(200)
Przytułek
Wilgotna szmatka powoli zmywa pot i kurz całego dnia. Krople podawanej przez Ciebie wody gromadzą się na spierzchniętych wargach chorego. Drżą Ci ręce, gdy odkrywasz zużyty okład z ziół.
Szybkie spojrzenie na twarz leżącego.
Kolejne ukłucie w sercu.
Jak mu powiedzieć…?
- Wszystko będzie dobrze – cichy, kłamliwy szept. Niosący nadzieję.
Jeszcze nie dzisiaj. Jutro.
Delikatnie przemywasz ranę, próbując pozbyć się choć trochę gromadzącej się tam ropy.
Leczysz go już drugi tydzień. Zakażenie wciąż nie znika. Widzisz drobne ślady po ugryzieniu przez pchły. Czujesz otaczający Cię odór niemytych ciał i czającej się śmierci. Tutaj nie można wyleczyć nikogo. Zakładasz nowy opatrunek. Wstajesz.
Wciąż czujesz się winna.
W odruchu kładziesz mężczyźnie dłoń na rozpalone czoło. Po Twoich palcach przepływa energia.
Tylko tyle możesz zrobić. Dodać mu sił.
Próbowałaś już wiele razy, a każdy sposób zawodził.
Magią nie usuniesz zakażenia.
Nie zmniejszysz bólu.
Gdy odchodzisz, chory łapie Cię za rękę. Odwracasz się zaskoczona. Widzisz jak porusza ustami, chcąc coś powiedzieć. Nachylasz się, nadal trzymając go za dłoń. Słyszysz chrapliwy szept, wypowiedziany ostatkiem sił.
Krótkie uniesienie kącików ust w uśmiech, kilka szybko otartych łez.
Wstajesz. Żegnasz się już szerszym uśmiechem. Odchodząc nadal widzisz jego pełne wdzięczności oczy i ciche słowa: „Dziękuję, że jesteś”.
Isleen
Droga do Rivendall
Napięcie.
Dziób statku pruje szafirową powierzchnię oceanu. Lodowate fale obmywają kadłub, szemrząc o jego poszycie. Dziki, północny wiatr nadyma spłowiałe żagle. Flotylla nordyjskich okrętów czernieje na horyzoncie, pokrywając jego linię jak mszyce łodygę rośliny.
Są daleko.
Zbyt daleko.
Na naszej łupinie narasta szmer. Dociera to do nas powoli.
Udało się.
Szept. Niedowierzanie. Uśmiech ulgi. Zamieszanie. Czyjaś dziękczynna modlitwa. Śmiech. Głosy kerońskie i wirgińskie mieszają się w jedno.
Jesteśmy wolni.
Oczy moich ludzi błyszczą. Mam twarz mokrą od łez. Zataczając się, podbiegam do burty. Wiatr rozwiewa mi włosy. Wiem, że płyniemy na południe. Do Keronii.
- JESTEŚMY WOLNI! – drę się i śmieję, aż do utraty tchu. Serce bije głośno, wyrywa się z piersi. – …WOLNI!!! YIIHAAA! - Czuję się lekka, zdrowa, piękna. Kolory świata mnie oszałamiają. Błękitne niebo. Indygo oceanu. Biel pływającej po wodzie kry. Blask naszych oczu. Odwracam się jak w tańcu, łódź się kołysze, każde z nas w odmiennym rytmie, więc zataczam się jak pijana i wpadam na kogoś.
To Arhin.
Zarzucam mu ręce na szyję i całuję go prosto w spierzchnięte usta. Bo przecież jesteśmy wolni.
Jego oczy są poważne.
Bo ja jeszcze nie wiem, że w Rivendall czeka na nas wirgińskie wojsko.
Zaczerpnięte z przeszłości.
Nefryt
Pięć lat wcześniej
to było trudniejsze, niż zwykle.
Inkantacja. Drżenie. Zimna, przygraniczna noc i moja krew, skapująca na grób.
