Minął miesiąc odkąd razem z
dziewczynami przybyliśmy do Królewca. Miesiąc. Czas naprawdę
potrafi szybko lecieć, gdy ma się na głowie próby poznania czegoś
czego już nikt nie pamięta. A przynajmniej większość. Nawet
dziewczyny odczuwały skutki siedzenia w mieście. No na pewno Iris,
bo Xian biegała po ulicach za nowymi ofiarami. W końcu nawet
strażnicy dali sobie spokój z polowaniem na „wygłodniałego”
sukkuba. Iris natomiast postanowiła doprowadzić dom do stanu jako
takiego użytkowania. W niedługim czasie znikły kurze, podłogi
jakby stały się mniej brudne a książki były poukładane.
Książki. Nie wiem jakim cudem bezdomni nazbierali ich aż tyle ale
dobrze, że były.
- Możesz jeszcze raz powtórzyć? -
Zapytałem sennym znudzonym głosem. Siedziałem nad tym już z
trzecią godzinę i powoli dostawałem migreny.
- Zrób sobie przerwę, chłopcze. -
Zaproponował Jack – Nie od razu Królewiec zbudowano.
Odłożyłem pióro oraz starą
książkę. Oczy piekły mnie od wpatrywania się w małe litery, ale
mimo to czułem nieodpartą ciekawość. Takich mikstur i rytuałów
jeszcze nie widziałem. Nawet za czasów, gdy miałem dom. Dom w
mojej wiosce. Dom, który straciłem. Dom, gdzie spoczywa Janna.
Brakuje mi jej, chociaż chyba powoli zaczynam coś czuć do Iris. I
albo to moja wyobraźnia albo i ona coś czuje do mnie.
- Skąd znasz to całe... jak temu
było? - Spojrzałem wymownie w sufit. Akurat jakiś pająk, chyba
ostatni ocalały ze sprzątania, zawijał w sieć jakiegoś owada.
- Voodoo. - Przypomniał mi Jack – I
nim straciłem wzrok dużo podróżowałem. Dużo widziałem i
poznałem wiele rzeczy.
- Na czym ono w ogóle polega? Po co mi
te rytuały?
Jack westchnął. Jak zwykle zadawałem
sporo pytań. Czasami za dużo.
- Każdy rytuał czemuś służy. To
trochę jak zaklinanie przedmiotów przez magów. Z tą różnicą,
że nie nasycasz ich manną a prosisz duchy o wsparcie. Czasami nawet
zmuszasz je by to zrobiły.
- Czy to nie sprzeczne z naturą
szamanów? - Wyprostowałem się. Pamiętam, że nie raz mówiono mi,
że duchy należy prosić o wsparcie. Nigdy nie należy ich do tego
zmuszać.
- Zależy. - Jack usiadł obok mnie. W
blasku świecy wyglądał jak ojciec tłumaczący coś synowi – To
w pewnym sensie też jest szamanizm. Tylko, że starszy i bardziej...
pierwotny. Można by nawet rzec, że to pierwsza forma szamanizmu.
Zatkało mnie. Jeśli to była
pierwotna natura szamanów to wolę nawet nie myśleć jaką mocą
dysponowali. Z tego co już się nauczyłem, mogłem śmiało
wywnioskować, że od owych szamanów wywodzą się czarnoksiężnicy
oraz nekromanci. W książce, która teraz leżała przed mną były
właśnie wzmianki o czymś podobnym do nekromancji. To właśnie ona
sprawiła, że zacząłem się bardziej zastanawiać nad tym kim
jestem, ale też nie pozwolę by jakaś książka mieszała mi w
głowie. Powolne kroki na schodach sprowadziły mnie na zimę.
Wkrótce moim oczom ukazała się przemoczona Iris.
- Takiego deszczu jeszcze nie
widziałam. - Skomentowała wyciskając deszczówkę z włosów
ściskając je jak mokry ręcznik – Xian wróciła?
Potrząsnąłem głową. Sukkub lubił
pojawiać się później niż przewidywano. Ale zawsze z zadowoloną
miną. Tym razem było trochę inaczej. Gdy w końcu się pojawiła
wyglądała na mało zadowoloną.
- Łowy się nie powiodły? -
Zażartowała Iris, która doprowadziła się już do porządku.
- Nie za specjalnie. - Skrzywiła się.
I od razu spojrzała na mnie. Wiedziałem co chodziło jej po głowie
– Może mnie pocieszysz, Eli? - Zapytała z nadzieją w głosie.
Nawet teatralnie zatrzepotała rzęsami.
- Prędzej ci się biust skurczą niż
dam się wykorzystać. - Odparłem z ironią. Ale wystarczyło by
wywołać uśmiech na twarzy Iris – I nie nazywaj mnie Eli!
- Może jeszcze ożenisz się z driadą?
- Wolę driadę niż zboczonego
sukkuba. - Zapadła cisza.
Dopiero po chwili dotarło do mnie
jaką głupotę palnąłem. Spojrzałem na Iris. Wyglądała na
sparaliżowaną. Jednak po chwili spłonęła rumieńcem i wybiegał
z pomieszczenia rzucają krótkie „Musze wyjść!” . Xian również
wyglądała na skołowaną. Tylko Jack siedział i bawił się
kciukami z uśmiechem na twarzy.
- Co z Tobą jest nie tak? - Zapytała
Xian. Wyglądała jednak jakby ktoś strzelił ją w twarz.
