Gdy przeszłość spotyka przeszłość cz. 2


       Razem z Janną leżeliśmy i wpatrywaliśmy się w jaśniejące niebo. Słońce malowało je odcieniami różu i pomarańczy. Wokół unosił się zapach siana.
- Mówisz, że co widziałeś?
- Sam już nie wiem. - Stwierdziłem posępnie.
Spojrzałem na Janne. Wpatrywała się we mnie z niepokojem. Zupełnie jakbym był chory i to na umyśle. A nie jestem. Chyba. Prawda? A może jestem? Może miesza mi się w głowie? Może ktoś w niej miesza? Jak tak, to kto oraz dlaczego?
- To dokąd jedziemy? - zapytała Janna.
- Na bagna.
- Po jakie licho? - na jej twarzy malowało się zdumienie, przerażenie oraz ciekawość. Jak można być aż tak skomplikowanym? Tyle uczuć w jednej chwili? Ale pewnie i tak tego nie zrozumie, więc nawet nie próbuję.
       Wóz z sianem kołysał się na wszystkie strony. Wieśniak, który nim kierował zgodził się nas podrzucić do najbliższej osady, ale nie spodziewałem się, że ta najbliższa osada będzie oddalona AŻ o 3 dni. Pytany dlaczego ma pole tak daleko, zaśmiał się.
- Panie, jak tam dojedziemy będzie głośnio. - rzucił rozbawiony.
I nie kłamał. Już z oddali dało się słyszeć gwar.
- Ciekawe kim był tamten facet.
Chwilę mi zeszło nim zorientowałem się o czym kobieta mówi.
- Sam bym chciał wiedzieć. Powiedział, że jest przyjacielem.
- I Ty mu zaufałeś? - uniosła jedną brew.
- Nie. Ale jeśli dowiem się czegoś o swojej przeszłości....
- A jeśli zginiesz?
- Już nie żyję. - zauważyłem posępnie.
- Co nie znaczy, że nie możesz zginąć ponownie.
       O tym nie pomyślałem, ale wolałem jej o tym nie mówić. Obróciłem głowę. Zdawało mi się, że co słyszę. Tak samo jak dałbym sobie rękę uciąć, że widziałem jakiś przemykający cień między drzewami. Chociaż, może lepiej się nie zakładać? Kto wie, może biegałbym teraz bez reki?

1 komentarz:

  1. "Wpatrywała się we mnie z niepokojem. Zupełnie jakbym był chory i to na umyśle. A nie jestem. Chyba. Prawda? A może jestem? Może miesza mi się w głowie? Może ktoś w niej miesza? Jak tak, to kto oraz dlaczego?" Bardzo szybka eskalacja od podejrzenia do diagnozy, a od diagnozy do szukania winnych. To naprawdę potrafi wybić z rozmowy, więc ta dłuższa wstawka od narratora wydaje mi się tu więcej niż uzasadniona. xD

    "AŻ o 3 dni" to było wbrew pozorom nie tak daleko. Zwłaszcza że jechali załadowanym wozem, co znacząco wydłuża podróż oraz uniemożliwia jechanie na skróty. Niestety, mamy pecha pisać w realiach, w których podróże zajmowały tygodnie albo miesiące (a dzisiaj zajęłyby kilkadziesiąt godzin). A czasami nawet lata, jeśli komuś się nie spieszyło. Chociaż jak na pole uprawne to rzeczywiście daleko... Pewnie efekt jakichś problemów z dziedziczeniem ziemi. ;)

    "Słońce malowało je odcieniami różu i pomarańczy." Napisałabym "pomarańczu", bo "pomarańczy" brzmi jakby chodziło o owoce pomarańczy. ;)
    "Jannę" – końcówka "ę" w dopełniaczu liczby pojedynczej!

    Napięta atmosfera, a w tle akcji sielanka. Podoba mi się taki klimat!

    OdpowiedzUsuń