Odległy szelest wichru.
Uczucie triumfu, gdy oszukałem śmierć.
Budzisz się, zagubiona. Wstrzymuję oddech i cisnące się do oczu łzy.
- Idunne. – Widzę cię, pierwszy raz od dwóch lat. Uśmiecham się, siadając na skraju kamiennej płyty. Obejmujesz się ramionami, półprzeźroczysta, utkana ze mgły.
Jesteś tak blisko.
Wyciągasz do mnie rękę. Twoje palce zatrzymują się nad moimi, jakbyś wiedziała, że ten dotyk sprawi mi ból. Mimo to chcę ująć twoją dłoń. Ten jeden, ostatni raz. Na chwilę. Natrafiam na zimną pustkę, ale to nie ma znaczenia, podobnie jak ślady dżumy wokół twoich paznokci. Myślałem, że zniknęły, wiesz?
- Kocham cię.
- Kochałeś, Shel – twój głos jest taki, jak zwykle, jak dawniej: miękki, czuły... Najważniejsze, że jesteś, Idunne. Opowiadam ci o wszystkim. Słabnę. Tracę moc i krew, ale to nic. Wrócę do ciebie.
Horyzont zaczyna jaśnieć.
- Pozwól mi odejść, Shel.
- Na dziś?
- Na zawsze.
Pozwalam. Patrzę, jak pozostaje po tobie wyłącznie pustka. Brak gniewu, chęci, nadziei… substytut nienawiści.
Bo przecież najsilniejszy ogień wypala do cna.
Więc tylko leżę, skulony, obok twojego grobu.
Dziś,
jak pięć lat wcześniej,
samotnie oglądam wschód słońca.
W zasłanej stosami papierów, otulonej warstwą kurzu izbie wiele było miejsc, do których Alaryk zazwyczaj nie zaglądał. Ale tej skrzyni uparcie nie otwierał od kilkunastu lat. Nigdy nie zebrał się na odwagę, by oddać komuś te rzeczy. Nie potrafił.
Szczęknął otwierany zamek, gdy pióro klucza trafiło w zapadkę.
Bordowa, wełniana tkanina nieznacznie wypłowiała, ale piękna, winna czerwień wciąż zdolna była przyszpilić uwagę przechodniów, zatrzymać ich na moment, ukłuć zazdrością. Drobne, mosiężne guziki mieniły się ciemnymi załamaniami i refleksami słońca, podbijając szlachetność sukna. Szarozielona, jedwabna podszewka była miła w dotyku.
Przerobiona dworska suknia – z szerokimi rękawami, stójką, w paru miejscach wprawnie zacerowana. Wyglądała w niej przepięknie. Wytwornie. Była zima, więc na głowie miała wianek z suszonych róż. Straszyli ich przesądami. Bezskutecznie.
Medyk spróbował opanować drżenie rąk. Nie potrafił. Znów czegoś nie potrafił.
Przytknął materiał do ust, powoli opuścił powieki.
Gdy otworzył oczy, dostrzegł leżący na dnie skrzyni woreczek. Wyjął go ostrożnie, jakby bał się tego, co znajdowało się w środku. Powoli rozsupłał węzeł, wytrząsnął zawartość na otwartą dłoń. Porównał srebrną obrączkę z tą, którą nosił na palcu serdecznym prawej ręki. Nie lubiła złota. On też nie. Dlatego zgodnie kupili srebrne.
Alaryk podniósł się z klęczek. Czas, by suknię założył ktoś inny.
Aedówka
(100)
...
Początkowo oszukiwała się, że narastające w brzuchu sensacje to skutek zjedzonej wczoraj, nie dość świeżej polewki. Po stokroć wolałaby to wyjaśnienie od nasilających się nudności, które – choćby chciała – nie zakończyłyby się zdrowym, oczyszczającym haftowaniem. Denerwowała się.