- Gdyby to wiedział? - Odparłem
podnosząc się z miejsca – Lepiej jej poszukam.
Ruszyłem w stronę schodów i
stawiając stopę na pierwszym stopniu spojrzałem na wciąż
skołowaną Xian.
- Wiesz... - rzuciłem z mała
satysfakcją. Zbyt długo znosiłem jej docinki, a dziś udało mi
się ją skołować. Czułem satysfakcję. - Chyba wszystko jest ze
mną nie tak.
Z uśmiechem opuściłem pomieszczenie.
Wyszedłem na ulicę. Deszcz faktycznie nie należał do normalnych.
Duże i ciężkie krople deszczu rozbijały się jak szklane kule.
Westchnąłem i ruszyłem przed siebie. Dobrze wiedziałem, gdzie
szukać Iris. Przez ten miesiąc upodobała sobie pewną kryjówkę,
o której nie wiedziała ani Xian ani nikt inny. A ja poznałem ją
przez przypadek. Mam tylko nadzieję, że uda się nam porozmawiać.
Elias
[Musiałem zmienić jedno słowo... Ale koncepcja została ta sama :D]
Zombbiszon
7 komentarzy:
Normalnie brakowało mi notek o Eliasie. Weszłam na bloga, zobaczyłam w notce słowo Elias i wszystko wróciło na swoje miejsce xD
A tak poważniej - jestem ciekawa, co dalej. I co to za słowo, o którym wspomniałeś na końcu.
Chodzi o "- Prędzej ci się biust skurczą niż dam się wykorzystać". W pierwotnej wersji było "- Prędzej ci się cycki skurczą niż dam się wykorzystać". Ale doszedłem do wniosku, że tak będzie nieco ładniej ;)
A co dalej? Hmmm.... Mam w planie tekst, który wyjaśni dlaczego Elias podróżuje samotnie ;)
Nie zalogowany Elias :3
To miałeś racje, że poprawiłeś ;)
Z tym, że powinno być: "prędzej ci się biust skurczy" zamiast "skurczą", to w tej wersji to liczba pojedyncza. Tak teraz zauważyłam.
Pierwsza reakcja: Elias! Niech mówią, co chcą (patrząc na rozmowy na sb), ale ja kocham Eliasa. Mój faworyt :D
Iris... no, no, no. Będę mocno nieobiektywna, ale Elias nie wybrał źle. I coś mam wrażenie, że nie tylko on tu coś czuje. To tak czytając opka. Oficjalnie, zaczynam kibicować.
Voodoo... oho, zaczyna się robić ciekawie. Acz powinno być maną a nie manną. Acz wywodzenia się magów i czarnoksiężników od szamanów... dla mnie to różne dziedziny, acz to nieobiektywna opinia i prędzej bym wyprowadzała szamana od maga (acz to na podstawie wielu cRPG i umiejętności, jakie przypisywano konkretnym profesjom).
Czy w następnej notce będzie rozmowa Iris-Elias? Chcę, jestem ciekawa, czekam. Natura romantyka trzyma kciuki i kibicuje. Musisz to napisać, jak chcesz mnie zadowolić (jakkolwiek to nie zabrzmi :P)
I tu też widać doskonalenie się. Tak trzymać.
Masz ciekawy styl, na początku zdawał się nieco dziwny, ale przeczytałam jeszcze poprzednie Twoje opowiadania i przyzwyczaiłam się, a nawet mi się spodobało. Cóż, czekam na więcej i przepraszam, że przykryłam Ci notkę KP :(
Voodoo w wykonaniu Eliasa? Hm, nie mam pojęcia, co o tym sądzić. To... dziwne.
"To w pewnym sensie też jest szamanizm. Tylko, że starszy i bardziej... pierwotny. Można by nawet rzec, że to pierwsza forma szamanizmu." - ktoś by Eliasowi kości pogruchotał za takie określenie. Mój wewnętrzny szaman też się krzywi ;)
Elias czyta herezje! Spalić te książki! Na stos :D
Czuję romans?
Przeczytałam wieki temu i z jakiegoś powodu nie zostawiłam komentarza. Karygodne.
Przypomniałam sobie treść zakładki opisującej szamanów i rzeczywiście są spore różnice. Ciekawa jestem, z czego wynikają. Jack (może z racji imienia) kojarzy mi się z lekko podstarzałym jegomościem, który swoje przeżył, swoje wie, jest strasznie uparty i sceptyczny (nie wiem, czemu, skoro po tylu pytaniach staruszek już dawno dałby Eliasowi po łbie, a ten tutaj cierpliwie mu odpowiada). Ale że jegomość jest ciekawy, jak się sprawy potoczą, to tu podszepnie, tam poduczy tego młodszego i mniej doświadczonego.
A jeśli chodzi o heretyckie książki, to niedawno w Metrze 2033 czytałam scenę, w której w ręce głównego bohatera wpadła książka o tym, że komuniści paktowali z demonami i składali im ofiary z ludzi, i to dlatego mieli pentagramy na broni i mundurach. Przez pryzmat tego fragmentu opowiadanie i komentarz "Elias czyta herezje!" nabierają nowego sensu. XD
Skoro jest tam dużo książek, to wnioskuję, że to nie tacy zwykli bezdomni. :D Fajny klimat robią. Trudny do uchwycenia i nazwania, ale wyczuwalny. Tacy "nieznajomi, którym musimy zaufać, bo nie mamy lepszego wyboru".
Prześlij komentarz