Przewodnik

Linki-obrazki

Misje
I. Więzi przyjaźni
Spotykasz po latach kogoś, kto dawniej był ci bliski. Wplątuje cię on w jakąś historię, która nie dość, że z czasem się komplikuje, to w dodatku budzi w tobie wątpliwości co do intencji przyjaciela.

II. Linia frontu
Kerończy natarli na Prowincję Demarską. Oblegany jest sam Demar. Jedni ludzie stają do walki, inni uciekają ze spalonej ziemi. Napastnicy, obrońcy i cywile. Po której stronie staniesz?

Opcjonalnie: Udział w buncie niewolników w Wirginii bądź inne miejsca walk.

III. Rekonwalescencja
W nie najlepszej kondycji trafiasz do wioski lub klasztoru. Wydaje ci się, że trafiłeś w dobre ręce i że wkrótce będziesz mógł opuścić to miejsce. Okazuje się jednak, że z pozoru życzliwi i uprzejmi ludzie skrywają przed tobą jakąś tajemnicę.

IV. Zabij bestię
Coś napada, nęka mieszkańców. Zawierasz umowę z wójtem - dostarczysz głowę bestii za określoną cenę. Okazuje się jednak, że stworzenie nie działa bez powodu - jest w jakiś sposób prowokowane przez mieszkańców.

Opcjonalnie: Bestia jest wrażliwa na hałas z karczmy albo ludzie naruszyli w jakiś sposób jej rewir (weszli na jej teren, zajęli leże ze względu na drogie surowce itp.)

V. Nielegalne walki
Dochodzą cię słuchy o nielegalnych walkach prowadzonych w okolicy. Położysz im kres czy może postanowisz wziąć w nich udział dla własnego zysku? Pieniądze nie leżą na ulicy.

VI. Zlecone zabójstwo
Dochodzi do zamachu, w wyniku którego ginie ktoś ważny. Podejmujesz się odnalezienia zabójcy – albo jego zleceniodawcy. Od ciebie zależy, czy dojdzie do aresztowania winnych, czy pomożesz im uniknąć kary.

VII. Egzekucja
W mieście lub wiosce szykuje się egzekucja. Znasz sprawcę albo sam doprowadziłeś do jego schwytania. Realizacja wyroku coraz bliżej.

Opcjonalnie: Z czasem nabierasz wątpliwości, czy skazaniec faktycznie jest winny i chcesz go uwolnić lub dochodzą cię pogłoski, że ktoś może chcieć uwolnić kryminalistę.

zamknij
Spis kodów
Spis opowiadań
Baśń o wolności: Preludium (autor: Nefryt) Gdy demon odzyskuje człowieczeństwo, przypomina sobie jak być człowiekiem.(autor: Zombbiszon) Nikt nie zna prawdziwego bólu do czasu aż nie straci kogoś bliskiego sercu. (autor: Zombbiszon) Wendigo i Driada (autor: Zombbiszon) Domek, zupa, sukkub i historia (autor: Zombbiszon) Sen i niespodzianki (autor: Zombbiszon) Boląca strata i niepokojący gość! (autor: Zombbiszon) Cienie i nowy przyjaciel (autor: Zombbiszon) Kruki (autor: Zombbiszon) Cienie i Starsze Dusze (autor: Zombbiszon) Zło Kor'hu Dull (autor: Zombbiszon) Złodziej Twarzy i Koszmar (autor: Zombbiszon) Królewiec (autor: Zombbiszon) Przed świtem (autor: Nefryt) Król Żebraków i nowe drzwi (autor: Zombbiszon) Akceptacja (autor: Zombbiszon) Nostalgia (autor: Nefryt) Nowa droga i niespodziewane wyznanie? (autor: Zombbiszon) Biały i zielony daje czerwony! (autor: Zombbiszon) Nowe wyzwania w nowym życiu (autor: Zombbiszon) Krąg tajemnic (autor: Zombbiszon) Jack (autor: Zombbiszon) Czasami to mrok daje najwięcej światła (autor: Zombbiszon) Trzy sceny o szpiegowaniu (autor: Nefryt) Morze bólu. Promyk nadziei ... (autor: Zombbiszon) Sól (autor: Olżunia) Dyjanna Muirne: Miecz może być dowodem wszystkiego (autor: Zorana) Uszatek i Kwiatek na tropie przygody: Przypadłość parszywej gospody (autor: Paeonia i Szept) Gdy gasną świece (autor: Zombbiszon) ... Najjaśniej płoną gwiazdy nadziei. (autor: Zombbiszon) Elias cz. 1 (autor: Zombbiszon) Elias cz. 2 (autor: Zombbiszon) Historia (autor: Zombbiszon)
zamknij

Chat

UWAGA | WARNING | ACHTUNG | POZOR | 注意 | 注意 | لاحظ | σημείωση
W Wieściach prezentowanych poniżej mogą pojawić się treści erotyczne, przemoc, krew, przemoc, chędożenie, osocze, pośladki oraz śladowe ilości orzechów arachidowych. Dzieci uprasza się o kliknięcie w krzyżyk w prawym górnym rogu strony w celu zachowania psychicznego dziewictwa.

Pogoda:
   Pogoda będzie... No cóż. Magowie z Wieży Natury w Królewcu mają zdania podzielone. Jedni, to jest stronnictwo Darrusa i czytania pogody z chmur mówią, że będzie słonecznie, że będzie ciepło, przynajmniej przez najbliższy tydzień, a potem to juz tylko szarość, spadek temperatury, a w górach pierwsze opady śniegu.
   Zwolennicy efliej furiatki, którzy lubują się w czytaniu z błota, ziemi i cudzych pośladków powiadają, że będzie wręcz na odwrót. Najpierw oczekiwać należy sowitych opadów deszczu, a nierzadko i śniegu. Należy ubierać się ciepło, by kataru się nie nabawić. Po tym tygodniu zaś przepowiadają, iż nastaną ostatnie ciepłe dni, typowo jesienne, kiedy dzieci zbierają kasztany, by następnie powybijać nimi zęby swoim rówieśnikom.
   Co zaś tyczy się miesiąca grudnia, tu magowie są zgodni. Śnieg, śnieg, wszędzie śnieg i ciemno. Biały puch spadać będzie w tak obfitej ilości, że wszelkie wyjazdy na święta do kuzynów, wszelkie przewozy towarów lepiej załatwić teraz, bowiem wszystkie trakty, wszystkie drogi mają być nieprzejezdne.

Halo, tu Keronia:
Król umarł, niech żyje król!
   Z wielkim żalem donosimy, jakoby król wirgiński, zasiadający w Devealan Julmar III Begriss odszedł z tego świata. Syn Taitarar V Begriss objął panowanie w 2007 roku, niedane mu było jednak cieszyć się zbyt długo królewskimi przywilejami. Nic nie wskazywało na taki przebiegł choroby. Chociaż trwała ona cały tydzień, królewscy medycy byli dobrej myśli, wskazując na zbytnią uciechę podczas przyjęć i związane z wiekiem osłabienie ciała, a lud oczekiwał wieści o powrocie do zdrowie ich umiłowanego władcy. To jednak nie nastąpiło, a bicie dzwonów ogłosiło miastu żałobną nowinę. Król Julmar III pozostawił po sobie nieutulony w żalu kraj i jedyną córkę. Na razie brak oficjalnych doniesień odnośnie następcy tronu, obiecujemy poinformować naszych czytelników, gdy tylko poznamy nazwisko przyszłego króla.

Odbudowa Ataxiar!
   Nasze pewne źródło, wysłannik do ruin lasu jak i Eilendyr przekazuje nam zaskakujące wieści. Ponoć elfy pozbierały się już po porażce w bitwie z Wirginią, a co najlepsze, już widać pierwsze szkielety nowych budynków. Długousi nie działają sami, podobno wspomaga ich także Brzask pod wodzą Asznan. Krążą słuchy, że i tajemniczy Duch ma swój udział w odbudowie, podobnie zresztą ruch oporu. Wilk odmówił naszemu reporterowi, który to chciał przeprowadzić z nim wywiad wywijając się słowami "Jeśli zaraz nie opuścicie tego miejsca, to gwarantuję, że będę ostatnią osobą, którą zobaczycie nim znowu nauczycie się chodzić".
Nasi reporterzy zaś odmówili dalszego śledztwa w tej sprawie powołując się na brak ubezpieczenia od uszkodzeń ciała wywołanych przez wściekłych, elfich władców.

Święto sielujen päivä
   Według wierzeń Wodników, morskiego plemienia żyjącego na tratwach i pływającego po przybrzeżnych wodach, dzisiejszej nocy nastać, i trwać przez dwa dni, ma wieczór sielujen päivä, co we wspólnej mowie oznacza dzień zmarłych. Faktem też jest, że w tym dniu granica między dwoma światami zanika, rozmywa się, a kraina zmarłych przenika do świata żywych. Aktywność duchów, umęczonych zjaw i mrocznych chochlików wzrasta; dlatego tak wiele osób oznacza swoje domy zaklęciami i czarami, a starsze pokolenie śle modły i prośby do bogów. Jest to czas, kiedy kontakt z drugim światem, zazwyczaj niedostępnym, staje się łatwiejszy nawet dla nowicjuszy. W tym dniu zmarli wracają, aby odnaleźć rodziny i chociaż niewyraźni, rozmyci są widoczni dla zwykłych ludzki, przechadzając się ulicami, którymi kiedyś sami chodzili.
   Wiele jest też głosów, które mówią, jakie obrzędy należy odprawić, aby dusze odeszły i zostawiły śmiertelników w spokoju. Najlepszym sposobem było ugoszczenie dusz (np. miodem, kaszą, jajkami), aby zapewnić sobie ich przychylność i jednocześnie pomóc im w osiągnięciu spokoju w zaświatach. Wędrującym duszom oświetlano drogę do domu rozpalając ogniska na rozstajach, aby mogły spędzić tę noc wśród bliskich. Ogień mógł jednak również uniemożliwić wyjście na świat upiorom, duszom ludzi zmarłych nagłą śmiercią, samobójców itp (między innymi w tym celu rozpalano go na podejrzanej mogile).