Wyłowił ją wzrokiem – poważną, skoncentrowaną, z ramionami skrzyżowanymi na piersi i tym sokolim, drapieżnym spojrzeniem wbitym w przed siebie, śledzącym twarze, gesty.
Ona też go rozpoznała. Niedbały chód, pogodny uśmiech, błyskający nadkruszony - przez nią - ząb.
Nie poruszyła się, nie spuściła oczu. Będzie formalna czy agresywna?
- Zama'el, jak dobrze cię…
Niemal usłyszał łomot jej serca, gdy rzuciła mu się na szyję.
Zorana
***
Dziękuję wszystkim za udział. Następny w kolejce jest temat "
Pierwsze lata" (spis tematów, opisy i głosowanie w linku "
Sto słów na temat II"). Jeśli nie chcecie tego tematu, napiszcie - rozważę nowe głosowanie. Limity - 50 (dribble), 100 (drabble) i 200 (drouble). Terminy podajcie sami, z uwzględnieniem urlopów itd., dostosuję się.
Myślałam też o dodaniu zakładki "Sto słów..." do archiwum (wspominałam o tym na sb, połączenie prasy i misji, wysuwane podstrony itd.). Co o tym myślicie, jakie są za i przeciw? A może nie wróżycie długiej przyszłości tej inicjatywie? (
przykładowy wygląd zakładek)
stusłów
9 komentarzy:
„Przytułek” czytam po raz drugi. Nadal mi się podoba. W ogóle, lubię styl Isleen, który – moim zdaniem – w tym tekście widać w pełnej krasie. Uwielbiam ten stan zawieszenia, subtelne napięcie, znaczące gesty. To, że choć – teoretycznie – nic się nie dzieje, czytelnika aż ściska za gardło od emocji. I to „dziękuję, że jesteś”. Mam wrażenie, że chyba każda z moich postaci chciałaby to kiedyś usłyszeć ;)
„Droga do Rivendall” to, jak łatwo się domyślić, scenka „wykopana” z archiwum. Miałam ją w głowie od jakiegoś roku, ale dopiero temat przewodni dał mi wystarczająco mocnego „kopa”, żeby ją wreszcie opisać. I rozwiązał problem formy, przy okazji. Poczatkowo „Droga do Rivendall” miała być stusłowem, ale nie wyszło. Musiałabym wprowadzić takie cięcia, że – moim zdaniem – scena straciłaby cały wydźwięk. Dlatego napisałam drouble. O dziwo, jestem zadowolona.
„Pięć lat wcześniej” dla odmiany było dla mnie problematyczne – głównie dlatego, że Shel im „szybciej bije serce”, tym mniej to okazuje. Stąd długo trwało, nim wybrałam odpowiednią (właśnie, czy naprawdę odpowiednią?) scenę.
Nie spodziewałam się tekstu o postaci pobocznej, więc Alaryk jako główny bohater był dla mnie zaskoczeniem. Praktycznie nie znam tej postaci, ale i tak mi się podobało. Wyszło troszkę podobnie, jak u Isleen – gesty, niedopowiedzenia i… EMOCJE. Emocje od których nie można wysiedzieć spokojnie.
Za to Zorana ratuje nastrój. Chyba jedyny naprawdę optymistyczny tekst w notce. Bo po innych to nic, tylko usiąść i sobie popłakać w kącie :P Podoba mi się subtelne napięcie – niby go nie ma, a chwyta coraz mocniej. Chociaż może trochę brakuje mi opisu zachowań?
A’propos tematu – ja bym chętnie napisała pod „wiara przywilejem głupich?”, ale w razie czego „pierwsze lata” też ujdą. Termin… druga połowa sierpnia? Na pewno nie przed 10 sierpnia, bo piszę notkę i nie dam rady ogarnąć tylu tekstów na raz. Plus, mogę wyjechać. Nie wiem jeszcze kiedy, ale szykuje mi się wyjazd na tydzień lub dwa – napisać w tym czasie mogę, tylko z wysłaniem będzie kłopot.
