost,
reszta ma nas głęboko w… *tu wróżka zostaje upomniana* …w bucie! Można prosić,
można zachęcać, coś nowego wprowadzać, ale nie!, jaśnie czytelnicy i tak tego
nie docenią i tak wyrzucą gazetę do kosza, albo wcale jej nie zauważą! Ale
gorsi są jeszcze ci, co kupią, przeczytają, ale najwyraźniej nie umieją sklecić
zdania, bo nie skomentują, ani nawet listu zwrotnego do nas nie napiszą!
Kompletne ignorancja! A człowiek się stara, za magami pogodowymi lata, śledzi
sytuację w państwie, godzinami w krzakach na deszczu, w śniegu przesiaduje! Ile
myśmy butów zdarli od biegania, ile piór i pergaminów, a myślicie, że ktoś nam
pensje wypłaca? Ha! Ile ja ziółek na nerwy piję, ile maści na bóle głowy od
widzeń wcieram! Do tego pod oknami czuwamy, przepłacamy za informacje, plotki się
zbiera, nieraz z guzami, sińcami i ranami! O tym nikt nie pomyśli, kiedy czyta
gotową, pachnącą gazetkę. Zero szacunku, zero… *tu wróżka zostaje odciągnięta
od pulpitu, by już nie napisała niczego, bo ją poniosł.*
Pytanie: Wróżko, dobra pani, zaspokój
moją ciekawość, dobrze zapłacę złotem za każde słowo. Oto jest owiany tajemnicą
bohater, nieznany chyba nawet samemu stwórcy. Arystokrata co się zowie, wojak i
dowódca dzielnej drużyny, co szczerą niechęcią do bandytów i zbójców pała –
zwłaszcza takiej jednej, będącej wrzodem na wirgińskim tyłku. Oto powiedz mi,
pani czytająca z kart, gwiazd, kryształowej kuli (zakreśl prawidłową
odpowiedź), czego ów pan pragnie, co skrywa jego serce i mądra głowa, a czego
nie wypowiedziały dotąd wargi?
Odpowiedź: Drogi panie, wiedz, że wróżka
nie jest przekupna, jednak ofiarę na szlachetną, dobroczynną działalność
chętnie przyjmie, by móc ją rozwijać i lepiej drogim Czytelnikom służyć. Mimo
moich najszczerszych chęci odpowiedzieć na Twoje pytanie, mój drogi, nie mogę
(w celu poznania przyczyny patrz wyżej). Mogę Cię jednak zapewnić, że gdy tylko
ustaną zakłócenia, możliwie najszybciej odczytam intencje wspomnianego
arystokraty, by rozwiać wszelkie wątpliwości – Twoje i wszystkich pozostałych
Czytelników. Tymczasem ofiarę na moją działalność z wdzięcznością przyjmuję i
pozdrawiam!
Ploteczki Szurniętej Dzieweczki:
*
Klęski, jakie
spadły na elfy są powszechnie znane. Powszechnie znanym nie jest fakt, jakoby
rozłam sięgnął Starszyzny i osoby władających. Otóż tak! Po burzliwej kłótni –
którą słyszały nawet ukryte w Górach Uśpionych Kolosów olbrzymy, Niraneth
opuściła Wilka, udając się na południe, by zadbać o odbudowę Irandal. Życzliwi,
bo gdzież ich nie ma, sugerują, jakoby nie zamierzała wracać. Szanowny małżonek
skierował się na północ, zamierzając z gruzów wznieść nową stolicę. Podobno
poszło właśnie o odbudowę i małżonkowie nie mogli się pogodzić odnośnie
kolejności odbudowy i ważności poszczególnych miejsc. My jednak sugerujemy, iż
chodziło o pewien trójkącik. Czy to koniec małżeństwa? I co z małą księżniczką,
bo z północy na południe zbyt odległa droga, by kursowała pomiędzy skłóconymi
rodzicami.
*
Zhaotrise
Gharis, bardziej znana jako Iskra, zyskała sobie cichego (albo i nie?)
adoratora (ale to nie przeszkodziło naszym dziennikarzom w wyśledzeniu i
przyłapaniu go na gorącym uczynku). Co ciekawe, Czarny Cień nie bardzo przejął
się tą wiadomością. Całe dnie odsypia, by w nocy biegać z rozhuśtaną na kiju
latarnią i tropić drapieżnika, który podbiera mu jego ukochane, puchate
kaczuszki. Prosimy o ostrożność i trzymanie się z daleka od siedziby
Poszukiwacza w godzinach nocnych. Radzimy nie zapominać o tym, że Czarny
Hodowca nadzwyczaj sprawnie posługuje się bronią sieczną.
*
Redakcja dowiedziała się także, że po upadku
Eilendyr najemnik Brzeszczot po prostu zniknął. Początkowo krążyły plotki, że
padł w obronie miasta, ale dość szybko zostały rozwiane przez głównego
zainteresowanego - najemnik wszczął bójkę w karczmie Lofara i tyle jeśli chodzi
o jego domniemaną śmierć. Ponadto jego zniknięcie wiązało się z rodem Crevan,
który chwilowo przebywa w Kolhu Dur, dochodząc do siebie po stracie nie tylko
domu, ale i elfiej stolicy. Życzliwi mówią, że Brzeszczot niczym byk stoi za
elfią królową, popierając jej odbudowę Irandal, a ponoć planuje także osadzić w
mieście swój ród mówiąc, że do nowej stolicy pana jasnowidza nie wróci. Czyżby
faktycznie chodziło o pewien trójkącik?
*
Wieść niesie, że
banda Nefryt w najbliższym czasie ma się powiększyć o jednego członka.
Niestety, tutaj źródła informacji zawiodły i nie wiadomo, czy chodzi o
inicjację właściciela kolejnej pary rąk zdolnych do trzymania broni, czy o coś
bardziej skomplikowanego.
*
Zhaotrise
Starsza Krew, szerzej znana jako Upiór, odeszła z Bractwa Nocy! Mściwe Cienie
wydały na nią wyrok i posłały na łowy Czarną Rękę, by ukrócili żywot
zdrajczyni! Wygląda na to, że Zhaotrise ma wszędzie dookoła wrogów, bo nie
dość, że ściga ją Bractwo, to jeszcze wygnano ją spośród elfów, wymazując jej
imię z pamięci i serca. Mówi się jednak, że nasza dzielna furiatka nie poddała
się złemu losowi i grożąc pięścią mściwym bogom, znalazła schronienie u Mistrza
Hauru, zgłębiając tajniki białej magii.
W pogoń za
Wygnańcem miałby wyruszyć sam Czarny Cień, były mentor Upiora i prywatnie
małżonek furiatki. To już nie dramat, a klasyczna tragedia, bo miłośnik
puchatych kaczuszek i chędożenia głośno deklaruje, że dla zdrajców litości nie
masz i wszystkich ich czeka śmierć. Wygląda na to, że dojdzie do pojedynku tej
specyficznej pary. Tylko, czy aby na pewno? Bo jeśli słuchać innej plotki,
Poszukiwacz miał wyruszyć razem z bardką Vey, by spełnić ostatnie polecenie
Upiorów Wapiennych Wzgórz, które przypadkowo obudzili i rozsierdzili. Gdzie
kryje się prawda? Sami oceńcie.