Wymarły kult
   Rozpoczęło się od egzekucji. Z Yaremny (wioski leżącej na zachodzie Keronii) dwa dni temu wyszedł zbrojny pochód, prowadzący młodego mężczyznę. Naoczni świadkowie twierdzą, że po całym okolicznym lesie niosło się echo jego opętańczych wrzasków, a zbrojni nie raz musieli podnosić go z ziemi. Oskarżono go o rzucenie klątwy na kilkanaście osób, a Instytut ds. Magii i Druidyzmu uznał go za wyjątkowo niebezpiecznego i skazał na śmierć przez powieszenie. Wyrok przekazano do wykonania.
   Człowiek ten co prawda był niezrównoważony, ale potrafił również uzdrawiać. Jego talent magiczny okazał się jednak tak samo nieobliczalny, jak potężny. Mimo że władze chciały wyciszyć sprawę, wokół uwiązanej do konara pętli zgromadzili się mieszkańcy kilku okolicznych wsi. Nim skazany przestał podrygiwać na sznurze, milczący tłum począł szemrać. Co się wydarzyło? Pewien mężczyzna w podeszłym wieku, wskazując wysoko, na dębowe konary, wymamrotał tylko parę słów: „Horb! Horb w białej sukni!”
   Kim jest Horb? (Ponieważ wielu Czytelników może słyszeć to imię po raz pierwszy lub pamiętać je jedynie z bajek, postaramy się przybliżyć Wam, o kogo chodzi.)
   Horb jest boginią. Jej kult tym szybciej zamierał, im bardziej władze przypisywały wydawanym przez siebie wyrokom sprawiedliwość i nieomylność. Bóstwo to patronuje bowiem wszystkim skazańcom, czy to osądzonym słusznie, czy niesłusznie. Mówi się o niej, że jest ślepa i niema – oczy ma zasłonięte jednym z licznych warkoczy, w które splecione są jej włosy, nie przemawia prawie nigdy. Nie jest gapiem, nie podżega do buntu – jest jedynie znakiem, dawanym przez prawdziwą sprawiedliwość. Odziana jest w suknię w jednym z dwóch kolorów – zazwyczaj czarną na znak żałoby, ale jeżeli skazany był niewinny, jej szaty są białe. Wizerunek bogini łatwo poznać, gdyż mnóstwo na nim rozmaitych symboli. U pasa kobiety wiszą woskowe pieczęcie, symbolizujące prawomocność wyroków. Wokół niej unoszą się dwa długie, pozszywane z wielu kawałków pergaminy – jeden zapisany (symbol spisanego prawa), drugi czysty (symbol praw, które dopiero powstaną). Zależnie od rodzaju kary kobieta może trzymać topór lub miecz katowski albo mieć na szyi ślad po wżynającym się sznurze. Niektórzy twierdzą, że czasami pojawia się w celi skazanego ostatniego wieczora przed wykonaniem wyroku i czuwa z nim aż do rana. Wśród strażników krążą opowieści o rozlegającym się kobiecym głosie i nuconych o północy kołysankach.
   Wieść poszła w świat. Na razie ciężko przewidzieć, czy zdarzenie to przerodzi się w jakieś większe zamieszki, czy też ludzie ucichną.

Szamani i nekromanci aktywni!
   Święto sielujen päivä to ważny czas dla szamanów z górskiego plemienia Tellan-Oxa z racji tego, kim są. Zranieni uzdrowiciele  wyruszają wtedy w świat, na rozstaje dróg, zapomniane mogiły i w miejsca wszelkich nieszczęść, aby odnaleźć zbłąkane dusze, aby przenieść je na drugą stronę, tam, gdzie same z jakiegoś powodu nie potrafią odejść. Czuwają także nad żywymi, strzegąc ich przed zjawami i poczwarami, które skuszone zatartymi granicami, lgną do świata ludzi, aby siać zamęt i chaos. Szamani w te dni nie tylko przemierzają kraj, ale także szczególnie muszą uważać na swoje poczynania; zbyt łatwo mogą bowiem utknąć po drugiej stronie, w świecie umarłych, który kusi i wabi, zachęcając by wejść głębiej, by sprawdzić i zobaczyć miejsca, w których nie był żaden szaman. A im dalej się wejdzie, tym trudniej potem wrócić, dlatego zranieni uzdrowiciele czyniąc swoją powinność, nie przekraczają progu, który tego jednego dnia stanowi dla nich zagrożenie. 
   Nekromanci w czasie sielujen päivä stają się wyjątkowo potężni i bynajmniej nie chowają się w norach, lecz wyciągają dłonie ku temu, co lgnie do tego świata, ściągając najczarniejsze sny. To czas, kiedy nekromanci będą korzystać z możliwości jakie daje im los, będą tkać swoje czary, przyzywać i ściągać do siebie czarne zjawy, demony i dusze pełne nienawiści, aby móc je przywiązać do siebie, wypaczyć i wykorzystać.

Moc i Słowo
      Półelfy, bracia bliźniacy Yunnan zwany Mocą i Nannuy będący Słowem, uzdrowiciele ciała i umysłu, wędrujący podróżnicy znów zaczęli pokazywać się w miastach Keronii. Przez długi czas przebywali poza królestwem lecząc w Wirginii, a nawet na wyspach. Ciągle w drodze, nie zagrzawszy w miejscu dłużej niż wymagało tego doglądanie chorych, przemierzali wioski i miasta, niosąc ukojenie cierpiącym.
   Wieść mówi, że bracia bliźniacy, dwaj tar’hur poczęci z miłości elfiej uzdrowicielki i ludzkiego mama przyrody, szczególną moc posiedli. Prawdą jest, że Yunnan przez swoje mieszane pochodzenie nie potrafi wypowiedzieć słów mocy; ma moc, magia aż kipi w jego żyłach, drży w ciele, rozsadzając od środka; jest jej wiele, zbyt wiele, ale nie potrafi znaleźć ujścia. Jego brat Nannuy nie jest w posiadaniu mocy, jego ciało jest puste, pozbawione many, jest jak wyschnięta studnia, chociaż zna formuły zaklęć oraz czarów i jego słowa potrafią kształtować świat, manipulując magią. Aszara okazała się jednak łaskawa dla braci, bowiem gdy Nannuy złapie brata bliźniaka za rękę, kiedy złączą się ich palce, Słowo odnajduje Moc. Razem, zjednoczeni, stanowiąc całość potrafią posługiwać się magią. I nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Nann daje z siebie słowo i formę, a Yun dostarcza mocy i siły. Osobno nie potrafią nic, mają tylko wiedzę, dopiero razem, dopełnieni stają się Uzdrowieniem. 
   Uzdrowiciele widziani byli w rybackiej wiosce Kamień i najprawdopodobniej ponownie zaczną przemierzać Keronię, by leczyć to, co nieuleczalne, ratować to, co nie do uratowania, koić nieukojonych i wyrywać ciała z chorób. Od wielu wieków mówi się, że bracia bliźniacy posiadają moc uzdrawiania szczególną, przez samych bogów naznaczoną i potrafią uleczyć umysł i ciało. Problem polegał na tym, że nie zawsze byli w miejscu, gdzie najbardziej ich potrzebowano.

Przezorność popłaca
   Na kilkanaście godzin przed oddaniem numeru do korekty w siedzibie WPT pojawił się mocno przygarbiony, odziany w czarne, wystrzępione szaty staruszek. Człeczyna wspierał się na sękatej kosie o nieco zardzewiałym ostrzu i, choć nie chcemy tu nikogo urażać, otaczająca go woń przypominała zapach uchylonego grobowca. Staruszek bardzo uprzejmie prosił, by odpowiednio wcześnie ostrzec Czytelników przed zimą i mrozami, by, jeżeli mogą, siedzieli w domach i nie udawali się niepotrzebnie w żadne dłuższe podróże. Wprawnie przesuwając osełką po kosie nasz gość stwierdził, że terminy ma napięte i może czasu mu nie starczyć, by odprowadzać wszystkich nierozważnych. Sens jego słów pozostawiamy do rozważenia Czytelnikom.

Wróżka Pierdziuszka radzi:
   Pytanie: Wróżko Pierdziuszko, powiedz mi, zdradź tajemnicę świata. Jam biedny, ubogi, przeciążony nauką student, ale moją wdzięczność po wsze czasy obiecać mogę i pamięć niczym niezmąconą. Rzecz w tym, że mówi się wokoło o końcu świata. Miał być jak się rodziłem, nie przyszedł, ku utrapieniu mojej matki i ojca. Miał być jak zdałem pierwszy egzamin – też go nie było, a ja głupi tenże egzamin oblałem. Miał być jak szedłem na studia na Uniwersytecie magicznym – też go nie było, ku utrapieniu moich wspaniałych mentorów i biednego żołądka, któren przez stresy uczelniane nabawił się wrzodów. No i ku utrapieniu wątroby, ale to już akurat moja wina. Odchodzę od tematu. Wróżko Pierdziuszko, czy ten koniec świata w końcu nadejdzie? Jak nie możesz podać daty, to chociaż czy mam się go spodziewać w przeciągu 3 lat? Bo za 3 lata kończę nauki, a jak świat też się skończy, to czy jest sens 3 piękne lata na siedzeniu nad zakurzonymi stronnicami marnować?
   Odpowiedź: Drogi studencie, niech Cię nie zwiodą przepowiednie z niepotwierdzonych i niemożliwych do potwierdzenia źródeł. Widzący chętnie podzielą się z Tobą prawdziwymi wizjami. Ja sama postarałam się to dla Ciebie uczynić, jednak okazało się to niemożliwe. Dziwne zakłócenia magiczne muszą mieć miejsce nieopodal mojej siedziby i (bogowie niejedyni) to, co zobaczyłam w mej kryształowej kuli bardziej nadaje się do działu dla dorosłych niż do rubryki z pytaniami do Wróżki. Nie jest moim powołaniem psychiczne deprawowanie młodzieży, więc wybacz mi opóźnienie w Twojej sprawie. Wszak masz jeszcze trzy lata
   PS. Przyłóż się, drogi młodzieńcze, do pewnego przedmiotu, bo, mimo straszliwych trudności, zdołałam dostrzec, że ucząca Cię odczytywania magicznych zwojów wykładowczyni nie pozostaje obojętna na Twe zaloty. Pamiętaj, nie tylko zdobyta wiedza się liczy – serce kobiety również jest twierdzą, którą trzeba zdobyć. Ważne, aby zrobić to z klasą!
   PS2. Złośliwy magu od siedmiu boleści, wiedz, że mam sposób, by cię wytropić, nie ważne jak skrzętnie zatrzesz ślady. Gotuj się na [cenzura].
   Prosimy o wybaczenie ocenzurowania tego fragmentu. Rozzłoszczona wróżka potrafi grozić bardzo przekonująco, a nie chcemy zniechęcać naszych drogich Czytelników.