W kwestii archiwum – mi się taki układ podoba.
Kurczaczek, temat dość specyficzny i będący małym wyzwaniem, przynajmniej dla mnie, ale daliście radę :D Bardzo fajnie się czytało; były emocje, które wciągały i porywały i naprawdę dało się je poczuć. W niektórych tekstach człowiek aż żałował, że to koniec, że już się nie przeczyta. Ale z drugiej strony zostawienie takiego niepowodzenia daje większego kopa.
Alaryk naprawdę był zaskoczeniem, bo spodziewałam się przeżyć Chuchraka i kotów, koty zawsze muszą być :D
I widzę, że niektórzy pokusili się nie o sto słów, ale więcej - to też dobrze wyszło.
Jestem jak najbardziej za tematem: "pierwsze lata", a termin: mi właściwie pasuje każdy, dostosuję się do reszty, nie mam tu żadnych za/przeciw. Ostatnio mi wyszło, że drabble pisze się najlepiej w dzień publikacji :)
Czytając teksty bardzo się wzruszyłam. Wszystkie mi się podobają, każdy ma w sobie coś co odróżnia go od innych. Jednak do moich ulubionych należy fragment o Alaryku i Pięć lat wcześniej. Nefryt wybrałaś bardzo odpowiednią scenę. Czytając te dwa drouble popłakałam się.
I tak jak Silva napisała, żałuję, że teksty skończyły się tak szybko, bo bardzo chętnie dowiedziałabym się co wydarzyło się dalej. Ale ten niedosyt i niewiadome tylko pobudzają wyobraźnię i dodają weny.
Chętnie napisałabym "Wiara przywilejem głupich?" lub "Najgorszy koszmar " . Jeśli jednak wybierzemy "Pierwsze lata" też postaram się coś stworzyć. Termin? Możliwe, że w sierpniu wyjadę i nie będę mogła napisać i wysłać tekstu. Po wyjeździe znajdę czas na napisanie drabble praktycznie codziennie.
Ja tak na szybko, póki co tylko odnośnie następnej pisaniny.
Patrząc na wyniki głosowania, mi odpowiada. Nie jestem pewna, na ile Najgorszy koszmar pokrywa się z sercem bijącym mocniej, ale poza tym, nie zgłaszam p/wskazań.
- Pierwsze lata - 5 głosów
- Najgorszy koszmar - 4 głosy
- Wiara przywilejem głupich? - 4 głosy
I, oczywiście zapomniałam dodać, taki układ menu mi pasuje. :)
Wybaczcie, ale nie chciało mi się logować, a jak byłem zalogowany to zapomniałem o tym wpisie :( Co do samej notatki... Brak mi słów, dziewczyny. Brak mi słów. Przez ten deszcz za oknem czułem się jakbym był pośród uciekinierów. Opis umierających geniusz. Widziałem to wszystko oczami wyobraźni :D Śmierć Idunne... Gdybym umiał płakać na zawołanie płakałbym jak bóbr. Ale, że mam zryta psychikę to nie płaczę :D Nowa nadzieja dla Aleryka? Ciekawe czy rozwiniesz ten wątek, Aed :P I... nie wiem co powiedzieć. Mója romantyczna część duszy została połechtana w pozytywnym sensie X.X
Ząbek :*
Przytułek
Odważne posunięcie z wyborem narracji w 2. osobie. I udane. "[...] styl Isleen, który – moim zdaniem – w tym tekście widać w pełnej krasie. Uwielbiam ten stan zawieszenia, subtelne napięcie, znaczące gesty." - podpisuję się obiema łapkami.
Droga do Rivendall
Przeczytać o pani herszt w stanie takiej euforii... To jest coś. xD Fajnie stopniowane napięcie (fajnie = jak przejażdżka rollercoasterem).
"Flotylla nordyjskich okrętów czernieje na horyzoncie, pokrywając jego linię jak mszyce łodygę rośliny." - uwielbiam ten kawałek.