*
Wieść niesie,
jakby szacowna rada wirgińska wybrała już następcę królewskiego. Po odrzuceniu
szaleńca, który przez totalny przypadek okazał się być królewskim bratem i
córki Julmara w myśl zasady, że kobieta zasiadać na tronie nie może – czego
dowiodło sąsiednie państwo, szacowni arystokraci mieliby wybrać Shela Arhina,
młodego dowódcę i stratega, biorącego czynny udział w wojnie
kerońsko-wirgińskiej. Czy to dopiero początek czy już koniec
niespodzianek kraju piasków i suchych dni? Co na to wszystko Arhin i czy zdoła
zapomnieć o pewnej blondwłosej elfce, która podbiła jego serce?
*
Królewiec nękany
przez złodzieja… kaczuszek! Tak drodzy czytelnicy, wytwórcy zabawek, a także
sprzedawczyki skarżą się i domagają od państwa odszkodowania, bowiem ukradziono
im cały zapas kaczuszek; pluszowych, drewnianych, namalowanych, a nawet
zniknęły żywe zwierzęta, służące za wzorzec. Nikt nie wie, kto mógłby dopuścić
się takiej kradzieży, pozbawiając dzieci żółtych kaczuszek, ale co niektórzy
sugerują, że stoi za tym nie kto inny jak sam Lucien Czarny Cień! Ponoć głosi i
propaguje: wolność dla żółtych kaczuszek!
*
Nowe zajęcie
pani herszt? Nefryt, koszmar wirgińskich dowódców i możnowładców miałaby
porzucić swój zbójecki żywot, rozstać się na zawsze z obozowym życiem i
bitewnym gwarem? Tak, to prawda! Nasza jeszcze do niedawna pani herszt, miast
mieczem, na życie zamierza zarabiać językiem i krasomówczą mową! Słowem,
wybrała to, co w skrytości serca kochała i została bajarzem. Podobno szczególną
przyjemność sprawia jej opowiadanie starych baśni i legend, nie jednak przed
pijanymi bywalcami przydrożnych karczm, a przed roześmianymi twarzyczkami
dzieci. Mając takie podejście, aż dziw, że nie ma małej, czarnowłosej kopii
naszej nowej bardki.
*
Duch aresztowany!
Taka wieść obiegła kerońskie miasta i wsie. Szpieg ruchu oporu miałby zostać
pochwycony w okolicach Królewca, w tamtejszych lasach, po zamieszaniu, jakie
wywołał w obozie zwiadowczym Edmunda Charkona. Wirgińscy dyplomaci póki co nie
zdradzają, kto krył się za śmiałym szpiegiem, zasłaniając się dobrem
publicznym. Mówi się jednak, że wraz z nim aresztowano śmiałą wojowniczkę,
która to okazała się syreną! Oboje na razie zażywają gubernatorskiej
gościnności w Kansas, oczekując dnia, gdy zobaczą czyste niebo i wznoszącą się
nad ich głowami szubienicę.
*
Przyłapany na
drodze wiodącej z Gór Uśpionych Kolosów do Królewca kapłan Jasha, podpytany
wyznał, że wraca od olbrzymów, które przygotowują się do jakiegoś wielkiego
przedsięwzięcia. Niestety Jasha nie chciał więcej słowa pisnąć, zakrywając się
przysięgą tajemnicy. Nie zraziło nas to, więc przyczajeni w krzakach zdołaliśmy
dostrzec, że do siedzib wielkoludów dostarczane są wozy pełne budulca, żywności
i narzędzi. Jedne furmanki przywoziły, a inne wyjeżdżały kierując się w stronę
Irandal. Ale czegóż szukałyby olbrzymy w opuszczonym elfim mieście? Podobno to
tylko przykrywa i tak naprawdę szykują się do wojny i podbicia świata.
*
Przywódczyni
alchemików, znana w Keronii pod mianem Asznan, oddała się w całości nie swojej
organizacji, nie niepodległości Keronii i sprawom ruchu, a poszukiwaniom
legendarnego kamienia filozoficznego. Alchemiczka utrzymuje, że pisane jej
odkrycie starodawnej receptury, a krew mówi sama za siebie. Jednocześnie sądzi,
jakoby nawiedzały ją wizje i słyszała głosy w swojej głowie, co sugeruje nam
zupełnie inne rozwiązanie tak nagłego postępowania alchemiczki. Postradała
zmysły. Czyżby z rozpaczy?
*
Sieć została
utkana! Ci z was, którzy starannie śledzą kolejne wydania WPT z pewnością
pamiętają ogłoszenie pająka Figla. Otóż, nasz korespondent z odległych wysp
śpieszy poinformować, jakoby pająk odnalazł tam nierwącą się, wytrzymałą
pajęczynę, jakby stworzoną specjalnie dla niego. Jednocześnie pozbył się
obowiązku podróży w torbie osobnika znanego jako Pajęczarz, tudzież chędożyciel
Marcus. W tym ostatnim miała udział pewna plaża, pewien statek i pewna kula
armatnia. Przedsiębiorczemu pająkowi gratulujemy. Chyba.
*
Podczas święta sielujen päivä - dnia
zmarłych, doszło do kilku zdarzeń, o których do dziś się mówi. Otóż staruszka z
Kamienia, nie pamiętając o tradycji i nie zostawiając duszom zmarłych
poczęstunku przed domem, została ukarana wielką brodawką na nosi i pewnie nie
byłoby w tym nic dziwnego, gdyby owa narośl nie roztaczała wokół kobiety woni
tak przykrej, że nikt nie chce przebywać w pobliżu staruszki. Podobno jakieś
ciekawskie dziecko wyszło przywitać się z duchem i zostało naznaczone jego
dotykiem, mającym przynieść mu szczęście. Po kraju krążyli też szamani,
zamykając wyrwy, którymi przenikały do tego świata zjawy i upiory, nekromanci
uzupełniali swoje demoniczne zwierzyńce, a zwykli wariaci ganiali za duchami,
próbując je złapać do garnków, słoików i klatek, aby przechowywać niczym
domowego pupila. Podobno jedna wyjątkowo upierdliwa zjawa zdemolowała
królewskie komnaty, a nawet przyczyniła się do ciężarności damy dworu.
*
Eilendyr
miejscem przebywania Śpiewającej? Podobno wśród gruzów dawnej stolicy elfów
krąży i przechadza się kobieta. Jedni mają ją za świętą, inni za kompletną
wariatkę, a są jeszcze tacy, co widzą w niej zapowiedź rychłych klęsk, które
spotkając mają w najbliższej przyszłości elfy. Wszyscy są zgodni co to tego, że
ta nieznana kobieta szczególną czcią otacza drzewa, zwłaszcza te, które upadły
podczas ataku. W dodatku im śpiewa, przez co patrzy się na nią nieprzychylnym
okiem. Kim jest i co właściwie robi w lasach wokół ruin stolicy, nikt nie wie,
a ponoć ci, co widzieli jej twarz, zaraz zapominali jak wyglądała.
