Gdy gasną świece...

        Wyspa. Jedna z wielu otaczająca Królestwa. Jedna z nielicznych, których nie ma na mapie...
Właśnie na takim kawałku zapomnianej ziemi wylądowałem. Kilka małych budynków oraz gęsty las. I to nie byle jaki. Paprocie wielkości dziesięcioletniego dziecka, drzewa wielkie jak olbrzymy. I cisza. Cisza, że można usłyszeć własny oddech. Bicie własnego serca. Dla niektórych to może być raj. Bez zmartwień. Kłopotów. Ale ja tu jestem z innego powodu. Z JEGO powodu.
- Wstawaj! - odezwał się głos strażnika.
Otworzyłem oczy. Byłem gdzieś głęboko pod ziemią. Światło pochodni słabo oświetlało to przeklęte miejsce. Nie wiem jak długo tu jestem. Ból jaki mi zadawano wszystko zaćmił.
        Kroki. Do pomieszczenie wszedł ktoś jeszcze. Wysoka, smukła sylwetka skryta za purpuwowym płaszczem. Kaptur mocno zaciągnięty na głowę zasłaniał twarz.
- Jak zwykle musi szukać marionetek. - powiedział spokojnie mężczyzna. – Ten który Cię tu przysłał to podstępny wąż. Chce zatrzymać to co zostało ruszone,a nie może już zostać zatrzymane.
Mówiąc to powoli podchodził do mojej klatki.
- Ale Ty jesteś inny. Chcę byś się do mnie przyłączył.
- Kuszące. - wychrypiałem. Mój głos stał się oschły i słaby. Zupełnie jakbym dostał mocnej chrypy podczas gorączki. – Ale prędzej księżyc wybuchnie, niż się do ciebie dołączę.
- Pyskaty jak staruch. - uśmiech zagościł na twarzy strażnika oraz mężczyzny w płaszczu. Dziwne. Bo kaptur nie zasłaniał jego ust a same oczy. Wręcz...nie naturalnie. - Szkoda, że skończysz jak on.
        Machną ręką, a strażnik wziął długą włócznię i dźgną mnie nią. Ból. Potem fala ciepła i czysta furia. Nie zdążył uciec, padł martwy na ziemię. Co on mi zrobił? Dlaczego to się dzieje?
Kolejna porcja bólu. Kilu strażników wpadło do pomieszczenia na pewną śmierć. Ciepło. To tylko ich krew. Ból, potem ciepło a na koniec swąd spalonych włosów. Zaklęcie bazujące na ogniu trafiło mnie w głowę. Smak metalu. Krew więźniów oraz moich oprawców mieszała mi się w ustach. Nie. - Proszę. - Znajomy głos i sylwetka. Kobieta. Tak bardzo znajoma...

2 komentarze:

  1. Melduję, że przeczytane. I myślę nad komentarzem... Przyznam, że noteczka krótka, a mimo to pozostawia sporo niedopowiedzeń, niewiadomych. Może to z powodu mojej ostatniej mniejszej aktywności i nieznajomości Twoich postaci, ale dotąd zastanawiam się, kim jest główny bohater i gdzie trafił, co i dlaczego się wydarzyło... w końcu, kim jest ta znajoma kobieta.
    Jakoś dziwnie mi ten komentarz wyszedł, ale ... jest całkowicie szczery. xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Wróciły miłe dla mego oka notki! :D
    Nie byłabym sobą, gdybym nie napisała - chcę Eliasa futerkowego i argument, że nie prowadzisz już to, nie jest argumentem :D
    Króciutko, ale to u ciebie na plus. Tajemniczo i człowiek od razu myśli, co tu się dzieje, co gdzie i co i jak.

    OdpowiedzUsuń