   Pytanie: Wróżko, ty wiele widziałaś, wiele słyszałaś i wiele w swej kuli zobaczysz. Ja prosty majtek, co na szorowaniu pokładu się znam i woskowaniu desek, co by lśniły. To ja cię pytam, cna pani, kto to są syreny? Bo bajarz taki jeden, co w tawernie siedział, to prawił, że to są cudnej urody i głosu kobity, tyle że z ogonem rybim miast zgrabnych nóżek. I że one marynarzy, rozbitków wyciągają z wody, życie ratując. A nasz stary, to mówi, żeby się tych bestyji wystrzegać, bo one na manowce i skały zwodzą swym głosem, a pięknego to nic w nich nie masz, bo to ino ptakoczłek jest. Dyć one nie ratują, a zabijają tych, co za ich głosem pójdą. I gdzie tu prawda, cna pani?
   Odpowiedź: Człowiecze, popytać wystarczy co starszych i bardziej doświadczonych żeglarzy. Z pewnością wiele w życiu widzieli i na pytanie Twoje odpowiedzieć potrafią. Czemu więc nękasz wróżkę takimi pytaniami? Moim najświętszym obowiązkiem jest wieszczyć, a nie służyć drogim Czytelnikom za encyklopedię.
   PS. Najlepiej zasięgnij rady u żeglarza żonatego i szczęśliwego w małżeństwie, bowiem syreny czasem potrafią zwieść mężczyzn swoją różniącą się od właściwej istotom lądowym urodą.

   Pytanie: Wróżko, co masz w sobie tyle mądrości, doradź, pokieruj, wskaż najlepszy wybór. Jam elfka i tajemnicy z tego nie czynię. Mój dom zburzono, zbrukano wirgińskim obcasem, strumienie rzek splugawiono, a ziemię obficie skropiono krwią. Nas elfy można zniszczyć, lecz nie pokonać. Na staruch ruinach, na skrwawionej, pokrytej popiołem ziemi nowy dom się wznosi. Mówią, że wspanialszy niż stary, mówią, że równie bogaty, równie drogi. Nową nazwę mają mu nadać szlachetni Radni i władca, nam tam domu szukać przychodzi i schronienia. Wieść jednak niesie, że i miasto w górach, Strażnica Wiedzy, z popiołów ma powstać, Dolinę Ciszy swym blaskiem rozjaśnić. Gdzie mam skierować swe kroki, ja elfi włóczęga, czy ku północy czy na południe twarz zwrócić, kiedy władca w jedną stronę zmierza, w przeciwną zaś jego żona? Doradź mi proszę, wdzięczność bogów i mego ludu przyjmij, boś nam dotąd sprzyjała, szlachetna pani.
   Odpowiedź: Trudne to pytanie, mój drogi elfi włóczęgo. W osnutej mgłą przyszłości, widzę przed tobą wiele trudnych wyborów, wiele krętych dróg i niewiadomych. Nie jest też tak, że jakieś kłopoty ominiesz, gdy miast na północ na południe się skierujesz. Zarówno u króla, jak i u królowej zmartwień doświadczysz, wybór masz jednak, czy znoje znosić chcesz u elfiej pani, czy elfiego pana. Zastanów się, gdzie bliżej twemu sercu, potem pomyśl, co najlepsze będzie dla tych, których miłujesz, a rozwiązanie znajdzie się samo.

   Pytanie: Wróżko! Tajemnice tajemnicami, ale tak dalej być nie może! Niszczycie konkurencję, przepędziliście gnomy, już rok jesteście z nami. Ja się pytam, jak wy, redakcja, to robicie i skąd pomysły czerpiecie. Powiedz mi coś, zdradź jakiś, nawet najmniejszy sekret, znany tylko tworzącym, powiedz, jak odkryliście gnomi podstęp i spiski Krokusicy. Słowem, powiedz nam coś, czytelnikom, o czym nie wiemy, chociaż śledzimy każdy numer i czytamy od deski do deski, nawet to coś maciupcim druczkiem.
   Odpowiedź: Czytacie? Hahaha! Haha! Dobry żart drogi panie, to się uśmiałam. Wy czytacie, dobre sobie. Na wasze nieszczęście, drodzy czytelnicy, JA WIEM kto czyta i wcale nie ma was tak dużo, jakbyśmy chcieli, ot kilka stałych czytelników. A reszta? Ja powiem wprost, reszta ma nas głęboko w… *tu wróżka zostaje upomniana* …w bucie! Można prosić, można zachęcać, coś nowego wprowadzać, ale nie!, jaśnie czytelnicy i tak tego nie docenią i tak wyrzucą gazetę do kosza, albo wcale jej nie zauważą! Ale gorsi są jeszcze ci, co kupią, przeczytają, ale najwyraźniej nie umieją sklecić zdania, bo nie skomentują, ani nawet listu zwrotnego do nas nie napiszą! Kompletne ignorancja! A człowiek się stara, za magami pogodowymi lata, śledzi sytuację w państwie, godzinami w krzakach na deszczu, w śniegu przesiaduje! Ile myśmy butów zdarli od biegania, ile piór i pergaminów, a myślicie, że ktoś nam pensje wypłaca? Ha! Ile ja ziółek na nerwy piję, ile maści na bóle głowy od widzeń wcieram! Do tego pod oknami czuwamy, przepłacamy za informacje, plotki się zbiera, nieraz z guzami, sińcami i ranami! O tym nikt nie pomyśli, kiedy czyta gotową, pachnącą gazetkę. Zero szacunku, zero… *tu wróżka zostaje odciągnięta od pulpitu, by już nie napisała niczego, bo ją poniosł.*

   Pytanie: Wróżko, dobra pani, zaspokój moją ciekawość, dobrze zapłacę złotem za każde słowo. Oto jest owiany tajemnicą bohater, nieznany chyba nawet samemu stwórcy. Arystokrata co się zowie, wojak i dowódca dzielnej drużyny, co szczerą niechęcią do bandytów i zbójców pała – zwłaszcza takiej jednej, będącej wrzodem na wirgińskim tyłku. Oto powiedz mi, pani czytająca z kart, gwiazd, kryształowej kuli (zakreśl prawidłową odpowiedź), czego ów pan pragnie, co skrywa jego serce i mądra głowa, a czego nie wypowiedziały dotąd wargi?
   Odpowiedź: Drogi panie, wiedz, że wróżka nie jest przekupna, jednak ofiarę na szlachetną, dobroczynną działalność chętnie przyjmie, by móc ją rozwijać i lepiej drogim Czytelnikom służyć. Mimo moich najszczerszych chęci odpowiedzieć na Twoje pytanie, mój drogi, nie mogę (w celu poznania przyczyny patrz wyżej). Mogę Cię jednak zapewnić, że gdy tylko ustaną zakłócenia, możliwie najszybciej odczytam intencje wspomnianego arystokraty, by rozwiać wszelkie wątpliwości – Twoje i wszystkich pozostałych Czytelników. Tymczasem ofiarę na moją działalność z wdzięcznością przyjmuję i pozdrawiam!

Ploteczki Szurniętej Dzieweczki:
*
   Klęski, jakie spadły na elfy są powszechnie znane. Powszechnie znanym nie jest fakt, jakoby rozłam sięgnął Starszyzny i osoby władających. Otóż tak! Po burzliwej kłótni – którą słyszały nawet ukryte w Górach Uśpionych Kolosów olbrzymy, Niraneth opuściła Wilka, udając się na południe, by zadbać o odbudowę Irandal. Życzliwi, bo gdzież ich nie ma, sugerują, jakoby nie zamierzała wracać. Szanowny małżonek skierował się na północ, zamierzając z gruzów wznieść nową stolicę. Podobno poszło właśnie o odbudowę i małżonkowie nie mogli się pogodzić odnośnie kolejności odbudowy i ważności poszczególnych miejsc. My jednak sugerujemy, iż chodziło o pewien trójkącik. Czy to koniec małżeństwa? I co z małą księżniczką, bo z północy na południe zbyt odległa droga, by kursowała pomiędzy skłóconymi rodzicami.

*
   Zhaotrise Gharis, bardziej znana jako Iskra, zyskała sobie cichego (albo i nie?) adoratora (ale to nie przeszkodziło naszym dziennikarzom w wyśledzeniu i przyłapaniu go na gorącym uczynku). Co ciekawe, Czarny Cień nie bardzo przejął się tą wiadomością. Całe dnie odsypia, by w nocy biegać z rozhuśtaną na kiju latarnią i tropić drapieżnika, który podbiera mu jego ukochane, puchate kaczuszki. Prosimy o ostrożność i trzymanie się z daleka od siedziby Poszukiwacza w godzinach nocnych. Radzimy nie zapominać o tym, że Czarny Hodowca nadzwyczaj sprawnie posługuje się bronią sieczną.

*
      Redakcja dowiedziała się także, że po upadku Eilendyr najemnik Brzeszczot po prostu zniknął. Początkowo krążyły plotki, że padł w obronie miasta, ale dość szybko zostały rozwiane przez głównego zainteresowanego - najemnik wszczął bójkę w karczmie Lofara i tyle jeśli chodzi o jego domniemaną śmierć. Ponadto jego zniknięcie wiązało się z rodem Crevan, który chwilowo przebywa w Kolhu Dur, dochodząc do siebie po stracie nie tylko domu, ale i elfiej stolicy. Życzliwi mówią, że Brzeszczot niczym byk stoi za elfią królową, popierając jej odbudowę Irandal, a ponoć planuje także osadzić w mieście swój ród mówiąc, że do nowej stolicy pana jasnowidza nie wróci. Czyżby faktycznie chodziło o pewien trójkącik?

 *
   Wieść niesie, że banda Nefryt w najbliższym czasie ma się powiększyć o jednego członka. Niestety, tutaj źródła informacji zawiodły i nie wiadomo, czy chodzi o inicjację właściciela kolejnej pary rąk zdolnych do trzymania broni, czy o coś bardziej skomplikowanego.