*
Lucien Czarny
Hodowca ponoć przepisał wszystko na swoje kaczuszki, co jak synów i córki
traktuje
*
Półelfy Yunnan i
Nannuy, uzdrowiciele ciała i umysłu, zawitali do rybackiej wioski nad brzegiem
jeziora Onns. Mieszkańcy Nitr po początkowej radości, zaczęli odczuwać
dyskomfort. Pojawienie się uzdrowicieli ściągnęło do ich maleńkiej wioseczki
rzesze chorych i potrzebujących, głodnych i potrzebujących noclegu. Poza tym
jakaś miła dusza ukradła bliźniakom ich pełne ziół mieszki, do tego drugiego
dnia spiła piwem, a mówi się, że jeszcze pod wpływem bracia raczyli się nie
tylko winem i gorzałką z grzybów, ale także miejscowymi pannami.
Ogłoszenia Parafialne:
Kupię drzewko szczęścia. Tylko prawdziwe!
Kupię tresowane szczury i mrówkę, która potrafi nieść
osła.
Sprzedam lub oddam w każde ręce wyłączność na boskie
pośladki - zdesperowana uzdrowicielka.
Kupię samonotujące pióro – zdesperowany
student-leniuszek.
Sprzedam nawiedzony dom. Umeblowany, odnowiony. Dodatkowy
lokator - duch Bezgłowego barona - gratis.
Poszukiwany kradziej kaczuszek! - wytwórca zabawek.
Sprzedam gospodarstwo chłopskie u stóp Gór Mgieł. Dobra
ziemia, obok szlak handlowy z Wirginią i strumień. Sąsiad - smok z Iglicy.
Zamienię miauczącą papugę na kota. Też może miauczeć.
Zamienię siekierkę na kijek - stryjek.
Poszukuję bliźniaków! - zdesperowana matka.
Sprzedam kieł bazyliszka - gratis bazyliszek.
Oddam w dobre ręce psa, który nie gryzie, kota, który nie
łapie myszy i kanarka, który rządzi tą dwójką.
Wynajmę łowcę rolaków. Wymagania: własny sprzęt i niechęć
do natury. Pożądane bystre oko i szybka ręka.
Sprzedam spodnie ściągnięte z boskich pośladków! -
dziewka z Kamienia.
Kupię spodnie boskich pośladków! - Upiór.
Wynajmę łowcę rolaków. Zapłacę dobrze, jeśli nigdy nie
tknie tych zwierząt. Jak nie, to zamienię w żabę. Rozzłoszczona magiczka.
Biały Mag poszukiwany - kontakt: czarny mag.
Nekromanta poszukuje swojego szkieletu - dla znalazcy kociołek
w jego rozmiarze.
Czy wiedziałeś, że...
- …pierwszy
numer WPT został wydany dokładnie w środę, 14 listopada 2012 roku o godzinie
00:32?
- …to już rok
pośladkowej obsesji Iskry, oraz pół od pośladkowego kultu?
- …nazwa
została wymyślona przez Iskrę i Darrusową i wzięła się z chwilowego napadu
szaleństwa?
- …pierwszymi redaktorkami były Iskra i Darrusowa?
- …początkowo numer składał się tylko z pogody,
informacji, wróżb i plotek?
- …teraz redaktorkami są Iskra, Darrusowa i Szept?
- …obecnie WPT ma kilka rubryk i ciągle się rozrasta?
- …WPT posiada konkurencję w postaci wydawanego przez
gnomy TWP?
- …redakcja wynajęła do ochrony trolla?
- …najlepsze informacje do gazetki powstają w nocy, kiedy
rozum śpi, a budzi się wena?
- …łączna ilość stron gazetki wynosi ponad 70, a numerów
było tylko 12?
- …w redakcji pracuje skrzat Tam-Tam, który się zadomowił
i nie chce odejść?
Dodatek specjalny!
Najciekawsze, czyli plotki z
poprzednich numerów:
- Zabójca z Bractwa Nocy posądzony o bliskie
kontakty ze swoim pająkiem. Nikt jednak tej plotki nie sprawdził, bo o wiele
ciekawszą informacją okazał się fakt, że ów morderca pewną pustynną sicz
wychędożył i rośnie tam nowe pokolenie dzieci pustyni.
-
Podobno nowy krasnoludzki król biegał nago po Królewcu, co by okazać jaki
stosunek ma do ludzi.
-
Związki wilkołaczo-szamańskie oficjalnie są uznane przez państwo za poprawne.
-
Plemię Tellan-Oxa i wilcze watahy z Dzikiej Kniei dementują pogłoski, jakoby
między tymi plemionami doszło do porozumienia przez zamążpójście. Związki
wilkołączo-szamańskie wciąż są nielegalne.
- Z
pustynnej siczy nadeszły nowinki. Po dziewięciu miesiącach na świat przyszło
marcusowe pokolenie. Vesi nie całkiem zadowoleni, że ich starannie dobierane
potomstwo skażone zostało krwią obcego. Nic jednak zrobić nie mogą, a nowy naib
stara się uspokoić wewnętrzne niepokoje i wychować w myśl plemiennych tradycji
córki i synów marcusowych lędźwi. Plotki donoszą także o tym, jakoby Marcus
miał przejść do siczowej historii jako Ten Który Spłodził Tysiące.
-
Neitsyt i Lucien Poszukiwacz oficjalnie zaręczeni. Najwyraźniej pan zabójca z
Bractwa Nocy znalazł sobie nową kobietę i nową miłość. Kto będzie następny?
Czyje serce za jakiś czas zdobędzie Lucien, ogłoszony przez wszystkich Łamaczem
Serc i Wrednym Dupskiem?
-
Aed, rzezimieszek w loszkach trzymany pokazał pazur! Jeden ze strażników z podrapaną
do krwi facjatą zarzeka się jakoby mieszaniec miał kocie wąsy, uszy i ogon! Czy
to choroba? Czy to magia? Czy to ma coś wspólnego z nowym rodzajem fajkowego
ziela? A czy najważniejsze, czy to jest zakaźne?
-
Wędrowcy, przesiadując po karczmach i placach targowych, ostrzegają przed
wyrwaną żywcem z mitów i legend eneidą. Wedle podań, ten kto ją zobaczy, czy
choćby rąbek jej płaszcza ujrzy, umrze prędko, nim świt nastanie.
-
Wiedźmiński bunt! Jeden z kupców, którzy zajeżdżają swymi wozami daleko, daleko
na północ, zahaczając o Wężowy Przylądek, twierdzi zawzięcie (nawet bez
gorzałki, tak na trzeźwo) iż wiedźmini buntują się i rzucają miecze w ogniska.
-
Ponoć elfy wyśpiewały sobie nową boginię, a tej specjalnością jest chędożenie.
Panockowie wszystkich krain, od dziś przechodzimy na elfie wierzenia!
-
Siczowe dzieci ruszyły w kraj. Chodzą plotki, że szukają swojego ojca. I nie
spoczną dopóki go nie odnajdą. Pajęczarzu - strzeż się! Keronio - drżyj!
Nadchodzą dzieci - głodne, psotne, zdeterminowane, by ojca swego spotkać. I nie
spoczną, dopóki go nie złapią. Poszukuje się także Marcusa. Pajęczarz zaginął
gdzieś i dziwnym trafem zaraz po tym, jak usłyszał o pielgrzymce swoich dzieci.
-
Tajemniczy Lud mgieł wyszedł z białych oparów! Chodzą słuchy, że zawarli sojusz
z gubernatorem, podobno wszystko to dzięki tajemniczej miksturze, której
zażądał gubernator.
