- ŹLE! - Krzyknął starzec uderzając
mnie w głowę. Czasami się zastanawiam czy kiedykolwiek będę w
stanie dobrze wykonać jego polecenia.
- Co tym razem spieprzyłem? -
Zapytałem masując czubek głowy. Jak zwykle musiał użyć do tego
najcięższej i najgrubszej książki jaką miał pod ręką. I jak
zauważyłem najnudniejszej, bo kto normalny czytałby „Charakterystyka grzybów grzańcowo - różańcowych”? Ja używałem jej tylko wtedy gdy nie mogłem
usnąć. Wstałem z kręgu i spojrzałem na totemy pierwszych
szamanów. Szukałem informacji na ich temat, ale nawet w tak
imponującej bibliotece jak ta nic nie mogłem znaleźć, a mój
mistrz też nie kawapił się by coś mi o nich opowiedzieć. - To
gdzie popełniłem błąd? - Zapytałem siadając naprzeciw niego
przy niewielkim stole.
- Za bardzo się starasz. - Odparł ze
spokojem – Jeśli chcesz opanować demona, nie możesz pozwolić by
widział że ci zależy. Inaczej będzie się karmił twoimi
porażkami.
Jak zwykle nie bardzo rozumiałem to co
do mnie mówi, ale jakoś czułem że może mieć rację. Z resztą
jak zwykle. - Do kręgu i jeszcze raz masz powtórzyć to ćwiczenie.
Jęknąłem, ale wiedziałem że już
nie ma powrotu, więc zrobiłem co mi kazano. Usiadłem w kręgu ze
skrzyżowanymi nogami. Wyprostowałem się, choć wciąż czułem mój
zdrętwiały tyłek, i skupiłem się na jednym z totemów. Polecenie
było proste: skup się na tym kim jesteś, a przewodnik cię
znajdzie. Niby jak miałby mnie znaleźć, skoro jestem gdzieś gdzie
nikt nawet nie usłyszałby mojego krzyku? Ironia losu, ale jak
mistrz chciałby mnie zabić już by to zrobił.
Poczułem szarpnięcie w okolicach
ramienia, które przerodziło się w ostry ból. Wiedziałem co się
zaraz stanie. Mój krzyk zmienił się w wycie potwora. Nagła żądza
krwi i ludzkiego mięsa. Chciałem się powstrzymać, ale nie byłem
w stanie. Jedyne co mogłem zrobić to obserwować. Tym razem.
Widziałem jak wendigo rusza w kierunku mojego mistrza. Jednak on nic
sobie nie robił z faktu, że wielki lodowy potwór zrobi z niego
swój obiad. On po prostu siedział niewzruszony i coś pisał coś
na pergaminie. Uderzenie i trzask rozwalonego drzewa. Jednak nic
więcej. Co jest grane? Pomyślałem. Gdy demon uniósł łapę,
nie było tam żadnego ciała. Poczułem ulgę, choć wendigo się
jeszcze bardziej wkurzył. - Mówiłem ci że za bardzo się
starasz.- Odparł staruszek z drugiego końca pomieszczenia. - A TY,
zniszczyłeś mi moje ulubione biurko. - Zwrócił się do potwora,
po czym cisnął w niego czymś czerwonym. Demon zasłonił się
łapą. Zaśmierdziało paloną skórą i coś zaskwierczało a demon
zawył z bólu. Nawet ja czułem ten ból. - Oddawaj mi ucznia! -
Krzyknął starzec i tym razem rzucił czymś srebrnym i metalicznym.
Czymś co wbiło się głęboko w ciało bestii, która zawyła z
bólu. Po chwili leżałem pół nagi na zimnej ziemi groty z
poparzeniem oraz z ...wbitym srebrnym sztyletem w ramieniu? Widziałem
jak podchodzi do mnie mój mistrz i płynnym ruchem wyciąga sztylet,
aż jęknąłem z bólu. - Dwie rzeczy. - Rzucił jakby rozbawiony
całą tą sytuacją – Pierwsza, dzielisz rany z wendigo, ale i on
udziela ci swoich mocy jak i słabości. Przynajmniej chwilowo.
Spójrz. - Wskazał miejsce gdzie tkwił sztylet. Rana zaczęła się
powoli goić, aż została niewielka szrama. - Spokojnie, za jakiś
czas i ona zniknie. - Ładne mi uspokojenie, skoro wcześniej o mało
co mnie nie zabił. - A po drugie, - Aż się bałem co powie –
mówiłem że za bardzo się starasz. - Uśmiechnął się. Chyba
faktycznie cała ta sytuacja go bawiła. Pomijając fakt, że to już
z piaty raz w ciągu dwóch tygodni, kiedy przechodzę nie
kontrolowaną przemianę. - Na dziś koniec. - Oznajmił, a ja
poczułem ulgę. Spojrzałem na totem na którym wcześniej starałem
się skupić. Przedstawiał niedźwiedzia. Dlaczego go wybrałem?
Coś wyrwało mnie ze snu. Wciąż
ledwo przytomny otworzyłem oczy. Ktoś siedział mi na kolanach i
chyba wiedziałem już kto. Kobiecy głos syknął z niezadowoleniem.
- Dlaczego mnie nie dziwi twoja obecność, Xian? - Uniosłem brew
choć czułem jak moje powieki wciąż chcą spać, ale nie mogłem
im na to pozwolić.
- Co mogę powiedzieć? - Oznajmiła
zawiedziona – Jesteś facetem, pomimo tego że dość chłodnym,
ale mimo to facetem. A poza tym, mogła bym się chwalić, że
zgwałciłam wendigo. - Dało się wyczuć coś pomiędzy zawodem a
dumą. W końcu, czego mogłem się spodziewać po sukkubie? - Czy
możesz zejść z moich kolan oraz z mojego łóżka? - Zapytałem na
tyle grzecznie na ile mogłem, bo miałem ochotę przywalić jej
poduszką.