 *
   Zhaotrise Starsza Krew, szerzej znana jako Upiór, odeszła z Bractwa Nocy! Mściwe Cienie wydały na nią wyrok i posłały na łowy Czarną Rękę, by ukrócili żywot zdrajczyni! Wygląda na to, że Zhaotrise ma wszędzie dookoła wrogów, bo nie dość, że ściga ją Bractwo, to jeszcze wygnano ją spośród elfów, wymazując jej imię z pamięci i serca. Mówi się jednak, że nasza dzielna furiatka nie poddała się złemu losowi i grożąc pięścią mściwym bogom, znalazła schronienie u Mistrza Hauru, zgłębiając tajniki białej magii.
   W pogoń za Wygnańcem miałby wyruszyć sam Czarny Cień, były mentor Upiora i prywatnie małżonek furiatki. To już nie dramat, a klasyczna tragedia, bo miłośnik puchatych kaczuszek i chędożenia głośno deklaruje, że dla zdrajców litości nie masz i wszystkich ich czeka śmierć. Wygląda na to, że dojdzie do pojedynku tej specyficznej pary. Tylko, czy aby na pewno? Bo jeśli słuchać innej plotki, Poszukiwacz miał wyruszyć razem z bardką Vey, by spełnić ostatnie polecenie Upiorów Wapiennych Wzgórz, które przypadkowo obudzili i rozsierdzili. Gdzie kryje się prawda? Sami oceńcie.

*
   Wieść niesie, jakby szacowna rada wirgińska wybrała już następcę królewskiego. Po odrzuceniu szaleńca, który przez totalny przypadek okazał się być królewskim bratem i córki Julmara w myśl zasady, że kobieta zasiadać na tronie nie może – czego dowiodło sąsiednie państwo, szacowni arystokraci mieliby wybrać Shela Arhina, młodego dowódcę i stratega, biorącego czynny udział w wojnie kerońsko-wirgińskiej.  Czy to dopiero początek czy już koniec niespodzianek kraju piasków i suchych dni? Co na to wszystko Arhin i czy zdoła zapomnieć o pewnej blondwłosej elfce, która podbiła jego serce?

*
   Królewiec nękany przez złodzieja… kaczuszek! Tak drodzy czytelnicy, wytwórcy zabawek, a także sprzedawczyki skarżą się i domagają od państwa odszkodowania, bowiem ukradziono im cały zapas kaczuszek; pluszowych, drewnianych, namalowanych, a nawet zniknęły żywe zwierzęta, służące za wzorzec. Nikt nie wie, kto mógłby dopuścić się takiej kradzieży, pozbawiając dzieci żółtych kaczuszek, ale co niektórzy sugerują, że stoi za tym nie kto inny jak sam Lucien Czarny Cień! Ponoć głosi i propaguje: wolność dla żółtych kaczuszek!

*
   Nowe zajęcie pani herszt? Nefryt, koszmar wirgińskich dowódców i możnowładców miałaby porzucić swój zbójecki żywot, rozstać się na zawsze z obozowym życiem i bitewnym gwarem? Tak, to prawda! Nasza jeszcze do niedawna pani herszt, miast mieczem, na życie zamierza zarabiać językiem i krasomówczą mową! Słowem, wybrała to, co w skrytości serca kochała i została bajarzem. Podobno szczególną przyjemność sprawia jej opowiadanie starych baśni i legend, nie jednak przed pijanymi bywalcami przydrożnych karczm, a przed roześmianymi twarzyczkami dzieci. Mając takie podejście, aż dziw, że nie ma małej, czarnowłosej kopii naszej nowej bardki.

*
   Duch aresztowany! Taka wieść obiegła kerońskie miasta i wsie. Szpieg ruchu oporu miałby zostać pochwycony w okolicach Królewca, w tamtejszych lasach, po zamieszaniu, jakie wywołał w obozie zwiadowczym Edmunda Charkona. Wirgińscy dyplomaci póki co nie zdradzają, kto krył się za śmiałym szpiegiem, zasłaniając się dobrem publicznym. Mówi się jednak, że wraz z nim aresztowano śmiałą wojowniczkę, która to okazała się syreną! Oboje na razie zażywają gubernatorskiej gościnności w Kansas, oczekując dnia, gdy zobaczą czyste niebo i wznoszącą się nad ich głowami szubienicę.

*
   Przyłapany na drodze wiodącej z Gór Uśpionych Kolosów do Królewca kapłan Jasha, podpytany wyznał, że wraca od olbrzymów, które przygotowują się do jakiegoś wielkiego przedsięwzięcia. Niestety Jasha nie chciał więcej słowa pisnąć, zakrywając się przysięgą tajemnicy. Nie zraziło nas to, więc przyczajeni w krzakach zdołaliśmy dostrzec, że do siedzib wielkoludów dostarczane są wozy pełne budulca, żywności i narzędzi. Jedne furmanki przywoziły, a inne wyjeżdżały kierując się w stronę Irandal. Ale czegóż szukałyby olbrzymy w opuszczonym elfim mieście? Podobno to tylko przykrywa i tak naprawdę szykują się do wojny i podbicia świata.

*
   Przywódczyni alchemików, znana w Keronii pod mianem Asznan, oddała się w całości nie swojej organizacji, nie niepodległości Keronii i sprawom ruchu, a poszukiwaniom legendarnego kamienia filozoficznego. Alchemiczka utrzymuje, że pisane jej odkrycie starodawnej receptury, a krew mówi sama za siebie. Jednocześnie sądzi, jakoby nawiedzały ją wizje i słyszała głosy w swojej głowie, co sugeruje nam zupełnie inne rozwiązanie tak nagłego postępowania alchemiczki. Postradała zmysły. Czyżby z rozpaczy?

 *
   Sieć została utkana! Ci z was, którzy starannie śledzą kolejne wydania WPT z pewnością pamiętają ogłoszenie pająka Figla. Otóż, nasz korespondent z odległych wysp śpieszy poinformować, jakoby pająk odnalazł tam nierwącą się, wytrzymałą pajęczynę, jakby stworzoną specjalnie dla niego. Jednocześnie pozbył się obowiązku podróży w torbie osobnika znanego jako Pajęczarz, tudzież chędożyciel Marcus. W tym ostatnim miała udział pewna plaża, pewien statek i pewna kula armatnia. Przedsiębiorczemu pająkowi gratulujemy. Chyba.

*
   Podczas święta sielujen päivä - dnia zmarłych, doszło do kilku zdarzeń, o których do dziś się mówi. Otóż staruszka z Kamienia, nie pamiętając o tradycji i nie zostawiając duszom zmarłych poczęstunku przed domem, została ukarana wielką brodawką na nosi i pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby owa narośl nie roztaczała wokół kobiety woni tak przykrej, że nikt nie chce przebywać w pobliżu staruszki. Podobno jakieś ciekawskie dziecko wyszło przywitać się z duchem i zostało naznaczone jego dotykiem, mającym przynieść mu szczęście. Po kraju krążyli też szamani, zamykając wyrwy, którymi przenikały do tego świata zjawy i upiory, nekromanci uzupełniali swoje demoniczne zwierzyńce, a zwykli wariaci ganiali za duchami, próbując je złapać do garnków, słoików i klatek, aby przechowywać niczym domowego pupila. Podobno jedna wyjątkowo upierdliwa zjawa zdemolowała królewskie komnaty, a nawet przyczyniła się do ciężarności damy dworu.

*
   Eilendyr miejscem przebywania Śpiewającej? Podobno wśród gruzów dawnej stolicy elfów krąży i przechadza się kobieta. Jedni mają ją za świętą, inni za kompletną wariatkę, a są jeszcze tacy, co widzą w niej zapowiedź rychłych klęsk, które spotkając mają w najbliższej przyszłości elfy. Wszyscy są zgodni co to tego, że ta nieznana kobieta szczególną czcią otacza drzewa, zwłaszcza te, które upadły podczas ataku. W dodatku im śpiewa, przez co patrzy się na nią nieprzychylnym okiem. Kim jest i co właściwie robi w lasach wokół ruin stolicy, nikt nie wie, a ponoć ci, co widzieli jej twarz, zaraz zapominali jak wyglądała.

*
   Lucien Czarny Hodowca ponoć przepisał wszystko na swoje kaczuszki, co jak synów i córki traktuje

*
   Półelfy Yunnan i Nannuy, uzdrowiciele ciała i umysłu, zawitali do rybackiej wioski nad brzegiem jeziora Onns. Mieszkańcy Nitr po początkowej radości, zaczęli odczuwać dyskomfort. Pojawienie się uzdrowicieli ściągnęło do ich maleńkiej wioseczki rzesze chorych i potrzebujących, głodnych i potrzebujących noclegu. Poza tym jakaś miła dusza ukradła bliźniakom ich pełne ziół mieszki, do tego drugiego dnia spiła piwem, a mówi się, że jeszcze pod wpływem bracia raczyli się nie tylko winem i gorzałką z grzybów, ale także miejscowymi pannami.

Ogłoszenia Parafialne:
Kupię drzewko szczęścia. Tylko prawdziwe!
Kupię tresowane szczury i mrówkę, która potrafi nieść osła.
Sprzedam lub oddam w każde ręce wyłączność na boskie pośladki - zdesperowana uzdrowicielka.
Kupię samonotujące pióro – zdesperowany student-leniuszek.
Sprzedam nawiedzony dom. Umeblowany, odnowiony. Dodatkowy lokator - duch Bezgłowego barona - gratis.
Poszukiwany kradziej kaczuszek! - wytwórca zabawek.
Sprzedam gospodarstwo chłopskie u stóp Gór Mgieł. Dobra ziemia, obok szlak handlowy z Wirginią i strumień. Sąsiad - smok z Iglicy.
Zamienię miauczącą papugę na kota. Też może miauczeć.  
Zamienię siekierkę na kijek - stryjek.
Poszukuję bliźniaków! - zdesperowana matka.
Sprzedam kieł bazyliszka - gratis bazyliszek.
Oddam w dobre ręce psa, który nie gryzie, kota, który nie łapie myszy i kanarka, który rządzi tą dwójką.
Wynajmę łowcę rolaków. Wymagania: własny sprzęt i niechęć do natury. Pożądane bystre oko i szybka ręka.
Sprzedam spodnie ściągnięte z boskich pośladków! - dziewka z Kamienia.
Kupię spodnie boskich pośladków! - Upiór.
Wynajmę łowcę rolaków. Zapłacę dobrze, jeśli nigdy nie tknie tych zwierząt. Jak nie, to zamienię w żabę. Rozzłoszczona magiczka.
Biały Mag poszukiwany - kontakt: czarny mag.
Nekromanta poszukuje swojego szkieletu - dla znalazcy kociołek w jego rozmiarze.