-
Nowy interes Lofara i Marcusa wreszcie otwarty! Przybytek na ulicy czerwonych
latarni czynny cały dzień i całą noc. Czy za tym interesem kryje się coś
więcej, czy ta spółka może być przykrywką do czegoś innego? Czy kwitnie nam
miłość, o której nikt nie wie?
-
Wirgiński król wyzionął ducha po tym, jak zajęła się nim służba zdrowia -
dziwny to donos, dziwna plotka, pewnie w pijackim bajaniu wymyślona.
-
Koronkowe zamieszanie w elfiej stolicy. Pijany Władca Gha'ldil est Raa’sheal
podobno chciał się żenić ponownie z niejaką Yustiel, dziedziczką ogromnej
fortuny, panną Wysokiego Rodu, o nieskazitelnych manierach i wyglądzie
opiewanym przez bardów. Ciekawe, co na to królowa i czy uszykowała już swój
kostur do uderzenia w pewną pustą pałkę.
-
Burdel w Królewcu przeżywa oblężenie odkąd rozeszła się wieść, że Darrus,
Brzeszczot, znany jako boskie pośladki, porzucił swój najemniczy proceder i
zakwaterował się w tamtejszym zamtuzie. Panowie, panie, krasnoludy - taka
okazja nie może przejść koło nosa.
-
Banda Nefryt rozbita! Jej ludzie rozproszeni, zabici, a ponoć ma z tym coś
wspólnego ruch oporu. Mówi się, cicho i szeptem, że Nefryt dostała się do
niewoli Wirgińskiego szlachcica, który ją swoją służką i kochanicą zrobił.
Istnieje też wersja, która mówi, że przywódczynię bandy zamieniono w srokę i
wypuszczono w lasach, by tam błąkała się do kresu swych dni.
-
Sławna Herszt Nefryt ma niewolników! Ciężka harówka i zagłodzenie! Herszt
zbójów zmusza niewolników do pisania tajemnych pergaminów. Dzieci, kobiety i
mężczyźni pracują całe dnie do bólu nadgarstków.
-
Królowa Eilendyr zaginęła, uprowadzili ją olbrzymi! Przyboczni poszukują jej po
całej Keronii, póki co szerokim łukiem omijając Góry Uśpionych Kolosów. Czy
wśród elfów zabrakło już odważnych wojowników, którzy stawią czoła brutalnym
gigantom?
-
Najnowsze plotki z traktu do Królewca! Miejscy strażnicy mieliby aresztować
długo poszukiwanego elfiego szpiega. Blondwłosą elfkę zatrzymano w towarzystwie
człowieka, prawdopodobnie przygodnie spotkanego podróżnego o dzień drogi od
stolicy Keronii. Do czyjej kieszeni ma trafić obiecana nagroda?
-
Lucienowi Czarnemu Cieniowi zaginęła ukochana kaczucha do kąpieli. Bez niej boi
się wejść do wody. A to problem, bo nawet wieczorna kąpiel robi się straszna
bez żółtej przyjaciółki.
- Po
wioskach i miastach rozniosła się wieść, że śmiały ktoś ukradł kolekcję
kaczuszek kąpielowych Czarnego Cienia. Kufer po brzegi wypełniony żółtymi
zwierzakami zniknął wczorajszej nocy, a już mówi się, że Lucien wypowiedział
wojnę całemu światu, obiecując złodziejowi, że zapłaci głową za swą zuchwałość.
-
Coraz więcej widzi się na Kerońskiej ziemi olbrzymów. Mówi się nawet, po cichu,
o watażkach prowadzących wielkoludy ramię w ramię z hersztówną Nefryt. Czyżby
zawarły one przymierze z ludźmi? A może ktoś wypił za dużo rumu i tak naprawdę widział
coś całkiem innego.
Ogłoszenia, czyli te
najlepsze:
- Zamienię: Pana na niezniszczalną pajęczynę, kontakt- torba
Pajęczarza.
-
Sprzedam: kawałek boskiego pośladka - chandlasz.
-
Poszukuję: kluczyka do żelaznych majcioch - najemnik.
-
Zaproszę na kolację miłą, młodą zwadźczynię - Truciciel.
-
Poszukiwany! Zbiegły więzień, półelf. Uwaga, obiekt jest niebezpieczny -
zarządca.
-
Zamienię! Dziewicę na smaczne jagnię - smok.
- Oddam
w dobre ręce! Psa bez węchu, kota bez pazurów.
- Kupię! Dziewicę - mag nekromanta.
- Sprzedam!
Gumowe, kąpielowe kaczuszki - wytwórca zabawek.
- Kupię!
Kaczuszki kąpielowe - Czarny Cień.
- Wynajmę!
Boskie pośladki - burdel w Królewcu.
-
Zamienię! Jasnowidza na
walecznego najemnika, gratis: żona, córka i korona.
- Zamienię!
Siebie za jasnowidza, bez korony, córki, za to żonę chcę - waleczny
najemnik.
Pracownia, czyli z
wizytą u redaktorów:
Skrzat Tam-Tam, uparty lokator mieszkający
pod podłogą redakcji, zatrzymał was przed frontowym wejściem; drzwi zagrodził,
z progu ruszyć się nie chciał za nic. Ubrany był w krótkie spodenki, czerwony
kubraczek i urodzinową czapeczkę na pomarszczonej główce; wszak dziś był
wyjątkowy dzień i cała redakcja świętowała, także nowy lokator. Za nim, w
cieniu, stał wynajęty do ochrony troll.
-
Cytelnicy pójdą za Tam-Tam. Coś pokaźem, tylko dla Cytelników, wyjątkowa okazja!
- skrzat złapał pierwszego czytelnika, gościa, który w ten jeden dzień w roku,
będzie mógł zwiedzić redakcję i pociągnął w bok, w korytarzyk i schodami na
piętro. Ciągle mówił, był gadatliwy i miał w sobie wielką potrzebę podzielenia
się z innymi wspaniałościami redakcji. - Zacniem od pracowni pani Szept.
Pracuje z nami krótko, ale intensywnie! Tam-Tam lubi paceć, jak pani Szept
pracuje. Dlacego? Bo to psyjemność, miód na zbolałe serce i balsam dla oczu po
pozostałej dwójce. Zrozumiecie, Cytelnicy, zrozumiecie.
Skrzat zatrzymał się przed drzwiami;
pierwsze z trzech, z przybitą doń tabliczką „Szept - redaktor”. Nie zastukał,
dobrze wiedząc, że elfka krąży po parterze z plikiem kartek w dłoni i układa
podziękowania; jako jedyna rozsądna musiała ogarnąć cały ten burdel. Wiedział,
że nie ma jej w środku. - Cytelnicy mogą pooglądać, nie dotykać, zza progu!
Pokoik będący pracownią magiczki był
schludny, to pierwsze, co można o nim powiedzieć na pewno. Pod uchylonym oknem
stało biureczko, na parapecie w miseczce czekały ziarna dla wróbelków, pod dachem
uwiły sobie gniazda jaskółki, a i czasem zjawiał się śpiewający słowik. Z
niedomkniętej szafki wyłaniały się poukładane księgi i spięte pergaminy. Na
blacie stały świece, najczęściej zgaszone, aby Dar nie wzniecił pożaru, puste
kubki po herbacie i zapisane w pośpiechu notatki, wciąż czekające na poukładanie.