Pięć lat wcześniej
Odpowiednia scena i odpowiednia forma (podoba mi się pomysł na rozpoczęcie i zakończenie). Połączenie narracji w 1. i 2. osobie mnie kupuje. No i mam słabość do Shela bawiącego się nekromancją, nie mogę nic na to poradzić. W ogóle wow, że decyduje się na coś takiego, choć wiele ryzykuje.
...
Ten tekst jest taki... zoranowy. Regularne wtykanie nosa w szkice i rysunki postaci bardzo pomaga przy czytaniu takich krótkich form jak ta (skoro już o długości tekstu, to szacun za wybranie stu słów). I guzik prawda, że ratuje nastrój, też jest wzruszający. xD
U mnie początkowo w planach rzeczywiście był chuchrak (i pewnie jakieś koty), ale zabrakło pomysłu. A że tu miałam pomysł gotowy... Padło na poboczną.
Ząbku, to nie będzie jego ślub. ;) Opowiadanie o tym ciągle się pisze i nie zanosi się na szybką jego publikację (bo to któraś z kolei część), ale jest na warsztacie.
I w ogóle... Chwalą. Miło. <3
Temat "Pierwsze lata" - pasuje. Dodanie Archiwum do zakładek w zaprezentowanym układzie i wrzucenie tam drabble - pasuje. I dzięki za ogarnianie tego - i drabble, i zakładek (tu podziękowania również dla Szeptuchy). :)
Okej, ogłoszenia ogarnięte, menu ogarnięte, wszystko gra, śpiewa i trzęsie spódniczkami...
Silva, największym paradoksem tej notki jest to właśnie, że prawie wszystkie te teksty mają po 200 słów :D I śmiem twierdzić, że to bardzo trafny wybór.
Przytułek - piękny opis poświęcenia z puentą... słodką i cierpką zarazem. Ma to, co uzdrowiciele lubią najbardziej - naturalizm.
Droga do Rivendall - żałuję, że brak mi wiedzy o kontekście, ale tekst nic przez to nie traci. Kocham metafory, opis emocji Nef, przypominający swoją drogą skutki upojenia alkoholowego, spontaniczność w doborze elementów tego opisu... no i akcji bohaterki :D
Pięć lat wcześniej - cóż, nekromancja to właśnie ta część życia Shela, o której mogę czytać długo. Ten tekst jest jednak czymś więcej, zamknięciem pewnego rozdziału w życiu bohatera. Podobny motyw co u Aedówki. Aż ciekawi mnie, jak obie wykorzystacie ten background.
Aedówko, wiesz, że dzięki naszej długiej rozmowie telefonicznej (#truciedupy #gradpomysłów) czuję się prawie współautorką tekstu? ;) Co mnie kupiło? Nie oszukujmy się, nie jestem romantyczką, opis strojów zajął całą moją uwagę. A zaraz potem słowa "Znów czegoś nie potrafił". Cóż, wolę emocje, które naciskają na "tę inną" strunę w duszy człowieka, ni krzynki we mnie romantyzmu.
Moje drabble też miało się początkowo nie wyróżniać, miało mieć dwieście słów, siedzieć grzecznie na końcu i filozofować, smutać... i w sumie się zastanawiam, czy nie lepiej było napisać to drouble. Z drugiej strony - podjęłam próbę napisania dłuższej formy i zdałam sobie sprawę, że moje lanie wody to nie będzie TO. Postawiłam więc tylko i wyłącznie na emocje i fakt spotkania dwóch postaci, tym samym dając upust temu, co siedziało mi w głowie (sercu?) od dawna. Nef, jakie zachowania masz na myśli? :) W moim wyobrażeniu pojawiły się tam wszystkie zachowania, na jakie stać było tę dwójkę. Dwójkę skrzydlatych, znających się jak łyse konie, walczących o resztki skrzydlatej powściągliwości.
Prześlij komentarz