Czy wiedziałeś, że...
- …pierwszy numer WPT został wydany dokładnie w środę, 14 listopada 2012 roku o godzinie 00:32?
- …to już rok pośladkowej obsesji Iskry, oraz pół od pośladkowego kultu?
- …nazwa została wymyślona przez Iskrę i Darrusową i wzięła się z chwilowego napadu szaleństwa?
- …pierwszymi redaktorkami były Iskra i Darrusowa?
- …początkowo numer składał się tylko z pogody, informacji, wróżb i plotek?
- …teraz redaktorkami są Iskra, Darrusowa i Szept?
- …obecnie WPT ma kilka rubryk i ciągle się rozrasta?
- …WPT posiada konkurencję w postaci wydawanego przez gnomy TWP?
- …redakcja wynajęła do ochrony trolla?
- …najlepsze informacje do gazetki powstają w nocy, kiedy rozum śpi, a budzi się wena?
- …łączna ilość stron gazetki wynosi ponad 70, a numerów było tylko 12?
- …w redakcji pracuje skrzat Tam-Tam, który się zadomowił i nie chce odejść?

Dodatek specjalny!
Najciekawsze, czyli plotki z poprzednich numerów:

   - Zabójca z Bractwa Nocy posądzony o bliskie kontakty ze swoim pająkiem. Nikt jednak tej plotki nie sprawdził, bo o wiele ciekawszą informacją okazał się fakt, że ów morderca pewną pustynną sicz wychędożył i rośnie tam nowe pokolenie dzieci pustyni. 
   - Podobno nowy krasnoludzki król biegał nago po Królewcu, co by okazać jaki stosunek ma do ludzi.
   - Związki wilkołaczo-szamańskie oficjalnie są uznane przez państwo za poprawne.
   - Plemię Tellan-Oxa i wilcze watahy z Dzikiej Kniei dementują pogłoski, jakoby między tymi plemionami doszło do porozumienia przez zamążpójście. Związki wilkołączo-szamańskie wciąż są nielegalne.
   - Z pustynnej siczy nadeszły nowinki. Po dziewięciu miesiącach na świat przyszło marcusowe pokolenie. Vesi nie całkiem zadowoleni, że ich starannie dobierane potomstwo skażone zostało krwią obcego. Nic jednak zrobić nie mogą, a nowy naib stara się uspokoić wewnętrzne niepokoje i wychować w myśl plemiennych tradycji córki i synów marcusowych lędźwi. Plotki donoszą także o tym, jakoby Marcus miał przejść do siczowej historii jako Ten Który Spłodził Tysiące.
   - Neitsyt i Lucien Poszukiwacz oficjalnie zaręczeni. Najwyraźniej pan zabójca z Bractwa Nocy znalazł sobie nową kobietę i nową miłość. Kto będzie następny? Czyje serce za jakiś czas zdobędzie Lucien, ogłoszony przez wszystkich Łamaczem Serc i Wrednym Dupskiem?
   - Aed, rzezimieszek w loszkach trzymany pokazał pazur! Jeden ze strażników z podrapaną do krwi facjatą zarzeka się jakoby mieszaniec miał kocie wąsy, uszy i ogon! Czy to choroba? Czy to magia? Czy to ma coś wspólnego z nowym rodzajem fajkowego ziela? A czy najważniejsze, czy to jest zakaźne?
   - Wędrowcy, przesiadując po karczmach i placach targowych, ostrzegają przed wyrwaną żywcem z mitów i legend eneidą. Wedle podań, ten kto ją zobaczy, czy choćby rąbek jej płaszcza ujrzy, umrze prędko, nim świt nastanie.
   - Wiedźmiński bunt! Jeden z kupców, którzy zajeżdżają swymi wozami daleko, daleko na północ, zahaczając o Wężowy Przylądek, twierdzi zawzięcie (nawet bez gorzałki, tak na trzeźwo) iż wiedźmini buntują się i rzucają miecze w ogniska.
   - Ponoć elfy wyśpiewały sobie nową boginię, a tej specjalnością jest chędożenie. Panockowie wszystkich krain, od dziś przechodzimy na elfie wierzenia!
   - Siczowe dzieci ruszyły w kraj. Chodzą plotki, że szukają swojego ojca. I nie spoczną dopóki go nie odnajdą. Pajęczarzu - strzeż się! Keronio - drżyj! Nadchodzą dzieci - głodne, psotne, zdeterminowane, by ojca swego spotkać. I nie spoczną, dopóki go nie złapią. Poszukuje się także Marcusa. Pajęczarz zaginął gdzieś i dziwnym trafem zaraz po tym, jak usłyszał o pielgrzymce swoich dzieci.
   - Tajemniczy Lud mgieł wyszedł z białych oparów! Chodzą słuchy, że zawarli sojusz z gubernatorem, podobno wszystko to dzięki tajemniczej miksturze, której zażądał gubernator.
   - Nowy interes Lofara i Marcusa wreszcie otwarty! Przybytek na ulicy czerwonych latarni czynny cały dzień i całą noc. Czy za tym interesem kryje się coś więcej, czy ta spółka może być przykrywką do czegoś innego? Czy kwitnie nam miłość, o której nikt nie wie?
   - Wirgiński król wyzionął ducha po tym, jak zajęła się nim służba zdrowia - dziwny to donos, dziwna plotka, pewnie w pijackim bajaniu wymyślona.
   - Koronkowe zamieszanie w elfiej stolicy. Pijany Władca Gha'ldil est Raa’sheal podobno chciał się żenić ponownie z niejaką Yustiel, dziedziczką ogromnej fortuny, panną Wysokiego Rodu, o nieskazitelnych manierach i wyglądzie opiewanym przez bardów. Ciekawe, co na to królowa i czy uszykowała już swój kostur do uderzenia w pewną pustą pałkę.
   - Burdel w Królewcu przeżywa oblężenie odkąd rozeszła się wieść, że Darrus, Brzeszczot, znany jako boskie pośladki, porzucił swój najemniczy proceder i zakwaterował się w tamtejszym zamtuzie. Panowie, panie, krasnoludy - taka okazja nie może przejść koło nosa.
   - Banda Nefryt rozbita! Jej ludzie rozproszeni, zabici, a ponoć ma z tym coś wspólnego ruch oporu. Mówi się, cicho i szeptem, że Nefryt dostała się do niewoli Wirgińskiego szlachcica, który ją swoją służką i kochanicą zrobił. Istnieje też wersja, która mówi, że przywódczynię bandy zamieniono w srokę i wypuszczono w lasach, by tam błąkała się do kresu swych dni.
   - Sławna Herszt Nefryt ma niewolników! Ciężka harówka i zagłodzenie! Herszt zbójów zmusza niewolników do pisania tajemnych pergaminów. Dzieci, kobiety i mężczyźni pracują całe dnie do bólu nadgarstków.
   - Królowa Eilendyr zaginęła, uprowadzili ją olbrzymi! Przyboczni poszukują jej po całej Keronii, póki co szerokim łukiem omijając Góry Uśpionych Kolosów. Czy wśród elfów zabrakło już odważnych wojowników, którzy stawią czoła brutalnym gigantom?
   - Najnowsze plotki z traktu do Królewca! Miejscy strażnicy mieliby aresztować długo poszukiwanego elfiego szpiega. Blondwłosą elfkę zatrzymano w towarzystwie człowieka, prawdopodobnie przygodnie spotkanego podróżnego o dzień drogi od stolicy Keronii. Do czyjej kieszeni ma trafić obiecana nagroda?
   - Lucienowi Czarnemu Cieniowi zaginęła ukochana kaczucha do kąpieli. Bez niej boi się wejść do wody. A to problem, bo nawet wieczorna kąpiel robi się straszna bez żółtej przyjaciółki.
   - Po wioskach i miastach rozniosła się wieść, że śmiały ktoś ukradł kolekcję kaczuszek kąpielowych Czarnego Cienia. Kufer po brzegi wypełniony żółtymi zwierzakami zniknął wczorajszej nocy, a już mówi się, że Lucien wypowiedział wojnę całemu światu, obiecując złodziejowi, że zapłaci głową za swą zuchwałość.
   - Coraz więcej widzi się na Kerońskiej ziemi olbrzymów. Mówi się nawet, po cichu, o watażkach prowadzących wielkoludy ramię w ramię z hersztówną Nefryt. Czyżby zawarły one przymierze z ludźmi? A może ktoś wypił za dużo rumu i tak naprawdę widział coś całkiem innego.


Ogłoszenia, czyli te najlepsze:
   - Zamienię: Pana na niezniszczalną pajęczynę, kontakt- torba Pajęczarza.
   - Sprzedam: kawałek boskiego pośladka - chandlasz.
   - Poszukuję: kluczyka do żelaznych majcioch - najemnik.
   - Zaproszę na kolację miłą, młodą zwadźczynię - Truciciel.
   - Poszukiwany! Zbiegły więzień, półelf. Uwaga, obiekt jest niebezpieczny - zarządca. 
   - Zamienię! Dziewicę na smaczne jagnię - smok.
   - Oddam w dobre ręce! Psa bez węchu, kota bez pazurów.
   - Kupię! Dziewicę - mag nekromanta.
   - Sprzedam! Gumowe, kąpielowe kaczuszki - wytwórca zabawek.
   - Kupię! Kaczuszki kąpielowe - Czarny Cień. 
   - Wynajmę! Boskie pośladki - burdel w Królewcu.
   - Zamienię! Jasnowidza na walecznego najemnika, gratis: żona, córka i korona.
   - Zamienię! Siebie za jasnowidza, bez korony, córki, za to żonę chcę - waleczny najemnik.
  