Gęsie pióra znaleźć można było wszędzie; przewrócony pojemnik rozsypał je na
pustych i zapisanych pergaminach, na krzesełku, a nawet podłodze. Te papiery,
które udało się magiczce poukładać i posegregować leżały na swoich miejscach,
na półeczce; pod nią stały kartony pełne, jak mogłoby się zdawać na pierwszy
rzut oka, papierów i śmieci, które tak naprawdę były listami, doniesieniami,
informacjami i plotkami zebranymi z kilku miesięcy, w połowie przeczytanymi, a
w połowie czekającymi na swoją kolej.
- Cytelnicy wychodzą! - skrzat Tam-Tam
chciał wszystkich odwiedzających oprowadzić, aby każdy zobaczył wspaniałości redakcji,
nie mógł więc pozwalać czytelnikom na ociąganie się, wszak inni czekali! - Teraz
do pana Dara. Cytelnicy pójdą za mną, o tu, do tych drzwi. - skrzat zatrzymał
się kawałek dalej, naprawdę nie przeszedł daleko, ot rzut beretem. Na drzwiach wisiała
tabliczka „Darrus - redaktor", a ktoś pod spodem dopisał „boskie pośladki”,
a inny ktoś próbował to zmazać, sądząc po zdrapanym drewnie, szorowanym i
startym, ale najwyraźniej napis był odporny na usunięcie, bo ani się nie
zarysował. Za to pod dopiskiem znalazło się „wcale nie!”. - Nie wchodzą, tylko
oglądają!
Pracownia Brzeszczota różniła się od
poprzedniej. Niebo, a ziemia. Dzięki bogom, że najemnik zapomniał zamknąć okno
to świeże powietrze przynajmniej wpadało do środka. Otwierane drzwi przewróciły
puste butelki po miodzie i orzeszkowej gorzałce, które zostały schowane i
ukryte za nimi; Dar był przekonany, że za drzwiami nikt ich nie zauważy i nikt
mu nie będzie marudził, że znowu tyle tego tu jest! Biureczko stało pod oknem,
ale nie dało się na nim pracować; zawalone było śmieciami, zmiętymi kulkami
papieru, piórami, wycinankami i pergaminami, na których zamiast kolejnej
plotki, czy informacji, powstał kleks i jakiś bazgrał, który miał być rysunkiem.
Z szuflad wywalały się sterty papierów, zapisków i bogowie wiedzą czego
jeszcze. Brudne buciory leżały rzucone w kąt, niewyprane spodnie walały się na
podłodze, zostawione jedzenie było na jak najlepszej drodze do wstania i
pójścia sobie, a na ścianie wisiała karykatura Krokusicy, w którą najemnik
rzucał nożami; dwa leżały na biurku, a dwa były wbite w twarzyczkę babki. Z
niedomkniętej szafeczki wylatywały skarpetki, czyste czy brudne trudno ocenić,
a za nimi, schowane tak, by naprawdę nikt nie zobaczył, leżał obrazek z pewną
elfką. Za to na krzesełku wisiał płaszcz, a w jego kieszeni gniazdko uwiła
sobie mała sóweczka.
- Cytelnicy wyjdą, w nosy szczypie, płakać
będziem zamykam! - Tam-Tam postanowił, że jak tylko uda mu się odnaleźć
Brzeszczota, to znowu go upomni, że powinien ogarnąć ten bajzel. - To ostatnie
drzwi. Pani Iskry szanownej. Cytelnicy, leże demona! - skrzat wyciągnął
kijaszek, by rączką nie dotykać, co by mu nie uschła czy coś, pchnął nim drzwi
z tabliczką „Iskra - redaktor" i odskoczył, jakby się spodziewał, że
zostanie zaatakowany. Nic się jednak nie stało. Najwyraźniej furiatka
zapomniała o pułapce. - Lepiej nie wchodzić. Rękę może uciąć, dobrzy Cytelnicy.
Pracownia furiatki była specyficzna.
Szczelnie zamknięte okno i brak świeżego powietrza sprawiło, że w pomieszczeniu
panował zaduch i unosił się zapach wanilii. Wszędzie walały się papierki po
cukierkach i torebeczki po słodkich przysmakach. Na wieszaku wisiał nadpalony
płaszcz, a zwęglone kartki wrzucono niedbale do kosza. Biurko w całym tym
bałaganie było o dziwo poukładane. Obok lampy elfiej roboty leżał Pokrzyk,
przykryty starym już numerem gazetki, na talerzyku zostały zapomniane babeczki,
a na środku czyste karty pergaminu i kilka żółtych kaczuszek; w uchylonej szufladzie
leżały magiczne artefakty, samonotujące pióro i buteleczka pitnego miodu. Na
parapecie stała głęboka misa, a w niej drewno, którego zapas leżał też pod
ścianą; ognisty demon Kalcifer potrzebował czegoś do spalania, czegoś, co nie
było kartkami papieru, płaszczem, czy podłogą i ścianami. W rogu okna
błyszczała pajęczyna, pamiątka po ostatniej wizycie pewnego pająka, a na ścianie
wisiał obrazeczek; niby przedstawienie elfiego miasta, niby nic nie zwykłego,
ale był przekrzywiony, odsunięty, jakby furiatka zapomniała go zasłonić i coś dziwnego
zza niego wystawało. W środku, kiedy się odsunęło malunek, była wnęka, a w niej
prawdziwy ołtarzy ze zdjęciem Luciena Czarnego Cienia! Stały tam tlące się
kadzidełka, kilka niedopalonych świeczek i kwiaty. Ołtarzyk miłosny, czy pogrzebowy?
- Cytelnicy wychodzą! Koniec zwiedzania! Następni
czekają!
Urodzinowy tort,
czyli historia prawdziwa:
Po dwóch orzechach i jednej
pomarańczy…
Po przestronnym
pomieszczeniu będącym reprezentatywnym i otwartym dla posłańców, krzątał się
Brzeszczot. Najemnik tak właściwie wydeptywał ścieżkę w podłodze, zastanawiając
się, czy krzesła, które ustawił dla gości są równo, czy może trzeba jakieś
przestawić, a może w ogóle pozmieniać im miejsca. W dodatku martwił się, że
jest ich za mało. Iskra miała mu pomagać, ale zniknęła gdzieś mówiąc coś o soczkach
na późniejszą zabawę, więc najemnik został sam. Porozwieszał już balony,
serpentyny i stwierdziwszy, że ma gdzieś krzesła, które są tylko głupimi
kawałkami drewna, powstrzymując się od kopnięcia jednego, zajął się wielkim
napisem - "To już rok!” Oczywiście żadna magiczka nie mogła zrobić tego za
pomocą czarów, bo nie i już. Głupie obchodzenie rocznicy, kto w ogóle o tym
będzie pamiętał? Tort był jedynym pozytywem; tort i prezenty.
- Tam-Tam!
Dar wyszedł z
założenia, że ze skrzatem będzie mu łatwiej, a już na pewno raźniej. A ich
lokator zjawił się w chwili, kiedy ostatnia litera jego imienia zabrzmiała w
powietrzu. W dodatku miał młotek i gwoździe. Ciekawe, czy wiedział, co z nimi
zrobić.
- Przybijać?