- Wyrzucasz nagą, napaloną kobietę?
- Zdziwiła się Xian. Złapała moją dłoń i przyłożyła do
swojej piersi – Nic nie czujesz? - Zapytała lekko rozbawiona.
- A powinienem? - To było dziwne,
nawet jak na nią.
W tym momencie drzwi do pokoju się
otworzyły i stanęła w nich Iris. - Co się tu dzie...- Zapytała
zaspana ze świecznikiem w dłoni. Spojrzała na nas i w jednej
chwili jej twarz przybrała szkarłatnego koloru. - To ja nie będę
wam przeszkadzać. - Odparła obracając się na pięcie i wychodząc.
Pewnie sam bym tak zrobił. - Elais, ty nie dobry chłopczyku! -
Zakrzyczała Xian, czym mnie obudziła. Aż żałuję, że nie mam
teraz tej książki.
Wstałem tak szybko, że sukkub
wylądował na ziemi z głuchym łomotem. Zarzuciłem na nią koc, po
czym wypchnąłem z pokoju. - Jak jeszcze raz wywiniesz mi taki
numer, to utopię cię w beczce wody święconej.
- A niby skąd weźmiesz tyle wody? -
Zapytała z rozbawianiem Xian – Jesteśmy w lesie. Tu świątyni
nie znajdziesz za pierwszym lepszym drzewem.
Musiałem jej przyznać rację, ale to
nie zmienia faktu że tym razem przesadziła. - Prędzej umówię się
drzeworytem niż wyląduję z tobą w łóżku. - Xian wyglądała
jakby miała za chwilę eksplodować. Może i jestem gościem i ich
domku, ale jaki normalny właściciel pcha się do łóżka gościa?
- Spokojnie. - Powiedziała, ale jakoś wcale nie czułem się
spokojny – Może TY nie pójdziesz ze mną do łóżka. Ale to nie
oznacza, że JA nie mogę, prawda? - Uśmiechnęła się zadziornie,
aż dostałem dreszczy. Znowu miała rację. Proszę was, duchy
nieba. Niech ta noc się szybko skończy! Gdy Xian wróciła do
swojego pokoju, długo nie mogłem usnąć w obawie że może zaraz
wrócić. A gdy drzwi do mojego pokoju znowu się otworzyły,
dostałem ciarek. Czy ona nigdy się nie podda? Spojrzałem w stronę
wejścia. Byłem zaskoczony. Okazało się że to byłą Iris a nie
Xian. - Iris? - Usiadłem na łóżku – Czy coś się stało? -
Jednak niem zdążyłem zareagować, driada podbiegła i mnie
przytuliła. - Przepraszam. - Wyszeptała. A gdy mnie puściła
usiadła obok mnie. W świetle księżyca widziałem że się waha
oraz że jej twarz nadal jest nieco czerwona – Chciałabym z tobą
porozmawiać.
Zombbiszon
2 komentarze:
Mały poślizg czytelniczy. I zaszczyt bycia pierwszą (chyba, że zanim napiszę, ktoś mnie prześlizgnie)
Jak ja lubię ten początek i tekst o najgrubszej książce. Nawiasem, też kiedyś użyłam jednego z podręczników, żeby usnąć, ale to była patomorfologia. Pomogło jak nic.
A kreacja postaci - szacunek. Przyznam, że też nie do końca wiem, o co chodzi starcowi - a to jak najlepiej. Naprawdę nie ma to jak realizm postaci i zgodność. A ty sprawiasz, że naprawdę to czuję, a nie tylko czytam, że są takie a takie, a charakteryzuje je to a tamto.
Znów parskam śmiechem, tym razem na Xian i zgwałceniu wendigo :D Generalnie, jak często wkurzają mnie bezczelne, za pewne siebie i zbyt wszędobylskie osóbki, tak Xian uwielbiam.
Co mi się rzuciło w oczy, to pisze się "niekontrolowanej" i "niedobry". Było też parę przecinków, których mi brakowało, ale z racji, że przecinki zawsze stawiam na wyczucie, zasad nie podeślę :D Zresztą, dużo tego. No, chyba że bardzo chcesz :P Nadal są jeszcze kłopoty z zapisem dialogów, ale myślę, że jesteś na dobrej drodze. W końcu, praktyka czyni mistrza, a z tego co widzę sama, publikujesz tutaj najwięcej, z tego zaś, co czytam na sb, notki przykuwają i są chętnie czytane (a więc z tymi odczuciami nie jestem sama).
I aż jestem ciekawa, co ma do powiedzenia Iris.
No patrzcie państwo, ja usypiam się Materiałem rzeźby. Lepsze niż melisa. I świetnie sprawdza się jako poduszka - odpowiednia grubość i miła w dotyku okładka.
Bardzo podoba mi się konstrukcja tego opowiadania, a konkretnie przejście między snem (który jest baaardzo fajnie opisany) a dalszą akcją. Płynne, bez zgrzytów. I lubię dialogi. Za naturalność, której brzydko Ci zazdroszczę, bo ze swoich dialogów jestem chyba najmniej zadowolona. xD I, żeby się nie powtarzać, przytakuję wszystkiemu, co napisała Szept. Też parskałam śmiechem w tych samych momentach. A jechałam tramwajem, więc musiało to wyglądać, hm, osobliwie.
I jest krew. Lubię, jak leje się krew. Mru.
Intuicja nie zawiodła, podtrzymuję to, że uwielbiam Xian. xD
Prześlij komentarz