Pracownia, czyli z wizytą u redaktorów:
   Skrzat Tam-Tam, uparty lokator mieszkający pod podłogą redakcji, zatrzymał was przed frontowym wejściem; drzwi zagrodził, z progu ruszyć się nie chciał za nic. Ubrany był w krótkie spodenki, czerwony kubraczek i urodzinową czapeczkę na pomarszczonej główce; wszak dziś był wyjątkowy dzień i cała redakcja świętowała, także nowy lokator. Za nim, w cieniu, stał wynajęty do ochrony troll.
   - Cytelnicy pójdą za Tam-Tam. Coś pokaźem, tylko dla Cytelników, wyjątkowa okazja! - skrzat złapał pierwszego czytelnika, gościa, który w ten jeden dzień w roku, będzie mógł zwiedzić redakcję i pociągnął w bok, w korytarzyk i schodami na piętro. Ciągle mówił, był gadatliwy i miał w sobie wielką potrzebę podzielenia się z innymi wspaniałościami redakcji. - Zacniem od pracowni pani Szept. Pracuje z nami krótko, ale intensywnie! Tam-Tam lubi paceć, jak pani Szept pracuje. Dlacego? Bo to psyjemność, miód na zbolałe serce i balsam dla oczu po pozostałej dwójce. Zrozumiecie, Cytelnicy, zrozumiecie.
   Skrzat zatrzymał się przed drzwiami; pierwsze z trzech, z przybitą doń tabliczką „Szept - redaktor”. Nie zastukał, dobrze wiedząc, że elfka krąży po parterze z plikiem kartek w dłoni i układa podziękowania; jako jedyna rozsądna musiała ogarnąć cały ten burdel. Wiedział, że nie ma jej w środku. - Cytelnicy mogą pooglądać, nie dotykać, zza progu!
   Pokoik będący pracownią magiczki był schludny, to pierwsze, co można o nim powiedzieć na pewno. Pod uchylonym oknem stało biureczko, na parapecie w miseczce czekały ziarna dla wróbelków, pod dachem uwiły sobie gniazda jaskółki, a i czasem zjawiał się śpiewający słowik. Z niedomkniętej szafki wyłaniały się poukładane księgi i spięte pergaminy. Na blacie stały świece, najczęściej zgaszone, aby Dar nie wzniecił pożaru, puste kubki po herbacie i zapisane w pośpiechu notatki, wciąż czekające na poukładanie. Gęsie pióra znaleźć można było wszędzie; przewrócony pojemnik rozsypał je na pustych i zapisanych pergaminach, na krzesełku, a nawet podłodze. Te papiery, które udało się magiczce poukładać i posegregować leżały na swoich miejscach, na półeczce; pod nią stały kartony pełne, jak mogłoby się zdawać na pierwszy rzut oka, papierów i śmieci, które tak naprawdę były listami, doniesieniami, informacjami i plotkami zebranymi z kilku miesięcy, w połowie przeczytanymi, a w połowie czekającymi na swoją kolej.
   - Cytelnicy wychodzą! - skrzat Tam-Tam chciał wszystkich odwiedzających oprowadzić, aby każdy zobaczył wspaniałości redakcji, nie mógł więc pozwalać czytelnikom na ociąganie się, wszak inni czekali! - Teraz do pana Dara. Cytelnicy pójdą za mną, o tu, do tych drzwi. - skrzat zatrzymał się kawałek dalej, naprawdę nie przeszedł daleko, ot rzut beretem. Na drzwiach wisiała tabliczka „Darrus - redaktor", a ktoś pod spodem dopisał „boskie pośladki”, a inny ktoś próbował to zmazać, sądząc po zdrapanym drewnie, szorowanym i startym, ale najwyraźniej napis był odporny na usunięcie, bo ani się nie zarysował. Za to pod dopiskiem znalazło się „wcale nie!”. - Nie wchodzą, tylko oglądają!
   Pracownia Brzeszczota różniła się od poprzedniej. Niebo, a ziemia. Dzięki bogom, że najemnik zapomniał zamknąć okno to świeże powietrze przynajmniej wpadało do środka. Otwierane drzwi przewróciły puste butelki po miodzie i orzeszkowej gorzałce, które zostały schowane i ukryte za nimi; Dar był przekonany, że za drzwiami nikt ich nie zauważy i nikt mu nie będzie marudził, że znowu tyle tego tu jest! Biureczko stało pod oknem, ale nie dało się na nim pracować; zawalone było śmieciami, zmiętymi kulkami papieru, piórami, wycinankami i pergaminami, na których zamiast kolejnej plotki, czy informacji, powstał kleks i jakiś bazgrał, który miał być rysunkiem. Z szuflad wywalały się sterty papierów, zapisków i bogowie wiedzą czego jeszcze. Brudne buciory leżały rzucone w kąt, niewyprane spodnie walały się na podłodze, zostawione jedzenie było na jak najlepszej drodze do wstania i pójścia sobie, a na ścianie wisiała karykatura Krokusicy, w którą najemnik rzucał nożami; dwa leżały na biurku, a dwa były wbite w twarzyczkę babki. Z niedomkniętej szafeczki wylatywały skarpetki, czyste czy brudne trudno ocenić, a za nimi, schowane tak, by naprawdę nikt nie zobaczył, leżał obrazek z pewną elfką. Za to na krzesełku wisiał płaszcz, a w jego kieszeni gniazdko uwiła sobie mała sóweczka.
   - Cytelnicy wyjdą, w nosy szczypie, płakać będziem zamykam! - Tam-Tam postanowił, że jak tylko uda mu się odnaleźć Brzeszczota, to znowu go upomni, że powinien ogarnąć ten bajzel. - To ostatnie drzwi. Pani Iskry szanownej. Cytelnicy, leże demona! - skrzat wyciągnął kijaszek, by rączką nie dotykać, co by mu nie uschła czy coś, pchnął nim drzwi z tabliczką „Iskra - redaktor" i odskoczył, jakby się spodziewał, że zostanie zaatakowany. Nic się jednak nie stało. Najwyraźniej furiatka zapomniała o pułapce. - Lepiej nie wchodzić. Rękę może uciąć, dobrzy Cytelnicy.
   Pracownia furiatki była specyficzna. Szczelnie zamknięte okno i brak świeżego powietrza sprawiło, że w pomieszczeniu panował zaduch i unosił się zapach wanilii. Wszędzie walały się papierki po cukierkach i torebeczki po słodkich przysmakach. Na wieszaku wisiał nadpalony płaszcz, a zwęglone kartki wrzucono niedbale do kosza. Biurko w całym tym bałaganie było o dziwo poukładane. Obok lampy elfiej roboty leżał Pokrzyk, przykryty starym już numerem gazetki, na talerzyku zostały zapomniane babeczki, a na środku czyste karty pergaminu i kilka żółtych kaczuszek; w uchylonej szufladzie leżały magiczne artefakty, samonotujące pióro i buteleczka pitnego miodu. Na parapecie stała głęboka misa, a w niej drewno, którego zapas leżał też pod ścianą; ognisty demon Kalcifer potrzebował czegoś do spalania, czegoś, co nie było kartkami papieru, płaszczem, czy podłogą i ścianami. W rogu okna błyszczała pajęczyna, pamiątka po ostatniej wizycie pewnego pająka, a na ścianie wisiał obrazeczek; niby przedstawienie elfiego miasta, niby nic nie zwykłego, ale był przekrzywiony, odsunięty, jakby furiatka zapomniała go zasłonić i coś dziwnego zza niego wystawało. W środku, kiedy się odsunęło malunek, była wnęka, a w niej prawdziwy ołtarzy ze zdjęciem Luciena Czarnego Cienia! Stały tam tlące się kadzidełka, kilka niedopalonych świeczek i kwiaty. Ołtarzyk miłosny, czy pogrzebowy?
   - Cytelnicy wychodzą! Koniec zwiedzania! Następni czekają!

Urodzinowy tort, czyli historia prawdziwa:
Po dwóch orzechach i jednej pomarańczy…
   Po przestronnym pomieszczeniu będącym reprezentatywnym i otwartym dla posłańców, krzątał się Brzeszczot. Najemnik tak właściwie wydeptywał ścieżkę w podłodze, zastanawiając się, czy krzesła, które ustawił dla gości są równo, czy może trzeba jakieś przestawić, a może w ogóle pozmieniać im miejsca. W dodatku martwił się, że jest ich za mało. Iskra miała mu pomagać, ale zniknęła gdzieś mówiąc coś o soczkach na późniejszą zabawę, więc najemnik został sam. Porozwieszał już balony, serpentyny i stwierdziwszy, że ma gdzieś krzesła, które są tylko głupimi kawałkami drewna, powstrzymując się od kopnięcia jednego, zajął się wielkim napisem - "To już rok!” Oczywiście żadna magiczka nie mogła zrobić tego za pomocą czarów, bo nie i już. Głupie obchodzenie rocznicy, kto w ogóle o tym będzie pamiętał? Tort był jedynym pozytywem; tort i prezenty.
   - Tam-Tam!
   Dar wyszedł z założenia, że ze skrzatem będzie mu łatwiej, a już na pewno raźniej. A ich lokator zjawił się w chwili, kiedy ostatnia litera jego imienia zabrzmiała w powietrzu. W dodatku miał młotek i gwoździe. Ciekawe, czy wiedział, co z nimi zrobić.
   - Przybijać?
   - Ty trzymaj z prawej, ja z lewej - i złapawszy skrzata za kubraczek, najemnik postawił go na skrzynkach ustawionych pod ścianą. Maluch zachwiał się, ale utrzymał równowagę, chociaż skrzynki sprawiały wrażenie, że zaraz się rozlecą i pogrzebią Tam-Tama żywcem i tyle będzie ze skrzata.
   - Przybijać dwoma, czy trzema?
   - Cholera. Skąd ja to niby mam wiedzieć… Weź pierdyknij ca… Ale nie w moje palce! - najemnik w momencie cofnął rękę i szarfa z napisem opadła na skrzacią głowę.
   - Panie Darze, nić nie widzem…
   Brzeszczot westchnął i podniósł materiał.
   - Światłość!
   Ktoś zastukał do drzwi, a z zewnątrz dobiegł ich męski głos - Tort przybył! I prezenty!
   Zostawiwszy Tam-Tama samemu sobie, najemnik znów sprawił, że szarfa opadła mu na oczy, a biegnąc w stronę drzwi, szturchnął niechcąco skrzynie i skrzat zaczął się chwiać na górze, machając rączkami, rozrzucając gwoździe po podłodze, a młotek trafił… najemnika w stopę.
   - Ała!