- Ty trzymaj z
prawej, ja z lewej - i złapawszy skrzata za kubraczek, najemnik postawił go na
skrzynkach ustawionych pod ścianą. Maluch zachwiał się, ale utrzymał równowagę,
chociaż skrzynki sprawiały wrażenie, że zaraz się rozlecą i pogrzebią Tam-Tama
żywcem i tyle będzie ze skrzata.
- Przybijać
dwoma, czy trzema?
- Cholera. Skąd
ja to niby mam wiedzieć… Weź pierdyknij ca… Ale nie w moje palce! - najemnik w
momencie cofnął rękę i szarfa z napisem opadła na skrzacią głowę.
- Panie Darze,
nić nie widzem…
Brzeszczot
westchnął i podniósł materiał.
- Światłość!
Ktoś zastukał do drzwi, a z zewnątrz dobiegł
ich męski głos - Tort przybył! I prezenty!
Zostawiwszy Tam-Tama samemu sobie, najemnik
znów sprawił, że szarfa opadła mu na oczy, a biegnąc w stronę drzwi, szturchnął
niechcąco skrzynie i skrzat zaczął się chwiać na górze, machając rączkami,
rozrzucając gwoździe po podłodze, a młotek trafił… najemnika w stopę.
- Ała!
Chwilę przed
wystąpieniem…
Dumna rola
magiczki, jako jedynej poważnej osoby wśród szaleńców WPT, sprowadzała się do
odbioru gratulacji i wygłoszenia krótkiego przemówienia. W praktyce owa dumna
rola rozrosła się do stosiku zapisanych kartek, poobgryzanych paznokci i nerwowego
zerkania w kierunku wciąż pustej sali. Przyjdą? Nie przyjdą?
Otworzyli
redakcję dla chętnych. Przemogła się nawet i pokazała swoje biureczko,
wyjątkowo zawalone tylko trzema kubkami i niedojedzonym ciasteczkiem. Chociaż
to ostatnie zdążyło zniknąć zaraz po pojawieniu się Brzeszczota. Mieli nawet
tort. Biszkopt z nadmiarem waniliowego kremu. Trzeba było nająć kucharkę
Dagmarę, a nie polegać na rekomendacjach Iskry, że oto biszkopcik z
niespodzianką. Jedyną niespodzianką będzie to, jak ktoś połakomi się na
kawałeczek. Zwłaszcza, że pewien osobnik o podejrzanie czerwonej czuprynie co
chwila ładował w niego swój paluszek, jakby chcąc się upewnić, że mistycznym
sposobem krem nie zamienił się w karmelowy… albo chociaż orzechowy. Niestety,
wciąż była to wanilia, w dodatku urozmaicona małymi, malutkimi drobnoustrojami,
jakie sobie bytowały na paluszkach Dara.
Brakowało Iskry.
Furiatka zrobiła tyle, by postawić gazetkę na przysłowiowe nogi, a teraz ją
wcięło. Ani chybi na horyzoncie pojawił się miłośnik kaczuszek. I kto rozpakuje
prezenty? Piętrzyły się, leżały na częściowo na biurku, częściowo obok niego.
Opakowane w śliczne, szeleszczące i kolorowe papiery, przewiązane wstążkami.
Krótkie listy od stałych czytelników, tym bardziej cenne, że pisane od serca, z
wyrazami wdzięczności za trud pracy. Jeśli nie myliły ją elfie zmysły, to
dochodził z niej przyjemny zapach domowych wypieków. Jak nic cynamon! Przecież
rozpakowania takich skarbów nie można powierzyć dużym, niezdarnym… i lepkim od
kremu łapkom najemnika.
- Szept, schodzą
się! – konspiracyjny szept Midara słyszano chyba nawet na Kresach.
Jakby ostrzeżenie
było potrzebne. Widziała przed sobą te twarze. Niektóre całkiem obce. Niektóre
znane z widzenia. Niektóre całkowicie znajome. Tam, gdzieś w tyle, machał do
niej, wesoło podskakując mały Odrin, a że podzwaniał przy tym cudzą sakiewką to
już szczególik. Obok niego, z miną wyrażającą „nie znam tego typka”, usadowił
się Carin. Biedny Jaruut nie zmieścił się w siedzibie gazetki. Watażka,
przerażając niczego niespodziewających się przechodniów, łypał sobie przez
specjalnie dla niego otwarte okno, a Jasha dzielnie mu asystował, mamrocząc coś
o mającym upodobanie w WPT Jedynym. Ciekawe, co by powiedział Darrus, gdyby
widział wlepione w jego zadek oczka pewnego krasnoluda. Lofar przybył. Gdzieś w
tłumie mignęła jej twarz szamanki i wilkołaka, byli i Marcus i Gabriel – ten
pierwszy zgubił gdzieś swojego pająka. Wcisnął się nawet Szczur. Ten z Bractwa,
nie szary gryzoń. Chociaż, z racji, że nie mieli kota, to i szary miłośnik
serków by się znalazł. Byli i nie tak serdecznie widziani przez nią goście.
Czarny Cień, zaszyty w kącie, znacząco położył dłoń na rękojeści miecza.
Spróbuj chociaż słówkiem wspomnieć o kaczuszkach.
Byli tam. Tacy
różni. A łączyło ich jedno. WPT.
To, że całe
przemówienie nagle wyleciało jej z głowy przestało mieć znaczenie. Słowa, tak
starannie spisywane przez pół dnia teraz wydawały się niewłaściwe. Jak mówić,
to prosto z serca.
Magiczka wzięła
głęboki oddech. - A więc…
Gdy wszyscy już poszli…
Nad ranem szary
dym fajkowy kłębił się pod sufitem siedziby Wieści Przepalonych Treści.
Na stołach leżały
poprzewracane butelki, potłuczone talerze i porozrzucane kawałki ciasta. Obrus
ubrudzony był waniliowym kremem, a na ścianie widniała kremowa plama
przystrojona migdałami układająca się w napis "HEHEHE". Na podłodze
walały się firany, zasłony, czyjeś spodnie i bardzo dużo ogólnie rozumianego
brudu. Były też i ławy, dwie, długie i również usmarowane biszkoptem z kremem i
czekoladą. Jedna o dziwo stała jak jeszcze poprzedniego wieczoru, druga zaś
leżała przewrócona na bok. O nią opierała się jedna z postaci.
Postać ta
obejmowała ciasno nogi ławy, a jednocześnie się o nią opierała częścią twarzy,
reszta ciała swobodnie leżała na podłodze, a ubranie tegóż osobnika miało
powypalane dziury od tytoniu, nosiło na sobie ślady plam po alkoholu szeroko
pojętym. Nawet w czarnych lokach tegoż osobnika można by się doszukać bałaganu,
a już na pewno części ciasta. Iskra, potwornie pijana musiała przewrócić, albo wyrżnąć
o ławę i tak już zasnąć. Nie miała w dodatku jednego rękawa, a na czole miała
napisane węgielkiem "pijag".
Kolejną ofiarę
świętowania rocznicy gazetki znaleźć można było pod stołem. Była to Szept,
również umorusana, na twarzy miała domalowane kocie wąsy, a spory kosmyk włosów
w pewnym momencie ucięty, tak, że jedna strona była krótsza od drugiej. Elfia
królowa leżała na plecach z rozrzuconymi rękami, pozbawiona nawet jednego
pantofelka, a z głową na jej udzie spał skrzat, który to również uosobieniem
czystości nie był. W dodatku, ślinił się.
