Gdy przeszłość spotyka przeszłość cz. 1


        Ciepło z paleniska było nad wyraz przyjemne, zwłaszcza gdy za oknem panował taki ziąb, że nawet ptaki siedziały cicho. A jedyne piękno, jakie można było podziwiać, to lodowe paprocie malowane ręką samej natury.
- A... psik! - kichnąłem.
- Na zdrowie, przyjacielu - odezwał się krępy mężczyzna, niosąc dwa kubki z gorącą wodą oraz ziołami. – Na taką pogodę to tylko nalewka z pokrzywy.
        Skrzywiłem się. Aż za dobrze znałem jego nalewki.
- Nie masz nic... normalnego?
- Tu to norma - odparł z uśmiechem. Spojrzałem na mojego towarzysza.
        Krepy, z gęstą czarną brodą. Kubrak zrobiony ze skóry niedźwiedzia, a łeb bestii służyła jako kaptur. Mężczyzna miał co najmniej dwa metry wzrostu. Spod gęstych brwi patrzyła na mnie para bystrych oczu. Nic dziwnego że ten „małpolud” został wodzem. Mimowolnie napiłem się jego nalewki z pokrzywy. Ledwo powstrzymałem się od zwrócenia jej na podłogę.
- Mocna rzecz, co? - ryknął ze śmiechem.
- Nie da się ukryć. - wychrypiałem. Jakim cudem nie potruł jeszcze rodziny?
- To gdzie teraz?
- Słyszałem o jakichś małych wyspach. Nie dawno odkrytych.
- Tak, tez o nich słyszałem. Nikt z tamtą nie wraca.
- I tak nie mam gdzie wracać. Przecież wiesz.
- Nie twoja wina. - Mężczyzna napił się swojego „napoju”. Nawet się nie skrzywił. Czy on ma takie coś jak żołądek? Chyba, że to, co sobie nalał, to coś innego niż mam ja. Albo już nie ma żołądka od picia tego CZEGOŚ – Twój ojciec przesadził.
- Sam zrobiłem głupotę.
- Fakt. - kiepsko szło mu pocieszanie – Ale mógł Cie nie wywalać z domu.
Chciałem coś odpowiedzieć, ale do pokoju wpadła jego córka.
        Burza rudych włosów w czarnej skórze jakiegoś zwierzaka. Widząc mnie uśmiechnęła się i podbiegła się przywitać. Jej zaczerwienione policzki nadawały jej tylko niewinności.
- Co słychać, Janno? - zapytałem.
- Lepiłam bałwana z Eliasem.
- Znowu ten Elias - prychnął mężczyzna.
Dzieci. Nie ważna jak bardzo by trzaskało mrozem one i tak wyjdą się pobawić.
- Daj spokój. Nie jest zły - skarciła go córka. Widać, że go lubiła. Zwłaszcza że pretensja w jej głosie ukuła ojca do tego stopnia, że się skrzywił.
- Daj mu szansę.
- Czyją Ty trzymasz stronę?
- Niczyją. Ale daj mu się wykazać.
- Zobaczę - odburknął. Zaczynałem współczuć chłopakowi.
Siedziałem razem z nimi jeszcze przez chwilę, po czym pożegnałem się ruszyłem w swoją stronę.
        Przewróciłem się na bok. Nie wiedziałem, że umarli mogą spać. Dobra, wampiry mogą, ale coś takiego jak JA?
- Obudziłeś się. - usłyszałem jakiś głos.
Na wpół przytomny spojrzałem przed siebie. Mężczyzna w czarnym płaszczu siedział na wprost mnie. Twarz miał zasłoniętą maską.
- Ktoś ty? - zapytałem zrywając się na równe nogi.
- Przyjacielem. A teraz słuchaj. Wie kto może ci – spojrzał na śpiącą Janne – Wam pomóc.
- O czym ty gadasz?
- Jeśli będziesz chciał się dowiedzieć kim jesteś, udaj się tam.
        Po tych słowach rzucił mi świstek papieru. Gdy go złapałem i spojrzałem przed siebie mężczyzny już nie było. Rozwinąłem świstek. Była to mapa. Wciąż zaspany uśmiechnąłem się ponuro. Wiedziałem co to znaczy, a tym bardziej CO jest zaznaczone.

1 komentarz:

  1. Koleś w skórze niedźwiedzia wygląda jak półolbrzym!

    "Mimowolnie napiłem się jego nalewki z pokrzywy." – znam ten zdradziecki odruch. Nieważne, że prawie nigdy nie piję alkoholu; moja ręka i tak podtyka mi szklankę pod nos i mówi "Patrz, soczek!"

    "- Mocna rzecz, co? - ryknął ze śmiechem.
    - Nie da się ukryć - wychrypiałem. Jakim cudem nie potruł jeszcze rodziny?"
    Dobrze napisane. Oszczędnie i bardzo precyzyjnie. Dobry komizm, mnie kupuje!

    "Przewróciłem się na bok. Nie wiedziałem, że umarli mogą spać." Fajny akcent dotyczący postaci.

    "Niedawno" piszemy razem.
    "Stamtąd", nie "z tamtąd". Przed miękkimi spółgłoskami stawiamy "s", a przed twardymi spółgłoskami – "z". Czyli jak mamy parę spółgłosek, które podobnie brzmią, np. "t" (miękka) i "d" (twarda), to piszemy "stąd" i... nie mogę nic wymyślić z zaimkiem pytajnym zaczynającym się od "d", ale piszemy "zdrowie", a nie "sdrowie". "Skąd", a nie "zkąd" i tak dalej. Po prostu dwie miękkie albo dwie twarde samogłoski łatwiej wymówić niż mieszane, na "zkąd" można połamać sobie język. I tak w wymowie jedna z takich "wymieszanych" spółgłosek ulegałaby udźwięcznieniu lub ubezdźwięcznieniu, pewnie dlatego tak się to zapisuje. :) *chłopska logika mode* *nie ma gwarancji, że nie gadam głupot albo że nie używam niewłaściwych terminów*

    Oook, a więc stąd zna Jannę. Podoba mi się to, że przez większość dialogu nie mam pojęcia, o co chodzi, a jak już mam zamiar się pogodzić z tym, że nie rozumiem, to podsuwasz mi wyjaśnienie. Wytrwale budowałeś napięcie, nie dałeś się do samego końca. A jak już myślałam, że wszystko jasne, to pojawił się tajemniczy zamaskowany.

    Tempo akcji masz jak w awanturniczej gawędzie. :D

    OdpowiedzUsuń