Chwilę przed wystąpieniem…
   Dumna rola magiczki, jako jedynej poważnej osoby wśród szaleńców WPT, sprowadzała się do odbioru gratulacji i wygłoszenia krótkiego przemówienia. W praktyce owa dumna rola rozrosła się do stosiku zapisanych kartek, poobgryzanych paznokci i nerwowego zerkania w kierunku wciąż pustej sali. Przyjdą? Nie przyjdą?
   Otworzyli redakcję dla chętnych. Przemogła się nawet i pokazała swoje biureczko, wyjątkowo zawalone tylko trzema kubkami i niedojedzonym ciasteczkiem. Chociaż to ostatnie zdążyło zniknąć zaraz po pojawieniu się Brzeszczota. Mieli nawet tort. Biszkopt z nadmiarem waniliowego kremu. Trzeba było nająć kucharkę Dagmarę, a nie polegać na rekomendacjach Iskry, że oto biszkopcik z niespodzianką. Jedyną niespodzianką będzie to, jak ktoś połakomi się na kawałeczek. Zwłaszcza, że pewien osobnik o podejrzanie czerwonej czuprynie co chwila ładował w niego swój paluszek, jakby chcąc się upewnić, że mistycznym sposobem krem nie zamienił się w karmelowy… albo chociaż orzechowy. Niestety, wciąż była to wanilia, w dodatku urozmaicona małymi, malutkimi drobnoustrojami, jakie sobie bytowały na paluszkach Dara.
   Brakowało Iskry. Furiatka zrobiła tyle, by postawić gazetkę na przysłowiowe nogi, a teraz ją wcięło. Ani chybi na horyzoncie pojawił się miłośnik kaczuszek. I kto rozpakuje prezenty? Piętrzyły się, leżały na częściowo na biurku, częściowo obok niego. Opakowane w śliczne, szeleszczące i kolorowe papiery, przewiązane wstążkami. Krótkie listy od stałych czytelników, tym bardziej cenne, że pisane od serca, z wyrazami wdzięczności za trud pracy. Jeśli nie myliły ją elfie zmysły, to dochodził z niej przyjemny zapach domowych wypieków. Jak nic cynamon! Przecież rozpakowania takich skarbów nie można powierzyć dużym, niezdarnym… i lepkim od kremu łapkom najemnika.
   - Szept, schodzą się! – konspiracyjny szept Midara słyszano chyba nawet na Kresach.
  Jakby ostrzeżenie było potrzebne. Widziała przed sobą te twarze. Niektóre całkiem obce. Niektóre znane z widzenia. Niektóre całkowicie znajome. Tam, gdzieś w tyle, machał do niej, wesoło podskakując mały Odrin, a że podzwaniał przy tym cudzą sakiewką to już szczególik. Obok niego, z miną wyrażającą „nie znam tego typka”, usadowił się Carin. Biedny Jaruut nie zmieścił się w siedzibie gazetki. Watażka, przerażając niczego niespodziewających się przechodniów, łypał sobie przez specjalnie dla niego otwarte okno, a Jasha dzielnie mu asystował, mamrocząc coś o mającym upodobanie w WPT Jedynym. Ciekawe, co by powiedział Darrus, gdyby widział wlepione w jego zadek oczka pewnego krasnoluda. Lofar przybył. Gdzieś w tłumie mignęła jej twarz szamanki i wilkołaka, byli i Marcus i Gabriel – ten pierwszy zgubił gdzieś swojego pająka. Wcisnął się nawet Szczur. Ten z Bractwa, nie szary gryzoń. Chociaż, z racji, że nie mieli kota, to i szary miłośnik serków by się znalazł. Byli i nie tak serdecznie widziani przez nią goście. Czarny Cień, zaszyty w kącie, znacząco położył dłoń na rękojeści miecza. Spróbuj chociaż słówkiem wspomnieć o kaczuszkach.
   Byli tam. Tacy różni. A łączyło ich jedno. WPT.
   To, że całe przemówienie nagle wyleciało jej z głowy przestało mieć znaczenie. Słowa, tak starannie spisywane przez pół dnia teraz wydawały się niewłaściwe. Jak mówić, to prosto z serca.
   Magiczka wzięła głęboki oddech. - A więc…

Gdy wszyscy już poszli…
   Nad ranem szary dym fajkowy kłębił się pod sufitem siedziby Wieści Przepalonych Treści.
Na stołach leżały poprzewracane butelki, potłuczone talerze i porozrzucane kawałki ciasta. Obrus ubrudzony był waniliowym kremem, a na ścianie widniała kremowa plama przystrojona migdałami układająca się w napis "HEHEHE". Na podłodze walały się firany, zasłony, czyjeś spodnie i bardzo dużo ogólnie rozumianego brudu. Były też i ławy, dwie, długie i również usmarowane biszkoptem z kremem i czekoladą. Jedna o dziwo stała jak jeszcze poprzedniego wieczoru, druga zaś leżała przewrócona na bok. O nią opierała się jedna z postaci.
   Postać ta obejmowała ciasno nogi ławy, a jednocześnie się o nią opierała częścią twarzy, reszta ciała swobodnie leżała na podłodze, a ubranie tegóż osobnika miało powypalane dziury od tytoniu, nosiło na sobie ślady plam po alkoholu szeroko pojętym. Nawet w czarnych lokach tegoż osobnika można by się doszukać bałaganu, a już na pewno części ciasta. Iskra, potwornie pijana musiała przewrócić, albo wyrżnąć o ławę i tak już zasnąć. Nie miała w dodatku jednego rękawa, a na czole miała napisane węgielkiem "pijag".
   Kolejną ofiarę świętowania rocznicy gazetki znaleźć można było pod stołem. Była to Szept, również umorusana, na twarzy miała domalowane kocie wąsy, a spory kosmyk włosów w pewnym momencie ucięty, tak, że jedna strona była krótsza od drugiej. Elfia królowa leżała na plecach z rozrzuconymi rękami, pozbawiona nawet jednego pantofelka, a z głową na jej udzie spał skrzat, który to również uosobieniem czystości nie był. W dodatku, ślinił się.
Najemnik spał na stole, obok ocalałego jeszcze tortu, którego o dziwo nikt nie chciał ruszać, bo śmierdział. Ognistowłosa maruda była pozbawiona koszuli, a na plecach dorysowano mu wróżkowe skrzydełka, na czole zaś doklejono mu papierowy róg, jakby był jakimś jednorożcem. W dodatku, miał całe portki w kremie, a w jednej z dłoni ściskał uporczywie zaginiony Szeptuchowy pantofelek, jakby od tego zależało jego życie i nie życie. Pod drzwiami spał troll. Troll ochroniarz, z nocnikiem blaszanym na głowie zamiast hełmu i świeczce na tymże blaszaku. Chropowatą skórę pokrywały liczne malunki kwiatków, gnomów, znalazła się nawet i karykatura Krokusicy.
   Na podłodze zasnął Odrin i Midar; pierwszy przytulał mocno do piersi skórzany mieszek wypchany po brzegi, a drugi tulił pusty dzban po winiem, skalał nim podniebienie bo już nic innego nie było... Spali oparci o siebie, objęci ramionami niczym kochankowie; tuż za głową Moczymordy piętrzyła się góra butelek. Rozpakowane prezenty walały się po całym pomieszczeniu, listy początkowo zebrane w kupkę, zebrano w kupkę i upchnięto w kartonie, by je później ładnie oprawić, jak większość prezentów, które zawczasu schowała Szept. Zza okna od strony zaplecza słychać było  chrapanie olbrzyma, przypominające spadające kamienie; Jaruut leżał na wznak, głowę miał na kamieniu, przy boku uśpionego Jashę, któremu ktoś na czole napisał „olbrzymolub” niezmywalnym flamastrem.
   Carin i Szczur zmył się zaraz po oficjalnej części, Lucien czmychnął kiedy tylko Iskrę dojrzał. Za to w kącie spały dwa wilki, jeden biały, drugi czarny, obok leżała dębowa laska, a biedny wilkołak nie miał kępki sierści na udzie; nikt nie chciał się przyznać, kto mu to zrobił, a potem Drav zapomniał. Lofar zniknął gdzieś ze skrzatem, lepiej może nie wiedzieć gdzie, a Marcus spał na stole, mamrocąc coś przez sen, coś o cycatych dziewkach i kształtnych pośladkach. Gdzie był Gabriel nikt nie wiedział.
   Wszyscy spali. Nietknięty tort zaczął niebezpiecznie trzeszczeć i kasłać. Po chwili wyskoczył z niego fioletowy gnom na sprężynce przytoczonej do zadka i zamachał wściekle rękami, jakby miał tym kogoś wystraszyć.
   Wszyscy spali, nikogo to nie obeszło, a gnom podrapał się po głowie.
   - Cholercia, mówiłżem chłopakom, że to nie dzisiaj ta impreza! I teraz będę tak dyndał jak u najemnika...

~*~
Niespodzianka od Nef!

~*~
   Na samiuśki koniec Darrusowa walnie trochę podziękowań, w końcu już rok od pierwszego wydania minął, należałoby coś powiedzieć.
   Po pierwsze jestem dumna z tego, że rzucona przez ogół propozycja gazetki, w szalonej głowie Iskry przemieniła się właśnie w WPT i, że mogłam się do tego dołączyć. Nie mam pojęcia skąd żeśmy wytrzasnęły nazwę gazetki, ale cieszę się, że jest jaka jest. I jak pięknie nam ewoluowała w całą redakcję! W zasadzie, gdyby Iskra tego nie pchnęła, zapewne wydanych byłoby kilka numerów, a tak raczymy się jużtrzynastym, jubileuszowym!  Do tego najbardziej pokręcone plotki i informacje nie powstałyby, gdyby nie Iskra! Myślicie, że kto nam zarzuca numery boskimi pośladkami?  
   Po drugie jak dobrze mieć Szept, która doradzi, dorzuci coś od siebie, nawet jak goni ją sesja, jak męczą zaliczenia. Kiedy miałam problemy z pisaniem gazetki, albo już brakowało pomysłów, zawsze mogłam zwrócić się do Szeptuchy, co często sprawiało, że wydawany numer nabierał objętości. Zawsze się stara coś dodać, nie wspominając o innych rzeczach, które robi (czy ktoś zauważył, że większość zakładek mamy gotowych i przygotowanych do pisania, nie mówiąc już o sprawach technicznych na blogu?). W dodatku przejęła funkcję wróżki - cóż poradzić, bywało ciężko, ale Szeptucha się zabrała i znaczna część pytań do Pierdziuszki jest jej zasługą; w zasadzie sama zaproponowała, że miast horoskopu, dać pytania.
   Piszemy we trzy, czasami pomoże nam kilku autorów, czasami robimy wszystko same, bywało, że publikacja gazetki przechodziła bez reakcji, jakby jej na blogu nie było, bywało lepiej i gorzej, pisało się ciekawiej i nudniej, ale… Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że WPT sprawia człowiekowi tyle radości i frajdy, że aż zapiera dech. Nawet jak nikt nie czyta, nikt nie pomaga i jak czytacie wszyscy, dorzucając swoje pomysły, w dobrych i złych chwilach - rządzimy!
   Sto lat WPT!
   Wieczna chwała Szept i Iskrze! 
   Zdrowie Czytelników!
   Niech żyje KK!
~*~



_______________________________
Gościnnie Aed - wielkie dzięki, moja droga!
Nef, wymiatasz z obrazkami!

9 komentarzy:

Aed pisze...