Najemnik spał na stole, obok
ocalałego jeszcze tortu, którego o dziwo nikt nie chciał ruszać, bo śmierdział.
Ognistowłosa maruda była pozbawiona koszuli, a na plecach dorysowano mu
wróżkowe skrzydełka, na czole zaś doklejono mu papierowy róg, jakby był jakimś
jednorożcem. W dodatku, miał całe portki w kremie, a w jednej z dłoni ściskał
uporczywie zaginiony Szeptuchowy pantofelek, jakby od tego zależało jego życie
i nie życie. Pod drzwiami spał troll. Troll ochroniarz, z nocnikiem
blaszanym na głowie zamiast hełmu i świeczce na tymże blaszaku. Chropowatą
skórę pokrywały liczne malunki kwiatków, gnomów, znalazła się nawet i
karykatura Krokusicy.
Na podłodze
zasnął Odrin i Midar; pierwszy przytulał mocno do piersi skórzany mieszek wypchany
po brzegi, a drugi tulił pusty dzban po winiem, skalał nim podniebienie bo już
nic innego nie było... Spali oparci o siebie, objęci ramionami niczym
kochankowie; tuż za głową Moczymordy piętrzyła się góra butelek. Rozpakowane
prezenty walały się po całym pomieszczeniu, listy początkowo zebrane w kupkę,
zebrano w kupkę i upchnięto w kartonie, by je później ładnie oprawić, jak
większość prezentów, które zawczasu schowała Szept. Zza okna od strony zaplecza
słychać było chrapanie olbrzyma,
przypominające spadające kamienie; Jaruut leżał na wznak, głowę miał na
kamieniu, przy boku uśpionego Jashę, któremu ktoś na czole napisał „olbrzymolub”
niezmywalnym flamastrem.
Carin i Szczur
zmył się zaraz po oficjalnej części, Lucien czmychnął kiedy tylko Iskrę
dojrzał. Za to w kącie spały dwa wilki, jeden biały, drugi czarny, obok leżała
dębowa laska, a biedny wilkołak nie miał kępki sierści na udzie; nikt nie
chciał się przyznać, kto mu to zrobił, a potem Drav zapomniał. Lofar zniknął
gdzieś ze skrzatem, lepiej może nie wiedzieć gdzie, a Marcus spał na stole,
mamrocąc coś przez sen, coś o cycatych dziewkach i kształtnych pośladkach.
Gdzie był Gabriel nikt nie wiedział.
Wszyscy spali. Nietknięty tort zaczął niebezpiecznie trzeszczeć i
kasłać. Po chwili wyskoczył z niego fioletowy gnom na sprężynce przytoczonej do
zadka i zamachał wściekle rękami, jakby miał tym kogoś wystraszyć.
Wszyscy spali,
nikogo to nie obeszło, a gnom podrapał się po głowie.
- Cholercia,
mówiłżem chłopakom, że to nie dzisiaj ta impreza! I teraz będę tak dyndał jak u
najemnika...
~*~
Niespodzianka
od Nef!
~*~
Na samiuśki
koniec Darrusowa walnie trochę podziękowań, w końcu już rok od pierwszego
wydania minął, należałoby coś powiedzieć.
Po pierwsze
jestem dumna z tego, że rzucona przez ogół propozycja gazetki, w szalonej
głowie Iskry przemieniła się właśnie w WPT i, że mogłam się do tego dołączyć.
Nie mam pojęcia skąd żeśmy wytrzasnęły nazwę gazetki, ale cieszę się, że jest
jaka jest. I jak pięknie nam ewoluowała w całą redakcję! W zasadzie, gdyby
Iskra tego nie pchnęła, zapewne wydanych byłoby kilka numerów, a tak raczymy
się jużtrzynastym, jubileuszowym! Do
tego najbardziej pokręcone plotki i informacje nie powstałyby, gdyby nie Iskra!
Myślicie, że kto nam zarzuca numery boskimi pośladkami?
Po drugie jak
dobrze mieć Szept, która doradzi, dorzuci coś od siebie, nawet jak goni ją
sesja, jak męczą zaliczenia. Kiedy miałam problemy z pisaniem gazetki, albo już
brakowało pomysłów, zawsze mogłam zwrócić się do Szeptuchy, co często sprawiało,
że wydawany numer nabierał objętości. Zawsze się stara coś dodać, nie
wspominając o innych rzeczach, które robi (czy ktoś zauważył, że większość zakładek
mamy gotowych i przygotowanych do pisania, nie mówiąc już o sprawach
technicznych na blogu?). W dodatku przejęła funkcję wróżki - cóż poradzić,
bywało ciężko, ale Szeptucha się zabrała i znaczna część pytań do Pierdziuszki
jest jej zasługą; w zasadzie sama zaproponowała, że miast horoskopu, dać
pytania.
Piszemy we trzy,
czasami pomoże nam kilku autorów, czasami robimy wszystko same, bywało, że publikacja
gazetki przechodziła bez reakcji, jakby jej na blogu nie było, bywało lepiej i
gorzej, pisało się ciekawiej i nudniej, ale… Z czystym sumieniem mogę
powiedzieć, że WPT sprawia człowiekowi tyle radości i frajdy, że aż zapiera dech.
Nawet jak nikt nie czyta, nikt nie pomaga i jak czytacie wszyscy, dorzucając
swoje pomysły, w dobrych i złych chwilach - rządzimy!
Sto lat WPT!
Wieczna chwała
Szept i Iskrze!
Zdrowie Czytelników!
Niech żyje KK!
~*~
_______________________________
Gościnnie Aed - wielkie dzięki, moja droga!
Nef, wymiatasz z obrazkami!
WPT
9 komentarzy:
KOCHAM WAS, MORDY WY MOJE. (Mogę tak mówić? Chyba mogę...)
Od jutra do niedzieli mnie nie ma, ale jak już wrócę, to wrzucę tu hymn pochwalny na Waszą cześć i nie wiadomo co jeszcze.
Nef, wybacz, że nie mogę Ci powiedzieć, jak bardzo kocham Twoje rysunki, ale jak tylko na dobre zacznę o nich myśleć, mam ochotę posikać się z wrażenia (a że nie lubię sprzątać i do kibelka/kociej kuwety [niepotrzebne skreślić] mogę nie dobiec, wolę nie ryzykować). Więc Ci po prostu powiem: są cu-do-wne.
Dzięki Waszej trójce, redakcjo. Stawiam głowę na to, że gdyby nie WPT, to KK byłoby półżywym grupowcem, który trochę jest, a trochę go nie ma. Rządzicie. Królujecie. Sama nie wiem, wybierzcie sobie. Wolno Wam, bo chciało Wam się mimo wszystko. I mimo fszystko też.
Najobszerniejszy, najdłuższy i najlepszy numer ever :D
I ja do podziękowań się dołączę, więc dziękuję każdemu, kto choć raz wspomógł nas plotką, bądź pytaniem do Wróżki Pierdziuszki. Wszystkim, którzy czytają, a przede wszystkim komentują.
Gazetka zapewne nie powstałaby gdyby nie to, że nam wcięło Szeptuchę na cały listopad i tak oto z nudów powstało... WPT, choć nawet ja nie podejrzewałam, że gazetka utrzyma się okrągły rok (z jednym miesiącem bez numeru, gdyż gnomy zjadły papier).
Opis pokoiku furiatki - chylę czoła, ja bym się nawet chyba nie podejmowała otwierania drzwi w obawie, że klamka mi dłoń zje, albo co.
I podziękował Nefryt za dodatek specjalny, Marcus wygląda jak Rumcajs, a Figiel jakby oglądał z bliska telewizor :D
Czekam na czas kiedy narysujesz nam Szept, Dara i furiatkę, najlepiej we trójkę, chociaż to zapewne skończyłoby się bójką pomiędzy Iskrą a Darem, a Szept musiałaby się wstydzić...
Jeszcze raz dzięki wszystkim, piąteczka i żółwik!
Skłamałam. Znowu. Komentarz jednak będzie. Odnośnie samej treści WPT i artów dodam jutro. Teraz… mamy podziękowania dla Iskry, która nam początki WPT pociągnęła. Święta racja, nic dodać nic ująć, a powtarzać się nie będę.
Za to chcę od siebie podziękować trzeciej redaktorce WPT, niewymienionej u góry. Tak, Darrusowa, to o tobie. Za to, że składasz nam numery w całość. Za to, że jak były momenty zachwiania, przystopowania, nie miał kto pisać, ty dzielnie ciągnęłaś ile się dało, uderzałaś do tych, co się napatoczyli, wyciągając potrzebne informacje i plotki. Także ode mnie. Za to, zadawana na gg pytanie Masz coś do WPT?. Za to, że oficjalnie wcieliłaś mnie do redakcji i przypiliłaś do regularnego pisania. Za doradztwo, kiedy potrzebuję, ocenę tekstu czy wyglądu, za odpowiedzi na te moje nieszczęsne pytania do wróżki. Za natchnienie, ciekawe pomysły odnośnie dodatków do gazetki, jak choćby pamiętny tekst o Darze, Lofarze i spółce. Słowem, dziękuję, pani weno.
Szeptuś chciałaś powiedzieć, że upierdliwa ja ciągle męczyłam was i trułam pośladki na gg xD
Ale i tak was kocham!
Hurra wpt, niech żyje długo!
Byle nie własnym życiem, bo nam wyjdzie hybryda...
Idę wypić nasze zdrowie!
Aedówka: Możesz, moja morda się o to nie obrazi. Jej aż miło. Na hymny i pochwały mordy już się szczerzą, życzą oby jak najlepszego spędzania czasu i szybkiego powrotu. A my daleko też byśmy nie były, gdyby nie pomoc. A ktoś mi tu szeptał o twoim wkładzie. Także, mordko elfiego złodziejaszka, dziękujemy.
A KK... na kilku blogach już byłam, z mniejszym lub większym sentymentem i radochą, ale KK jest jedyne w swoim rodzaju.
Przy okazji... kocia kuweta... zmieścisz się?
Iskra: Podłączam się do twoich podziękowań. Miałam napisać od siebie, ale co tu przynudzać. Ludzie, po prostu jesteście wspaniali. A komentarze, które pojawiają się tak szybko pod TYM konkretnym numerem aż miło się czyta.
I wiesz... przez chwilę nie połapałam się, o jaki listopad chodzi. Potem mnie oświeciło, a raczej ktoś mnie oświecił, że to o ten rok temu :D Szeptuszka nie myśli. Ale jej miło, że to mnie przypisujecie bodziec do tworzenia naszego cudeńka. A co do pokoiku... do odważnych świat należy. Mi zaspojlerowano, że Szeptuszka ma mieć artystyczny nieład. Ja tam widzę tylko kubki :P
Darrusowa: Oj tam, przyczepiłaś się słówka. Upierdliwa to ja jestem, jak potrzebuję już, teraz, zaraz trzeźwego spojrzenia na tekścior czy efekt grzebania w kodzie.
Pij do dna :D Herbatkę na uspokojenie.
Winna. Piszemy komentarz partiami. To teraz kolej na moje zachwyty nad artami i ja nie przesadzam. Nefryt, brak mi słów. Po pierwsze, że ci się chciało, po drugie, że stworzyłaś takie coś. Szeptucha i Devril cierpliwie czekają na swoją kolej, a ja nadal nie mogę się zdecydować, który art urzekł mnie najbardziej. Wszystko takie dopracowane co do szczegółu, ze znajomością postaci. Nefryt z tym przerośniętym, przerastającym ją mieczem, Char z czymś, co w skrytości serca mam nadzieję zaraz zrobi bum, Coeri z jej ogoniastymi towarzyszami, Drav na kolanach (jak nic muszę to zobaczyć w wątku). Mnie Marcus przypomina po części zbója, po części takiego francuskiego lalusia (sama nie wiem, skąd ta ostatnia myśl, ale jest). I mega Figielek - że też Marcus może go unieść. A Lu... Lu podoba mi się chyba nawet bardziej niż arty, które mam w karcie, a miecze wyszły ci po prostu świetnie. I ten wyraz twarzy Cienia.
Poza tym, korzystając z okazji, dziękuję. Oficjalnie i przed wszystkimi. Favikona na forum już wstawiona, można podziwiać. Tak, autorstwa Nef. Awansowałaś do mojego prywatnego grafika. :D
Cytra nieco inaczej wygląda ale i tak jesteście kochane :*
Ja to bym nawet oka czy miecza nie umiała narysować, jak nic zero talentu malarskiego, czy nawet odrobiny umiejętności w rysowaniu. U mnie głowa wyglądałaby jak piłka do kosza, ręce jak patyki, do tego jedno oko większe, drugie mniejsze i klops xD
Jak dla mnie Nef wykonała kawał dobrej roboty i chylę czoła. Zwłaszcza, za Rumcajsa-Marcusa i Drava (tak, też chcę go zobaczyć klęczącego w wątku! :D
"Mam skomentować WPT" - myśl ta kolebie się jak groch w słoiku po (pustej) głowie siedzącej przed komputerem dziewczyny. Znalezione już okulary przekrzywiły się jej na nosie. "Tylko co ja mam tu napisać? Co będzie odpowiednie?"
Dziewczyna przewija stronę, znów czyta.
- Daj przeczytać! - Shel wsadza głowę w ekran.
- Gdzie się pchasz, łajdaku?! - Nefryt z wrzaskiem odciąga go za kołnierzyk (chyba trochę za mocno, bo Wirgińczyk robi się czerwony. Herszt z miną aniołka udaje, że niczego nie widzi).
Autorka, korzystając, że para chwilowo zajmuje się sobą, pisze: "Najlepszy numer ze wszystkich, jakie były. A co do obrazków - bedzie następne WPT, bedzie nastepna porcja obrazków :D". Trochę rozpraszają ją odgłosy szarpaniny za jej plecami. Unosi palce nad klawiaturą i... Nic więcej napisać nie zdąża, bo musi rozdzielić Nefryt i Shela, którzy uznali, że naparzać się tylko na pięści to dla nich zbyt nieetyczne.
Vey, to wynika z mojego zapominalstwa. Coś mi się ubzdurało, że twoja postać gra na cytrze, a potem nie dało się już poprawić. Przepraszam.
Prześlij komentarz