KOCHAM WAS, MORDY WY MOJE. (Mogę tak mówić? Chyba mogę...)
Od jutra do niedzieli mnie nie ma, ale jak już wrócę, to wrzucę tu hymn pochwalny na Waszą cześć i nie wiadomo co jeszcze.
Nef, wybacz, że nie mogę Ci powiedzieć, jak bardzo kocham Twoje rysunki, ale jak tylko na dobre zacznę o nich myśleć, mam ochotę posikać się z wrażenia (a że nie lubię sprzątać i do kibelka/kociej kuwety [niepotrzebne skreślić] mogę nie dobiec, wolę nie ryzykować). Więc Ci po prostu powiem: są cu-do-wne.
Dzięki Waszej trójce, redakcjo. Stawiam głowę na to, że gdyby nie WPT, to KK byłoby półżywym grupowcem, który trochę jest, a trochę go nie ma. Rządzicie. Królujecie. Sama nie wiem, wybierzcie sobie. Wolno Wam, bo chciało Wam się mimo wszystko. I mimo fszystko też.

draumkona pisze...

Najobszerniejszy, najdłuższy i najlepszy numer ever :D
I ja do podziękowań się dołączę, więc dziękuję każdemu, kto choć raz wspomógł nas plotką, bądź pytaniem do Wróżki Pierdziuszki. Wszystkim, którzy czytają, a przede wszystkim komentują.
Gazetka zapewne nie powstałaby gdyby nie to, że nam wcięło Szeptuchę na cały listopad i tak oto z nudów powstało... WPT, choć nawet ja nie podejrzewałam, że gazetka utrzyma się okrągły rok (z jednym miesiącem bez numeru, gdyż gnomy zjadły papier).
Opis pokoiku furiatki - chylę czoła, ja bym się nawet chyba nie podejmowała otwierania drzwi w obawie, że klamka mi dłoń zje, albo co.

I podziękował Nefryt za dodatek specjalny, Marcus wygląda jak Rumcajs, a Figiel jakby oglądał z bliska telewizor :D
Czekam na czas kiedy narysujesz nam Szept, Dara i furiatkę, najlepiej we trójkę, chociaż to zapewne skończyłoby się bójką pomiędzy Iskrą a Darem, a Szept musiałaby się wstydzić...

Jeszcze raz dzięki wszystkim, piąteczka i żółwik!

Szept pisze...


Skłamałam. Znowu. Komentarz jednak będzie. Odnośnie samej treści WPT i artów dodam jutro. Teraz… mamy podziękowania dla Iskry, która nam początki WPT pociągnęła. Święta racja, nic dodać nic ująć, a powtarzać się nie będę.

Za to chcę od siebie podziękować trzeciej redaktorce WPT, niewymienionej u góry. Tak, Darrusowa, to o tobie. Za to, że składasz nam numery w całość. Za to, że jak były momenty zachwiania, przystopowania, nie miał kto pisać, ty dzielnie ciągnęłaś ile się dało, uderzałaś do tych, co się napatoczyli, wyciągając potrzebne informacje i plotki. Także ode mnie. Za to, zadawana na gg pytanie Masz coś do WPT?. Za to, że oficjalnie wcieliłaś mnie do redakcji i przypiliłaś do regularnego pisania. Za doradztwo, kiedy potrzebuję, ocenę tekstu czy wyglądu, za odpowiedzi na te moje nieszczęsne pytania do wróżki. Za natchnienie, ciekawe pomysły odnośnie dodatków do gazetki, jak choćby pamiętny tekst o Darze, Lofarze i spółce. Słowem, dziękuję, pani weno.

Silva pisze...

Szeptuś chciałaś powiedzieć, że upierdliwa ja ciągle męczyłam was i trułam pośladki na gg xD
Ale i tak was kocham!
Hurra wpt, niech żyje długo!
Byle nie własnym życiem, bo nam wyjdzie hybryda...
Idę wypić nasze zdrowie!

Szept pisze...

Aedówka: Możesz, moja morda się o to nie obrazi. Jej aż miło. Na hymny i pochwały mordy już się szczerzą, życzą oby jak najlepszego spędzania czasu i szybkiego powrotu. A my daleko też byśmy nie były, gdyby nie pomoc. A ktoś mi tu szeptał o twoim wkładzie. Także, mordko elfiego złodziejaszka, dziękujemy.
A KK... na kilku blogach już byłam, z mniejszym lub większym sentymentem i radochą, ale KK jest jedyne w swoim rodzaju.
Przy okazji... kocia kuweta... zmieścisz się?

Iskra: Podłączam się do twoich podziękowań. Miałam napisać od siebie, ale co tu przynudzać. Ludzie, po prostu jesteście wspaniali. A komentarze, które pojawiają się tak szybko pod TYM konkretnym numerem aż miło się czyta.
I wiesz... przez chwilę nie połapałam się, o jaki listopad chodzi. Potem mnie oświeciło, a raczej ktoś mnie oświecił, że to o ten rok temu :D Szeptuszka nie myśli. Ale jej miło, że to mnie przypisujecie bodziec do tworzenia naszego cudeńka. A co do pokoiku... do odważnych świat należy. Mi zaspojlerowano, że Szeptuszka ma mieć artystyczny nieład. Ja tam widzę tylko kubki :P

Darrusowa: Oj tam, przyczepiłaś się słówka. Upierdliwa to ja jestem, jak potrzebuję już, teraz, zaraz trzeźwego spojrzenia na tekścior czy efekt grzebania w kodzie.
Pij do dna :D Herbatkę na uspokojenie.

Winna. Piszemy komentarz partiami. To teraz kolej na moje zachwyty nad artami i ja nie przesadzam. Nefryt, brak mi słów. Po pierwsze, że ci się chciało, po drugie, że stworzyłaś takie coś. Szeptucha i Devril cierpliwie czekają na swoją kolej, a ja nadal nie mogę się zdecydować, który art urzekł mnie najbardziej. Wszystko takie dopracowane co do szczegółu, ze znajomością postaci. Nefryt z tym przerośniętym, przerastającym ją mieczem, Char z czymś, co w skrytości serca mam nadzieję zaraz zrobi bum, Coeri z jej ogoniastymi towarzyszami, Drav na kolanach (jak nic muszę to zobaczyć w wątku). Mnie Marcus przypomina po części zbója, po części takiego francuskiego lalusia (sama nie wiem, skąd ta ostatnia myśl, ale jest). I mega Figielek - że też Marcus może go unieść. A Lu... Lu podoba mi się chyba nawet bardziej niż arty, które mam w karcie, a miecze wyszły ci po prostu świetnie. I ten wyraz twarzy Cienia.
Poza tym, korzystając z okazji, dziękuję. Oficjalnie i przed wszystkimi. Favikona na forum już wstawiona, można podziwiać. Tak, autorstwa Nef. Awansowałaś do mojego prywatnego grafika. :D

LamiMummy pisze...

Cytra nieco inaczej wygląda ale i tak jesteście kochane :*

Silva pisze...

Ja to bym nawet oka czy miecza nie umiała narysować, jak nic zero talentu malarskiego, czy nawet odrobiny umiejętności w rysowaniu. U mnie głowa wyglądałaby jak piłka do kosza, ręce jak patyki, do tego jedno oko większe, drugie mniejsze i klops xD
Jak dla mnie Nef wykonała kawał dobrej roboty i chylę czoła. Zwłaszcza, za Rumcajsa-Marcusa i Drava (tak, też chcę go zobaczyć klęczącego w wątku! :D

Nefryt pisze...

"Mam skomentować WPT" - myśl ta kolebie się jak groch w słoiku po (pustej) głowie siedzącej przed komputerem dziewczyny. Znalezione już okulary przekrzywiły się jej na nosie. "Tylko co ja mam tu napisać? Co będzie odpowiednie?"
Dziewczyna przewija stronę, znów czyta.
- Daj przeczytać! - Shel wsadza głowę w ekran.
- Gdzie się pchasz, łajdaku?! - Nefryt z wrzaskiem odciąga go za kołnierzyk (chyba trochę za mocno, bo Wirgińczyk robi się czerwony. Herszt z miną aniołka udaje, że niczego nie widzi).
Autorka, korzystając, że para chwilowo zajmuje się sobą, pisze: "Najlepszy numer ze wszystkich, jakie były. A co do obrazków - bedzie następne WPT, bedzie nastepna porcja obrazków :D". Trochę rozpraszają ją odgłosy szarpaniny za jej plecami. Unosi palce nad klawiaturą i... Nic więcej napisać nie zdąża, bo musi rozdzielić Nefryt i Shela, którzy uznali, że naparzać się tylko na pięści to dla nich zbyt nieetyczne.

Nefryt pisze...

Vey, to wynika z mojego zapominalstwa. Coś mi się ubzdurało, że twoja postać gra na cytrze, a potem nie dało się już poprawić. Przepraszam.

Prawa autorskie

© Zastrzegamy sobie prawa autorskie do umieszczanych na blogu tekstów, wymyślonego na jego potrzeby świata oraz postaci.
Nie rościmy sobie natomiast praw autorskich do tych artów, które nie są naszego autorstwa.

Szukaj

˅ ^
+ postacie
Rinne Lasair